28.6.13

cieszmy się i radujmy BOOOO........


MAAAAAAATURA ZDANAA!


Otóż, drodzy państwo, właśnie okazało się, że zdałam ci ja maturę. Szczęście niesłychane, radość niepojęta, matma rozgromiona! Nie muszę chyba żadnemu z tegorocznych maturzystów mówić, jak wykańczające jest czekanie. Szczególny podziw dla tych, którzy do poznania wyników musieli czekać do godzin porannych. W tym momencie chylę czoła przed OKE w Krakowie, za to, że obiecali wstawić po 00:00, choć z niemałym ociągnięciem były te wyniczki o 01.51. Z tego miejsca, dziękuję również Solamente, za to, że dotrzymywała mi towarzystwa w tych truuudnych chwilach. 

Dzisiaj główka boli, bo toż to Lu świętowała całą noc zwycięstwo, gadała rzeczy od czapy, ale przede wszystkim....  Jestem cholernie, paskudnie i niesamowicie z siebie dumna. Z matmy szczególnie, bo zdałam, z angielskiego, bo brakło mi z podstawy tylko trzech punktów do maksa (zaprzepaszczonych na słuchankach)... W przyszłym tygodniu rozwożenie papierów start... A tymczasem... prawdziwe, spokojne WAKACJE! :)


16.6.13

Lato, lato wszędzie, zwariowało oszalało..

Z racji, że szanowne lato w końcu się do nas przypałętało, że w zasadzie nie ma co robić, nie ma gdzie się śpieszyć i nie trzeba się uczyć, sezon wakacyjny można uznać za otwarty. Słońce za oknem, chłodzone napoje, kilogramy  lodów z bitą śmietaną i czekoladą, opalenizna, która jednak nie chce zawitać, wszystko skłania nas do jakiegokolwiek świętowania. Dołączyć do tego grille, siedzenie w ogrodzie i cieszenie się wolnym czasem, wychodzi idealny czas dla nas, którzy w końcu marzą o nicnierobieniu. Pomijając fakt, że ja robię to od niemal dwóch miesięcy. Bo dopiero teraz czuję ducha wakacji (nie, to wcale nie jest związane z nieuchronnie zbliżającymi się wynikami matur, a skąd, sądzę, że tego dnia zanim wstukam hasło, by dowiedzieć się, jak jest, zemdleję lub najzwyczajniej dostanę zawału. W najlepszym wypadku dostanę trzęsawicy, która uniemożliwi mi jego wpisanie, swoją drogą, niezwykle skomplikowanego.), więc radujmy się!  Doszłam również do wniosku, że niedziela, kiedy nazajutrz nie wstajesz do szkoły jest bardzo przyjemna, więc po raz kolejny z rzędu spędzam ją gapiąc się w komputer i oglądając serial. Smutne jest to, że serial ten ma zaledwie dwa sezony, i ja już jestem w połowie drugiego. Ot zagwozdka maturzysty, co oglądać?! Tym miłym akcentem idę swoje oglądanie kontynuować, wcześniej jednak pasuje uzbroić się w lody i kawusię. Idealnie, idealnie. Po południu grill, ale że słońce i tak mnie z pewnością nie złapie... Szkoda mówić. Pozdrawiam!

7.6.13

30 Day challenge - day 8 and day 9


Czas ogarnąć dupę w końcu z tym 30 day challenge. Stoję normalnie chyba na samym końcu, a z każdym pytaniem jest coraz gorzej. Dzisiaj dzień 8 i 9 - A picture of you and your friends i A picture of your handwriting. I o ile z tym drugim nie było problemu, tak z pierwszym namęczyłam się niemiłosiernie, zastanawiając się, czy pokazywać Wam swoją facjatkę (bojąc się, żeby nie poznał mnie ktoś z reala) czy wkleić zdjęcie... komputera i telefonu. Zdanie zmieniłam, więc zdjęcie zostaje... na razie ;)
Day 8 - A picture of you and your friends: 



A to jest moje nowe cudeńko. Jeszcze się do bielizny nie mogę przyzwyczaić, ale wciąż jestem zakochana ;)))

Day 9 - A picture of your handwriting:



Skromnie mówiąc, zawsze wszyscy mi mówili, że ładnie piszę i w zasadzie w to uwierzyłam. "Styl", jeżeli w ogóle można to tak nazwać, odgapiłam od koleżanki - ja sama pisałam bardzo koślawo, a że spodobały mi się te wszystkie urocze zakrętasy, wpierw zmuszałam się ich pisania, a teraz po prostu to umiem.

Pogoda zaczyna mnie mocno dobijać. W zeszły poniedziałek i wtorek na moim terenie była niesamowita powódź, tak, że skutki tego czegoś widać do dzisiejszego dnia. Wszystko jest pokryte wielką ilością gliny, aż wolę sobie nie myśleć co będzie, jak to wszystko zaschnie. Ilość kurzu z pewnością będzie oszałamiająca. 

No i zarejestrowałam się na dwóch kierunkach studiów - na razie w Katowicach, bo na krakowskich uczelniach, przy rejestracji panuje podawanie numeru świadectwa dojrzałości, a ja przecież go sobie nie wyczaruję, skoro dostanę go dopiero z wynikami matur, pod koniec czerwca. Korzystając z maksymalnej wolności śpię, ile się da, wcześniej czytając przez pół nocy książkę. Co lepsza, tak wkręciłam się w to czytanie (szkoda, że z pisaniem recenzji nie idzie mi tak dobrze -.-), że aż zaczęłam pisać do wydawnictw, czy nie chcieliby nawiązać współpracy. I, o dziwo (do tej pory morka mi się cieszy) już dostałam dwa pozytywne e-maile. 

Gdyby jeszcze pogoda dopisywała, działoby się więcej. A tak, przez dwa/trzy dni ledwo co wychodziłam z łóżka, jak już co, to po herbatę i paluszki, kiedy mi się zapasy kończyły. Przeczytałam pierwszą część Millenium, jestem w trakcie czytania drugiej (ach, ten bon w Empiku... *.*), a w Boże Ciało obejrzałam dwie ekranizacje pierwszego tomu. Pierwsza, wersja szwedzka spodobała mi się najbardziej przez wzgląd na aktorów - za Mikaela i Salander podstawili fajnych aktorów, a w "Dziewczynie z Tatuażem" Craig po prostu mi się nie podobał, tak samo jak aktorka grająca Salander. Słyszałam coś o wydaniu drugiego filmu, can't wait! (Apropos, czytał ktoś, może ktoś się opiniami podzielić??)

Jedną z pozytywnych rzeczy jest to, że byłam u swojego instruktora z prośbą, co by mnie zapisał na egzamin teoretyczny prawa jazdy. Od siedzenia w domu dostaję pypcia, więc chociaż tłumaczę to leżenie w łóżku z laptopem tym, że uczę się testów. I poniekąd jest to prawda, gdyby nie fakt, że niekiedy są takie dziwne pytania (coś z układem kierowniczym i jakiś narząd, co ja go pierwszy raz na oczy widzę). Albo znowu takie oczywiste, czy jest obowiązek zapinania pasów/stawania na stopie. Ugh, powoli mnie denerwuje to, że ja to wszystko wiem, za każdym razem jak sobie robię, zdaję, a i tak z praktyką mam na pieńku! 

Tak sobie pomyślałam, że z pewnością macie do mnie jakieś pytania, na które odpowiedzi nie znaleźliście w notkach, więc jeśli chcecie... walcie śmiało, a odpowiedzi umieszczę w następnej notce :)