22.7.15

Odgrzebywanie dobrych wspomnień, czyli Nominacja Dobrych Myśli niech zawładnie naszymi serduchami...

Asiku! Szperam przez Ciebie w otchłani mojej pamięci, próbując przywołać te dobre wspomnienia, którymi nie miałam okazji jeszcze się pochwalić przy okazji poprzednich Nominacji Dobrych Myśli. Nie jest tego dużo, wszak siedzenie w domu nie przyprawia mnie o nowe, cudowne wspomnienia, jednak i to kiedyś nadrobię.

Przenieśmy się więc do krainy moich dobrych wspomnień i oddajmy się przynajmniej na kilka chwil temu uroczemu uczuciu, że wszystko jest dokładnie na swoim miejscu – w serduchu.

1.

Urodziny Koleżanki z roku, szczęśliwie już po zdanej sesji, więc i powodów do oblewania więcej. Zebrałyśmy się wszystkie osiem, albo dziewięć, nie pamiętam, w domu rodzinnym koleżanki. Słońce świeciło, schroniłyśmy się jednak w domu, w pokoju solenizantki – wręczyłyśmy prezenty, zaśpiewałyśmy „sto lat”, gdy Mama koleżanki zawołała nas na… obiad! Stwierdziła bowiem, że skoro gości studentów, trzeba ich nakarmić. Trafiła w samo sedno – ja umierałam z głodu, domyślam się, że nie tylko ja. Późniejsze wyjście przed dom, namiot, śmiechy, chichy, coraz dziwniejsze toasty, śmieszne rozmowy z Rodzicami Koleżanki, grill, arbuz naszpikowany owocowymi szaszłykami, gdzieś po drodze pyszny tort, malowanie się nawzajem, wspólne łzy, gdy Mama Koleżanki wspomniała, że ten album, co wręczyłyśmy jej Córze jest po prostu obłędny, aż koniec końców łzawe pożegnanie i podziękowanie za „opiekę na Córą tam, w Krakowie”. Uroczy dzień, doborowe towarzystwo… I aż żal mi się w serduchu robi, że za rok, o tej porze, każda rozejdzie się w swoją stronę… Zupełnie tego nie czuję…

2.

Nie wiem, jak mogłam nie wspomnieć o tym poprzednimi razy. W burzliwym listopadzie, kiedy wszystko szło nie tak, jak powinno, w tym całym rozgardiaszu, smutku i tym piorunującym niedowierzaniu okazało się, że istnieją jeszcze na tym świecie osóbki, którym warto powierzyć swoje serce – choćby tylko w przenośni, choćby tylko na odległość.   Kiedy jakoś nie mogłam się z tym wszystkim uporać, kiedy w głowie było o wiele, wiele myśli za dużo, których nie potrafiłam albo nie byłam w stanie uporządkować w swojej głowie, nawiązałam kontakt, kontakt z kilkoma osobami. Nie wiem dokładnie, jak to w „kolejności” było, jednak nawiązałam bliższy kontakt z Asią (z którą, nomem omen udało mi się spotkać, ha!), Sówką, i O ironio. Wymieniane wtedy e-maile, epopeje wręcz, wypełnione nie tylko dobrymi rzeczami i dobrymi wspomnieniami, czasem napełnione tyloma uczuciami, sprzecznymi wręcz ze sobą, od smutku, łez i dalszego niedowierzania, poprzez śmiechy, chichy i głupie anegdotki, które wówczas podnosiły na duchu. Nie mogę nic innego powiedzieć, oprócz jednego, wielkiego DZIĘKUJĘ, które i tak nie będzie wymierne co do tego, co serio teraz siedzi w mym serduszku. Dziękuję za obecność, i za wszystko, wszystko, wszystko!

3.

Egzamin u Pana Psychopaty, który wręcz nie okazał się być aż taki Psychopatyczny, co zaszokowało cały rok kulturoznawstwa. Ten zaś, jak nigdy, przygotowany był na nieustający bój, walkę od rana do nocy, nawet przez całą noc; o dziwo był uzbrojony w wiedzę, która niestety miała trudności z wejściem do głowy. Wszyscy więc przekonani, że będzie to walka o śmierć i życie, o wszystko, o warunek, którego nikt nie chciał dostać, który to wszystkim się śnił po nocach…. zdziwili się, że było… dobrze. Lu zapisała się więc na pierwszy dzień egzaminowania stwierdziwszy, że losu tak czy siak nie oszuka, i skoro ma nie zdać, to im szybciej będzie po sprawie, tym lepiej.  [Jedna z koleżanek popełniła gafę największą z możliwych – nie wiedząc, jak wygląda Profesor, weszła do jego gabinetu, omiotła spojrzeniem całe małe pomieszczenie, po czym za pomyłkę przeprosiła i wyszła. Później powiedziała koleżance, że ‘ten koleś jakoś za przyjaźnie wygląda’. Kilka godzin później, jej kolej, wchodzi więc do gabinetu (nieświadoma, że była tu jakiś czas wcześniej…) i taki what de fuck? . Pozdrawiam koleżankę szczerze. Sama nie wierzyłam moim oczom, gdy Psychopata się zaśmiał perliście do koleżanki, która siedziała przy biurku w czasie, gdy ja tworzyłam swą odpowiedź. To było wręcz niesłychane. Na dwóch zajęciach, na których miałam nieprzyjemność być, darł się tak, że wychodził chyba i stawał obok siebie, a tu taka miła odmiana. Szczęśliwie, cały rok zdał, więc chyba nie ma tego złego, co by na dobre wyszło. Niemniej to dobre wspomnienie jest, okraszone długotrwałym przygotowaniem. Czasem warto…. się przyłożyć.

Nie nominuję nikogo... no dobra, oprócz Sówki, bo słyszałam, że miałaby ochotę. Też Cię lubię! :)


[Tymczasem okazało się, że dziennikarki radiowej ze mnie nie będzie, czego moja rodzina nie może zrozumieć. Nie wiedziałam, że uszanowanie czyjegoś zdania i decyzji jest takie trudne do zniesienia. Co więcej, mija miesiąc odkąd siedzę w domu i na myśl tych dwóch kolejnych podejrzewam, że osiwieję, zwariuję, a końcowo wyląduję w wariatkowie. Czyli w październiku na moim UP, który to uniwersytet jest naprawdę dla popieprzeńców. Szczęśliwie, nie będę miała teraz wf-u, więc nie muszę się przejmować tym, że plan zajęć instytut filologii polskiej (wciąż zastanawiam się, dlaczego kulturoznawstwo tam podlega) trafi do nas w ostatnim tygodniu września, przy dobrych wiatrach, kiedy inne kierunki takiż to plan dostaną z początkiem jesiennego miesiąca. Sprawiedliwość all day long. Młoda tymczasem siedzi i praży się nad polskim morzem, ja zaś miałam jechać do koleżanki, jednak wywiązała się między nami niewielka różnica zdań, wobec czego jechać tam ochoty nie mam. Matula zaś twierdzi, że to moja wina, że paplam jęzorem na prawo i lewo, a że to, że mi się coś nie podoba, to powinnam trzymać dla siebie. Ja tu zwariuję.]

"Co mogę jeszcze zrobić dla Pana?
Całe mnóstwo
otworzyć okno
poprawić poduszkę
wylać zimna herbatę
– to wszystko
– wszystko..."

50 comments:

  1. Mimo wszystko lubię czytać o tego typu nominacjach, ponieważ sporo można się dowiedzieć o autorze bloga. :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Niby mówi się, że należy szanować decyzję innych, lecz tak naprawdę bardzo trudno to zrobić. W sensie nie wtrącać się.

      Delete
    2. Dokładnie. Chociaż to i pół biedy. Już jest po wszystkim, nie przyjęłam dni próbnych, nie poszłam, ani nie nic, a oni nadal dogadują. Liczę, że szybko się znudzą :)

      Delete
    3. Oj, ja bym na to nie liczyła ;p heh - tylko się nie obrażaj :D

      Delete
  2. No i jak pięknie :) Ja za to bardzo miło wspominam nasze spotkanie ^^ I jak Papu wparował w maskotki, taa to zdecydowanie jego świat XD I cóż, cieszę się, że nazbierały się jakieś dobre myśli, od razu jest pozytywniej. Dla mnie też bardzo ważny był (i jest!) nasz kontakt, wspólne śmiechy i wygłupy, ale też podnoszenie się na duchu, kiedy zajedzie taka potrzeba :)Dziękuję :*
    A cóż... najbliższym czasem trudno jest zaakceptować nasze decyzje. Nie wynika to jednak z tego, że nie chcą dla nas dobrze. Czasami tylko wydaje im się, że wiedzą od nas lepiej, czego chcemy. A to nie tędy droga. Jako największy nadwrażliwiec świata mogę powiedzieć Ci tylko, byś nie przejmowała się tym aż tak bardzo. Bo całkowicie chyba się nie da, ale chociaż trochę mniej. Szkoda nerwów. :*

    ReplyDelete
    Replies
    1. Albo te śmieszne kapciochy w kształcie piesełów! Albo, jak nadchodziliście do tego KFC, jak jakaś banda normalnie, Ty chyba na czele, Ania koło Ciebie a Patuś taki schowany XD :*
      Już się idzie przyzwyczaić, czekam az im obrzydnie dogadywanie, że "idź wcześniej spać... a nie, nie musisz, bo i tak nie wstajesz do radia".. może im się śpiewka znudzi XD

      Delete
    2. Ooo <3 te kapciochy bbyly mega :D Hahaha jak banda xD Musiało to fajnie wyglądać :D
      No też nie znoszę przygadywanek takich, wrrr...

      Delete
    3. Bajecznie wręcz! :D
      Masakrejszyn jakaś ;P

      Delete
  3. Moje fotografie pochodzą sprzed 2-3 lat. Wtedy (jak dotąd jedyny) raz odwiedziliśmy Fokarium, chociaż do samego Helu jeździmy znacznie częściej (mieszkamy 9 km od zatoki).

    ReplyDelete
  4. Arbuz naszpikowany owocowymi szaszłykami brzmi mega :O Co do internetowych znajomości, zawsze sobie myślałam że fajnie tak utrzymywać mailowy kontakt, a spotkanie może zepsuć wszystkie te emocje. Ale chyba się myliłam, bo po raz kolejny czytam że spotkania były udane :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. jak tylko znajde zdjęcie to podlinkuję :) smakowało pysznie :) potwierdzam, Asika poznałam, było super, poznałam wiele innych blogerów, a przede wszystkim Przyjaciółkę, z którą znamy się od 6 lat. Internet i rozmowy to dobry punkt zaczepny do życia realnego i tamże spotkań :)

      Delete
  5. Uwielbiam tego typu notki :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. cieszę się :) dużo pozytywnej energii dzięki nim :)

      Delete
    2. Oj tak i w czasie gorszych dni warto wrócić do takich postów, żeby poprawić humor :)

      Delete
    3. Dokładnie ;) Jakoś humor trzeba sobie poprawić :)

      Delete
    4. Jak na razie u mnie z humorem jest całkiem, całkiem więc nie narzekam :p

      Delete
    5. to tylko się cieszyć ;p

      Delete
    6. Oj tam :p
      A odnośnie mojej notki przedostatniej to każdy może podróżować - ja np. zwiedziłam całe Włochy podróżując stopem.

      Delete
  6. A propos sytuacji z psychopatą, przypomniała mi się pewna anegdota. Siedzimy se, ja i ekipa z liceum, w pizzerii nieopodal mego osiedla, fajnie jest.. Obrabiamy tyłki nauczycielom, nagle zauważając, że kilka stolików dalej siedzi jedna z anglistek. Chłopak koleżanki, niekumaty na delikatne sygnały, mówi tubalnie: "Nasz fizyk to jest taaaki idiota!". Załapawszy wreszcie, w czym rzecz, dodaje równie głośno: "Ale sympatyczny idiota" xD

    ReplyDelete
    Replies
    1. Hahahahahahaha, dobre :D myśmy tak z Matulą ostatnio pewną panią obgadywały, szczęście - dosyć leciutko, i dosyć cicho, a ona siedziała przy stoliku nieopodal XD
      "sympatyczny idiota" <3
      tka samo jak w sumie sympatyczny psychopata, hahahaha :)

      Delete
    2. To się nazywa kultura, kolega wtedy poszedł na całość dla odmiany :D
      Szkoda, że moja Dochtórka od demografii na koniec i tak pozostała jędzą :P

      Delete
    3. jak żeście go nie powstrzymali z wyprzedzeniem :D hahahahahah
      niestety niektórym tak zostaje, większości, powiedziałabym :P

      Delete
    4. Myślisz, że nie próbowałyśmy? Był niepowstrzymany :D
      Cóż za przygnębiająca reguła :P

      Delete
    5. się biedaczyna rozkręcił :D
      a może dotyczy ona tylko naszego UP? :P kto wie ;p

      Delete
    6. Za to go uwielbiałam :D
      Podobno każda polska uczelnia jest popieprzona :P

      Delete
  7. fajnie tak poczytać w końcu o jakichś pozytywnych rzeczach (ogólnie mowiąc, nie konkretnie o Twoim blogu <3 ), teraz masz pamiątkę swoich fajnych wspomnień w tekstowej formie, a co w internecie to nie zginie!

    ReplyDelete
  8. a co do mojej sukienki - właśnie też zastanawiałam się nad czymś ze wstążką w pasie, kiece wyglądają bombowo z takim dodatkiem:)

    ReplyDelete
  9. Nominacja Dobrych Myśli to jedna z najlepszych blogowych zabaw. :)
    Ogromne brawa dla Asika! ^^

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ma dziewczyna głowę :)

      Delete
    2. Uwielbiam Was czytać w tej formie. :))

      Delete
    3. to teraz Twoja kolej by zauroczyć nas swoimi wspomnieniami :)

      Delete
    4. Na mnie musicie troszkę poczekać i wykazać się odrobiną cierpliwości. :))

      Delete
  10. Aż mi się zamarzyły takie urodziny, jak opisałaś! <3 Zwłaszcza, że dzień mojej starości zbliża się wielkimi krokami. xD
    Jejku, dziękuję za drugie wspomnienie, aż mi się łezki pojawiły w oczach, jak zobaczyłam tam siebie! :*

    ReplyDelete
    Replies
    1. A tam, starości od razu XD
      :* cieszę się, że jesteś <3

      Delete
    2. Tak, gdy skończyło mi się NAŚCIE, to urodziny nie są już tak radosnym dniem. :P
      I wzajemnie Lusiu :*

      Delete
    3. też prawda ;p ostatnio popelniłam gafę mówiąc, że "za rok na moich 21 urodzinach" i takie... wtf, 22 już nadejdą XD starość!
      :*

      Delete
    4. 22 to ja mam do jutra, więc i tak Ci zazdroszczę. xD

      Delete
  11. Ostatnio też już jakoś nie mogłam wytrzymać w swoim domu. I uciekłam do babci :P No cóż, oby szybko się przestali czepiać.
    A wspomnienia niech sprawiają, że robi się ciepło na serduchu ^^

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wierzę, że kiedyś im się znudzi :P
      Dokładnie ;)

      Delete
  12. Więc Psychopata jednak nie taki straszny jak Go malują ;D.
    Jakie trzymać dla siebie ;). Jak coś leży na serduchu to trzeba to od razu wywalić. Szczerość najważniejsza, a że czasami pociąga za sobą pewne konsekwencje hmm no cóż z czasem mogą się one okazać nie takie złe, jak nam się w pierwszych chwilach wydawało ;).
    I adres zmieniłaś moja droga! ;p (Tak, tak, wiem, spostrzegawczość na najwyższym poziomie ;D )

    ReplyDelete
    Replies
    1. byłam tym faktem równie zaskoczona :D
      no ja wlaśnie też tak uważam ;) trzymanie czegoś dla siebie czasem więcej szkód powoduje ;)
      hah, tak jakoś wyszło, notkę wcześniej jest informacja, czemuż tak postąpilam :)

      Delete
  13. Egzamin u Psychopaty był przedni, co chcesz! XD
    Co do reszty - nie masz za co dziękować, że w listopadzie tak się potoczyło, "widocznie tak musiało być" ;) A jeśli chodzi o nominację, to już wspominałam - nie żyjesz ;* Twoje dni są policzone.

    ReplyDelete
    Replies
    1. ależ ja wcale nie narzekam! XD
      ano, najwidoczniej musiało, zawsze coś dzieje się po cos :*
      hahaha pomocy, ona kce mnie zabić :(

      Delete
    2. I'm watching you ^^
      Dokładnie ;*
      Nikt Ci nie pomoże, huehuehuehue XD

      Delete
  14. O tak, UP jest dla popieprzeńców, do których należałam do niedawna ;p

    ReplyDelete
  15. Urodziny u koleżanki na pewno musiały być genialne, sporo się tam działo :) I super, że dziewczyny dały Ci wtedy tyle wsparcia, takie ciche Aniołki z Nich! :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Odpowiednie osoby pojawiły się w moim życiu w odpowiednim czasie - choć brzmi to tak banalnie ;)

      Delete
  16. Wszędzie dobre myśli ;)) szkoda, że ostatnio pozytywna energia mi się nie udziela....

    ReplyDelete