21.7.13

Day 11: your favourite cartoon/anime/TV show



Czas wziąć tyłek w troki, a więc dzisiaj dzień numer jedenaście ;)



1. Aparatka
No cóż, jak dla mnie, hit nad hity z czasów dzieciństwa. Pamiętam, jak wyczekiwałam, by móc obejrzeć kolejny odcinek zabawnych przygód Sharon, dzięki (albo właściwie przez co), gdy padła w domu informacja, że i ja będę miała kiedyś aparat na zębach, zaparłam się, że nigdy w życiu, bo w aparatce aparat jest brzydki, to boli, i dzieją się różne głupie rzeczy. Prawda jest taka, że to tylko bajka, a ja zrozumiałam to dopiero, gdy sama aparat założyłam. Wracając do sedna - Alden, bożyszcze kobiecej populacji szkoły, Nina, wredna zołza (z pewnością nie przez przypadek ruda! :D ), Maria, najlepsza psiapsióła i Connor, urwany spod nieszczęśliwej i pechowej zarazem gwiazdy. Ileż to się człowiek przed telewizorem wysiedział, co by móc oglądać i oglądać i oglądać! (po założeniu aparatu manifestowałam swój stan mając chyba przez miesiąc fazę z powrotem na "Aparatkę", a teraz, przypomniawszy sobie o niej, właśnie ładuję odcinek na yt :D) - Dzieckiem jest się cały czas.


2. Odlotowe Agentki


To dopiero był czad! Odlotowe plecaczki, gadżety niby normalne, a jednak posiadające to coś. Nie dziwota, że później mama nie mogła nade mną i młodszą siostrą zapanować, jak rozlazły się po domu, nazbierały pełne kosmetyczki, plecaczki w kształcie zwierząt na plecy i wsjo po całym mieszkaniu w prawo i lewo biegały, udając, że fruwają! Co lepsza, wydawało się, że kurde, wszyscy tak mogą fruwać z plecaczkami a my nie? Cóż to były za czasy



3. Dzieciaki z klasy 402

Dochodzę do wniosku, że najfajniejsze bajki były wtedy, kiedy byłam małym szczylem. Nie było bezsensownych Disnejów Szanelów (napisane tak specjalnie), tylko już coś, co potrafiło rozśmieszyć małego gówniarza i jednocześnie sprawić, że siedział sobie grzecznie przed telewizją i przynajmniej przez chwilę nie sprawiał kłopotów. Nie pamiętam już dokładnie o co w tej bajce chodziło, jednak pamiętam, że po prostu ją ubóstwiałam i normalnie z taką samą częstotliwością jak Aparatkę, oglądałam i niesamowicie wyczekiwałam ;)


4. Magiczny autobus

Zawsze marzyłam o przejechaniu się takim czymś wgłąb czegoś! To marzenie z pewnością spowodowane przez nadmierne oglądanie tej oto bajki, która zaczarowała mnie od pierwszego wejrzenia. I choć moja łepetynka chyba zdawała sobie minimalną sprawę z tego, że takie rzeczy przecież się nie dzieją (no bo to był z pewnością okres przedwczesnej dorosłości ), to mimo wszystko codziennie widząc przejeżdżający autobus myślałam, czy on tak samo się zmienia czy nie... 



5. Magda M.

Bezceremonialny hit lat już późniejszych, kiedy z bajek powoli się wyrastało (albo udawało, że jest się na tyle dorosłym, że nie trzeba ich oglądać). Wtedy też zakochałam się w Małaszyńskim. Po prostu jak go widziały me młodociane oczęta, to oderwać od telewizora się mnie nie dało, a ja mogłam naprawdę oglądać jeden odcinek razy milion pięćset sto dziewięćset! Ale z tym facetem jest jak z winem: im starszy, to piękniejszy. Do tej pory jak widzę jego zdjęcie to omnomnom!


6. Bracia i Siostry

Moje nowe uzależnienie. Jestem niezmiernie smutna, bo kończę oglądać ostatni sezon i to jak w takich przypadkach bywa - co ja ze sobą zrobię?! Nie mam pojęcia. Delektuję się odcinkami (z pewnością nie powinnam ich tyle w ciągu dnia oglądać, tylko skupić się na czymś bardziej produktywnym), i po prostu kocham wszystkich po kolei. Szalona piątka rodzeństwa, mieszkająca w Pasadenie, związana ze sobą... Bardzo. Nie mają przyjaciół, mają siebie - nieustające konferencje telefoniczne, przedrzeźniania, i piękny klimat LA. Czego chcieć więcej? (W dodatku piękni męscy aktorzy, i Scotty z Kevinem są tacy uroczy!)


7. Chirurdzy

Tu chyba nie trzeba niczego dodawać. Mimo, iż jestem totalną zwolenniczką nauk humanistycznych, to ten serial mnie po prostu zauroczył. Zakochałam się od pierwszego obejrzenia, choć to Tata musiał mnie solennie namawiać, że znalazł coś fajnego, żebym przyszła, żebym zobaczyła... A skończyło się na tym, że to ja śledzę każdy odcinek, wczuwam się w bohaterów (szczególnie w Meredith i boską Cristinę), szaleję za Mc Boskim, uśmiecham się i płaczę bo brak już Marka... Och ach! (Dlaczego trzeba na kolejne sezony czekać do października!!)


Było jeszcze kilka bajek i seriali, ale to te, które oglądałam z największą częstotliwością.  Nie wiedziałam właściwie jak odnieść się do tego tagu, więc dałam seriale/bajki z lat przeszłych, jak i teraźniejszych. Ja wiedziałam, że to tak się skończy. Mówiłam sobie, nie, tylko dwa/trzy, a skończyło się na siedmiu. Jestem nieobliczalna! :D

19.7.13

jestę studętę


jestę studętę - niespodziewanie wyszło, że Lu dostała się z rezerwówki na Uniwersytet Pedagogiczny, a dokładnie na wielebne kulturoznawstwo i wiedzę o mediach - radość niesłychana, bo i wiadomość zupełnie niespodziewana! Zapomniałam Ci ja nawet o tym, że zapisałam się mechanicznie na listę rezerwową i proszę bardzo, jaka suprajs w postaci mejla (i późniejsze wgapianie się w zielone literki, coby uwierzyć, że to nie przywidzenie). W związku z tym niezaprzeczalnym faktem, że dostałam się na to, co chciałam w Krakowie - decyzja podjęta ;) KRAKÓW, nadchodzę! :>

teraz zostaje tylko uzupełnić wszystkie (nie)potrzebne papierzyska i dowieźć je w odpowiednie miejsce w odpowiednim czasie ;) plik kartek leży sobie gotowy, jutro trzeba zasiąść, i dopełnić. swoją drogą, dużo tego wszystkiego jest! chciałam jednocześnie podziękować za wszystkie rady pod poprzednim postem - jesteście kochani i wiem, do kogo będę się zgłaszała w razie, gdy będzie mną nękała niepewność! ;) pozdrawiam, a normalna (nie studiowa) notka ukaże się już niedługo ! :)

14.7.13

Przemyśleniowo


Nie lubię podejmować ważnych decyzji, bo wiem, że mogę mieć do samej siebie pretensje o to, że zrobiłam źle. Z drugiej strony nie mogę nikogo poprosić o to, by powiedział mi, na co powinnam iść, bo wtedy będę robiła coś na siłę, a tego... nie chcę. Kłopot w tym, że ja naprawdę nie wiem, co chcę robić. Po listach, które ukazały się w tym tygodniu na wielu uczelniach, mam jeden wielki mętlik w głowie; mętlik, którego nie potrafię się pozbyć, czy chociażby go ułożyć. Rzecz jasna Kraków, o którym marzyłam, nie wypalił. Nie wiem, czy to jakieś chore zrządzenie losu, czy ktoś sobie ze mnie żarty robi. I na kulturoznawstwie i na filologii angielskiej na krakowskim UP jestem na marnym końcu listy rezerwowej, czyli zero szans. Kielce? Dostałam się na filologię polską (redakcyjno-wydawniczą), oraz filologię angielską (znaczy, pisze, że jestem na czołowym miejscu listy rezerwowej i proszą mnie o dostarczenie papierów, bo z pewnością miejsce się znajdzie). W Katowicach również na filologię angielską się nie dostałam, znów końcówka listy rezerwowej... Co to ma być? Zrezygnowana zauważyłam na UJ drugi nabór na informację naukową i bibliotekoznawstwo, nad którym się zastanawiałam, zarejestrowałam się i... Jadę zawieźć papiery do Kielc, a jak się dostanę na UJ... będę myśleć. Najgorsze jest to, że ja naprawdę nie wiem, czy wolę angielski w Kielcach, na który niejako się dostałam, czy chodzi za mną ten Kraków i UJ. Jeżeli przyjdzie mi wybierać, nie wiem co zrobię. Dzisiejszy dzień był pod tym względem przesadzony, bo nie dość, że beczałam użalając się nad swoim marnym żywotem, to jeszcze wszyscy chodzili za mną i mnie pocieszali. A ja chciałabym tylko, żeby ktoś tą decyzję za mnie podjął... 
Gdyby pojawił się tu ktoś, kto chodził/chodzi na Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach... Albo ktoś, kto chodzi/chodził na filologię angielską... Bardzo proszę o radę. O kilka słów o uczelni, kierunku... Proszę. 

6.7.13

Day 10 - A picture of something (someone) that has changed your life

Naprawdę zastanawiam się czasami, kto wymyśla takie głupie podpunkty! Jako, że nie mogłam znaleźć żadnej rzeczy, która mnie jakoś zmieniła, postanowiłam pokazać zdjęcie KOGOŚ, kto to moje życie w jakiś sposób zmienił :D

zdjęcie pochodzi z http://ddlodz.pl/
Ten wybór nie powinien nikogo, kto mnie zna, zdziwić. Jakub. Kuba. W ogóle happysad. Czasem brak słów, żeby opisać coś, kogoś, kto jest dla nas... autorytetem, lub stanowi jakiś powód do uwielbiania. Nie chce mi się o nich pisać, bo już to znacie na pamięć!

Żeby ta notka nie była taka o z dupy wyjęta, to powiem, że czekam niecierpliwie na listy na uczelniach w środę, czwartek i piątek! Mam nadzieję, że w piątek uda się bardzo bardzo, bo nie powiem, na tym angielskim w Krakowie zależy mi najbardziej...