13.6.15

Sesja - nie dla idiotów

Sesja. Mówi Wam to coś? (Nie, to nie to lekarstwo, o którym w telewizji mówią) Brak snu, hektolitry kawy, i stosy piętrzących się notatek. Tak, też znam to uczucie bezsilności, kiedy siedząc nad tym stosem notatek jedyne, czego jestem pewna to to, że nic nie wiem.  Cóż, czwarta sesja w moim życiu, bo i czwarty semestr dobiega ku końcowi. Oprócz egzaminu z języka angielskiego (po trzech semestrach) i poprawy, na którą zapracowałam swym lenistwem, czekał mnie egzamin z dumnie brzmiącej „analizy i interpretacji dzieła literackiego”. Pan Prowadzący przyprawiał nas o zawał serca, a ja dzień za dniem coraz bardziej wątpiłam w swoje zdolności. Bo toć to, w dodatku że straszny Pan Prowadzący, to jeszcze egzamin ustny, jako normalnie wisienka na torcie.

Jakąż miałam frajdę, przygotowując się nań! Tyle wierszy, tyle poetów, których powinnam mieć w małym palcu („jako studentka filologii polskiej” bo Pan Prowadzący nie przyjmował do wiadomości, iż my inny kierunek), a jednak do głowy ledwo wchodziły mi ich nazwiska (nieudolnie mylę Mirona Białoszewskiego z Zygmuntem Miłoszewskim, z czego wychodzi ładne pomieszanie – Miron Miłoszewski). Przekonana więc, że nauka nie pójdzie w las, bo przecież tym razem chyba naprawdę trzeba przysiąść i wbić to do głowy, spędziłam trzy dni na totalnym odmóżdżeniu się (tj. nauce!), czego świadkiem była Sówka. I moja Współlokatorka, która nie wierzyła swoim oczom, widząc mnie kolejny dzień z rozwalonymi wokół kartkami. Sówka może również potwierdzić, że poezja jak nic innego zryła mi głowę. Wiem, nie wierzyliście, że można mieć jeszcze bardziej zrytą.


Podzielę się więc z Wami kilkoma moimi odkryciami. A co! 




















Niejaka Ewa Lipska, która swoje wiersze opierała na śmierci i chorobie (gdyż w latach bodaj ’60 zmagała się z rakiem, z którym walkę jednak wygrała) stwierdziła, że ostatni dzień XX wieku nie będzie taki niezwykły. Choć inni poeci byli jak najbardziej skłonni pisać wiersze o nadchodzącej tragedii, ona wiedziała, że jednak będzie tak, jak zawsze. Mądra Lu doszła więc do wniosku, iż niechybnie powstawało tyle teorii o końcu świata (który to miał nastąpić i 21 grudnia 2012), bo jest rok 2015 i nadal nic nie jebnęło. Kabum!

 Miron Białoszewski zaś wychodził z założenia (zupełnie pomiędzy wierszami), że życie nie ma sensu, ale od razu robiło mu się lepiej na sercu gdy wiedział, że w tym gównie jest nas więcej, a nie tylko on sam. Typowy polaczek. Szybka radość z tego, że nie tylko tobie się nie powodzi, ale sąsiadowi spod trójki też, to może trochę tej sprawiedliwości na świecie jest. Mironek, nieładnie!


Na koniec me ulubione – Mironkowy wiersz o dumnym tytule „Kwadrat mowy o sobie”. Który to wiersz zajmuje się łysiną owego Białoszewskiego. Smutne gdybanie nad owłosieniem autora (ba, podmiotu lirycznego) wywołało u mnie pewne rozmyślania. Jeśli to jest Poezja przez wielkie „P” to ja jej u licha nie rozumiem. Ponadto dowiedziałam się, że wiersz ma budowę kwadratu, cztery rogi i tym podobne. Nie pytajcie – też nie ogarniam.


Jednak Wisława Szymborska i jej „Radość pisania” sprawiła, że me serduszko zaczęło bić mocniej, a twarzyczka się uśmiechać. W końcu rozumiałam, co czytam! Wszak cały wiersz dotyczył tego, że podmiot liryczny jest pisarzem, kreuje swój świat, zarządza losem, jest panem świata. Ponadto pisanie jest odpowiedzialnym zajęciem! Nie można z nim przesadzić, „co za dużo to nie zdrowo” i tym podobne. Puenta jest podobno taka, żeby pokazać i zachęcić ludzi do swojej twórczości. Czy ja wiem, czy wiersz spełnia taką rolę – dla mnie był po prostu fajny.

Koniec końców egzamin zdałam. Uzbrojona… w brak wiary, przekonanie, że „spotkamy się we wrześniu”, w tabletki uspokajające (zażyłam!), odrobinę suchej bułki (bo jednak zjeść tabletkę na pusty żołądek?), butelkę lodowatej coli i otwartą paczkę żelek ruszyłam na podbój Uczelni. Jak zwykle okazało się, że nauka poszła w las, bo tak: biografii, których się uczyłam, nie pytał, nie wylosowałam też wiersza omawianego przez Pan Szanownego Prowadzącego w swoich książkach (czytałam!).   Dostałam za to wiersz pana Białoszewskiego, erotyk, który to cudownie ‘omawiało się’ (w taki upał) siedząc w sali z podstarzałym Profesorem. Dodajcie do tego półtoragodzinne opóźnienie, zamieszanie z tym związane i ogólny strach, normalnie jak przed Egzekucją. Pisaną przez duże „E”.  Co więcej, zaczęłam nawet gadać, dumna, że wiem, co powiedzieć, ale Prowadzący po 20 minutach stwierdził, że jednak nie mam racji. Wobec czego sam zaczął wiersz analizować i w dodatku postawił mi za to TRZY. z PLUSEM! Szalona ja.

I gdybym nie była dupą wołową, która nie zdała innego egzaminu (bo jest bułą i jej się uczyć nie chciało) i musi się na poprawę uczyć, miałabym dwa tygodnie wolnego do ostatniego egzaminu, czyli angielskiego, którego się, oczywiście, nie boję.

Pozdrawiam, Lusia, szajbuska, z przegrzaną od poezji głową. Chyba marny ze mnie kulturoznawca. Tak sądzę.

*** Notka powstała na wyraźną prośbę Sówki, która chyba postradała wszystkie zmysły, skoro uważa, że jest to ciekawe.Wprawdzie padały wyzwania, iż mnie kocha, ale nie wiem, czy to było spowodowane tym, że mam gorzej w głowie niż Ona, czy rzeczywiście to jest takie śmieszne. Jednocześnie po przeczytaniu notki zaleca się skonsultowanie z psychologiem czy psychiatrą. Tak na wszelki wypadek. Całuski! A zdjęcia oczywiście mej roboty, snapchat pożarł mnie do końca. A tu jeszcze pioseneczka fajna, jakby ktoś chciał.

48 comments:

  1. Nie przepadam za poezją, o czym Ci pisałam już przed chwilą u siebie, ale skoro jesteśmy już przy dziwnych egzaminach i myleniu nazwisk to ja mam na kolokwium nauczyć się filozofii 27 różnych myślicieli od chyba siedemnastego wieku. Tu dodam, że pamięć do nazwisk i imion to dla mnie abstrakcja... Na egzamin mam ich do zapamiętania 82 chyba... Także ten xD

    ReplyDelete
    Replies
    1. Boże, ja miałam filozofię w zeszłym roku, też ustny. To była dopiero masakra. Nawet nie pod względem egzaminu i mojej wiedzy (a raczej jej braku), ale tego że kłopoty były żeby z Panią się na uczelni spotkać. Filozofia... po co to nam?!

      Delete
    2. Dokładnie! I to jeszcze w moim przypadku na ostatnim semestrze studiów... Już połowa biedy taka historia i filozofia tytułem wstępu, ale na ostatnim semestrze :/

      Delete
    3. Niezależnie od semestru, dawanie filozofii na kierunkach niezbyt z tym "połączonych" jest paranoją.

      Delete
  2. Niestety, takie uroki sesji, więc wiem coś o tym :/

    ReplyDelete
    Replies
    1. na szczęście w moim przypadku bliżej końca :)

      Delete
  3. Poezja to zdecydowanie nie jest temat dla mnie. Brawo i gratuluję! :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dla mnie też. Znaczy.. zależy. Parę wierszy Podsiadłego mi się podoba. Ale tak to jestem na nie.

      Delete
  4. Ah pisanie i poezja :) ja na szczęście sesję mam za sobą pozostał mi tylko najtrudniejszy egzamin do zdania... obrona pracy, tyle tylko że pierw to ja muszę pracę napisać, która toż nie chce się pisać... sama, a szkoda. Eh to idę dalej klepać w słowa i analizy mój kochany "śnieg", dzisiaj długa noc przede mną :) Powodzenia na sesji! ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Trzymam więc kciuki <3 już mam po kokardki poezji na najbliższy czas XD nie dzięki :> na szczęście jeszcze tylko poprawka i angielski :)

      Delete
  5. Sesja, zło największe - widzę, że nie tylko mnie spotkały przygody odpowiedzi w upale, przy spóźnieniu i kompletnej pustce w głowie! Notatki rozbawiły mnie do rozpuku, choć sama robię podobne, haha.
    Gratuluję zdania!

    ReplyDelete
    Replies
    1. No przecież wiadomo, ze jak się wali to po kolei xD No bo tej jak się już mam czegoś uczyc, to chociaż zeby mi jakoś do łba weszło xD
      dzięki!

      Delete
  6. Potwierdzam wszystko! XD
    A łysinka najlepsza była ♥ Poezja czasem fajna, czasem nie, bo właśnie, jak czyta się Szymborską czy Osiecką to się można rozpłynąć, a inni znowu ryją banię. Najważniejsze, że zdałaś! :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak właśnie było! XD
      nigdy tego nie zapomnę, że Mironek miał taki kompleks :< No właśnie, trzeba po prostu swojego ulubieńca znaleźć :) i wtedy akceptuję, hahahah XD

      Delete
    2. Widzisz, coś Ci przynajmniej w głowie zostanie! :D I jakie wspomnienia!

      Delete
    3. Wiadomo :D nie narzekam :D

      Delete
  7. masz bardzo ładny charakter pisma c:

    ReplyDelete
    Replies
    1. Przepraszam za wtrącenie, ale - a nie mówiłam, Lu!

      Delete
    2. dziękuję <3333333333

      Delete
  8. Sesja przeraża mnie co raz bardziej, chyba zaczynam się cieszyć że jestem dopiero w liceum ;)
    Poezję czasami lubię, czasami nienawidzę-wszystko chyba zależy do wiersza. Współczesna liryka jest okej, ale jak przychodzi do analizy antycznego wiersza Symonidesa czy Tyrteusza to pozostaje tylko uderzać głową w stół...

    ReplyDelete
    Replies
    1. A no i zapomniałam pogratulować zdania! :D

      Delete
    2. Ja też czasami lubię, jak trafię na coś wpadającego w me gusta - inaczej, to po prostu głowa mnie boli od domysłów typu "cóż artysta miał na myśli" - wygodniejsze byłoby ożywienie go, by sam powiedział :D

      Dziękuję! :>

      Delete
  9. Uwielbiam poezję, sama coś tam próbuje tworzyć a i interpretację tekstów uwielbiam. Lubię odkrywać zakryte w literach cząstki dusz autorów.

    A tak szczerze powiedziawszy to... no brakuje mi trochę sesyjnego szaleństwa - dziwne, wiem, ale jednak brakuje.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zazdroszczę :) ja wolę coś takie, jakim jest, no chyba, że mnie zafascynuje i za wszystko staram się odgadnąć, o co chodzi, ale to rzadkość.

      Wcale nie dziwne - za parę lat pewnie sama tak powiem :)

      Delete
  10. Łączę się z Tobą w bólu. Sama przeżywam sesję (już druga - bo zimowa minęła)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Trzymam więc kciuki, żeby wszystko wg naszych myśli się powiodło :)

      Delete
  11. System Eliminacji Studentów Jest Aktywny... A mi tam sesji wyjątkowo nie brakuje. Nawet jie mam czasu łączyć się w bólu z siostrą, która przeżywa swoją pierwszą letnią sesję,
    Za poezją jakoś nie przepadam, bo jej po prostu nie czuję :P

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie wiem jak to będzie, czy będę tęsknić czy nie, ale chwilowo i obecnie mam po kokardki xD
      ja też nie czuję! znaczy, niektóre wiersze mi się podobają a niektóre nie, ale takie "staranie się zrozumienia o co chodzi" jest nie dla mnie ;P

      Delete
  12. oj współczuję tej analizy dzieła literackiego i nauki tego wszystkiego, serio ;D i tak poezja potrafi zryć psychikę, proza w sumie też ;D i fajne notatki ;D

    ReplyDelete
    Replies
    1. masakra jakaś, nie ma to jak człowieka w tempie natychmiastowym do siebie zrazić;p najgorsze, że nie pytał mnie NICZEGO, czego się nauczyłam :< dzięki! siedzenie po nocach rzucalo mi sie na mozg ;p

      Delete
    2. wyobraź sobie jaką ja mam zrytą psychikę po 5 latach polonistyki ;)

      Delete
    3. domyślam się! ;p tym bardziej należy Ci się szacuneczek :-)

      Delete
    4. haha ;D dziękuję, dziękuję ;D

      Delete
  13. Dla mnie to ciekawe, bo Mirona uwielbiam. Nawet nazwę bloga mam od jego wiersza, o :D W sumie teraz już tylko adres, ale zawsze XD A i Lipską lubię nawet. Chociaż w sumie wielką fanką poezji nie jestem:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Gusta i guściki, ja niektóre wiersze Mirona też lubię... ale nie lubię tej "pracy" na nich, żeby się domyślać albo snuć głupie domysły ;)

      Delete
    2. Nie no jasne. Bo analiza wiersza jest jak sekcja zwłok, tak naprawdę. Nie masz już człowieka, tylko organy i ich uszkodzenia, nie masz już duszy. Nie masz duszy wiersza.

      Delete
    3. Dokładnie. Poezja jako taka zła nie jest ;)

      Delete
  14. Też nie lubiłam tych całych interpretacji poezji. Może do tego potrzeba jakiejś nadzwyczajnej wrażliwości, czy coś w ten deseń :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Może! Albo sprawnie pracującego mózgu. Ani tego, ani tego nie posiadam XD

      Delete
  15. Interpretacja wierszy to dla mnie czarna magia już od czasów gimnazjum i jak słyszę pytanie CO POETA MIAŁ NA MYŚLI mam ochotę odpowiedzieć - NIE WIEM, BO UMARŁ I NIE MAM JAK ZAPYTAĆ! Całe szczęście mój kierunek takich rozrywek nie przewiduje i całe szczęście. Chociaż czasem mam wrażenie, że interpretacja przepisów niektórych ustaw przybliża się do takiej interpretacji wiersza nie wiadomo o czym - zwłaszcza, gdy ustawodawca ma ochotę napisać zadanie na pięć linijek i w tym oto zdaniu powtórzyć piętnaście razy jedno i to samo słowo.
    Ogólnie doszukiwałam się kwadratu w tym wierszu i ze smutkiem stwierdzam - nie widzę, ale notka jako całokształt rozbawiła mnie i nie wiem czy w związku z tym powinnam szukać psychiatry. :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. no ja w liceum i gimnazjum to siedziałam jak morda w kubeł i słuchałam jak inni się produkują i zawsze się zastanawiałam, da fuq gdzie oni to widzą?? a jak właśnie sie uczyłam, to myślałam, że kurde, wskrzeście ich sobie i się ich spytajcie, co u licha mieli na myśli, JA NIE JESTEM ZAINTERESOWANA, nikt mnie nie posłuchał :<<

      domyślam się, iż powinnaś. mi już dawno odbiło. ogólnie, dlatego też notka. w tonie wskazujacym, iż autorka ma w główce nie po kolei. pozdrawiam! :D

      Delete
    2. Myślę, że po takim praniu mózgu jesteś na dobrej drodze do zostania poetką! Mówię Ci, stwórz coś sama. :D Oni pisząc takie brednie na sto procent nie byli w pełni normalni na pewno . xD

      Wiesz, ja się boję, że po mojej wizycie mój psychiatra będzie potrzebował psychiatry. xD

      Delete
    3. Omajgasz, wielka kariera przede mną! XD Też tak przeczuwam :D

      A, no to chyba, że tak, lepiej nie narażać biednego człowieka :<

      Delete
  16. Ach te interpretacje :D
    I piosenka fajna serio!

    ReplyDelete
    Replies
    1. ... aż mnie od nich boli głowa :D
      cały czas mi w głowie dudni!

      Delete