12.5.15

nieogarnięta rzeczywistość

Ileż się działo! Ileż się działo! Juwe, juwe, juwenalia… gdzie jesteście? Co?! To już koniec?! Jak to! Dlaczego tak szybko? Dlaczego tak niespodziewanie? Ej…  tak to ja się nie bawię.

Dobra, żyję. Jakby ktoś był ciekawy. Juwenalia się skończyły, Koleżanka sobie pojechała (niemal bez swojej torebki, przewieszonej… przez moje ramię) i zapanowała cisza, dziwna jakaś taka.  Jak wróciłam do mieszkania po tym, jak Koleżanka wsiadła do pociągu, to tak stanęłam w drzwiach pokoju, zobaczyłam ten syf, materac, który blokował wyjście na balkon, łóżko, zawalone ciuchami i pierdyliardem innych rzeczy, gdzieś na szafce bilety z koncertu,  to zrobiło mi się smutno.

Kiedy jednak to i owo ogarnęłam, i w końcu dało się wejść do pokoju nie potknąwszy się o nic, usiadłam przy komputerze i zaczęłam oglądać zdjęcia. Miliony zdjęć. W ciągu pięciu dni nieomal pięćset. Plus filmiki, kiedy Lu bawiła się w reportera, nagrywając drogę z Rynku nad Wisłę. Pół godziny nieumiejętnego trzymania telefonu w dłoni i nagrywaniu krakowskich chodników – tylko ja tak potrafię! Plus zdjęcia i filmiki z dwóch koncertów, na których byłyśmy i na których o mało nie przypłaciłyśmy własnymi cudownymi i niepowtarzalnymi życiami.  Żyć nie umierać. Nawet pogoda dopisała, choć ja uzbroiłam się w przeciwdeszczowe kubraczki, które miałyby nas przed tymże deszczem uchronić. Na szczęście – obyło się. Nie obyło się jednak bez śmiesznych sytuacji – powrotu z Comy na mieszkanie, tego, że po dwóch piwach zaczęłam czkać, później się śmiać, przez co prawie się posikałam. Tego, że wcześniej pod sceną by nas zadeptali, bo przecież Lu chciała być blisko, i ledwo uratowałyśmy się z jednego pogo, to wylądowałyśmy w drugim. Tego, ze na koncercie happysadu również znalazłyśmy się w niedobrym miejscu, gdzie by nas stratowano, jednak udało nam się i tym razem wyjść z życiem. Spotkałyśmy niejakiego Jakuba K., pseudonim Quka, Koleżanka pierwszy raz na żywo, zdobyłyśmy zdjęcia i podpisy, pogadaliśmy (na temat konfliktu na linii dwóch stolic – Gniezna i Krakowa), a w końcu i nawiązałyśmy nowe znajomości z członkami zespołu Muchy.  Zabawa przednia, humory wspaniałe, gardła zdarte – czego chcieć więcej prócz tego co mam?  Powrotne śpiewanie na ulicy, panowie, którzy zaczęli śpiewać z nami, czipsy jedzone na Plantach i policjanci, dziwnie się na nas patrzący, robienie zdjęć w tramwaju i zastanawianie się (przeze mnie), czy opublikować zdjęcie z Kubą rano, czy jednak teraz.

Gdzieś pomiędzy grill z rodziną, zdjęcia nad jeziorkiem, spacery po Krakowie.  Pięć szalonych dni, po których dzisiaj zapanowała taka pustka. Nie powiem, że „rano” ogarniałam rzeczywistość, bo współlokatorka uświadomiła mi, iż ta godzina nie zalicza się już do „ranka”.  Poszłam więc grzecznie do biblioteki oddać książki, przy okazji przynosząc nowe. W międzyczasie okazało się, że napisało do mnie pewne wydawnictwo z zapytaniem, czy nie zrecenzowałabym książki, i jeśli tak, to proszą o adres korespondencyjny. Bo to książka, którą sama chciałam przeczytać! Fruwam pod sufitem!


Jednak wszystko co dobre szybko się kończy. Jutro powrót na uczelnię, tylko dwudniowy bo piątek znów wolny. Gdzieś w międzyczasie egzamin praktyczny, który mam zamiar zdać. Po drodze niedzielna komunia, wolny poniedziałek, wtorek...  Dzieje się. I choć jestem typem człowieka, który przede wszystkim ceni sobie spokój i ciszę to.... te dni były super. Droga Koleżanko, która to czytasz! Dziękuję!


A z Ktosiem układa się... dobrze. Aż nie wierzę, że znamy się dopiero trzy miesiące... czemu czas leci, jak szalony? I wciąż nie opuszcza mnie wrażenie, że Ktoś jest rąbnięty tak, jak ja. To dobrze - tacy ludzie jeszcze istnieją :)

113 comments:

  1. U Cibie po Juwenaliach, a u mnie w mieście dopiero będą;) I też gra Happysad;) Zazdroszczę, że poznałaś Kubę osobiście:) Ciekawe czy ja dotrę na tegoroczne Juwenalia, czy utknę gdzieś do drodze.. ;p
    Powodzenia z Ktosiem:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. w Poznaniu tez dopiero będą grali :( chętnie bym się kopsnęła :( oj to już nasze trzecie czy czwarte spotkanie :D za pierwszym myślałam, że umrę :D a teraz to już bardziej na luzie :D życze powodzenia w dotarciu!
      i nie dziękuję :)

      Delete
    2. I w końcu się na Happysad nie wybrałam, bo byłam na Polskiej nocy kabaretowej;) ale ile to już już koncertów ich "zaliczyłam".. ;) chyba najwięcej ze wszystkich, to pierwszy zespół rockowy, którego zaczęłam słuchać, więc mam do nich sentyment ;)

      Delete
    3. hah, mój też 'pierwszy poważny zespół' to właśnie Chłopaki :) byłam chyba na dwunastu czy trzynastu koncertach i ciągle chcę więcej :)

      Delete
    4. Ja już nie liczę, ale chyba mniej niż Ty koncertów odwiedziłam;) na Zabili mi Żółwia też porównywalnie byłam, ale już nie grają:(

      Delete
    5. hah ja policzyłam przy okazji, jak układałam zdjęcia w folderze z koncertów ;) oj :(

      Delete
    6. Bardzo mi smutno z tego powodu:(

      Delete
    7. domyślam się :( wolę sobie nawet nie myśleć o tym jakby hepisedzi nie koncertowali..

      Delete
  2. Haha ;D Kto nie pije w Juwenalia, temu gniją genitalia ;D Sorry, ale nie mogłam się powstrzymać, żeby nie walnąć tej rymowanki ;D Widzę, że intensywnie u Ciebie :) Ejjj, a masz to jego zdjęcie w końcu? ;D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Hah, spoko XD oj intensywnie, ale to chyba dobrze :P nie, jeszcze nie ale pracuje nad tym ^^

      Delete
    2. This comment has been removed by the author.

      Delete
    3. @Myśli Nieskrywane, dzisiaj koleżanka mi właśnie opowiadała, że jest na koncercie, a gdzieś między ludźmi, z boku, leży sobie para, pod kocem, i ona woli nie wiedzieć, co oni tam majstrowali :D

      Delete
    4. This comment has been removed by the author.

      Delete
    5. This comment has been removed by the author.

      Delete
    6. trzeba mieć tupet :D

      Delete
    7. This comment has been removed by the author.

      Delete
    8. Ostatnio laska do mnie na zajęcia pijana przyszła. Jak wołała za prowadzącym. Nie wyobrażam sobie przyjścia na uczelnię w takim stanie. Mogła sobie wielce dama darować.

      Delete
    9. This comment has been removed by the author.

      Delete
    10. To pracuj nad tym, pracuj ;P

      Delete
    11. Ja chyba wolę nie wiedzieć. Mogła spać. Mniej wstydu by było. A wóda jechało na kilometr.

      W rzeczy samej!

      Delete
  3. Widać, że u Ciebie rozpoczął się szalony maj! Pozdrawiam! :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. ... żeby tak człowiek w tym całym szaleństwie zaczął myśleć o uczelni :D

      Delete
  4. This comment has been removed by the author.

    ReplyDelete
    Replies
    1. ej, ja też nie przepadam za alkoholem :D jeśli już to wino, a nie żeby sie upić :D po tych przygodach to pewnie minie czas zanim sięgnę ponownie :D

      Delete
    2. This comment has been removed by the author.

      Delete
    3. Nie, nie lubię sponiewierania :P wolę się nabić dla samego smaku danego alkoholu ;P
      I prawidłowo, nie ma się czym szczycić :)

      Delete
    4. This comment has been removed by the author.

      Delete
    5. No wódę pije się po to, żeby się upić (chyba, nie wiem). A wino jest dobre :D
      Ano :)

      Wystarczy wejść na fejsbunia cudownego. Tam to dopiero taśmy prawdy.

      Delete
    6. This comment has been removed by the author.

      Delete
    7. Chyba że tak.
      Rozrywka za darmo! Uwielbiam! Lepsze to niż laska, która sama sobie lajkuje i komentuje posty :-)

      Delete
    8. This comment has been removed by the author.

      Delete
    9. This comment has been removed by the author.

      Delete
    10. Matko, to straszliwe jest xD

      Delete
    11. This comment has been removed by the author.

      Delete
  5. Też tak chcę! Wzmogłaś moje pragnienie szaleństwa do potęgi entej :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Z Tobą tak zaszaleć - chcę do potęgi entej!

      Delete
    2. Kolejna motywacja, żebym zdrowiała :D

      Delete
    3. Dobrz daję nam czas do mojego licencjatu, rok mamy z haczykiem! Więc spoko luz, damy radę!

      Delete
    4. Fajny termin, będzie co oblewać :D

      Delete
    5. Się wie :D jeśli w ogóle do tej pory dożyję i coś z siebie wypocę, co nazwe później swoim licencjatem :D

      Delete
    6. Bez kokieterii, jesteś debeściak :D

      Delete
    7. Przesadzasz, ale dzięki :*

      Delete
    8. Towarzystwo wzajemnej adoracji :D

      Delete
    9. W rzeczy samej, bardzo przyjemne to towarzystwo :D

      Delete
    10. A jak... trzeba sobie trochę osłodzić życie :D

      Delete
    11. Nie inaczej :D choć uważam że nasze są mimo wszystko nadzwyczaj słodkie i kolorowe :D

      Delete
    12. Uwielbiam słodycze, więc mi nigdy dość :D

      Delete
    13. Dobrych rzeczy nigdy dość:D

      Delete
    14. Oczywiście, dlaczego sobie nie mam umilać chodzenia po tym marnym padole? :D

      Delete
  6. juwenalnia... nie umiem za duzo rzeczy przeżywać z ludźmi. gdzieś tam kiedyś coś było, coś się działo. ale nie tak by to wspominać. ech. czasem trochę szkoda mi tego wszystkiego.

    ReplyDelete
    Replies
    1. oj uwierz, ja nie jestem zwolenniczką zacieśniania międzyludzkich kontaktów, ale raz na jakiś czas, w rozsądnych ilościach daje radę ;) moze po prostu trzeba trafic na odpowiednie osoby?

      Delete
  7. Intensywnie spędziłaś ostatnie dni i masz co wspominać - cieszę się ;)
    Kurczę, jak Wy to robicie, że wydawnictwa się do Was odzywają, współpracujecie i w ogóle? dla mnie to takie nieosiągalne i nie pojęte... ehh zazdroszczę ;)
    I tego Ktosia to też trochę zazdroszczę, ostatnio doskwiera mi samotność...

    ReplyDelete
    Replies
    1. też się ciesze :)
      od roku prowadzę bloga z recenzjami, umieszczam je również na lubimyczytać, rozesłałam pierdyliard mejli i w końcu niesie to ze sobą jakiś pożytek :)
      to niefajnie :( a ja właśnie wyłączyłam skype... ale jestem pewna, że i u Ciebie ktosik się pojawi bliski sercu :)

      Delete
    2. no to super, że ktoś zauważył Twoją pracę, docenił wysiłek i w ogóle :) trzymam kciuki za współpracę :)
      sama już nie wiem czy ktoś się pojawi.... chciałabym chociaż zwyczajnie z kimś pogadać czy coś...

      Delete
    3. nie dziękuję ;)
      dlaczego tak pesymistycznie... gdzieś w jakimś zakątku ktoś się czai, i czeka na odpowiedni moment ;) rozumiem... choć czasem mam wyrzuty sumienia, że Ktosiowi tak bajdurzę... ej, główka do góry! zawsze mozesz, podobnie jak ja, sama go znaleźć :-)

      Delete
    4. mi się już nie chce szukać, zabiegać i angażować.. z jednej strony bardzo się zniechęciłam do mężczyzn a z drugiej brakuje mi męskiego towarzystwa i zainteresowania... eh napiszę Ci maila czemu tak pesymistycznie, bo nie chcę się tu rozpisywać o tym, dobrze?

      Delete
  8. Ale się wyszalałaś ;p Teraz nauka powinna być już łatwiejsza ;p

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nauka, HA-HA-HA-HA, toć to do sesji jeszcze szmat czasu ;p

      Delete
  9. to chyba były nasze najbardziej szalone dni! żadne spotkanie nie dorównuje temu! tyyyyyyyyyyle się działo! z NIECIERPLIWOŚCIĄ CZEKAM NA KOLEJNE "MAŁE WAKACJE", MÓJ TY NICPONIU!

    thank you very much! <3

    ReplyDelete
  10. Taak, tak zaszaleć to jest coś, znam to, koncert, piwko, wygłupy i odpały, super sprawa :D Ja mogę pochwalić się włamem do akademika XD

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dokładnie :D serio?! opowiadaj! :D

      Delete
    2. Byłam z kolegą i koleżanką na koncercie Sabatonu. Skończy się jakoś o 23, autobus mieliśmy o 3, to trzeba było sobie jakieś zajęcie znaleźć :D Koleżanka spotkała swojego znajomego, jakoś się zgadaliśmy i zaprosił nas do siebie do akademika. Jedyną opcją, żeby tam wejść by włam przez okno XD Na szczęście mieszkali na parterze. Chwile u nich posiedzieliśmy, a potem poszliśmy z nimi do takiego fajnego baru na ulicy równoległej do Floriańskiej, może kojarzysz. Ogólnie to było bardzo wesoło :D

      Delete
    3. O matulko :D to widzę też zaszaleliście :D

      Delete
    4. Hehe, czasem trzeba, co nie? :D Powiem Ci, że chciałabym więcej takiego szaleństwa w swoim życiu.

      Delete
    5. Hoh, zaczniesz studia to szaleństwo się zacznie, uwierz :>

      Delete
    6. Serio? To ja tam się cieszę :D

      Delete
  11. O, jak pozytywnie. Dobrze czytać, że u Ciebie lepszy nastrój! ;))
    No i ile juwenaliowych wspomnień ;). Wgl w dużej ilości miast na juwenaliach w tym roku gra happysad.
    Gratulacje z powodu propozycji recenzji! Fruwaj sobie pod tym sufitem, fruwaj, w końcu masz powód! :))
    Hmm i co ja widzę... Egzamin praktyczny... Trzymam kciuki na zaś ;D.
    No i dobrze, że z Ktosiem się układa. Oby tak przez następne miesiące :).

    ReplyDelete
    Replies
    1. <3
      noooo i prawidłowo! :D niech i inni mają radochę! :>
      aaa wciąż nie wierze, jak przeczytałam wiadomość, trzy razy oczy przecierałam :D
      przydadzą się!
      mam nadzieję...

      Delete
  12. Luuu! Ale poszalałaś! Gdy ja zastanawiałam się w którym miejscu kupić bilety na Linkin Park rozważałam opcję bycia zadeptaną pod sceną. xD A nie powiem - wolałam tego uniknąć. :P
    No i masz KOLEJNE zdjęcie z Kubą? :P
    Czas leci coraz szybciej, gdy mamy co robić, no a jak ktoś szaleje tak jak Ty, to nie masz się co dziwić, że dni Ci tak uciekają. :P

    ReplyDelete
    Replies
    1. No strasznie, wiem! Hah, no gdybym na taki wielki koncert kupowała, też bym uważała. Ale tu... tak mi się blizej chciało być, szybko swej decyzji pozałoałam! :P
      oj tam, takich zdjęć NIGDY nie za wiele! ;P może mnie w końcu zapamięta!
      a od wtorku tak się ciągnęło, że masakra!

      Delete
    2. No jak mały koncert to ja też się zawsze przepycham jak najbliżej. :P
      Niedługo to sobie będziesz mogła nim pokój wytapetować! :D
      Jeszcze Cię nie zapamiętał?! Bezczebel jeden! :P
      Jak ja bym chciała, żeby mi się tak dni zaczęły ciągnąć! A mam dokładnie 10 dni, żeby złożyć pracę licencjacką w dziekanacie i powoli zaczynam dostawać zawału :P

      Delete
  13. Takie chwile są niezapomniane i potem miło się je wspomina :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ale ważne jest mieć np. zdjęcia bo to są pamiątki takich ulotnych chwil.

      Delete
    2. oj mam i zdjęcia i filmiki i mnóstwo, mnóstwo dobrych wspomnień tam, w główce ;)

      Delete
    3. Oj tak, to najważniejsze. A do tego dobre towarzystwo - żyć, nie umierać:)

      Delete
    4. Po za tym najważniejsze to docenić to co się ma. Bo o tym też ludzie zapominają.

      Delete
    5. Dokładnie. Zupełnie nie rozumiem takich ludziów.

      Delete
    6. Są i to wielu takich ludzi niestety.

      Delete
  14. Zauważyłaś też pewna regularność, że po najlepszych dniach przychodzi potem jakiś..."dół"? Jakby nagle odcięto nam dopływ endorfin właśnie w żyłach, jakby nagle wszystko stało się ...tak za "mało". Przynajmniej ja często mam takie uczucia, po chaosie dobrych dni, rozerwania, imprez. Ale wszystko ma swoje miejsce, może to pewna cena...którą i tak warto płacić, właśnie za te chwile, które budują najcudowniejsze wspomnienia:) A widzę, kolejne wspomnienia zbudowałaś sobie genialne:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Lepiej bym tego nie ujęła! Od środy jest jakaś katastrofa, wszystko mi leci z rąk... I tak jakoś głucho i pusto jest. Trzeba się wtoczyć w nowy tryb.. nie wiedziałam, że przez zaledwie kilka dni mozna się przestawić. :) Ano dokładnie, że warto - nie oddałabym tych chwil za nic :)

      Delete
    2. To tak jak ja mam dzisiaj po trochę dzikim nawet jak na nas weekendzie :) Trudno wraca się do rzeczywistości:) I właśnie, zawsze są wspomnienia...i chęć budowania nowych chwil:)

      Delete
  15. Kace pokoncertowe są najgorsze, bo jeśli czegoś tak wyczekujesz i wyczekujesz, to potem już nie ma się z czego cieszyć, jedynie wspominać :D Ale zazdroszczę takiego kilkudniowego szaleństwa, mnie przykuło do domu przeziębienie i oglądam seriale, no bo po co się uczyć.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dokładnie! Ale na duchu podtrzymuje mnie myśl, że za miesiąc znowu widzę się z happysadami i znów przypomne im o swoim istnieniu! :D a tam, nauka... :D

      Delete
  16. Lusia szaleje :D Oj, wiosna potrafi nam dodać skrzydeł co? I chyba nie tylko wiosna :) Ja też ostatnio przypomniałam sobie, jak umiem się bawić, kiedy ludzie niosąc mnie na fali na koncercie TSA mnie prawie za barierkę wyjebali xD Dobrze mieć w takich chwilach swojego faceta... pod sobą xD który ściągnie na dół i uratuje życie <3
    I taaak się cieszę, że się układa :) Szczęśliwi czasu nie liczą Kochanie :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. O matko, na noszenie na ludzkich rękach bym się nie odważyła :D koleżanka wczoraj opowiadała jak z takiej fali ją upuścili :D za takie atrakcje podziękuję, aczkolwiek było naprawdę fajnie.. :) hah ja żałuję że nie było ze mną ktosia który by mnie podniósł i bym wszystko widziała, bo mi bezczelnie zasłaniano pole widzenia :D
      chyba tak <3

      Delete
    2. Ja się odważyłam na Woodstocku :D I dwa razy spadłam, jak mnie chcieli ratować, to oczywiście "nic mi nie jest!", a w domu, kiedy się kąpałam (bo tego samego dnia wracałam), widziałam pięknie, równiutko odbity kręgosłup xD chociaż cholera, serio nie bolało xD to jak będziemy we dwie na koncercie, to ja Cię podniosę :D
      :*

      Delete
    3. no ja nie rozumiem czemu szprychy takie wysokie pchają się tak blisko, skoro stojąc trzy rzędy dalej widzieliby identycznie, a ja miałam wszystko zasłonięte :(

      Delete
    4. mnie też to zawsze wyprowadza z równowagi xD chociaż ja też mam swoje prawie 170 xD

      Delete
    5. jednego kolesia zaczęłam kopać ale dryblas nic nie pocuzł :<

      Delete
  17. moja szkoła jest wybudowana naprzeciw akademików :D co roku słychać głośną muzykę i oczywiście uczniowie szkoły też często zjawili się na juwenaliach. tak blisko, więc kto by nie skorzystał? u Ciebie już koniec, a u mnie jutro się zaczynają :D pewnie ominie mnie koncert Comy, bo w środę wyjeżdżam.

    ReplyDelete
    Replies
    1. hahahah współczuję Ci :> ale nie no, studenci, fajna rzecz ;P potrafią zaskakiwać. idziemy ulicą, wracamy w nocy, a tu pochodzi do nas uśmiechnięty koleś, pyta się: "wiecie co?" koleżanka odpowiada, że nie, a on, po chwili namysłu odpowiada iż "gówno" i z uśmiechem na twarzy idzie dalej :D

      Delete
  18. bywa i tak, że trzy miesiące to bardzo dużo... są takie relacje, że od pierwszych dni czuje się, jakby znało się tę osobę wieki.

    ReplyDelete
    Replies
    1. dużo, bardzo dużo... i też po kilku dniach rozmów wydawało mi się, że my się znamy od zawsze.. takie porozumienie magiczne :)

      Delete
  19. poczułam się naprawdę staro po przeczytaniu twojego posta - juwenalia obeszły mnie w tym roku jedynie o tyle, że wracałam taksówkami, nie chcąc się cisnąć jak śledź w nocnym xD
    co to za książka do zrecenzowania? ;)
    iii napisz coś więcej o tym Ktosiu, bo mnie tu ciekawość zżera :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. hahahaha, ja wybrałam powroty na piechotę, to dopiero indywidua szło spotkać :D
      "Psy gończe", szwedzki kryminał :)
      hah, a co dokładnie chciałabyś wiedzieć? :D

      Delete
  20. Łooo cieniu, zaszalałaś! :D Ale od czego jest życie, prawda? Od czego są Juwenalia! Ważne, że się dobrze bawiłaś, chociaż te próby zdeptania, stratowania Cię/Was nieco przerażająco brzmią. Ale tak to już jest na koncertach :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. to było przerażające! raz mnie obrócili, tak, że stałam tyłem do sceny i nie miałam jak swej zacnej osoby odwrócić z powrotem!

      Delete
    2. Hahahahahaha XD Rany, dlatego zawsze się bałam koncertów :D

      Delete
  21. Ja w tym roku omijam juwenalia szerokim łukiem. Wykonawcy niby znośni, ale jakoś nastroju nie mam, pogoda też nie za ciekawa...

    ReplyDelete
    Replies
    1. no tu też pogoda o kant dupy rozbić, nosiłam przeciwdeszczowe płaszcze w torebce na wszelki wypadek ale się udało :)

      Delete
  22. Też nie jestem imprezowym typem człowieka, ale nie lubię tak siedzieć bezczynnie przez długi czas i nic nie robić. Lubię, jak coś się dzieje :P

    ReplyDelete
    Replies
    1. To prawda ;p w sensie, jak coś się dzieje, ale fajnego, to to lubię ;p

      Delete