19.7.15

O tym, że miało wyjść inaczej, a wyszło jak wyszło, czyli do dupy/ The pillower's challange

Nie lubię podejmować dojrzałych decyzji, które rzekomo mają rzutować na moją przyszłość. Jestem w tym po prostu kiepska. Najpierw bowiem pytam się wszystkich wokół, co na ten temat myślą, i wtedy okazuje się, że ich tok myślenia jest zupełnie inny od mojego. Ale od początku.

Rok temu robiłam praktyki w Gazecie, podekscytowana faktem, że udało mi się tam – zupełnym fartem – dostać. Zachwytów nie ma końca nawet teraz, mimo, że minęło tyle czasu, i koniec końców nie zechcieli mnie tam dorywczo. Jakoś na początku tego tygodnia zobaczyłam na Facebooku coś, przez co fala uczuć znów na mnie spadła niczym grom z jasnego nieba. Odbywając tam praktyki, trzymałam bowiem pieczę nad wszelakimi plebiscytami, które akurat wtedy miały miejsce. Przyjmowałam głosy, które albo przychodziły listownie, albo e-mailowo, czytałam je i wpisywałam do odpowiednich tabelek, ówcześnie sprawdzając ich wiarygodność. Kilka razy moje rzeczy poszły do druku. Przewijam więc na początku tego tygodnia Facebooka, a tu proszę: link z Gazety do głosowania na proboszcza roku. Aż mi serce me zapikało i zabiło mocniej a w oczach zakręciła się łezka. Kurde! Ja to robiłam rok temu, a teraz ktoś odwala mą robotę! Siedzi przy moim biurku, MOIM komputerze i w ogóle! Trochę mi się zacniło. Nie o tym jednak.

Pomyślałam, że skoro mi się tak w Gazecie podobało, to może czas spróbować swoich sił w radiu. Wprawdzie praktyki na II rok mam już zaliczone, więc nie ma żadnego musu czy coś w tym stylu. W marcu jakoś napisałam do RMF, czy byłaby szansa odbycia praktyk/stażu, ale nie odpisywali mi przez jakiś czas, więc zapomniałam. W maju odpisali, że poproszą o e-mail z CV i numerem telefonu. Odpisałam pospiesznie (no okej, nie pospiesznie, bo przez pół dnia szukałam odpowiedniego zdjęcia do tegoż CV, akurat wszystkie, które posiadałam wydawały mi się idiotyczne; współlokatorka zaś wytłumaczyła mi, że wycinanie ze zdjęcia koleżanki jest zupełnie nie fair i nieeleganckie), i znów zapomniałam. Pod koniec czerwca, wieczorem, dzwoni mi telefon. Odebrałam, przywitałam się. Dzwonił do mnie pan z RMF, w sprawie stażu. Zaprosił mnie na spotkanie, które odbyło się… wczoraj… na rozmowę, która miała pokazać, czy się nadaję na ten staż czy nie. Byłam mega podekscytowana tym, że będę w radiu, nie brałam pod uwagę możliwości, że mnie nie przyjmą. O ja naiwna…

Jeśli ktoś nie wie, to radio RMF, jego siedziba, znajduje się przy Kopcu Kościuszki. Szkoda, że nikt mnie wcześniej nie uświadomił, że tam, bezpośrednio pod drzwiami jest przystanek autobusowy; wysiadłam na ulicy, z której musiałam patatajać półtorej kilometra pod samą górę w ten niemiłosierny upał, w międzyczasie klęłam tak, że nie poznawałam siebie samej, stwierdziłam nawet, że z powrotem zamówię taksówkę, i pal licho (bo wtedy o tym przystanku nie wiedziałam). Koniec końców dotarłam, pokazałam się panu portierowi, on zaś polecił mi, żebym usiadła sobie na krześle i czekała na pana, bo on zaraz przyjdzie. (Nie przyszedł przez kolejne pół godziny, jednak w tymże czasie uspokoiłam oddech; pomieszczenie zaś miało klimatyzację, więc byłam w siódmym niebie.)

No i cóż  mogę powiedzieć. Jestem zupełnie na nie.  Wprawdzie stażu jeszcze nie dostałam, bo na razie zaproszono mnie na dni próbne, ale… Poszłam tam z pewnym pomysłem dla siebie samej. Wiedząc, że praca z ludźmi nie jest dla mnie, że każdy kontakt z kimś obcym, kimś, kogo nie znam, wywołuje u mnie nerwy, a strach przed tym, że jednak muszę się odezwać paraliżuje mnie od góry do dołu. Poszłam więc z tym wyobrażeniem w swojej głowie, a okazało się… że głównym zajęciem stażysty, którego mogą przyjąć,  jest chodzenie między ludźmi z mikrofonem, rozmowy przez telefon ze słuchaczami, a jeśli przyjdzie taka potrzeba, nagrywanie czegoś samodzielnie.

Ja wiem, że to jest mega-wielka-niepowtarzalna-i-jedyna-w-swoim-rodzaju-szansa, której nie powinnam zmarnować, ale to po prostu nie dla mnie. Nie czuję się na siłach, by robić to, co sprawia mi najwięcej kłopotów i nerwów. Nie widzę sensu w podjęciu stażu tylko dlatego „by go podjąć”, skoro miałoby mi to nie sprawiać radości. Nie jest mi to potrzebne do zaliczenia semestru/trzeciego roku; chciałam spróbować dla siebie samej, by zobaczyć, jak to wszystko wygląda. Od zawsze jednak wiem, że moja przyszła praca, jeśli jakąś podejmę w swoim zawodzie po studiach, nie będzie związana z bezpośrednim kontaktem z ludźmi. Po prostu mnie to przeraża. Zamraża, paraliżuje i sprawia, że nie jestem w stanie myśleć racjonalnie.

Moi rodzice, dziadkowie… wszyscy, próbują mi tłumaczyć, że nie powinnam przegapić takiej szansy, że powinnam skorzystać, iść na te dni próbne… Ale mnie to nie jara. Zupełnie… co więcej, gdy koleś powiedział mi moje potencjalne zadania, po prostu mnie zamurowało. Zaczęłam się jąkać, gubić słowa i w zasadzie przez chwilę nie wiedziałam, co mówię. Nie działają na mnie wszelkie tłumaczenia, że „na twoim miejscu wszyscy by z tego skorzystali”, że „taka szansa może się nie powtórzyć” a ja po prostu nie wiem, co robić. Nie chcę iść na te dni próbne, nie chcę zajmować czyjegoś czasu skoro wiem, że ja tego nie chcę. Nie chcę nie będę chodziła między ludźmi z mikrofonem, nie będę z nimi rozmawiała, to po prostu nie ja. Nie lubię nikomu się wtranżalać bez pardonu, nie lubię zagadywać obcych osób, to nie moja bajka. Za bardzo mnie to stresuje. Nie lubię być w centrum. Nie lubię zwracać na siebie uwagi. Nie lubię tego strachu, który wtedy mnie ogarnia i który odbiera mi możliwość racjonalnego myślenia. Trochę do dupy, nie? Rozważam więc napisanie do pana by wytłumaczyć, że jednak rezygnuję.  Co myślicie?

Także no. Miałam być w radiu, miało być WOW i SUPER i w ogóle ekstra, a wyszło jak wyszło, czyli jak zawsze. Tyle było radości, a teraz wyszło, że mój wymarzony staż poszedł się kopać. Znaczy , jak się okazało, nie był taki wymarzony, więc może nie powinnam mieć poczucia, że znowu zawaliłam?



znalezione w googlach

Tymczasem kilka dni temu wpadłam na taki fajny challenge, którego zdjęcie umieściłam powyżej. Ostatnio mam problem z tematami do notek, bo są wakacje i z racji, że siedzę w domu i nic się nie dzieje, nie mam o czym pisać. Pomyślałam więc, wpadając na ten obrazek, że może pora rozruszać blogi? Przebiegła ja! Do zabawy zaprosiłam już Sówkę, która - jako przebiegła osóbka - podpowiedziała mi, żeby do wspólnej zabawy zachęcić innych blogerów. Jako jednak, że sam z siebie to nie zgłosi się pewnie nikt, NOMINUJĘ, okej, ZAPRASZAM do tejże zabawy Anonimową A., Sówkę (wiadomeczka!), Oironio, Asika (nie przyjmuję odmowy), Shadow, Anelise, Gemini, Bobika, Martynę (!!) i Lenę! I każdego, kto by sie zechciał zabawić. Nie wiem, jak to ma wyglądać. Każdy niech robi to po swojemu, bylebyśmy to do końca tego, 2015 roku, pokonali. Do notek z tym challenge możecie dodawać etykietkę ThePillowersChallenge, żeby można łatwo to ogarnąć. Co Wy na to? :)

Oczywiście to pytanie retoryczne, bo ja nie przyjmuję odmowy. Zabawmy się!

  Tutaj jest polska wersja, przeze mnie przetłumaczona. Jednocześnie tutaj, w TEJ wersji znajduje się kontynuacja pytania piątego. Jeśli będziecie mieli jakieś pytania, piszcie ;)


40 comments:

  1. A pytałam, czy będziesz prezenterką, pamiętasz? Czułam pismo nosem, coś szeptało, że praca w radiu do spokojnych nie należy. Wiesz, w sumie ludzi lubię, ale też nie man takiej śmiałości, więc jesteśmy w identycznej sytuacji. Tylko prasa i takich okazji bym szukała. Nie należysz do karierowiczek podążających po trupach do celu, więc po co masz wykańczać się nerwowo? Relax, take it easy ;) bez wyrzutów sumienia,

    ReplyDelete
    Replies
    1. A ja się wtedy z tego tak śmiałam! "Ja, prezenterka, Bogowie!". Po VI semestrze praktyki muszę odbyć, zacznę szukać swoich szans w gazecie.. Radio to jak widać nie moja bajka :) Dzięki za dobre słowo! <3
      (nominowałam Cię do zabawy, Kochana!) :))

      Delete
    2. Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni xD Dobra, nie wyzłośliwiam się, tylko trzymam kciuki za odpowiednie praktyki :)) Wczułam się w sytuację, znalazł swój swego <3
      Widziałam i zamarłam :P

      Delete
    3. Się zobaczy, czas pokaże ;) Dlatego kocham tu być, bo wiem, że jest ktoś kto mnie w pełni zrozumie <3
      czemu zamarłaś? fajne to to! :P

      Delete
    4. Ja też, zresztą chyba każdy zasiedziały bloger :))
      Tylko regularności wymaga i to sporej :P

      Delete
    5. Boshe, to my już jesteśmy zasiedziałe... czy to starość... czy doświadczenie? :)
      e tam, po kilka punktów do jednej notki i po sprawie :P

      Delete
    6. Jesteśmy mądre, takie stateczne... tylko brać przykład :D Serio mówiąc, dorastałyśmy z blogiem i to jest niesamowite :)
      Ty to masz pomysła, dzięki ^^

      Delete
    7. Tak mądrze to brzmi :D
      do usług :>

      Delete
  2. "Wiedząc, że praca z ludźmi nie jest dla mnie, że każdy kontakt z kimś obcym, kimś, kogo nie znam, wywołuje u mnie nerwy, a strach przed tym, że jednak muszę się odezwać paraliżuje mnie od góry do dołu." - TAK BARDZO JA <3

    Cóż, wcale nie dziwię się temu, że nie jesteś zachwycona tą propozycją, bo kurczę właśnie, wiedząc to, co napisałaś, a ja zacytowałam powyżej, po cholerę pchać się do czegoś na siłę i wbrew własnej woli, jeśli to nie dla nas. Jasne, ktoś mógłby powiedzieć, że może tym przełamałabyś pewne swoje granice. Jednak ja się zastanawiam zawsze czy rzucanie się na głęboką wodę rzeczywiście je przełamie czy przysporzy kolejnych traum i ograniczeń. Także moje zdanie znasz, jak mówiłam, masz prawo do własnej decyzji w tej sprawie :)

    A challenge jest fenomenalny i przyłączam się, wiadomeczka! :D Tematy są dosyć wymagające i ciekawe, a i tak o większości z nich miałam pisać, także będę miała pretekst :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jak ja się stresuję, kiedy mam podejść do wykładowcy się o coś spytać, JA MAM GADAĆ Z LUDŹMI? No Bogowie! XD Dla jednych pewnie byłoby to przełamaniem, ale nie dla wszystkich. Ja rozumiem właśnie karierę, szanse, te które podejmujemy i te, które przelatują nam koło nosa, ale wszystko powinno być zgodne z nami samymi. Może podbiję rynek dziennikarski i gazety będą się o mnie kłóciły i biły i w ogóle! I RMF będzie ze mną wywiady przeprowadzała, HAHHAHAHAHAH :D

      <3 zobaczymy, zagroziłam, że nie ma odmów, może wszyscy się zgodzą <3

      dzięki za wsparcie :*

      Delete
    2. The same here XD
      I taki tok myślenia mnie satysfakcjonuję, o! <3

      Niech spróbują nie :D
      Do usług ;*

      Delete
  3. w zasadzie to Ci powiem, żebyś robiła to co uważasz za słuszne i co podpowiada Ci serce. Jeśli masz się do czegoś zmuszać to lepiej tego nie robić. Generalnie, decyzję już podjęłaś. Ja bez względu na wszystko będę Cię wspierać :*

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzięki wielkie za dobre słowo :* no właśnie, na siłę nic nie ma sensu...

      Delete
  4. Wydaje mi się, że powinnaś podjąć taką decyzję, abyś Ty była zadowolona. Nie ma sensu robić coś, co będziesz robiła wbrew sobie tak naprawdę.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dokładnie tak, szkoda tylko, że nie wszyscy mnie chcą zrozumieć...

      Delete
    2. Bo każdy uważa, że wie najlepiej. Znam to... ;/

      Delete
    3. wkurza mnie takie podejśćie...

      Delete
  5. Czasem mam wrażenie że nie ma ludzi, którzy potrafią ot tak podejmować ważne życiowe decyzje. Wtedy, gdyby były łatwe, nie byłyby pewnie takie ważne, co? I wiesz co...z jednej strony ja osobiście zawsze twierdzę, że nie ma się co zmuszać do rzeczy, których nie lubimy ale...nieraz i właśnie strach trzeba pokonywać, prawda?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Może i masz rację, z tymi decyzjami. Ale zawsze pozostaje ta obawa, że źle zawyrokujemy... Trzeba pokonywać... tylko nie wiem, czy to jest gra warta świeczki, skoro tego nie czuję tak czy siak..

      Delete
    2. Dokładnie, zawsze boimy się, że wybierając jedno, stracimy drugie i będziemy sobie pluć w brodę ale...na tym właśnie polega życie. Nie dostaje się wszystkiego, nie ma też idealnego scenariusza. Ważne, to jednak po prostu sobie z tymi decyzjami radzić i być po prostu zadowolonym:)
      No to jak czujesz w sercu, że to typowo nie dla ciebie-to fakt, nie ma się co szarpać.

      Delete
  6. Z jednej strony powiem Ci, że... mnie też kontakt z obcymi ludźmi bardzo stresował. Do momentu kiedy... poszłam do pracy, w której chcąc nie chcąc musiałam między nimi biegać i udawać, że wcale mnie to nie przeraża. I swego czasu z każdej strony mówiono mi, że "tkwiąc całe życie w swojej strefie komfortu nie osiągniemy sukcesu, który nam się marzy". Z drugiej - (za przeproszeniem) walić to. Jeśli nie chcesz, to po prostu tego nie rób. Jeśli nie ma w Tobie tej iskierki, która podpowiada, że chociaż się boisz to chcesz to zrobić - poszukaj czegoś innego. Jesteś za młoda i zbyt nakierowana na to co chcesz robić, żeby odbiegać od tego tylko dlatego, że "druga taka szansa się nie zdarzy". Sama nie, ale może kiedyś sama zechcesz ją stworzyć? ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ależ oczywiście, że zechcę ;) po prostu może nie wszyscy nadają się do takiej pracy? może moje miejsce będzie w gazecie, tam, gdzie będę zajęta milionem innych spraw, które mnie pochłoną i sprawią znikomą chociaż przyjemność? ;) się zobaczy...

      Delete
  7. Inni namawiają, ale to Ty musisz wiedzieć, co masz zrobić i czego chcesz przede wszystkim. Tylko widzisz, cholera tu też można polemizować. Bo z jednej strony czujesz,że się nie sprawdzisz, a z drugiej... może się jednak tego nauczysz? W sensie, że dasz jednak radę? Ale to sprawa do przemyślenia. Najgorzej ochłonąć z tego wszystkiego.

    A zabawa świetna i w ogóle nie przyszło mi do głowy, by Ci odmówić :D Tylko rozumiem, że tu na każde pytanie jest oddzielny post, si? :>

    ReplyDelete
    Replies
    1. I najgorzej, że nie ma się tego czasu na ogarnięcie ;) Jednak chyba nie podejmę się tego wyzwania, będę próbowała swoich sił w gazecie ;) Chyba...

      Nie widziałam nigdzie takiego wymogu, żeby na każdy podpunkt przypadała osobna notka, niech kazdy robi jak mu wygodniej :)

      Delete
    2. Czyli szybka decyzja... cóż mogę powiedzieć? Kieruj się sercem!

      Pomyślę, jak to ogarnąć :D

      Delete
  8. Nigdy nie można robić czegoś, co nie przyniesie nam zadowolenia czy satysfakcji. A kierujemy się stwierdzeniem, że przecież praca jaką wykonujemy nie zawsze jest tą o której marzymy, ale trzeba pracować, żeby mieć na chleb. Jednak osobiście uważam, że wolałabym zarabiać mniej, a robić coś co mnie interesuje niż leżeć w pieniądzach kosztem ... własnie: harówki 24h na dobę. więc co mi z tych pieniędzy wtedy?

    Ta zabawa to może być ciekawa alternatywa dla postów :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wiesz, gdyby to była pełnopłatna praca, czy coś, a to miał być tylko staż, coś, co wpisze sie do CV, dlatego nie czuję żadnego napięcia, że MUSZĘ to zrobić :)

      Zachęcam więc do wzięcia udziału ;>

      Delete
  9. Hmm... też bym miała pewnie dylemat, jak to ja XD Wiesz jaką dam Ci radę? Zrób co czujesz bez wyrzutów sumienia, ale słuchając intuicji, a nie strachu. Zrezygnować z czegoś, choć wszyscy dookoła łapią się za głowę, że "no ale jak to tak?!" też wymaga odwagi. A z drugiej strony, to może to właśnie byłaby dobra okazja, żeby trochę oswoić strach? Decyzja należy do Ciebie ;)

    ReplyDelete
  10. Zawsze marzyłam o pracy w radiu, ale musiałabym chyba po prostu przyjść, puścić muzykę i wyjść. To paradoks, bo jestem nauczycielem, wszyscy mnie chwalili, dzieciaki kochały,ale stres jaki przeżywałam by stanąć przed klasą i powiedzieć trzy mądre zdania był nie do przejścia. Nie uciekam od ludzi, ale na co dzień wolę pracować z fakturami, zdecydowanie wolę gapić się w papiery. Więc świetnie Ciebie rozumiem, i wiem,że nie warto robić czegoś przeciw sobie...
    Czy ta Lena to ja? :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Hah dlatego podobała mi się praca w gazecie - siedziałam w pokoju z kilkoma ludźmi, do których szybko się przekonałam i z którymi mi dobrze było, ale to by było na tyle kontaktu z ludźmi :) ano nie warto, dlatego podjęłam decyzję i pani spikerki ze mnie nie będzie :)

      Tak, tak, tak! Zapraszam do zabawy :-)

      Delete
    2. O, w gazecie to ja bym mogła bez dwóch zdań pracować. To życzę pracy takiej, która da Ci jak najwięcej satysfakcji :)
      A na pewno skorzystam z zabawy:)

      Delete
  11. Twoi bliscy nie są Tobą. Koniec pierwszej części komentarza.

    Część druga:
    wywaliłabym z tego wyzwania 3/4 punktów (o ile dobrze je przeczytałam, nie chcę już klikać w link) - po prostu wydają mi się nieatrakcyjne, powtarzalne oraz... takie dłuuuugie do opisywania. Lubię lać wodę, ale bądźmy szczerzy: każdy z nas jest wzrokowcem (ja wieeelkim!) i kto by to wszystko czytał?... :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dlatego decyzję już podjęłam :)

      Ja osobiście wolę dużo tekstu, niż same zdjęcia, które mogę pooglądać na tumblrze, więc nie nieatrakcyjne, tylko kazdy woli co innego :)

      Delete
  12. Wiesz, ja Cię rozumiem. Nie ma co się pchać do czegoś, w czym totalnie się nie czujesz. Ja na same stwierdzenie, że mam odbierać telefony w firmie dostaję paraliżu i uciekam od telefonu jak najdalej. :D A co dopiero zaczepiać ludzi i z nimi ROZMAWIAĆ! (olaboga!) Także tak jak pisałam - nic na siłę. Może gdzieś tam czeka na Ciebie lepszy i faktycznie wymarzony staż. Skoro podobało Ci się w gazecie, to może poszukasz właśnie czegoś w kolejnej? :)
    Dzięki Ci za podanie wyzwania po polsku i mój niemieckojęzyczny mózg nie musiał się pocić po angielsku .xD
    Oczywiście wyzwanie biorę na klatę i jestem ciekawa, co z tego wyjdzie. :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mi w gazecie, w sumie w ostatnim tygodniu, kazali dzwonić do jakiś wydawnictw, myślałam, że umrę XD czekałam, aż wszyscy wyjdą z pokoju, żebym nie miała publiczności, a koniec końców i tak wszyscy się rozłączali XD mam taką nadzieję :)
      nie ma za co :*
      cieszę się <3

      Delete
  13. Szkoda, że wyszlo jak wyszło. Ale z drugiej strony może to i lepiej, że zrezygnowałaś. Po co miałabyś się męczyć w takiej pracy, której nie lubisz, nie sprawia Ci przyjemności i chodzisz tam bo musisz. Ale staż w gazecie to musiało być rewelacyjne doświadczenie! ;)
    Pozdrawiam i zapraszam na 6czerwca!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Było zajebczaszczo! Chciałabym to powtórzyć :)
      :)

      Delete
  14. Czemu od razu nie powiedziałaś panu od rekrutacji że o wiele lepiej sprawdzasz się w zadaniach, które wymagają samodzielności i koncentracji na zadaniu, nie na ludziach? To jest również wielka zaleta i pewnie wtedy dałby Ci staż w innym miejscu.
    Pamiętaj, że jeśli teraz będziesz szczera masz jeszcze szansę dostać staż w radiu w innym dziale, bardziej Ci odpowiadającym, zaś jeśli pokażesz się z jak najgorszej strony, bo ciężko jest robić coś, czego się nie lubi, z czym nie czuje się dobrze - to już się możesz z pracą w tym radiu zupełnie pożegnać.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie, tak by się nie stało, gdyż ich program stażowy obejmuje tylko takie stanowiska - na inne stażystów nie potrzebują :)
      A swoich sił będę próbowała w gazetach, które jeszcze mam tu w Krakowie na miejscu :)

      Delete