26.1.16

ZMIANY


teraz tylko TU i nigdzie indziej

zmiany chodzą parami, chęć zaczęcia wszystkiego od nowa, pozbycia się bagażu i historii wygrała. 

zapraszam na nowe śmieci :-)

Lu.

19.1.16

to nie blue monday, to blue january, czyli garstka energii pozytywnej inaczej

Jestem sumą wszystkich sprzeczności. Z jednej strony jestem na jednym wielkim niedoczasie, wydaje mi się, że mogłabym zrobić mnóstwo, mnóstwo rzeczy gdybym tylko miała go więcej, z drugiej zaś gdy okazuje się że mam X wolnego, zamiast brać się do roboty, to… pakuję się i jadę w góry. Teraz zapewne wszyscy studenci przygotowujący się mozolnie do sesji zgromili by mnie wzrokiem… Którego, przepraszam, postaram się uniknąć.

Nic to jednak dla mnie. Co tam projekt, który mamy wysłać do dwudziestego siódmego stycznia, co tam test z religioznawstwa, na którym nie popełniłam ani jednej, nawet skromniutkiej, notatki. Nic to!  Przecież tyle „stresów” posiadam, że najwyższa pora odpocząć (!), bo przecież już tydzień minął odkąd wróciłam na uczelnię i doprawdy, jestem wykończona… oddalaniem od siebie wszystkich pilnych czynności.

Wczoraj zamiast iść na wykład, uwaliłam się z kawusią i gazetką w łóżku. Myśląc oczywiście o tym, co akurat powinnam robić, dowiedziałam się – z Internetów – że wczoraj był Blue Monday. Czyli najgorszy-najgorszy dzień w całym roku, w którym kumulują się nieszczęścia wszelakie. Osłabienie, nicmisięniechcizm (tego to ja nie rozumiem akurat, bo ja wiecznie tą zasadę wyznaję), ogólne przygnębienie. Nie wiem jak Wy, ale ja to bym nazwała Blue January aka Styczeń bo doprawdy, dopiero dziewiętnasty dzień tegoż, a ja mam dosyć. Doszczętnie!

Wszystko zaczęło się pierwszego stycznia telefonem niezbyt przyjemnym, który wszystkich nas, myślących, jaki to ten dwa tysiące szesnasty będzie wspaniały, sprowadził do pionu. Zasiał spustoszenie i przygnębienie udzielające się przez kolejny wówczas tydzień. Drugiego stycznia zadzwonił kolejny telefon i powzięliśmy sobie, że jeżeli telefon zadzwoni jeszcze trzeciego stycznia, to my go, solidarnie, nie odbierzemy, bo nie chcemy większej ilości złych wiadomości.  A później zmarł jeden piosenkarz, którego imienia w tym momencie nie pamiętam, a o którym było głośno, później David Bowie… I już-już miało się uspokoić, no bo u licha to dopiero początek roku, a tu… Zmarł Alan Rickman aka Snape.

I ja nie wiem, czy czułam się do niego przywiązana, czy kochałam go jakoś niemożebnie. Ale w momencie gdy dostałam wiadomość „Olka, Snape nie żyje” to mi się ziemia pod nogami załamała. Dobrze, że akurat siedziałam. No to wróciłam do domu, i zaczęłam buszować na Youtube wynajdując kolejne filmiki z Alanem Rickmanem w roli głównej, które tylko uzmysłowiły mi, jak bardzo wspaniały on był. I jego głos. Akcent. Och.

Dlatego nie podoba mi się stwierdzenie Blue Monday, bo to co się teraz tu dzieje wokół nas, to jeden wielki Blue January. Osobiście mam dosyć, poddaję się i chcę, żeby czas ruszył do przodu szybciej, żeby minął ten styczeń (co to każdy – przynajmniej ja – boi się otworzyć Internetów w obawie, że znowu ktoś zmarł), luty, bo wtedy poznałam O., i naprawdę nie chce mi się o nim ciągle myśleć, a ciągle to robię bo nie potrafię inaczej, i  był już spokój. Nie chcę, żeby umierał kolejny aktor, muzyk czy ktokolwiek inny, nie w najbliższym czasie. Przede wszystkim chciałabym jednak zapomnieć, wyrzucić go z pamięci i ruszyć do przodu. Nie wiedziałam, nie spodziewałam się, że to takie trudne do spełnienia życzenie.

Mam już serdecznie dość tego, że jest źle, że wszystko się wali – nie dosłownie – a chęci do życia tak samo przychodzą, jak i odchodzą. Poza tym postarzałam się w sobotę i zupełnie nie czuję się dwa dwa, lepiej mi było do twarzy w dwa jeden, ale znowuż jak myślę o przyszłorocznym dwa trzy… Dwójeczki, może się jakoś zakumulujemy?

Tak miłym i szalonym akcentem kończę, bo muszę się jeszcze dopakować. Góry, nadchodzę! (Ciekawa jestem, swoją drogą, czy zechce mi się założyć narty na nogi. Może wypadałoby się poruszać?)


PS. Poczułam się oświecona. Obejrzałam "Jak zostać królem" i ponownie zrozumiałam za co uwielbiam Colina Firtha.


8.1.16

Q&A w Lusiowatym wykonaniu

Chciałabym móc przyznać, że nie odzywałam się tu przez tydzień dlatego, że nie miałam czasu. Z własnego doświadczenia jednak wiem, że nic się samo nie zrobi – ani rozdział się nie poprawi, ani prace nie napiszą (jeśli jesteś osobą która jeszcze w to wierzy przykro mi, że musiałam cię rozczarować). Sama tą nadzieją żywiłam się o wiele za długo co spowodowało, że rozdział poprawiałam jak w ukropie, a dwie prace nadal leżą odłogiem. Żebym chociaż w tym czasie zrobiła coś ciekawego. Powrót na uczelnię zbliża się nieubłaganie a mi się po prostu nie chce.

Żeby zrobić jakiś minimalny chociaż pożytek z tego, że siedzę i się obijam, odpowiem dziś na pytania które zadałyście mi pod poprzednim postem. Niektórych się spodziewałam, niektóre mnie zaskoczyły. Także… do dzieła ;)

Aesnir: Najtrudniejsze Twoje marzenie do zrealizowania?
Marzę o tym, co jest dla mnie realne i co wiem, że nie sprawi mi mega trudności w jego spełnieniu. Marzenia się nie spełniają. Je się spełnia – jak mówi sentencja, na którą swojego czasu gdzieś wpadłam. Jednak na ową chwilę moim marzeniem, trudnym do zrealizowania, jest zdobycie prawa jazdy… i no, może w końcu się uda.

Frida:
1. Najważniejsza rzecz, którą chciałabyś zrobić w tym momencie przed śmiercią to...?
W obliczu ostatnich wydarzeń, których jestem świadkiem, przed swoją śmiercią – głównie tą niespodziewaną i szybką – chciałabym zapewnić bliskim zabezpiecznie w razie, gdyby mnie zabrakło, ale też sprawić by wiedzieli, że ich kocham.

2. Jeśli przez jeden dzień byłbym facetem najbardziej chciałabym spróbować...?:D
Może to i oklepane, ale chciałabym spróbować sikać na stojąco, a co! A tak na serio, to hmm… w sumie nie przychodzi mi nic do głowy, bo wydaje mi się, że my kobiety dużo możemy i jakoś bycie facetem nie jest niczym „prestiżowym”.

3. Wyzwanie, którego najbardziej się bałaś, ale podołałaś i byłaś z siebie cholernie dumna?
Zdałam maturę? Pierwszą, drugą i kolejną sesję. Otworzyłam się na ludzi – może w małym stopniu, ale nie od razu Kraków zbudowano.

Asik: Jakie jest Twoje najpiękniejsze wspomnienie z kart minionego roku?
Ojejciu. Zabiłaś mnie tym pytaniem! Powiem tak, każdy koncert happysadu (a w 2015 było ich szczególnie dużo), i spotkanie z O., które było… cóż, magiczne i choć nie utrzymujemy już kontaktu, nadal bardzo dobrze je wspominam.

Oironio postanowiła się na mnie chyba zemścić, ale jeszcze zastanawiam się za co ;)

1. Jaki zespół wielbiłaś i uwielbiałaś zanim poznałaś happysadów?
A wiesz, że chyba żadnego? Jakoś do tamtego czasu nie przeżywałam fascynacji żadnym zespołem, słuchałam trochę tego, trochę tamtego i tak naprawdę nawet jadąc na pierwszy ich koncert nie wiedziałam, kim tak naprawdę są , choć słyszałam i znałam jedną piosenkę.

2. Jakie zwierze, Twoim zdaniem przypominasz? ^^
Koleżanka i współlokatorka wielokrotnie zaznaczały, że moim bratnim zwierzątkiem jest leniwiec, aż w końcu pogodziłam się z tą myślą ^^

3. Ulubiony owoc?
E… jabłko chyba. Albo arbuz. Coś około tego.

4. Ulubiona herbata?
Czarna z cytrynką i cukrem. Ogólnie rzecz biorąc to będąc brzdącem oparzyłam się, dość poważnie, owocową herbatą i jakoś mam do nich urazę.

5. Najlepsza kapsułkowa kawa? :D
Oferta kaw, przynajmniej z Nescafe jest tak ogromna, że pewnie minie wiele czasu zanim wszystkich spróbuję, a też niewiadomo czy uda mi się to osiągnąć, bo gustuję w kawach z mlekiem. Moim chwilowym faworytem jest rzecz jasna, latte, z uroczą i smaczniutką pianką (dwie kapsułki), i kawa z mlekiem zmiksowana w jednej kapsułce i właśnie ta druga wydaje mi się mocniejsza. Odpowiednia do śniadania. Jest jeszcze czekolada, cappuccino i zwykła czarna siekiera. Ale to jest takie urocze urządzono!

6. Jeśli mogłabyś wybrać jedno wydarzenie z 2015, które mogłoby powtórzyć się w 2016 roku, to co by to było?
Zdanie sesji? XD Jak już wcześniej zaznaczyłam, ten rok był naprawdę wyjątkowy i wybranie jednego wspomnienia czy jednego wydarzenia jest trudnym, wręcz niemożliwym zadaniem.  Ale niech będzie, spotkanie z X chętnie bym powtórzyła.

7. Jak Ci idzie pisanie licencjatu? (spowiadaj się z ilości stron itp. xd)
Mam już pierwszy rozdział! Nawet poprawiony! Co prawda poprawiłam go bo myślałam że już-już muszę go wysłać, a tu się okazało że jednak nie. Całe 7 czy 8 stron. Coraz bliżej końca!

8. Kiedy przestałaś wierzyć w świętego Mikołaja?
Nie pamiętam. Wierzyłam, wierzyłam aż w końcu przestałam a ja nie pamiętam, co było tego powodem. Pewnie podpatrzyłam jak mama wsadza prezenty pod choinkę, albo za mikołaja przebrany jest dalszy znajomy wujka.

9. Czy jest książka, którą mogłabyś czytać na okrągło?
Oprócz całej serii HP, chyba wybrałabym „Gwiazd naszych wina”. Za każdym kolejnym razem odkrywam ją od nowa, doceniam, wypisuję kolejne zdania… Tak.

10. Podaj tytuł ulubionej piosenki. :)
Oezu. Ona naprawdę się nade mną znęca! Moja ulubiona piosenka… nie ma takiej.  To wszystko zależy od mojego humoru, nastroju, tego, co się u mnie w życiu aktualnie dzieje. Uwielbiam „Długą drogę w dół”, „Radio Dalmacjię”, „Spadam”. I wiele, wiele więcej.

Allison:

1. Jak sobie wyobrażasz swoje życie za 10 lat?
Własny kącik, praca która przynosiłaby mi radość, mąż, dzieci… Przede wszystkim chciałabym być szczęśliwa, o.

2. Gdybyś mogła cofnąć się w czasie i spotkać z samą sobą sprzed kilku lat, to jaką radę byś sobie dała?
Dziewczyno, mniej wyjebongo, bo naprawdę wiele spraw, wiele osób i wiele sytuacji nie zasługuje na nerwy, jakie masz.

3. Kraj, który koniecznie chciałabyś odwiedzić to___?
Wielka Brytania i Norwegia, ojeju. To byłoby coś.


Co tam u Was? Jak Nowy Rok? Powrót do rzeczywistości ogarnięty? ;)