27.5.12

"Ever fall in love with someone you shouldn't fallen in love with"

Przyjaźnimy się nie z tymi osobami, z którymi powinniśmy. Zakochujemy się w tych, którym ta nasza miłość się nie należy. Przywiązujemy się do tych, którzy nie przywiązują się do nas. Jaki jest w tym sens? Dlaczego na naszej drodze wciąż stają ludzie, których nie powinniśmy poznać? Dlaczego odrzucamy tych, którzy nas chcą i potrzebują na rzecz tych, którzy mają nas szeroko gdzieś? Odpowiedzi brak, a my nadal wchodzimy nie do tej rzeki, do której powinniśmy. 

19.5.12

pisanie

Tak sobie myślę, że słuchanie non stop jednej piosenki może być nieco niepokojące, jednak kto powiedział, że jestem normalna, a moje zachowanie nie wykracza poza granice przez kogoś tam wyznaczone? No właśnie, też tak sobie pomyślałam, więc może to po prostu nadmierne lubienie danego osobnika, który to śpiewa? 
Swoją drogą, każdy człowiek ma w swoim życiu kilka rzeczy, które go nakręcają, albo dają wytchnienie. Nie wiem, jak mają inni wszak ile ludzi, tyle pomysłów i recept, jednak ja sama, będąc na kogoś (lub na coś) zła, zabieram się za pisanie. Odpalam Worda, który, mimo moich szalonych czasem pomysłów, jeszcze nie zwariował, co jest cudem. Jakąś muzykę się zapuści, co by jednak jakaś atmosfera się zrobiła, najlepiej jeszcze przynieść ze sobą kubek herbaty i wszystko gra. Szkoda jednak, że w tym czasie kiedy sobie to wszystko szykuję, to Wena sobie gdzieś tam wyczłapuje z mojej głowy, chowając się tak, że później jej nie mogę dojrzeć. A doskonale pamiętam jak jeszcze kilka(naście) lat temu  Rodzicielka siłą mnie ciągnęła, żebym się wzięła i napisała wypracowanie, choć mi nie szło, bo jam realistka jest, i jak zamiast literek stawiałam kulfony, to zła byłam, bo chciałam lepiej i lepiej. A teraz? Teraz to mnie muszą siłą odganiać, żebym przestała pisać, bo to chore się zaczyna robić, choć oczywiście mi się to podoba.
A jak z wami, macie jakieś sposoby na schowanie gdzieś nerwów, niż wywlekanie je na zewnątrz? Bo lepiej przecież zrobić coś pożytecznego, niż wchodzić z kimś w niepotrzebne dyskusje ;)
jej, czy u was też w końcu słońce wyszło? ;)) 

11.5.12

Zakupomania

Odbiegając od tematów ponurych i nużących (bo ile można gadać o tym samym?) zajmę się dzisiaj czymś innym, bo zakupami. Zapewne kilka z was uśmiechnęło się teraz porozumiewawczo, w końcu któraż to kobieta nie lubi nabyć czegoś nowego? Zza tłumu zwolenniczek wychylam się ja, osoba, którą do zakupów nakłonić trudno. Oczywiście, czasem zależy to od mojego (bardzo wahającego się) nastroju, jednak w dużej mierze po prostu robić tego nienawidzę. Jeszcze oglądanie rzeczy - oczywiście, nie ma problemu. Rzeczywiście, można czasem coś miłego upolować. Ale to przymierzanie? No błagam, nie ma gorszej rzeczy! To przebieranie się non stop, zdejmowanie, ubieranie... Masakra. Jeszcze gdy okaże się, że daną przymierzaną rzecz kupię - okey, racja, musze sprawdzić, czy jest dobra. Ale wkurzam się w momencie, kiedy rzecz - nawet jeżeli bym tego baardzo chciała - nie skurczy się natychmiastowo, albo też  się nie powiększy. I tu jest całe meritum, bo nawet jeżeli wezmę rozmiar, który biorę zawsze, to oczywiście coś jest nie tak. Jaki z tego wniosek? Że gdybym mieszkała bliżej Galerii Handlowej, to - jak ktoś bliski z mojego otoczenia robi - kupowałabym je i przymierzała spokojnie w domu, a gdyby coś nie grało, po prostu bym oddawała. Jeszcze lepszy patent na nietracenie kasy, a ubieranie się na bogato - kupowanie rzeczy, ponoszenie ich kilkakrotnie bez usunięcia metek, uważanie, by się nie zabrudziły, a następnie oddanie ich do sklepu i zwrot gotówki. W życiu trzeba być pomysłowym, nie?
Dochodzę więc do wniosku, że zakupy najlepiej robi się w Empiku, bo tam, żeby coś kupić, nie muszę toczyć walk w małych kabinach. Jak myślicie?

6.5.12

Chora jestem

Marudna jestem, zapewne, dla tych, którzy nie lubią wysłuchiwać żaleń zakochanej niepoprawnej romantyczki, której los cały czas kłody wrzuca pod nogi, niespecjalnie niby. Sama z dnia na dzień mam dość samej siebie, tego swojego chorego marudzenia, jak to mi źle i niedobrze, ale nie umiem udawać, bo po co? Nie potrafię wyrzucić z głowy chwil, które chcę zapamiętać na zawsze. Może nasze drogi nie splątają się znów w tym stopniu, w którym splątały się kiedyś, może nie będzie nam dane być ze sobą, różnie to się układa. Chciałabym, by było inaczej. Uzależniłeś mnie od siebie, nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo, to przez ciebie nie mogę się na niczym skupić, to przez ciebie wspominam wszystko to, co się wydarzyło;  szukam zapachu twoich perfum, by poczuć się bezpiecznie jak wtedy, gubię się w tym, że nie mam twoich ramion, bym mogła się  w nich zgubić, gdy jest mi źle,  tak bardzo pragnę tego, byś mnie znalazł, byś znów coś do mnie poczuł. Może to nie jest koniec naszej bajki, może ona dopiero się rozpoczyna a my nie zdajemy sobie z tego sprawy? Może jesteśmy kukiełkami, kierowanymi przez kogoś tam wyżej, może wysłucha moich błagań? Jestem chora. Wiesz na co? Na Ciebie.