8.1.15

Sorry, ale taki mamy klimat

Sesja za pasem. Zza rogu wyskakują terminy i ważne daty. Które, oczywiście powinnam pamiętać, i nawet powinnam potrafić przypasować do nich odpowiednie wydarzenia. Staram się. Powinnam poprawić pracę, jednak mdli mnie na samą myśl, że muszę na to patrzeć, skoro napisałam. Prezentacja kiwa mi środkowym palcem, że jeszcze ze mną nie skończyła (och to zołza), a prezentacje, z którymi zaś muszę się zapoznać do poniedziałkowego kolokwium, perfidnie się ze mnie śmieją. Nie działa nawet żart koleżanki. A śmieszny jest. Bo koleżanka inna wstawiła na grupę notatki z jednego tematu, opisując je jako ‘mózg’, gdyż tego dotyczą. Koleżanka ta druga zaś wciska ‘pobierz’, po czym stwierdza, że… to chyba w ten sposób nie działa, co ja myślałam, że działa. Otóż, niestety nie. Również jestem tym faktem zasmucona. Podobnie jak wieloma innymi: tym, że koncert happysadu dopiero w marcu, podobnie jak telefon, ups, i nawet testy chemiczne.

Skoro więc tyle mam na głowie, to udając wciąż, że jestem ponadto (choć w zasadzie tak, pracę napisałam, prezentację zrobiłam tylko ją muszę dopieścić, pozostaje tylko kolos), a to odświeżam sobie pamięć odnośnie ostatniego sezonu Plotkary (dla Chuck’a zrobię wszystko), a to czytam różne angielskojęzyczne strony lifestylowe, tłumacząc sobie, że „skoro po angielsku, to tak jakbym się uczyła, trochę…”. No to skoro już tam dobrnęłam, i rzeczywiście czytam, to natknęłam się na taki artykuł: „New Year Resolution Remix: 15Things To Stop Doing In 2015”. Myślę sobie, oho, kolejne >mądre< inaczej wynurzenia. I, proszę państwa, się myliłam!

Sydney McBride wymienia więc piętnaście rzeczy, których to powinniśmy w tymże nowym roku nie robić. Co jest miłą odmianą od tych wszystkich przyrzeczeń noworocznych, czego ja to nie zrobię, czego nie wyćwiczę, ile nie schudnę, czego nie osiągnę. Wydaje mi się, że od samego mówienia i deklarowania się trzydziestego pierwszego grudnia nic się nie zmieni.

Zaczyna się od tego by „nie mówić wszystkiego wszystkim”, poprzez „przestań porównywać siebie do kogoś innego”, czy „nie przejmować się tym, co inni o nas myślą”. Mogłabym wymieniać kolejne dwanaście, czego jednak nie zrobię. Odsyłam do artykułu, link jest wyżej podany. Chodzi mi jednak o to, że w tym ferworze zaczynania wszystkiego od nowa, postanawiamy, że zaczniemy robić coś nowego, coś fascynującego, coś, co sprawi, że w grudniu będziemy się czuć spełnieni.  Pragniemy dobrych rzeczy w naszym życiu. A może pasowałoby najpierw wyeliminować te rzeczy i sytuacje, które sprawiają, że czujemy się źle w swoim ciele czy otoczeniu? Może najpierw trzeba się rozprawić z własnymi problemami, które sięgają dalej i głębiej niż to, czy uda mi się schudnąć pieprzone dwa kilo czy nie? Jeżeli źle czujemy się w związku, rezygnujemy z tego. Jeśli uporczywie chcemy zacząć biegać, jednak to nie dla nas, zmieniamy dyscyplinę. Jeżeli paplamy za dużo jęzorem na prawo i lewo, a później są tego efekty, to znak że powinniśmy przestać, zamknąć mordę i nie szukać winy w tej osobie, która to powtarza, tylko w samym sobie. Obiecałaś komuś pomóc, jednak nie masz na to czasu/chęci? Powiedz to. Wyduś z siebie to, że nie jesteś zobligowana do życia czyimś życiem – sorry, mam własne.

To w nas jest siła i moc do tego, by stawiać przed sobą postanowienia, które jesteśmy w stanie spełnić. Wyimagowane postanowienia się nie spełnią. Jeśli jesteś laikiem w jakiejś dziedzinie, w ciągu roku bez najmniejszego wkładu własnego  nie będziesz w tym mistrzem.

Po pierwsze: Sorry, taki mamy klimat.

Po drugie: Nic się nie zmienia od na dupie siedzenia, jak to uczy nas „Ranczo”.

Jeżeli już jesteś takim typem, że te postanowienia musisz mieć, to u licha, niechże one chociaż możliwe do spełnienia będą. Ja, jako że nigdy takowych nie robię, bo to przynajmniej wg mnie strata czasu, w tym roku przyłączam się do akcji 52 Book Challenge 2015. Książki, książki, książki. Aktualnie książek zostało mi się 49 i czuję, że będę miała w grudniu wielką radochę :)

znów mam do niego słabość :)

53 comments:

  1. Życzę powodzenia na sesji,gdyż się przyda. Jeśli chodzi o akcje,o której wspomniałaś to sama chętnie wzięłabym w niej udział,ale po prostu wiem,że nie mam czasu na to,wiec pozostawię to Tobie ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie dziękuję :< oj zawsze możesz spróbować :-) ja jestem ciekawa czy mi się uda, a jeśli nie, to ile jednak się uda :D

      Delete
    2. Zatem trrzymam mocno kciuki ;)))

      Delete
  2. Ciesz się, że pójdziesz na ten koncert happysadu, bo w Lublinie w lutym jest Rocket Festiwal - PIDŻAMA PORNO, LUXTORPEDA i kilka innych i mnie na 90% na nim NIE BĘDZIE. {O ile wyjedziemy do Niemiec/Holandii, a jak nie wyjedziemy to nie będę miała kasy na koncert, tylko będę oszczędzała na wyjazd (y)}
    Powiem Ci, że nawet bym nie pomyślała, żeby zacząć NIE robić takich rzeczy, o których pisze pani Sydney, bo to takie... trochę ciężko później zweryfikować. Ale są o wiele zdrowsze niż te standardowe postanowienia typu "będę ćwiczyć, uczyć się systematycznie" itp. itd.
    A co do 52 książek na rok, to spokojnie dasz radę :D W 2013 52-ą książkę kończyłam czytać jakoś w lipcu? W 2014 poszło mi jeszcze szybciej. A wcale nie czytałam takich kilkudziesięciostronicowych opowiadanek, tylko takie normalne 300-400, czasem niektóre dobijały do 800 czy 1000 stron :D Także... dasz radę :))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Aaa tez chciałam jechać na Rocket Festiwal!! Do Szczecina, Łodzi albo Warszawy! No ale sesja. Także no, dupa. Oj, mam nadzieję, że wszystko się powiedzie i podbijesz jakiś zagraniczny rynek pracy, skoro w Polsce tak trudno o to :( tylko weź nie zapominaj o nas!
      Lepsze są dla nas samych, bo my zamiast tego zmuszamy się do robienia czegoś, co jest dla nas zupełnie niefajne. A nie chodzi tu o zmuszanie tylko o własne przekonanie się :)
      Mam nadzieję!! Już mam trzy na swoim koncie, powolutku leci :D

      Delete
    2. Ale masz przynajmniej Pidżamę na Czyżynaliach D: Widziałam na wydarzeniu na fb. Oczywiście, że nie zapomnę o was, ale nie wiem, czy będę tam miała internet... Jak będę miała, to przecież, że się będę odzywać!!!! Chyba, że będę spać i pracować na zmianę XD
      Ja to w ogóle nigdy nie widziałam sensu w zmuszaniu się do rzeczy, których nigdy nie robiłam. Nigdy sama z siebie nie ćwiczyłam, to nie zacznę nagle biegać co 2 dni albo chodzić na siłownię z uśmiechem na twarzy. Ale ja nic do nikogo nie mam - niech se każdy robi, co chce! Ale niech robi, a nie tylko gada... ;D
      No widzisz, a jeszcze się nie skończył drugi tydzień tego roku! :)

      Delete
    3. Aaaaaa no dopiero dzięki Tobie to zczaiłam! I mam nadzieję, że moje hepisedy też przyjadą :D no chyba że tak xD a na jak długo planujesz tam zostać, jak się uda? :)
      No nie? To jest najgorsze, zacznie taki coś robić, ale będzie marudził, że nie umie, że nie potrafi, że go to wkurza, no c'mon, nikt go nie zmuszał :D

      Delete
    4. No coś Ty? .___. Myślałam, że właśnie dlatego wzięłaś udział w Czyżynaliach na FB, omg. Na razie jedziemy na jakieś 3 miesiące i w trakcie będziemy się zastanawiać, czy tam zostajemy na dłużej, bo podobno jest taka możliwość :)
      Albo niech postanawia i robi bez marudzenia, albo nie nie postanawia i nie robi. Eh, ale to ludzie - niektórzy muszą pokazać, jakie to mają ambitne plany. Ale tylko plany, zero wykonania ;DDDDDDD

      Delete
  3. Ach, kochana sesja, kochane egzaminy...po 5 latach studiów, teraz robiąc roczną szkołę powinnam przywyknąć albo nauczyć się regularności....ale gdzie tam :D Każda sesja uczy jeszcze bardziej olewać następną i powtarzać dawne błędy zostawiania wszystkiego na ostatnią chwilę i zniechęcenia wiecznego do nauki, mam rację?:D
    I cóż..postanowienia nic nie zmieniają. Ostatnio dużo czytam o tym, że należy działać nie "na zewnątrz" a "do wewnątrz" w kwestii zmian w życiu. W kwestii zadowolenia z siebie, z życia. Niby pewna oczywistość, zmieniamy się od środka ale...często o tym zapominamy. Ale wyzwanie książkowe dla własnej przyjemności chyba też podejmę :D A raczej, wykonam przypadkiem przy takim ilości połykanych tomiszczy :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Regularność nie idzie w parze z sesją! Poza tym, okazuje się, że lepiej wychodzi jak uczy się człowiek na ostatnią chwilę, niż niewiadomo przez jak długi czas XD Więc, moją trzecią sesję zamiaruję spędzić identycznie - odkładać na ostatnią chwilę i mieć nadzieję, że i tym razem pójdzie dobrze XD Swoją drogą przypadek, że w czasie sesji najwięcej jest seriali do nadrobienia, czy książek do przeczytania :D
      Może więc najwyższy czas by to zmienić? :D Na facebooku jest wydarzenie 52 book challenge :D widzisz, chociaż jak biore w tym udział to wiem, że może mi sie udać :>

      Delete
    2. Wiesz, zasadniczo, widać dzisiaj bardzo moją regularność, ambicje, stres przed sesyjny...mam jutro 3 egzaminy, a w sumie siedzę i napierdalam blogi, nic się jeszcze nie uczyłam :D Także no. Czasem jeszcze lepiej wychodzi zdawanie na tzw. Janka :D
      I nie, to żaden przypadek! To fatum :D
      Wiesz, jak mam wrażenie, że nie ma opcji, żeby ci się nie udało, bo jednak..dużo czytasz, po prostu :D

      Delete
    3. Dokładnie :D Choć nie wiedziałam, że to ma już swoją nazwę - "na Janka" XD mniej się człowiek udenerwuje przynajmniej i większa szansa, że będę pamiętała to, o czym sie uczyłam ;D
      cóż, lepsze takie fatum niż inne :D
      aż tak to widać? XD

      Delete
    4. No określenie "na Janka" dotyczy nie tylko tego, ale po prostu, robić coś "na Janka" to na wariata i na głupa, np. jechać za granicę do pracy "na Janka" w sensie coś się tam znajdzie i tak dalej. Mój Wojtek skądś przywlókł to określenie i tak mi zostało :D
      Widać, pewnie że tak. Poza tym, mam twojego fejsa :D Tam to widać :D

      Delete
    5. Aaa! Takie buty :D dzisiaj poczyniłam notatki na kolosa poniedziałkowego, jutro pasowałoby je raz przeczytać.. chociaż XD
      Ups wydało się :D

      Delete
    6. No to czytaj dzisiaj, czytaj dzielnie, żeby potem płaczu jednak nie było:D
      No tak jakoś:D

      Delete
    7. Jak na złość, chora jestem, nie widzę na oczy, o kichaniu i kaszlu nie mówię ;-; no masakra jakaś.

      Delete
  4. Ja tam nie robię żadnych postanowień, to takie... sztampowe. Wolny duch podpowiada mi, że pozytywne nastawienie wiele załatwi. Schudnąć muszę i tak, ale co kilka miesięcy jestem na lekkiej diecie, więc to normalne :P Intuicja mówi, że to będzie dobry rok, ale po jakie licho mam zakładać, co fajnego się wydarzy? Wolę niespodzianki :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Później przynajmniej nie będzie większego rozczarowania z tego, co się nie wydarzyło :) A jedynie niespodzianka, że ojej, udało się!

      Delete
    2. Dokładnie, a o ile więcej radości :)

      Delete
    3. Tak więc no :) najlepsze postanowienie to brak postanowień :)

      Delete
    4. Ciekawe, co na to wszyscy "ambitni" :P

      Delete
    5. nie mają czasu na myślenie! :P

      Delete
    6. Dziękuję, to ja postoję :P

      Delete
    7. A ja posiedzę... można, nie? xD

      Delete
    8. To my się poprzeglądamy temu całemu cyrkowi :D

      Delete
  5. Właśnie... Sesja za pasem - co ja tutaj robię ? ;D Zbyt dużo rozpraszaczy od robienia czegoś pożytecznego w pobliżu ;D.
    A postanowienia... Już kiedyś pisałam, że przecież zawsze jest dobry czas na zrobienie czegoś, na jakieś zmiany, nawet bez postanowień, a Twoje z książkami to właśnie takie możliwe do spełnienia, fajne, które pewnie później da ogromną satysfakcje ;).
    I też ostatnio jakoś uparłam się na tę piosenkę i coś też słyszałam od kogoś o jakimś koncercie Rojka, żeby może iść... A może... Ale to dopiero w marcu ;).

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ekzakli. A to dopiero początek, niech nadejdzie już luty!!
      Dokładnie :) Nadal nic na siłę.
      Ja żałuję, że na koncercie w kwietniu nie byłam :(

      Delete
    2. Nie ma co żałować będzie następny, a jak nie następny to jeszcze kolejny, kiedyś w końcu pewnie się wybierzesz ;).

      Delete
    3. Ano, tak planuję, zobaczymy :)

      Delete
  6. Postanowienia są fajne, ale można robić je każdego dnia. Bez sensu jest robienie też postanowień, które z góry wiemy iż nie zostaną zrealizowane. Myślmy realnie i wyznaczajmy sobie cel, który jesteśmy w stanie zrealizować. To jaki będzie nowy rok, tydzień, miesiąc, zależy od nas i od naszego podejścia.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Może to się wiąże z nadzieją, że ooo, jak to jest postanowienie to może się zmotywuję do zrobienia tego ale u licha, jak tego nienawidzę to nie zmienię się ot tak.
      Dobrze powiedziane :)

      Delete
  7. Wiesz, że też chcialam przyłączyć się do tego wyzwania z książkami? :P Ale ja jestem strasznie dokładnie i czułabym niedosyt, gdybym przeczytała choćby o dwie mniej xD No i jednak bywają dni, a nawet tygodnie kiedy nie mam czasu siegnąć po książkę, nad czym ubolewam.
    I nie postanawiałam sobie absolutnie nic, dopóki wczoraj nie zadzwoniła do mnie Iwa i nie zapytała, czy idziemy z nimi na bal, a ja... nie mieszczę się w kieckę :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. OJ a może akurat w tym roku by się udało XD ja też tak czasem mam. Ale no, zobaczymy :D
      Oooo, bal! Kiedy, co i jak? :D

      Delete
  8. ja tam nic do postanowień n) indywidualna sprawa każdego :) a jeśli chodzi o postanowienia czytelnicze to jestem oczywiście za ;)))

    ReplyDelete
    Replies
    1. najlepsze postanowienie to brak postanowień XD

      Delete
    2. ee tam głupoty :P można niektóre postanowienia potraktować jako cele na dany rok i je realizować, dążyć do czegoś w ciągu roku :) no ale nie każdy musi się ze mną zgadzać :P

      Delete
    3. no to cele czy postanowienia to na jedno wychodzi, pewnego rodzaju ograniczenia, jakby nie patrzeć ;p

      Delete
  9. Chuck <3 też sobie włączam teraz jak mam jakiś mniej wymagający kawałek projektu :D
    do wyzwania książkowego się przyłączyłam, chociaż nie wiem czy ono ma sens w moim przypadku, skoro pochłaniam ze 3 książki tygodniowo ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Boże jak się za nim stęskniłam <3 mnie choroba złapała więc zamiast się uczyć to leżę i oglądam XD
      o, pjona! też tak dużo pochłaniam, aż wszyscy się dziwnie na mnie paczą :(

      Delete
  10. Bardzo podoba mi się ten artykuł :) Zwłaszcza - nie mówić wszystkiego wszystkim - również do mnie by pasowało, bo buzia czasem mi się nie zamyka a później tego żałuję;)
    Czas napiera i na mnie i nie wiem właściwie co ja jeszcze robię na blogu, skoro mam dziś kolejne 100 stron do przeczytania oraz nieskończoną prezentację :/

    ReplyDelete
    Replies
    1. Oj mi też :) I nie wiedziałam, że to takie trudne czasem trzymać ją zamkniętą :)
      Daj spokój. Mnie w najmniej odpowiednim momencie mocne przeziębienie złapało :< więc jak patrzę na notatki to literki mi się zamazują :<

      Delete
  11. Nawet nie próbuję bawić się w to wyzwanie. No ale trzymam kciuki :)

    ReplyDelete
  12. Powodzenia na egzaminach! :))
    A te 15 rzeczy, których lepiej nie robic, to super sprawa :) to jest dopiero wyzwanie :)
    Żałuję, że nie ma już Plotkary, kiedy obejrzałam ostatni odcinek to strasznie się zmartwiłam, bo "już nie będę miała czego oglądać" ;p

    ReplyDelete
    Replies
    1. nie dziękuję ;)
      no nie? niby brzmi nieźle, ale jakby się za to zabrać :)
      oj no ;p dlatego ja odświeżyłam.. zawsze w sesję odświeżam dawno zapomniane cosie ;p

      Delete
    2. żeby nie zapeszyć :)
      zabrać się za to nie jest łatwo, bo to postanowienia takie nienamacalne wcale, natury bardzo emocjonalnej, psychicznej, o :) ale warto o nich pamiętać, gdy zaistnieje jedna z takich sytuacji jak w punktach, wtedy można się wykazać ;p
      podczas sesji zawsze warto odświeżyć co nieco :D ja dziś nadrobiłam zaległości z Pretty Little Liars i Glee ^^

      Delete
  13. Ja nigdy nie myślałam, że 'samo się zrobi'. Po prostu nie byłam pewna swoich zdolności pisarskich. Niedawno znalazłam swoje opowiadanie, które pisałam pod koniec podstawówki - może lepiej nie skomentuję. W notce chodziło mi tylko i wyłącznie o umiejętność pisania. Co prawda dalej nie wychodzi mi to idealnie, ale dla chcącego nic trudnego, czyż nie? :D

    ReplyDelete
  14. Aż zatęskniłam za studiami / pracą. Ta bezczynność mnie dobija :(

    ReplyDelete
    Replies
    1. ja lubię studia ale nie w okresie sesji xd choć wiem, że nie mam prawa narzekać, bo są osoby na cięższych kierunkach, które mają meksyk :(

      Delete
  15. Właśnie mi uświadomiłaś, że dawno nie oglądałam Chucka i Blair :) trzeba to zmienić ;)

    ReplyDelete