9.6.15

Dzień Przyjaciela

Prawdziwych przyjaciół podobno poznaje się w biedzie. W zasadzie powinnam usunąć to „podobno” i zamienić je na „(potwierdzona informacja)”.  Z racji, że dzisiaj Dzień Przyjaciela jest, poczułam się w obowiązku, by poświęcić temu tematowi kilka słów zważywszy, że w tymże momencie powinnam siedzieć na łóżku i rozprawiać nad notatkami. A nie pisać notkę. Nieważne.

Poprzez szkołę podstawową i gimnazjum mogę śmiało powiedzieć, że przyjaciół nie miałam. Alienowałam się na każdy możliwy sposób – co wycieczka, to zostawałam w domu, na przerwach najchętniej siedziałam na ławkach przed klasami (to w gimnazjum, bo wtedy dopiero zabronili przebywać w klasach na przerwie), a odzywałam się jedynie, kiedy ktoś mnie prosił, ale to też niekoniecznie. W sumie jak już się odezwałam to i tak wychodziło, że albo nie mam racji, albo nawet jeśli ją mam, to ich racja jest racniejsza. No ale nie o tym mowa.

Dopiero w liceum poznałam kilka osób, które wtedy zasłużyły na miano „przyjaciół” mimo, iż po zakończeniu szkoły średniej nasze drogi jakoś się rozeszły. Przez trzy lata tworzyłyśmy nieocenioną paczkę – kiedy jednej z nas nie było, wystarczyło, by powierzyć informację innej, tamta się dowiadywała. 
W międzyczasie – bo między gimnazjum a szkołą średnią – poznałam Koleżankę, o której mogliście tutaj wielokrotnie czytać.  Wspaniałość nad wspaniałościami udowadniająca, że Internety nie są takie złe, i mimo, że straszą z każdej strony o zagrożeniach, to można poznać wspaniałe osoby.  W te wakacje stuknie nam pięć lat i jestem pewna, że to najlepsze pięć lat. Mimo odległości, mimo mnóstwa kilometrów da się utrzymać kontakt, jeśli tylko się chce.

Również w „międzyczasie”, parę lat temu spotkałam Kolegę, któremu wybuchłam śmiechem prosto w twarz. Dosłownie. Cóż, przyznałam nie raz, że wyszło nie tak, jak miało. Mimo to utrzymujemy kontakt. Dobry. Mogę mu narzekać na facetów (a co, niech się przyda, co nie?), on mi na dziewczyny, choć chyba w tym narzekaniu to ja wiodę prym. Ale cicho. Nieważne. Mimo czasu, dogadujemy się znakomicie. Przyjaciel? Pewnie!

Są również osóbki poznane dzięki happysadom – nie bez powodu mówi się, że muzyka łączy ludzi. Tu wielokrotnie powtarzam, że gdyby ktoś przeczytał nasze rozmowy – psychiatryk gwarantowany. I kaftany i pokoje bez klamek. Mam więc głęboką nadzieję, że nikt się do tych cudowności nie dorwie. Głupawki, głupie teksty, głupie zachowania – wszystko w cenie. 

I na koniec – choć w żadnym razie nie ostatni w hierarchii – są Ci ludkowie, których poznałam dzięki temu blogowi. Sówkę moją wspaniałą, Anonimową, Martę, czy wszystkich innych, z którymi może nie mam tak dobrego kontaktu jak z powyższą trójką ale wiem, że w razie gdyby mogę się do nich zwrócić z pomocą.

Dla takich osób warto żyć. Dla takich osób, nawet w te pochmurne (mimo że słoneczne) dni warto wstać z łóżka. Warto wysłuchać problemów, gdy wie się, że gdy samemu będzie się w potrzebie, zostanie się wysłuchanym.  I przede wszystkim ta świadomość, że jak samemu jest się w sytuacji beznadziejnej, to ktoś specjalnie będzie robił z siebie durnia (przepraszam!), żeby tą osobę rozśmieszyć.

/Chandler i Joey idealnym wzorem przyjaciół/ tumblr


‘A friend is someone who knows all about you and still loves you.’ Elbert Hubbard




Dzień Przyjaciela – tak samo jak Walentynki powinno obchodzić się codziennie. Doceniać. Dziękować, że są. No i przede wszystkim pielęgnować ich, przyjaźń, by była ciągle taka sama, a nawet lepsza.  


 A w szczególności chcę podziękować tym, którzy od wczoraj chętnie wysłuchują moich westchnień. Dziękuję – i tak to jest za mało, by wyrazić mą wdzięczność ;) 

30 comments:

  1. Po raz 1585595 mówię NIE MA ZA CO! <3 / Dureń :D

    ReplyDelete
  2. Ja od kilku dni zastanawiam się gdzie się podziali moi przyjaciele? Tak dawno jakoś się nie widzieliśmy. Nikt "niema czasu"(zdaje się tylko dla mnie). Przykro..
    Też mam przyjaciela z internetu, czasami wydaje mi się że jest lepszy niż ci tutaj. Mimo że jest tak daleko.
    Zostałam sobie takim odlutkiem jeżeli chodzi o szkołę. Wyalienowałam się, bo nie cierpię ludzi.
    Muzyka podobno łączy, ale ja jeszcze nigdy nie znalazłam osoby która dzieliła by ze mną ten sam gatunek muzyki, i to przez muzykę też zostałam odludkiem. Ale i przez to że jestem sobą. Głównie przez to, że jestem Sobą.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja już dawno temu wyszłam z założenia, że Ci ludkowie, których poznaję przez Internet, są lepsi ;)
      To najczęstsza przyczyna jest, że jest się Sobą, ale wydaje mi się, że warto nim pozostać.

      Delete
  3. Wstyd i hańba, że kompletnie zapomniałam o tym dniu! Ale może właśnie dlatego, że to nie tylko dzień, a cały rok :)
    I cóż, czuję się zaszczycona będąc w tym zacnym gronie! ;* Na przyjaciół nigdy nie jest za późno i nie warto tracić nadziei, jeśli na etapie dojrzewania się oni nie pojawiają. Bo do przyjaźni trzeba też właśnie dojrzeć :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Hah, ja też się przypadkowo dowiedziałam :)
      Dokładnie... Więc chyba w końcu czas nam sprzyja :D

      Delete
    2. Ta, a później narzekam, że ich za dużo, co nie? XD

      Delete
    3. Wiesz co, burżuazja jakaś jesteś i tyle! XD

      Delete
  4. Dowiedziałam się sama o tym dniu przypadkiem. :) Na miano PRZYJACIEL trzeba sobie zasłużyć, prawda? :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Oczywiście ;) najgorzej, gdy ktoś zasłuży a później... to olewa.

      Delete
    2. Tak też często bywa. To jest wtedy już świństwo i uważam, że nie dojrzała taka osoba do takiej roli.

      Delete
    3. Popieram całkowicie.

      Delete
    4. U mnie jest zawiła historia.. MOżliwe, że ją opiszę na blogu.

      Delete
    5. W takim razie chętnie przeczytam :)

      Delete
  5. Mi się w podstawówce wydawało, że miałam przyjaciół, w gimnazjum tak samo. Miałam swoje trzy osóbki, ale po wyjściu z gimnazjum wszystko się posypało.
    W szkole średniej poznałam moją A. i po dziś dzień zwracamy się do siebie po pomoc o każdej porze dnia i nocy. :)
    Blog to świetne miejsce, do poznania bratnich duszyczek czy nawet przyjaciół <3

    Ślicznie wszystko opisałaś. :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. hahahah mi tez się "wydawało" :P ale przestałam tak myśleć jak się okazywało, że Ci sami "przyjaciele" wiele świństw za plecami robili ;p
      Posiadanie (choć nieładnie to brzmi) takiej osoby jest... nie da się tego opisać słowami, prawda? :)
      Oczywiście <3

      Dzięki! :)

      Delete
  6. no to macie co świętować prawdziwy przyjaciel to skarb :) podobno jak przyjaciel przestaje być Twoim przyjacielem to nigdy bym nie był - w moim przypadku niestety to było prawdą, sparzyłam się, ale w zamian dostałam prawdziwą przyjaźń na wieki amen. :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. w sumie też mi się niejednokrotnie zdarzyło. ale w zasadzie dobrze, że czas/sytuacje zweryfikowały tych ludzi ;) i ciesze się, że znalazłaś kogoś na to zaszczytne miejsce ;)

      Delete
  7. przyjaźń to trudny temat. czasem wydaje mi się, że ona nie istnieje. nie wiem czemu, ale chyba zbyt dużo ludzi straciłam, by uważać inaczej.

    ReplyDelete
    Replies
    1. może po prostu musisz trafić na tą osobę by zmienić zdanie :)

      Delete
  8. Czasem drogi się rozchodzą, ale tak naprawdę prawdziwa przyjaźń trwa bez względu na jakieś bariery. :) Sama się o tym przekonałam.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tylko jeżeli obu stronom zależy :)

      Delete
    2. Oj tak, inaczej to nie ma sensu.

      Delete
    3. "Bo do tanga trzeba dwojga" :) No właśne. I czasem człowiek się na marne stara.

      Delete
  9. Oglądam teraz ten serial i pamiętam tą scenę, która jest na gifie :)
    Życzę Ci więc by te przyjaźnie, które zawarłaś wciąż i wciąż rozkwitały coraz bardziej :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. ja znam niemal wszystkie odcinki na pamięć, a tej sceny akurat nie kojarzę ;)
      Nie dziękuję ;>

      Delete
    2. To pierwsza seria lub druga była ;p Chyba wtedy jak Joey się wyprowadził do fajniejszego mieszkania bo grał dr Ramoreya :D Wtedy się z Chandlerem kłócili a w tej scenie się pogodzili ;p

      Delete
  10. O tak, Joey i Chandler to najlepsi przyjaciele na świecie ;)
    W podstawówce byłam podobnie nieśmiała,ba cały czas jestem. Zawsze miałam 1-2 koleżanki, czy też przyjaciółki. Wolę postawić na jakość, a nie ilość. Pielęgnuję te znajomości, stąd dawne przyjaźnie trwają-poza jedną:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Liczy się jakość a nie ilość ;) Czasem wystarczy "porządny" jeden niż "stado" takich, którzy... na to miano nie zasługują :)

      Delete
  11. W podstawówce i gimnazjum wydawało mi się, że mam przyjaciół, którzy jednak tajemniczo znikali, gdy miałam jakiś problem. Moją obecnie najbliższą przyjaciółkę znam od wielu lat, ale kontakt odnowiłyśmy dopiero nieco ponad rok temu i muszę powiedzieć, że z nikim nie dogadywałam się tak świetnie, jak z nią. Nie zależy mi już żeby mieć duże grono "przyjaciół", którzy mogą mnie zostawić w każdej chwili. Mam za to kilka na prawdę zaufanych osób, na które wiem, że mogę liczyć. Zasada jakość, nie ilość sprawdza się chyba w każdej dziedzinie życia.
    Pięknie o wszystko opisałaś ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wiesz, to filmy i seriale utrzymują nas w przekonaniu, że najlepiej jest posiadać GRONO tychże znajomych. Tak naprawdę jednak wychodzę z założenia, że nie musi mnie otaczać wianuszek ludzi, tylko te osoby, na których mi naprawdę zależy :)
      Dziękuję :)

      Delete