Święta nie zdążyły się na dobre zacząć, a ja już mam dosyć. W ogóle miałam wrażenie, że dzisiejszy dzień oblegany jest przez dziwne paranoje. Powszechnie wiadomo jest, że jeżeli w mojej rodzinie chociaż przez jeden dzień nic się nie dzieje, to nazajutrz będzie szał macicy na ulicy, że się tak wyrażę. I znów moje bystre inaczej oko nie było w błędzie. Najpierw okazało się wczorajszego popołudnia, że paszporty, które przydadzą się młodej w maju są przeterminowane, i żeby zdobyć je przed tymże miesiącem, trzeba działać. "Napad" na fotografa i dzisiejsze wstawanie o szóstej rano tylko po to, by ustawić się w starostwie zanim zdążą się zbiec inni ludzie jest po prostu chore. Zawsze wtedy, kiedy mogę sobie dłużej pospać, jest jakaś akcja, która w żadnym stopniu mnie nie uszczęśliwia. Reasumując, po prostu wczoraj beznadziejnie na tym zdjęciu wyszłam i naprawdę żal, że w każdym dokumencie, który wyrobiłam w ciągu roku, mam inną, jakże identycznie debilną minę. Nie dość, że usta wykrzywione jakby mi cytrynę zajadać kazali, to jeszcze gały jak migdały. Porażka!
Jak wróciliśmy, to Lu mądra inaczej zaległa przed telewizorem, trzęsąc się z zimna, pod grubym kocem zwinięta niemal w kokon. No ja naprawdę nie ogarniam tego, co się wokół na dworze dzieje, tak samo jak nie ogarniam jutrzejszej parady z koszyczkami, kiedy się będę przez zaspy przebijała. No ale tak leżę i leżę, to Matula wzywa cobym w łazience posprzątała. No to ruszam do boju... Teraz czas na brawa dla Luthien, która niechcący (bo przecież wszystko dzieje się niechcący) zablokowała.. umywalkę, a dokładniej spływ w umywalce. No bo jest taki koreczek. I ten koreczek, żeby go zamknąć, ma taką dźwignię zaraz za baterią, kranem. Ale Lu myjąc, nie pomyślała, żeby go wyjąć/zamknąć za pomocą dźwigni. Tylko... niechcący wcisnęła ten koreczek... Który za cholerę otworzyć się nie dał. Ciągam więc za tą dźwignię i ciągnę i ciągnę a tu nic. No to Rodzicielkę wołam. Poszarpała, poszarpała, podźgała nożem - nic. No i czas powiedzieć Rodzicielowi, co spoczął przed telewizorem, licząc się, że może nie zabije? Nie zabił - choć wzrokiem mógł, ale się nie patrzałam - choć mu się nie dziwię, bo przyszło mu rozkręcać całą baterię. Żeby było śmieszniej, pod umywalką jest półka z kosmetykami i innymi pierdołami, ale że zamknięta, to można nie czyścić... No ale przez moją fajtłapowatość, Rodziciel, naprawiając to, co zepsułam - wylał vanisha! Gdyby wzrok Rodzicielki mógł zabijać... No cóż, ja mówiłam, że ja pechowe dziecko jestem, a później przez pół dnia mi mama jęczała, że mogła sobie zrobić sama. Ależ mamo, ja wcale nie nalegałam!!
Pewnie moje modły i tym razem nie zostaną wysłuchane, a szkoda. W związku z rychłym niespełnieniem tego życzenia zastanawiam się, gdzie i czego mogłoby mi przybyć. Wszak pewnie w niedzielę Babcia wmusi we mnie tony smacznego jedzenia (równie dobrze mogłabym zmienić miejsce przy stole, bo za każdym razem wszyscy siadają tak, jak za poprzednim razem, ale mi jest tam wygodnie i chyba znowu się poświęcę), ale co z tego, skoro to żarełko zawiśnie w przestrzeni? Tak mogłoby mi humor poprawić, ale kurcze, nie, pomścijmy się nad Lu, niech ma niech ma!
No i jeszcze kłótnia z młodą. Ja naprawdę, mimo najszczerszych chęci, nie ogarniam teraźniejszych czternastolatek (i jeżeli ja taka byłam przed pięcioma laty, to współczuję swojej rodzicielce). Teraz skieruję to do tych, którzy posiadają młodsze rodzeństwo - czy jest ze mną w porządku, skoro kilkukrotnie miałam ochotę dzisiaj trzepnąć młodej, coby ogarnęła dupę? Wpierw mnie zwyzywała, na co ja sobie - przepraszam bardzo - nie pozwolę, a później z podkulonym ogonkiem i oczami niemal jak ten kot na powyższym obrazku oznajmila mi, że właściwie to pożyczę jej swojego komputera? Otóż: smuteczek, ale nie. Jak Bóg Kubie, tak Kuba Bogu. (I ja wiem, że jestem starsza, mądrzejsza i ble ble ble, ale może się czegoś nauczy?)
Kończąc ten mój, zapewne nic nie wnoszący do Waszego życia wywód, muszę się pochwalić, że przyszły mi conversy. Wypatrywałam kuriera z wypiekami na twarzy w czasie, kiedy moje frytki zostały bestialsko mi zjedzone, więc czaicie poświęcenie? Na razie tupciam w nich po domu, bo na wyjście na dwór chyba się nie doczekam... Także kochani. Zdrowych, nie przejedzonych, ciepłych przede wszystkim, Świąt. Dyngusa mokrego, ale do pewnej granicy, cobyście nie chorowali później, jajek - ale bez przesady... i zwyczajnego, najprostszego uśmiechu na twarzy, bo wtedy wszystko jest łatwiejsze ;)
co sądzicie o nowym szablonie? potrzebowałam zmiany!