Asiku! Szperam przez Ciebie w
otchłani mojej pamięci, próbując przywołać te dobre wspomnienia, którymi nie
miałam okazji jeszcze się pochwalić przy okazji poprzednich Nominacji Dobrych
Myśli. Nie jest tego dużo, wszak siedzenie w domu nie przyprawia mnie o nowe,
cudowne wspomnienia, jednak i to kiedyś nadrobię.
Przenieśmy się więc do krainy
moich dobrych wspomnień i oddajmy się przynajmniej na kilka chwil temu uroczemu
uczuciu, że wszystko jest dokładnie na swoim miejscu – w serduchu.
1.
Urodziny Koleżanki z roku,
szczęśliwie już po zdanej sesji, więc i powodów do oblewania więcej. Zebrałyśmy
się wszystkie osiem, albo dziewięć, nie pamiętam, w domu rodzinnym koleżanki.
Słońce świeciło, schroniłyśmy się jednak w domu, w pokoju solenizantki –
wręczyłyśmy prezenty, zaśpiewałyśmy „sto lat”, gdy Mama koleżanki zawołała nas
na… obiad! Stwierdziła bowiem, że skoro gości studentów, trzeba ich nakarmić.
Trafiła w samo sedno – ja umierałam z głodu, domyślam się, że nie tylko ja.
Późniejsze wyjście przed dom, namiot, śmiechy, chichy, coraz dziwniejsze
toasty, śmieszne rozmowy z Rodzicami Koleżanki, grill, arbuz naszpikowany
owocowymi szaszłykami, gdzieś po drodze pyszny tort, malowanie się nawzajem,
wspólne łzy, gdy Mama Koleżanki wspomniała, że ten album, co wręczyłyśmy jej
Córze jest po prostu obłędny, aż koniec końców łzawe pożegnanie i podziękowanie
za „opiekę na Córą tam, w Krakowie”. Uroczy dzień, doborowe towarzystwo… I aż
żal mi się w serduchu robi, że za rok, o tej porze, każda rozejdzie się w swoją
stronę… Zupełnie tego nie czuję…
2.
Nie wiem, jak mogłam nie
wspomnieć o tym poprzednimi razy. W burzliwym listopadzie, kiedy wszystko szło
nie tak, jak powinno, w tym całym rozgardiaszu, smutku i tym piorunującym
niedowierzaniu okazało się, że istnieją jeszcze na tym świecie osóbki, którym
warto powierzyć swoje serce – choćby tylko w przenośni, choćby tylko na
odległość. Kiedy jakoś nie mogłam się z
tym wszystkim uporać, kiedy w głowie było o wiele, wiele myśli za dużo, których
nie potrafiłam albo nie byłam w stanie uporządkować w swojej głowie, nawiązałam
kontakt, kontakt z kilkoma osobami. Nie wiem dokładnie, jak to w „kolejności”
było, jednak nawiązałam bliższy kontakt z Asią (z którą, nomem omen udało mi
się spotkać, ha!), Sówką, i O ironio. Wymieniane wtedy e-maile, epopeje wręcz,
wypełnione nie tylko dobrymi rzeczami i dobrymi wspomnieniami, czasem
napełnione tyloma uczuciami, sprzecznymi wręcz ze sobą, od smutku, łez i
dalszego niedowierzania, poprzez śmiechy, chichy i głupie anegdotki, które
wówczas podnosiły na duchu. Nie mogę nic innego powiedzieć, oprócz jednego,
wielkiego DZIĘKUJĘ, które i tak nie będzie wymierne co do tego, co serio teraz
siedzi w mym serduszku. Dziękuję za obecność, i za wszystko, wszystko,
wszystko!
3.
Egzamin u Pana Psychopaty, który
wręcz nie okazał się być aż taki Psychopatyczny, co zaszokowało cały rok
kulturoznawstwa. Ten zaś, jak nigdy, przygotowany był na nieustający bój, walkę
od rana do nocy, nawet przez całą noc; o dziwo był uzbrojony w wiedzę, która
niestety miała trudności z wejściem do głowy. Wszyscy więc przekonani, że
będzie to walka o śmierć i życie, o wszystko, o warunek, którego nikt nie chciał
dostać, który to wszystkim się śnił po nocach…. zdziwili się, że było… dobrze.
Lu zapisała się więc na pierwszy dzień egzaminowania stwierdziwszy, że losu tak
czy siak nie oszuka, i skoro ma nie zdać, to im szybciej będzie po sprawie, tym
lepiej. [Jedna z koleżanek popełniła
gafę największą z możliwych – nie wiedząc, jak wygląda Profesor, weszła do jego
gabinetu, omiotła spojrzeniem całe małe pomieszczenie, po czym za pomyłkę
przeprosiła i wyszła. Później powiedziała koleżance, że ‘ten koleś jakoś za przyjaźnie wygląda’. Kilka godzin
później, jej kolej, wchodzi więc do gabinetu (nieświadoma, że była tu jakiś
czas wcześniej…) i taki what de fuck? .
Pozdrawiam koleżankę szczerze. Sama nie wierzyłam moim oczom, gdy Psychopata
się zaśmiał perliście do koleżanki, która siedziała przy biurku w czasie, gdy
ja tworzyłam swą odpowiedź. To było wręcz niesłychane. Na dwóch zajęciach, na
których miałam nieprzyjemność być, darł się tak, że wychodził chyba i
stawał obok siebie, a tu taka miła odmiana. Szczęśliwie, cały rok zdał, więc
chyba nie ma tego złego, co by na dobre wyszło. Niemniej to dobre wspomnienie
jest, okraszone długotrwałym przygotowaniem. Czasem warto…. się przyłożyć.
Nie nominuję nikogo... no dobra, oprócz Sówki, bo słyszałam, że miałaby ochotę. Też Cię lubię! :)
[Tymczasem okazało się, że
dziennikarki radiowej ze mnie nie będzie, czego moja rodzina nie może
zrozumieć. Nie wiedziałam, że uszanowanie czyjegoś zdania i decyzji jest takie
trudne do zniesienia. Co więcej, mija miesiąc odkąd siedzę w domu i na myśl
tych dwóch kolejnych podejrzewam, że osiwieję, zwariuję, a końcowo wyląduję w
wariatkowie. Czyli w październiku na moim UP, który to uniwersytet jest
naprawdę dla popieprzeńców. Szczęśliwie, nie będę miała teraz wf-u, więc nie
muszę się przejmować tym, że plan zajęć instytut filologii polskiej (wciąż
zastanawiam się, dlaczego kulturoznawstwo tam podlega) trafi do nas w ostatnim
tygodniu września, przy dobrych wiatrach, kiedy inne kierunki takiż to plan
dostaną z początkiem jesiennego miesiąca. Sprawiedliwość all day long. Młoda tymczasem siedzi i praży się nad polskim
morzem, ja zaś miałam jechać do koleżanki, jednak wywiązała się między nami niewielka
różnica zdań, wobec czego jechać tam ochoty nie mam. Matula zaś twierdzi, że
to moja wina, że paplam jęzorem na prawo i lewo, a że to, że mi się coś nie
podoba, to powinnam trzymać dla siebie. Ja tu zwariuję.]
"Co mogę jeszcze zrobić dla Pana?
Całe mnóstwo
otworzyć okno
poprawić poduszkę
wylać zimna herbatę
– to wszystko
– wszystko..."
Mimo wszystko lubię czytać o tego typu nominacjach, ponieważ sporo można się dowiedzieć o autorze bloga. :)
ReplyDeleteteż prawda :)
DeleteNiby mówi się, że należy szanować decyzję innych, lecz tak naprawdę bardzo trudno to zrobić. W sensie nie wtrącać się.
DeleteDokładnie. Chociaż to i pół biedy. Już jest po wszystkim, nie przyjęłam dni próbnych, nie poszłam, ani nie nic, a oni nadal dogadują. Liczę, że szybko się znudzą :)
DeleteOj, ja bym na to nie liczyła ;p heh - tylko się nie obrażaj :D
DeleteNo i jak pięknie :) Ja za to bardzo miło wspominam nasze spotkanie ^^ I jak Papu wparował w maskotki, taa to zdecydowanie jego świat XD I cóż, cieszę się, że nazbierały się jakieś dobre myśli, od razu jest pozytywniej. Dla mnie też bardzo ważny był (i jest!) nasz kontakt, wspólne śmiechy i wygłupy, ale też podnoszenie się na duchu, kiedy zajedzie taka potrzeba :)Dziękuję :*
ReplyDeleteA cóż... najbliższym czasem trudno jest zaakceptować nasze decyzje. Nie wynika to jednak z tego, że nie chcą dla nas dobrze. Czasami tylko wydaje im się, że wiedzą od nas lepiej, czego chcemy. A to nie tędy droga. Jako największy nadwrażliwiec świata mogę powiedzieć Ci tylko, byś nie przejmowała się tym aż tak bardzo. Bo całkowicie chyba się nie da, ale chociaż trochę mniej. Szkoda nerwów. :*
Albo te śmieszne kapciochy w kształcie piesełów! Albo, jak nadchodziliście do tego KFC, jak jakaś banda normalnie, Ty chyba na czele, Ania koło Ciebie a Patuś taki schowany XD :*
DeleteJuż się idzie przyzwyczaić, czekam az im obrzydnie dogadywanie, że "idź wcześniej spać... a nie, nie musisz, bo i tak nie wstajesz do radia".. może im się śpiewka znudzi XD
Ooo <3 te kapciochy bbyly mega :D Hahaha jak banda xD Musiało to fajnie wyglądać :D
DeleteNo też nie znoszę przygadywanek takich, wrrr...
Bajecznie wręcz! :D
DeleteMasakrejszyn jakaś ;P
Moje fotografie pochodzą sprzed 2-3 lat. Wtedy (jak dotąd jedyny) raz odwiedziliśmy Fokarium, chociaż do samego Helu jeździmy znacznie częściej (mieszkamy 9 km od zatoki).
ReplyDeleteArbuz naszpikowany owocowymi szaszłykami brzmi mega :O Co do internetowych znajomości, zawsze sobie myślałam że fajnie tak utrzymywać mailowy kontakt, a spotkanie może zepsuć wszystkie te emocje. Ale chyba się myliłam, bo po raz kolejny czytam że spotkania były udane :)
ReplyDeletejak tylko znajde zdjęcie to podlinkuję :) smakowało pysznie :) potwierdzam, Asika poznałam, było super, poznałam wiele innych blogerów, a przede wszystkim Przyjaciółkę, z którą znamy się od 6 lat. Internet i rozmowy to dobry punkt zaczepny do życia realnego i tamże spotkań :)
DeleteUwielbiam tego typu notki :)
ReplyDeletecieszę się :) dużo pozytywnej energii dzięki nim :)
DeleteOj tak i w czasie gorszych dni warto wrócić do takich postów, żeby poprawić humor :)
DeleteDokładnie ;) Jakoś humor trzeba sobie poprawić :)
DeleteJak na razie u mnie z humorem jest całkiem, całkiem więc nie narzekam :p
Deleteto tylko się cieszyć ;p
DeleteOj tam :p
DeleteA odnośnie mojej notki przedostatniej to każdy może podróżować - ja np. zwiedziłam całe Włochy podróżując stopem.
A propos sytuacji z psychopatą, przypomniała mi się pewna anegdota. Siedzimy se, ja i ekipa z liceum, w pizzerii nieopodal mego osiedla, fajnie jest.. Obrabiamy tyłki nauczycielom, nagle zauważając, że kilka stolików dalej siedzi jedna z anglistek. Chłopak koleżanki, niekumaty na delikatne sygnały, mówi tubalnie: "Nasz fizyk to jest taaaki idiota!". Załapawszy wreszcie, w czym rzecz, dodaje równie głośno: "Ale sympatyczny idiota" xD
ReplyDeleteHahahahahahaha, dobre :D myśmy tak z Matulą ostatnio pewną panią obgadywały, szczęście - dosyć leciutko, i dosyć cicho, a ona siedziała przy stoliku nieopodal XD
Delete"sympatyczny idiota" <3
tka samo jak w sumie sympatyczny psychopata, hahahaha :)
To się nazywa kultura, kolega wtedy poszedł na całość dla odmiany :D
DeleteSzkoda, że moja Dochtórka od demografii na koniec i tak pozostała jędzą :P
jak żeście go nie powstrzymali z wyprzedzeniem :D hahahahahah
Deleteniestety niektórym tak zostaje, większości, powiedziałabym :P
Myślisz, że nie próbowałyśmy? Był niepowstrzymany :D
DeleteCóż za przygnębiająca reguła :P
się biedaczyna rozkręcił :D
Deletea może dotyczy ona tylko naszego UP? :P kto wie ;p
Za to go uwielbiałam :D
DeletePodobno każda polska uczelnia jest popieprzona :P
fajnie tak poczytać w końcu o jakichś pozytywnych rzeczach (ogólnie mowiąc, nie konkretnie o Twoim blogu <3 ), teraz masz pamiątkę swoich fajnych wspomnień w tekstowej formie, a co w internecie to nie zginie!
ReplyDeletea co do mojej sukienki - właśnie też zastanawiałam się nad czymś ze wstążką w pasie, kiece wyglądają bombowo z takim dodatkiem:)
ReplyDeleteNominacja Dobrych Myśli to jedna z najlepszych blogowych zabaw. :)
ReplyDeleteOgromne brawa dla Asika! ^^
Ma dziewczyna głowę :)
DeleteUwielbiam Was czytać w tej formie. :))
Deleteto teraz Twoja kolej by zauroczyć nas swoimi wspomnieniami :)
DeleteNa mnie musicie troszkę poczekać i wykazać się odrobiną cierpliwości. :))
DeleteAż mi się zamarzyły takie urodziny, jak opisałaś! <3 Zwłaszcza, że dzień mojej starości zbliża się wielkimi krokami. xD
ReplyDeleteJejku, dziękuję za drugie wspomnienie, aż mi się łezki pojawiły w oczach, jak zobaczyłam tam siebie! :*
A tam, starości od razu XD
Delete:* cieszę się, że jesteś <3
Tak, gdy skończyło mi się NAŚCIE, to urodziny nie są już tak radosnym dniem. :P
DeleteI wzajemnie Lusiu :*
też prawda ;p ostatnio popelniłam gafę mówiąc, że "za rok na moich 21 urodzinach" i takie... wtf, 22 już nadejdą XD starość!
Delete:*
22 to ja mam do jutra, więc i tak Ci zazdroszczę. xD
DeleteOstatnio też już jakoś nie mogłam wytrzymać w swoim domu. I uciekłam do babci :P No cóż, oby szybko się przestali czepiać.
ReplyDeleteA wspomnienia niech sprawiają, że robi się ciepło na serduchu ^^
Wierzę, że kiedyś im się znudzi :P
DeleteDokładnie ;)
Więc Psychopata jednak nie taki straszny jak Go malują ;D.
ReplyDeleteJakie trzymać dla siebie ;). Jak coś leży na serduchu to trzeba to od razu wywalić. Szczerość najważniejsza, a że czasami pociąga za sobą pewne konsekwencje hmm no cóż z czasem mogą się one okazać nie takie złe, jak nam się w pierwszych chwilach wydawało ;).
I adres zmieniłaś moja droga! ;p (Tak, tak, wiem, spostrzegawczość na najwyższym poziomie ;D )
byłam tym faktem równie zaskoczona :D
Deleteno ja wlaśnie też tak uważam ;) trzymanie czegoś dla siebie czasem więcej szkód powoduje ;)
hah, tak jakoś wyszło, notkę wcześniej jest informacja, czemuż tak postąpilam :)
Egzamin u Psychopaty był przedni, co chcesz! XD
ReplyDeleteCo do reszty - nie masz za co dziękować, że w listopadzie tak się potoczyło, "widocznie tak musiało być" ;) A jeśli chodzi o nominację, to już wspominałam - nie żyjesz ;* Twoje dni są policzone.
ależ ja wcale nie narzekam! XD
Deleteano, najwidoczniej musiało, zawsze coś dzieje się po cos :*
hahaha pomocy, ona kce mnie zabić :(
I'm watching you ^^
DeleteDokładnie ;*
Nikt Ci nie pomoże, huehuehuehue XD
O tak, UP jest dla popieprzeńców, do których należałam do niedawna ;p
ReplyDeletedlaczego do niedawna? :)
DeleteUrodziny u koleżanki na pewno musiały być genialne, sporo się tam działo :) I super, że dziewczyny dały Ci wtedy tyle wsparcia, takie ciche Aniołki z Nich! :)
ReplyDeleteOdpowiednie osoby pojawiły się w moim życiu w odpowiednim czasie - choć brzmi to tak banalnie ;)
DeleteWszędzie dobre myśli ;)) szkoda, że ostatnio pozytywna energia mi się nie udziela....
ReplyDelete