Z
cyklu #dialogi szalonych współlokatorek, które podobno czasem studiują i ponoć są normalne, ale podejrzewam, że to nie potwierdzone info.Cieszcie się i radujcie!
#1
Siedzę
ja przed komputerem i przypominam sobie, że miałam sprawdzić koszt biletów
Polskiego Busa na trasie Kraków-Wrocław. Siedzimy ze współlokatorką we własnych
pokojach, jednak z otwartymi drzwiami; słyszymy się więc wzajemnie.
Zanim
udało mi się dotrzeć do cennika na stronie, byłam lekko zniechęcona, ale
później me uczucie się tylko pogłębiło.
J:
*czytam na głos* gdybym była ślepa, niepełnosprawna, bez nogi, czy znowuż
byłabym wojenną weteranką, wtedy ulga by mi się należała; niestety jestem tylko
marnym studenciną, któremu nic się nie należy.
W:
no naprawdę, nie wydarzyło ci się w życiu, tylko zdrowa jesteś… *usłyszałam z
zza ściany; badumtss*
#2
Jakiś
czas temu. Współlokatorka na zajęciach, ja mam je dopiero po południu, wobec
całą sobą robię wszystko i nic – z przewagą na „nic”. Miałam prasować, miałam
sprzątać, skończyło się na tym, że pół dnia przeleżałam pod pierzynką. Jakieś pół godziny przed moim wyjściem (i na
półtorej godziny przez powrotem Współlokatorki na mieszkanie – czego wtedy nie
wiedziałam) pisze ona do mnie, bym może zamówiła pizzę, akurat jak ona wróci,
będzie. Okej!, pomyślałam, wrócę z zajęć po dwudziestej, to sobie tylko
odgrzeję. Pełna dobrych chęci zamówiłam więc, miała przyjechać za jakieś
czterdzieści minut… Informuję więc koleżankę, że wychodzę i…
W: jak to wychodzisz?!
J: noo, normalnie…
W: to nie odbierzesz pizzy?!
J: no nie!! a ty?!
W: no mnie nie ma i nie
będzie!!
J: Superr….
Po
czym ja poszłam na uczelnię, ona z niej wrócić nie zdążyła. I pizza przeszła
nam… no, koło nosa. Tylko my.
#3
To było
chyba jakoś w marcu czy w kwietniu. Sprzątałyśmy w mieszkaniu, współlokatorka
balkony, ja podłogi. No i w końcu ogarnięte, kawa wypita, lody zjedzone,
współlokatorka pojedzie się przejechać rowerem do chłopaka. Z racji, że było
ciepło, miałam ci ja balkon otwarty, więc słyszałam jak za koleżanka furtka się
zamyka. Wyszłam z dobroci serca na ten balkon jej pomachać. Po chwili dostałam
esemesa.
W: Normalnie jak „Romeo i Julia”
J: Będziesz moim Romeem?
W: Niegodnam…
#4
Tym
razem trójka w akcji. Ja, Współlokatorka i jej Chłopak. Chłopak siedzi przy
stole, koleżanka przy zlewie (skrobie jabłka) a ja przemieszczam się między
nimi w te i we w te, teraz nie pamiętam co robiłam, ale chyba herbatę. Kuchnia
jest zaś wąska i między stołem a właśnie zlewem zbyt dużo miejsca nie ma, to
się przeciskam. A Współlokatorka macha tymże nożem, w pewnej chwili musiałam
umknąć głową. Tak na wszelki wypadek.
J: ty uważaj, bo mnie
zabijesz, łeb utrącisz!
W: kto, ja?!
J: no ty!
Ch: *przyglądając się temu z
boku* ciekawe, kto Ci uwierzy *patrzy na swą dziewczynę*
J: „przypadkowo,
przypadkowo!”
W: a tata powie „aa, to po to kazałaś sobie noże
naostrzyć!”
Ch: no to ja już wiem, po
coś to robiła! Pacz, jaka przebiegła!
J: wszystko zaplanowała!
Ch: okej, będę ci paczki
wysyłał
J: a ja w snach straszyła!
#5
Rozpoznanie
sytuacji: czwartkowy wieczór, nazajutrz mam mieć egzamin u Psychopaty, jak na
przykładną studentkę przystało, wyciągam piwo z lodówki, będziemy pić i oglądać
„Zaćmienie”. Ustawiłam dwie butelki na
blacie, naszykowałam szklanki, w międzyczasie włożyłam popcorn do mikrofali.
Współlokatorka otwiera mi piwo, ja chcę otworzyć jej.
Bilans
strat? Popcorn się spalił, piwo wylałam. Z nerwów, powiadam wam! Koleżanka
patrzy więc na mnie tym pobłażliwym do granic możliwości wzrokiem, kiwa głową
ze zrozumieniem.
J:
kciałam tylko być miła i uczynna *odparłam, smutnym tonem, wycierając rozlane
piwo*
W:
ty najlepiej będziesz uczynną, jak nic nie będziesz robiła, o.
Smuteg.
#6
Opowiadam
Współlokatorce fascynującą historię swojego życia, chwilę później o koncercie,
o ‘nieznajomym’ i tym, że dostałam od niego różę, a także i o tym, że nie mam
szczęścia do facetów. Przebiegało to mniej-więcej tak [rozmowa przez
komunikator] :
J: […] no i idzie babeczka z tymi różami, a on
wyciąga portfel, moja mina, WTF człowieku […]
W:
bierzgobierzgobierzgobierzgobierzgobierzgo, nikt od tych bab nie kupuje
kwiatów, bo drogie są!
[…]
J:
ale nie wiem jak, mam zerowe doświadczenie z facetami!
W:
ale masz psa!
J:
no i co z tego?!
W:
faceta wychowuje się jak psa, dasz radę.
#7
Wybrałam
się z Współlokatorką do Galerii celem wywołania zdjęć. Z racji, że można je
odebrać po dwóch godzinach, ja zostawiłam jej swoją karteczkę i pomknęłam do
mieszkania, ona miała odebrać je wracając z zajęć. Oczywiście w momencie, gdy
wychodziłyśmy świeciło słońce, w momencie gdy wyszłam z Galerii zrobiło się
czarno, zaczęło wiać i lać jednocześnie. Przemoczona dotarłam jednak do
mieszkania uradowana, że nie muszę z niego wychodzić. Dzisiaj. Kilka godzin
później, ulewa trwa nadal, gadam na Skype z Ktosiem, dostaję esemesa.
W: Mam Twoje zdjęcia, jeśli nie chcesz ich
zobaczyć w gazecie, proszę milion dolarów do koperty, zostaw pod drzwiami, bez
policji.
Wybuchłam
śmiechem tubalnym, i jak na dobrą współlokatorkę przystało, odpisałam pospiesznie:
J: jestem tylko biedną studenciną, proponuję
herbatkę cieplusią jak wrócisz
… a
moje prośby zostały wysłuchane.
#8
Swojego
czasu gadam z Ktosiem na Skype, oczywiście drzwi od pokoju tradycyjnie otwarte.
W przeglądarce otwarty Facebook. Współlokatorka wysyła mi tam jakiś śmieszny
obrazek, wobec czego wybucham śmiechem, a że już mi się nie chce odpisywać, drę
się na cały głos „booooże, boooooskie, ryyyyyyczę!”, co Ktoś podsumował tym, że
mamy nierówno pod sufitem, gdyż mieszkamy przez ścianę i piszemy ze sobą na
facebooku. No a jak mamy sobie przesyłać durne obrazki? No helooł!
Także
wiecie. Jeżeli zauważacie w mojej skromnej osóbce jakieś skrzywienia umysłowe,
to wiedzcie, że to przez nią. Chodzą słuchy, że się dobrałyśmy. No mieszkając z taką oto osóbką, ja nie mam
prawa być normalna. W sumie nigdy nie byłam, ale to już inna sprawa.
W
ogóle, wyraziłam jakiś czas temu dezaprobatę, spoglądając na popylającego, to
jest uciekającego przed nami chomika. Stwierdziłam bowiem, iż jest
nietowarzyski, koleżanka odpowiedziała zaś, że powiedziała to osoba „niezwykle
towarzyska”. Cios poniżej pasa!
Mam
nadzieję, że ktoś się trochę chociaż uśmiał, bo samej mi się mordka śmiała, jak
sobie te sytuacje przypominałam. Dam znać po angielskim, czy wynik mnie
satysfakcjonuje… Oby!
;)
Na wesoło masz z tą współlokatorką :)
ReplyDeleteI piosenka, jak każda zresztą, Daughter - idealna. Uwielbiam Jej głos.
Czasem aż za :-)
DeleteFaceta wychowuje się jak psa..nie nie, zaprzeczam, z psem jest łatwiej XD Ale ja to w ogóle wolę chyba jednak niewychowanych, a myślących po swojemu XD
ReplyDeleteAle przynajmniej masz wesoło, nie ma co:)
Hahaha, okej, zapamiętam, że z psami łatwiej XD wiesz no zawsze troszkę przytemperować można, tak troszeńkę XD
DeleteAno :)
Trafiłaś na super współlokatorkę!
ReplyDeleteTakie historie są najlepsze, szczególnie gdy wspomina je się po pewnym czasie :)
Też tak uważam!
DeleteDokładnie :-)
Uwielbiam śmiać się z kimś z jakichś głupich błahostek xD
ReplyDeleteTe głupawki są przerażające xD
Delete"bierzgobierzgobierzgo" - kurde, jakbym słyszała siebie. xD
ReplyDeleteFaktycznie dobrałyście się. Ja się ze swoją współlokatorką dogadywałam świetnie dopóki mieszkałyśmy w jednym pokoju. :P A później kontakt nam się urwał, bo ja NIENAWIDZĘ mieć otwartych drzwi. :D
ja na noc też zamykam drzwi, bo inaczej nie usnę, ale tak, w ciągu dnia, to wszystko pootwierane :D
Deleteno i nie wzięłam:<
To ja też tak mam, a moja mama odwrotnie - zanim idzie spać, to drzwi otwiera. :D
DeleteU mnie mama spałaby gdziekolwiek i jakkolwiek XD ja musze miec cisze. co do drzwi wracając, to w sumie w domu nie mam drzwi od pokoju (bo pokój na poddaszu, wejście wprost z klatki schodowej) więc idzie się przyzwyczaić :)
DeleteMi tam cisza niekoniecznie potrzebna do spania. :P Jestem ze wsi, gdzie notorycznie przewijają się wielkie, hałasujące sprzęty, więc od dzieciaka jestem przyzwyczajona do hałasu. :D
DeleteJeeej, to fajny masz ten pokój! Taki z klimacikiem!
też jestem ze wsi, tylko w sumie ja zawsze chodziłam spać najpóźniej ze wszystkich więc w domu panowała sakramencka cisza :D
Deleteno! trochę mi zajęło zanim przyzwyczaiłam się żeby tak głowy wysoko nie wystawiać (kilka nabitych guzów pomogło), ale uwielbiam to :D fajnie słychać deszcz odbijający się od dachu itp, tylko w sumie w lato w upały jest masakra ;D ale nie zamienie się :< :D
Nie ma to jak ze studentami :) Zawsze jakieś śmieszne i czasem może dziwne akcje :p
ReplyDeleteDokładnie ;P czasem się nas boję xD
DeleteSzóstka przypomina mi rozmowę w pracy. Mówiłam koledze, że oglądałam "Jak wytresować smoka", więc pyta się, jak tego smoka wytresować. Odpowiedziałam, że to jak z facetem - trzeba mu przynosić jedzenie. Kolega na to: "Nie do końca, facetowi trzeba jeszcze piwo przynieść". :)
ReplyDeleteHahahahaha, skomplikowana sprawa z tymi facetami :D
DeleteNiestety. ;P
DeleteStety niestety ;P
DeleteI tak się z nimi nie dogaduję. ;P
Deleteja czasem lepiej niż z dziewczynami, to zależy ;P
DeleteTaka współlokatorka to skarb :) A Wy się doskonale dobrałyście! :D Romeo i okup mnie rozwaliły :D
ReplyDeleteWiadomo, ideałów nie ma, ale nie jest źle :D hahaha :D
DeleteŁo kurde, ozdrowiałam! Mam ochotę na pizzę dzięki jednej z opisanych sytuacji xD Ale najbardziej rozwalają rozważania o zbrodni (nie)doskonałej ^^
ReplyDeleteHah, cieszę się! Pizza dobra na wszystko :D no pacz jak się mnie wredota chciała pozbyć :>
DeleteUlubiony smak? ^^
DeleteTy na nią uważaj, bo marnie skończysz xD
Nie mam ulubionego. Ostatnio zamówiłyśmy z kurczakiem i z serem pleśniowym, albo z kurczakiem i z ogórkiem kiszonym :D
DeleteSądzę, że moj (marny) los jest przesądzony :D ale coś się fajnego szykuje, ale nie będę zapeszać :)
Ciekawe wariacje, zwłaszcza z tym serem pleśniowym. Muszę spróbować :)
DeleteRozbudzasz ciekawość i nic nie powiesz? Nieładnie :P
Polecam! Sama byłam zdziwiona, że może tak dobrze smakować :)
DeleteIdę na rozmowę do RMF za dwa tygodnie ;) nie chcę rozdmuchiwać ani się chwalić, bo jeśli nic nie wyjdzie to kupa zawodu pozostanie :) po 16 lipca dam znać :)
W której pizzerii takie pyszności dają? :)
DeleteChcesz być prezenterką? Wow :D
Banolli :-)
DeleteHah, bez przesady. Staram się o staż :D
Pod nosem toto mam (dziesięć minut od domu), a pizzy nigdy nie próbowałam :P
DeleteTrzymam kciuki!
no jak tak można! :D
Deletenie dzięki, jak będzie się czym chwalić to dam znać :)
Sama nie wiem xD
DeleteCzekam na wieści :)
czas to nadrobić xD
Delete;)
Jak bóg da... znaczy żołądek xD
DeletePizza kocha, pizza nie ucieknie, pizza poczeka xd
Delete... pizza rozumie xD
Deletejak nikt inny w świecie xD
DeleteMi te historyjki bardzo poprawiły humor w ten pochmurny poranek ;)
ReplyDeletea to ciesze się, że mogłam poprawić Ci humorek już od poniedziałku :D
Deleteto nie są skrzywienia umysłowe tylko OGROMNE pochyłości :D w każdym razie, co do polskiego busa, miałam ostatnio takie same przemyslenia, chociaż z drugiej strony te ceny biletów i tak są bardzo niskie, więc no, coś za coś :D
ReplyDeleteDziś jesteś moim ulubionym, poniedziałkowym poprawiaczem humoru :D :*
ReplyDeleteCieszę się niezmiernie <3 :*
DeleteHah smieszne to z pizza :)
ReplyDeleteKlikniesz w kliki w nowym poście będę wdzięczna ;*
ja do tej pory się zastanawiam, jak to jest, że Polskiemu Busowi w ogóle się opłaca puszczać autokary do Berlina za 30 zł XD
ReplyDelete