20.9.15

rozmówki (nie)kontrolowane

Wszyscy rzeczą i plotą o jesieni. Ja jej jeszcze nie odczułam (zbytnio) więc odkładam sobie tą przyjemność na później. Jak mi coś sensownego o niej przyjdzie do powiedzenia – nie martwcie się, napiszę.

Tymczasem dzisiaj przybywam z poprawiaczami humoru, czyli scenkami z mojego jakże szalonego, nudnego życia ;)

#1 Bezsprzecznie jestem najlepszym „czymś” co mogło się trafić mej siostrze, która jest ścisłowcem z krwi i kości. Mianowicie jestem humanistką, a więc idealnym powodem do żartów. Nie żeby coś – pozwalam, sama się śmieje, niech mają radochę.

Biorę do ręki muchołapkę w celu zabicia owada. Widzę muchę siedzącą na szafce, niczym żółw ninja skradam się do niej i pacpacpac, po muszce! Uradowana, odwracam się do rodzinki siedzącej przy stole i słyszę:

S: Tylko humaniści są w stanie zabić martwą już muchę.
Aha, to dlatego tak łatwo mi z nią poszło, pomyślałam, i zaczęłam się śmiać.

#2 Nie lubię syropów. Nie trawię. Znaczy, będąc dzieckiem, picie syropów kończyło się na klęczkach. Niemniej nadszedł moment, kiedy nic innego niż syrop nie pomoże. Wypiłam.
M: No przeżyłaś!
J: czemu miałabym nie przeżyć?
M: Bałaś się, że jak wypijesz syrop to umrzesz, a tu żyjesz!

Dzięki za wiarę, Mamo.

#3 Luźna rozmowa z mamą i siostrą. Jak zwykle zeszło na tematy humanistyczno-ścisłe.
S:  jak będę sławnym doktorem, który będzie miał kupę hajsu, to będę miała też willę. A ty – popatrzyła na mnie – będziesz wtedy mieszkała pod mostem!
J: nie, będę miała w twojej willi pokój.
S: chyba zwariowałaś. 

Dzięki, siostro. Nawet Monica i Chandler w swoim domu zrobili pokój dla Joey’a!

#4 Wyskoczył mi na oku jęczmień. Normalnym ludziom wyskakuje na górnej powiece, mi w dolnym kąciku. Po metodzie prób i błędów, naparach z rumianku i zielonej herbaty, po smarowaniu aloesową maścią w końcu wybrałam się do apteki. Pani zaproponowała mi maść, którą mam w domu a o której nie myślałam, że będzie na to dobra. Pożegnałyśmy się i wtem rodzicielka do mnie:
M: no, tą maść chyba mamy, chyba dla psa kupowana była
J: okej, dzięki!
M: wiesz, psy są u nas w domu wysoko w hierarchii…

Nie śmiałabym zapomnieć ;)

#5 Oglądałyśmy z Sówką jakieś kabarety.
J: <zacytowałam> „Jak mnie wkurwisz, będziesz spał na dworze” – relacja Lu z chomiczkiem <3
S: *śmieje się* <3
J: Chyba nie będzie ze mnie dobrej mamusi ;(
S: Pamiętaj droga Lu, za znęcanie się nad zwierzętami jest mniejszy wyrok niż nad dzieckiem XD
J: ale to nie jest znęcanie się! Znęcanie to by było, gdybym chomika wystawiła kotu, o! a to… to tylko troska o własne życie psychiczne!
S: Nope, wystawienie kotu to by było umyślne spowodowanie śmierci XD

A chodzi o to, że na mieszkaniu chomika mamy, który to lubi spędzać noce na kołowrotku. Rozważamy wystawienie go na klatkę ;)

#6 Ze mną jest chyba źle. Byłam z mamą u lekarza. Ja z siostrą czekałyśmy w poczekalni, mama w gabinecie. Miałam w torbie książkę, żeby sobie poczytać. No i wyjęłam ją, czytam, czytam i nagle wybitnie się musiałam uśmiechnąć, bo siostra spytała mnie, co czytam. Odparłam, że kryminał, właśnie fajna scena jest, śledczy ze swoją córką znaleźli porąbane ciało, porąbane, nie to, że ta osoba miała fioła jakiegoś umysłowego, choć chyba jednak miała, była porąbana! Głowa leżała sobie o tak, a obok tego dłonie złożone do modlitwy. Same dłonie, czaisz?! I głowa, i dłonie odrąbane! I zaczęłam się śmiać XD – relacjonuję Sówce.

Nazwała mnie psychopatką.


#7 S: Co za malkontent! Wiem, że jestem okropna, ale tacy ludzie powietrze marnują XD muszę wymyśleć na takich ludzi określenie. Bo wampiry energetyczne to nie są. Wampiry tylko marudzą, użalają się nad sobą i mówią, jacy to są beznadziejni. A taki typ z jednej strony marudzi i się użala, ale z drugiej jest przemądrzały i wszystkowiedzący o innych, że czuje się zobowiązany innych oceniać i oczerniać. Masz jakiś pomysł?
J: IDIOTA?
S: *śmiech*
J: za duże ego?
S: *wyznanie miłości* Użalające się ego!

#8 Ja do współlokatorki
J: nie lubię być chora.
W: Bo ty jak jesteś zdrowa, to siedzisz i oglądasz seriale. Ludzie lubią być chorzy, bo tylko wtedy mają czas na takie pierdoły.
Smutno mi :(

#9 W: Wyśpię się w cztery godziny? I don’t think so.
J: You won’t. Poor you.

#10 W: ostatnio idę sobie z koleżanką przez park a tu na każdej ławce w każdym zaułku liżące się dzieciaki!
J: Love is in the air!
W: No, oxygen is in the air
J: Love is like oxygen
W: Then we’re dead already.

Że niby dobrze szprechamy?

Kolejny krok do tego, by zrozumieć, że jednak pomimo pewnych ekscesów, prób i błędów, słów wypowiedzianych gdzieś po cichu, to dobrze trafiłam na współlokatorkę. I w zasadzie na każdą osobę, która wdarła się w moje życie. Gdyby nie oni, nie miałabym czego opisywać!

Powinnam chyba umieścić na górze, żeby nie jeść/nie pić w trakcie czytania, coby klawiatury nie popluć.  Teraz to już chyba wszyscy to wiedzą ;) 

45 comments:

  1. "Wszyscy rzeczą i plotą o jesieni" - czy Ty pijesz do mnie?! XD
    Po pierwsze - widzę, że siostra świetlaną przyszłość Ci wróży XD Po drugie - drugi raz zostałaś przyrównana do psa (pamiętasz nad morzem? XD coś jest na rzeczy!). Po trzecie - nadaję się na prawnika XD Po czwarte - fajnie, że o zerwaniu przyjaźni informujesz mnie na blogu <3 P.S. Lubię psychopatów! Po piąte - "Then we’re dead already.", pozdrów ją <3

    ReplyDelete
    Replies
    1. poniekąd! XD ale zależy co piję, tego nie wiem XD
      Bestia kochana jak zwykle! Cholercia, czy to mój marny los, bycie psem? :( No to jestem Twoja własną i osobistą psychopatką <3
      nie omieszkam :3

      Delete
  2. Uwielbiam syropki :) Do dziś jak jakiś lek jest w tabletce czy syropku biorę syrop, nawet dziecięcą dawkę, ale tabletki mi nie wchodzą nic a nic, ileż się namęczę by pokruszyć, wymieszać z jogurtem i jakoś przełknąć:)
    Ostatnio jak byłam w parku to moja sąsiadka lat 15 niemal pornografię uprawiała na ławeczce... Jakoś za dużo tej miłości w powietrzu:)
    https://sweetcruel.wordpress.com/

    ReplyDelete
    Replies
    1. a widzisz, ja odwrotnie - matula zawsze prosiła o tabletki dla mnie :)
      hah, najwidoczniej. a może to mowimy bo to nie my tego doświadczamy :P

      Delete
  3. Hahaha! Padłam po pierwszej scence! :)) Lusia, humanistko ! ;p Przygarnęłaby Cię siostra, musi się z Tobą tylko podroczyć :D Jestem tego pewna. Aha, i nieźle się uśmiechałam, czytając ten wpis ;))

    ReplyDelete
    Replies
    1. miejmy nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby ;P

      Delete
  4. Cóż, ja mam siebie za humanistkę, chociaż jestem prawie- fizykiem i nie uznaję podziałów w sumie w tej materii XD Ale...coś w tym jest, że tylko humanista zabije coś martwego dwa razy, w sumie, to można zmienić w piękną metaforę, hm. XD I cóż, ścisłowcy wcale więcej nie zarabiają, patrz- wszyscy moi koledzy fizycy. Żaden nie ma willi XD
    A na jęczmień świetna jest...urynoterapia XD Tak mówi przynajmniej. Albo pocieranie złotą obrączką - i to wcale nie żart, bo złoto ma właściwości bakteriobójcze. Ale, może lepiej jednak kupić specjalną maść w aptece... XD

    ReplyDelete
    Replies
    1. Słyszałam o urynoterapii ale stwierdziłam, że to będzie ostateczna ostateczność XD dostałam krople i na drugi dzień już mi wszystko pięknie zeszło XD
      Czas pokaże, gdzie wyląduję XD

      Delete
    2. Też tak sądziłam, wiesz, to dla wielu ludzi raczej ostatnia ostateczność właśnie XD Więc cieszę się, ze krople pomogły:)
      Otóż to:) Nigdy, nigdy nie ma co się nastawiać:)

      Delete
  5. Ja mam męski mózg i nigdy nie byłam dobra z polskiego chociaż podobno dobrze pisałam opowiadania, ale lepsza byłam z angielskiego :p

    ReplyDelete
    Replies
    1. mi pisanie opowiadań i angielski lepiej szło :P a wos czy historia, czy nawet polski - oezu, czasem się zastanawiałam co ja tam robię ;p

      Delete
    2. Polski i wos to tak jak ze mną, chociaż kiedyś z historii byłam całkiem niezła :p

      Delete
  6. I właśnie takie drobne żarciki i docinki rozjaśniają dzień i poprawiają nastrój :) Potem się to fajnie wspomina ;D Ja jak jestem zdrowa, to siedzę i też oglądam seriale (+ filmy) :( Chora nie bywam na szczęście :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dokładnie ;p muszę się przyzwyczaić do ich spisywania, bo pisząc tą notkę kilka archiwów przeszukiwałam, czy na fejsie czy na gadulcu :P ja też nie - zazwyczaj, ale jak mnie złapie to mam wrażenie, że umieram :P

      Delete
  7. Nie ma co - Siostra planuje dla Ciebie cuuudowną przyszłość. ;)
    Cóż to za kryminał czytałaś?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Kochana bestyja ;P
      A wiesz, że nie pamiętam? pewnie jakiś szwedzki, cholipcia.

      Delete
    2. Ja obecnie cierpię na brak czytania - może mogłabyś mi polecić jakieś pozycje? :)

      Delete
    3. ostatnio strasznie mi się „Maybe Someday” Colleen Hoover spodobało :) więc polecam :-)

      Delete
    4. O czym opowiada ta książka? :)

      Delete
    5. http://lubimyczytac.pl/ksiazka/251187/maybe-someday

      Delete
  8. No to z muchą dobre ;). A na jęczmień najlepsze pocieranie złotem - spróbuj next time! Zapraszam do siebie!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Próbowałam - i oprócz tego, że mnie oko bolało, jak dotykałam, to nie pomagało! (Nieksromnie mam nadzieję, że następnego razu - tfu - nie będzie!)

      Delete
  9. Zabijasz martwą muchę, knujesz przeciw chomikowi... Ty potworze xD

    ReplyDelete
    Replies
    1. phi, nie moja wina, że mucha była martwa, a chomiczysko nie chce współpracować :( :(

      Delete
    2. Cały świat przeciwko Tobie, a jeszcze dokładam swoje :P Oj, ja niedobra, wybacz :D

      Delete
    3. Nawet nie wiesz, jak ten chomik zapiernicza nocą na kołowrotku ;P wyniosłyśmy go z współlokatorką do przedpokoju ale nie przemyślałyśmy echa :P a na chomiku moje groźby wrażenia nie robią :(

      Delete
    4. Brat szynszyle ma w pokoju, sztuk cztery :D One też w nocy hałasują, bo skoczne łobuzy są. Podobno zwykłe stopery pomagają, więc może spróbujesz? :)

      Delete
    5. Może sprawimy mu w końcu inny kolowrotek nieskrzypiący :D

      Delete
    6. A są takie? Śmiem wątpić :P

      Delete
    7. Plastikowe chyba. My mamy metalowe. Ale jakie znalazłyśmy plastikowe, to się okazywało zbyt wielkie do klatki :(

      Delete
    8. Jeden mały chomiczek, a tyle problemów...

      Delete
  10. Ja zarezerwowałam pokój (w piwnicy...) u mojej przyjaciółki, ale boję się, że ona będzie równie bezdomna i bezrobotna jak ja. :P

    ReplyDelete
    Replies
    1. nie no, jak nie nam to może komuś się uda :P

      Delete
  11. Są takie ludziki, z którymi nie da się nie przekomarzać :D I za to się ich uwielbia właśnie :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. dlatego najbardzej cenię sobie u innych ludzi ironię , bo wtedy można wszystko na dobrą stronę obracać :D

      Delete
  12. Umarłam podczas czytania Twojej relacji fragmentu książki XD "nie że był porąbany, ale był porąbany" :P Genialne :D
    No i jak możesz nie lubić chomika??? Mi się zawsze marzył, a nigdy nie miałam. :(

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jakby Ci tak latał jak poparzony po kołowrotku w nocy, kiedy akurat chcesz spać, a ten kołowrotek piszczy, i skrzypi i nic się z tym nie da zrobić, to wiesz, niezbyt fajnie XD

      Delete
    2. To trzeba naoliwić kołowrotek, a nie obmyślać złowieszcze plany pozbycia się małego słodkiego, niewinnego chomiczka. :P

      Delete
    3. Robiłyśmy to, kołowrotek jest nader oporny :P

      Delete
    4. To może wyciągnij go na noc. :D

      Delete
    5. Ale się boimy, że się roztyje - cały dzień je i śpi, a w nocy jak mu zabierzemy kołowrotek? :P

      Delete
  13. Tak takie dialogi są idealne na poprawę nastroju :) proszę więcej takich notek :)
    P.S. ogarnęłam swoje włosy a Ty wybrałaś się do tego fryzjera w końcu? :>

    ReplyDelete
    Replies
    1. postaram się spisywać to, co tu się dzieje w tym domu wariatow i co jakiś czas Was będę raczyła ;)
      oczywiście! na drugi dzień po napisaniu tamtej notki. obcięłam niecałe 10 centymetrów i ach, od razu inaczej! patrzę w lustro i zastanawiam się, com była taka głupia i zapuszczała :)

      Delete
  14. Odnośnie #4 - byłam teraz w szpitalu i też dostałam taki sam lek, który dostawał mój piesek xD
    #5 Ty wyrodna matko!
    #6 Mnie rozśmieszyło to, że zabrałam babką windę. Tzn. one chciały jechać wyżej, ale winda po drodze zatrzymała się po mnie. Tamte nie ogarnęły, że to nie ich piętro i wysiadły. Ja wsiadłam i odjechałam. Usłyszałam tylko "ojej, to nie tu, chodź szybko, wracamy". Ale nie zdążyły. Winda, wraz ze mną, odjechała. Śmiałam się przez całą podróż na swoje piętro XD Chyba możemy sobie sobie przybić tzw. 5 z tą dziwnością xD
    Udało mi się nie napluć!

    ReplyDelete