27.6.12

"the clock ticks life away"


Wszechogarniająca nuda doprowadza mnie do nerwicy. I jeżeli całe wakacje mają wyglądać tak, jak ostatnie dni, to na samą myśl robi mi się niedobrze. Wprawdzie od połowy lipca coś tam niby zacznie się dziać, ale... Nawet już niczego nie planuję, bo wiem, że prawdopodobnie mimo moich największych chęci, nic nie wypali. Ale taki urok czasu wolnego, prawda? Spanie do oporu, opychanie się słodyczami, późniejsze narzekanie na wagę... Niech się dzieje, niech te dwa miesiące będą tym, co zapamiętamy na następne kilka lat :) A teraz czas wyprasować czarny strój, odpicować wysokie obcasy i w piątek, z uśmiechem na twarzy, pomimo pogody, stanąć w murach szkoły po raz ostatni na te kilkadziesiąt dni ;)


Dzisiaj, zamiast śmiesznego dialogu najpierw chciałam przeprosić za długą nieobecność, oraz zaprosić was na Sztormy Uczuć, moje nowe opowiadanie ;) Zależy mi na Waszej opinii, bo nie wiem czy jest sens pisać dalej, czy też nie. Z góry dziękuję ;)

17.6.12

"I usycham i kwitnę i ciągle chcę więcej..."

Lato czuć w powietrzu. Trzydziestostopniowe upały nas nie oszczędzają, a na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Bo czego chcieć więcej? Ro szkolny dobiega ku końcowi, oceny wystawione, więc chodzenie do Szanownej Instytucji jest zwykłą proformą. W dodatku pogoda; no kurde, nie da się wysiedzieć w Jaśnie Budynku, kiedy za oknem tak pięknie! Ponadto, zostałam dzisiaj ozwana  wariatką, gdyż w przeciwieństwie do wszystkich w mojej rodzinie ja, siedząc na huśtawce w samym słońcu popijałam.... gorącą herbatę. No i bądź tu człowieku mądry! Osiemnaście lat pielęgnowania, a tu takie dziwactwo wyrosło! Dziwactwo takie, niskie, urodne niezbyt, zakręcone.... Same sprzeczności! Zauważając, że spod moich palców wypływają same głupoty, na wszelki wypadek zakończę tą pisaninę, bo chyba nie ma ona najmniejszego sensu. Po prostu tak jakoś pozytywnie mi i tego się obawiam ;)


Koleżanka X kręci z kolegą Y. Siedzą ci oni sobie w jednej ławce,  na końcu klasy. Kolega Y znany jest ze swojego głodomorstwa, na każdej lekcji coś wcina. Mojej wychowawczyni nie mogło to umknąć.
W: X! 
X: Tak, pani profesor?
W: Ty uważaj, za kogo ty się bierzesz! Przecież ty na nim zbankrutujesz! Tyle żre, że nie wydolisz z pensji!
Y: No teraz to pani przesadziła!


9.6.12

"But my dreams they aren't as empty"

Starając wyrzucić Ciebie z pamięci, pogrążam się coraz bardziej. Obwiniam samą siebie za głupotę, jaką było spotykanie się z Tobą, czy nawet rozmawianie skoro teraz, po spotkaniu, które się nie odbyło (mam dziwne wrażenie że mnie za jego brak obwiniasz, choć sam nie mogleś) przestałam dla Ciebie istnieć. Tak troszkę śmiesznie mi się robi, śmiech poprzez łzy lejące się po policzkach, bo zaufałam komuś, jak widać, niezasłużenie. Komuś, kto za zabaweczkę mnie miał, komuś, kto pisał, jak nie miał z kim gadać i komuś, kto chwalił się non stop, że ma wokół siebie dużo koleżanek, tylko  nie mnie. Wiem, że prędzej czy później wrócisz, zawsze wracasz, znów mamisz w głowie mi i przepraszasz solennie. Nie, złotko, tym razem nie chcę Twoich plugawych przeprosin, wiesz? Kochanie, nie jestem twoją bajką. Tworzysz ją sobie sam i jeżeli inne zaczniesz traktować podobnie jak mnie - powodzenia. A ja? Mimo wszystko czuję coś, czego czuć nie chcę i nie obronię się przed tym. Czekać mi zostaje, bo może ucichnie. Ja też zacznę swoją bajkę. Piękną, radosną, taką, jaką chcę. Bez Ciebie. Proszę.... Nie wracaj. a w przyszłym tygodniu minie pół roku, odkąd się poznaliśmy. 


Kolega Y bardzo lubił dogryzać Koleżankom, więc te wkurzone, poszły do Wychowawczyni się poskarżyć i taka oto na lekcji wywiązała się rozmowa. 
W: Y, dlaczego dogadujesz dziewczynom?! Jeżeli chcesz się z nimi umówić, to po szkole!
Y: Żeby tu chociaż w tej klasie jakieś warte mojego spojrzenia były...
W: uśmiechając się perfidnie. A ty się rano w lustrze widziałeś? Lepszy nie jesteś. 

1.6.12

prawko czas start

Wszyscy wokół mnie, Ci, którzy ukończyli magiczną osiemnastkę oraz Ci, którym do przekroczenia tej granicy jeszcze brakuje, zabrali się za robienie prawa jazdy. Faktycznie, prawko teraz potrzebne, bez niego jak bez ręki. Najlepiej zrobić od razu, co by później, za rok, przy maturze, mieć już spokój. Tylko, że ja do tej pory się nie ogarniałam i odrzucałam propozycje taty, który proponował próby. W niedzielę zeszłą się ogarnęłam, wzięliśmy samochód, pojechaliśmy na polną dróżkę... I przejęłam władzę nad kierownicą. Powiem tak; o mało nie urwałam drzwi, z własnej, głupiutkiej, ciekawości. Ojczulek stoi obok, drzwi otwarte, tłumaczy co, jak, po co i dlaczego... A ja, nacisnęłam coś, z wrodzonej ciekawości i zaczęłam jechać przed siebie; ja jadę, tatuś biegnie za mną, drzwi się kołyszą, ja nie wiem jak zatrzymać... kosmos. Niemniej, nikogo nie przejechałam, samochodu nie zepsułam, więc jeżeli tylko dożyję do sierpnia, to rozpoczynam kurs... Gdy wyjadę na drogi, dam ogłoszenie, by ludzie z domów nie wychodzili, ot na wszelki wypadek!
i zasłyszane w szkole. kolega zdał prawo jazdy w piątek, w czwartek przyjechał do szkoły swoim nowiusieńkim samochodem. wszyscy pod wrażeniem, samochód ładny. dzisiaj, sprawdzanie obecności na lekcji, kolegi nie ma. 
[P]ani: X?
Ktoś: Nie ma.
P: Wczoraj przyjechał samochodem, dzisiaj pojechał z laską gdzieś. W klasie śmiech.
Ktoś: A gdzie pojechał, pani profesor?
P: Wziął dziewczynę do samochodu, i w las! W klasie śmiech.
Ktoś: Dlaczego akurat do lasu?
P: A gdzie to się teraz dziewczyny bierze?!