3.12.14

Versatile blogger award czyli kilkanaście nudnych faktów o mnie



Asik zabawiła się w szanownego Liebstera, ja, żeby jakoś tego bloga w końcu rozruszać i dodać mu tchnienia pomyślałam nad Versatile. Bo przecież garść upokarzających i dziwnych faktów na mój temat to kupa śmiechu jest! Zwłaszcza dla mnie, tu siedzącej (a właściwie leżącej), którą dzisiaj zdzieliło jedno piwo. Uch, co się ze mną dzieje? :P


1. Nie lubię pracować w grupach. Po prostu nie lubię. Nie znoszę wręcz. Kilka osób, podział na obowiązki, a zawsze wychodzi, że jedna osoba wszystko robi, a drugie się temu przyglądają, albo jeszcze mimo braku wiedzy na ten temat, po prostu się wpieprzają i powodują chaos. Czasami mam takie wrażenie, wielką ochotę wręcz, żeby rzucić to w pizdu, zrobić samemu, po mojemu, i niechże one to chociaż przedstawią. Takim sposobem wszyscy będą zadowoleni: one, bo się nie narobiły a ja, bo zrobiłam po swojemu i jest picuś glancuś. Dzisiaj na przykład, tłumaczymy wszystko sobie, że do jednej przesylamy materiały i tamta sklekoci, bo tak to się chaos robi. A tu wchodzę na fejsiunia i co? I szlag mnie trafia!! Nie, stanowczo wolę sama za nich odwalić czarną robotę. Mniej nerwów przy tym stracę.

2. Będąc małym brzdącem, oparzyłam się wrzątką herbatą. A to wszystko przez to, że chciałam być samodzielna!! Mama zrobiła mi herbatę, stawiając ją na wysokiej półce. Jednak chciałam być dorosła i samodzielna, wobec czego chciałam sama wyjąć saszetkę. Mama postawiła mi kubek na małym stoliczku po czym… wyszła. A ja, jak się nie rozmachnęłam, jak nie szarpnęłam saszetki za sznureczek… Tak wylądowałam na ostrym dyżurze, z blizną ciągnącą się od brody po pępek. Jak przez mgłę pamiętam, że coś była mowa w Prokocimiu o operacji pozwalającej się pozbyć blizny, jednak ona w tempie mojego dorastania rozciągnęła się na tyle (albo zmniejszyła), że ja nie zwracam uwagi i cóż… Nie jest krojenie tego warte. Nie będę mówiła nic w stylu tego, że jak mnie mama mogła samą z herbatą zostawić, bo do tej pory ma problemy z zapamiętaniem, że właśnie postawiła na ogniu patelkę.

3. Na każdy weekend wracam do domu, bo jak wspominałam, mieszkam i studiuję w Krakowie, jednak nie stąd pochodzę. Cóż, już niejednokrotnie słyszałam, że jak to, do domu, na weekend, że tyle rzeczy do robienia w Krakowie. Tyle, że… Mnie nie kręci szwędanie się po klubach od piątkowego popołudnia do niedzielnego wieczora. Wolę w tym czasie zajrzeć do domu, i sobie naładować baterie na kolejny tydzień. Poza tym, żarełko mamusine samo się nie przywiezie, co nie? A kto powkurza siostrę? Przecież raz na tydzień, to tak minimalnie! Więc ogólnie zawsze w piątek po zajęciach wsiadam w autobus i zależnie od tego, jak mam zajęcia w poniedziałek, wracam albo wieczorem w niedzielę, albo w poniedziałek rano.

4. Jak wiele osób, i ja nie wspominam zbyt dobrze okresu gimnazjum. Ba, ja do tej pory sądzę, że gimbaza to poroniony pomysł! Banda idiotów, przepraszam, nastolatków, którzy są jednak starsi od tych, co w podstawówce, ale młodsi od tych, co w liceach i już im się pod kopułami przestawia. Nie dość, że wielkrotnie podkładano mi nogi, albo wytykano palcami, że taka sobie tu siedzi cicho i się nie odzywa, to jeszcze niejednokrotnie nie miałam z kim siedzieć, bo… cóż. To, że nie umiałam się bronić (słownie, rzecz jasna) było tylko na moją niekorzyść, bo wszyscy sobie mogli używać a Lu nie odpysknęła. Nigdy. Ośmioletnia podstawówka? Jestem na tak!!

5. Nie pojmuję całego ‘showbizu’ i całego szumu wokół tego. Jezu!! Same afery, sam sex, drugs and rock’n roll, seks taśmy, gołe zdjęcia, wszyscy ze wszystkimi śpią, a później udają, że nie, tu piją, tam jeżdżą po pijaku… Te wszystkie pożal się boże ‘gwiazdki’, które mają w kopułach gorzej niż gimnazjalista poprzewracane, po prostu brak mi słów. Ale statystyczny polak wszystko pochłonie, ‘bo tak’, a później się dziwimy, kto zostaje wybierany na wysokie urzędy, kto nami rządzi. Załamać ręce to mało. Witki opadają. Kokardki również. A kurtyna opada.



6. Jestem nocnym markiem, przy czym raczej nie mam problemu ze wstawaniem rano. Podkreślam ‘raczej’, bo czasem się zdarzy, że jak się zasiedzę, to na drugi dzień dupska mi się ruszyć nie chce. Ogólnie jednak jak tylko słyszę wyjący budzik (w tej roli telefon i piosenka The boy does nothing), od razu się podrywam na cztery nogi. Raz, podczas pierwszej nocy w nowym pokoju na poddaszu, zupełnie zapominając o fakcie, że łóżko jest podstawione pod hm, skosem, teatralnie się zerwałam… przywalając głową w sufit. Oj, bolało.

7. Wolę być chwilę wcześniej, niż się spóźniać. Wolę czekać na autobus na mrozie, niż się na niego spóźnić. Teraz moja sytuacja jest poważniejsza, gdyż autobusy stąd, gdzie mieszkam, na uczelnię kursują dwa razy w ciągu godziny, jeżeli więc chcę zdążyć na zajęcia, spóźnić się na niego nie mogę. Inną sprawą jest to, że jak jestem wcześniej to autobus się spóźnia, a jak rwę niemal na ostatnią chwilę (tak też się zdarza), to przyjeżdża zgodnie z harmonogramem J Nie toleruję spóźniania się. Nie wiem, co w tym trudnego wyrobić się na daną godzinę. Skoro wiemy, ile czasu nam jest potrzebne, czemu nie wstaniemy parę minut wcześniej?

8. Rankiem mam swoje małe rytuały. Zaraz po wyłączeniu budzika włączam najczęściej lampkę przy łóżku, wstaję, włączam cicho radio, ścielę łóżko, otwieram okno, wychodzę do kuchni nastawić wodę na herbatę a w międzyczasie się odświeżam i ubieram. Wracam, zamykam okno, zaparzam herbatę, robię kanapki, i dopiero jak zjem, to idę się umalować chociażby delikatnie J Nieraz, jak mam na późniejszą godzinę (np. na 12.30) to lubię wstać sobie o 9, spokojnie umyć głowę, zjeść śniadanie oglądając jakiś serial – wiem, mogłabym pospać, ale za to idę bardziej rozbudzona na uczelnię J

9. Studiuję kulturoznawstwo i wiedzę o mediach i mam po kokardki tekstów, że ‘co ja zrobiłam ze swoim życiem’, ‘jak moja mama mi na to mogła pozwolić’ i że ogólnie ‘postradałam wszelkie zmysły, a po studiach będę cierpieć na bezrobocie’. Cieszę się jednakże troską innych o moje marne, dwudziestoletnie życie i polecam jednak, aby ten zapał wpakowali w ogarnianie swoich czterech liter ;)

10. Zbyt często zmieniam tapety na telefonie/komputerze/szablony na blogu. Kiedy cała poświęcam się szukaniu idealnych zdjęć, kiedy je w końcu znajdę, obrobię i ustawię, to szybko mi się nudzą. Więc zaczynam wszystko od nowa i tak w kółko. Znowu mama się nade mną śmieje, że ona tapetę na telefonie od półtora roku ma tą samą i jakoś nie płacze. A ja zmieniam, hm, raz w tygodni, nieraz częściej. Sorka…

11. Zawsze jak odpalę komputer to mam strony, które odwiedzam w pierwszej kolejności. Najczęściej jest to Facebook, później Onet.pl i obie skrzynki e-mailowe: ta blogowa i prywatna, w której najczęściej lądują informacje o promocjach w sklepach książkowych albo informacje związane ze studiami. I hajs się zgadza! Tak bardzo nauczyłam się być ciągle na bieżąco, że to aż boli. Kiedy okazuje się, że nic nowego nie odkryłam, najczęściej włączam odcinek serialu a później zaglądam na bloga ;)

12. Nigdy nie planuję postów na bloga ani daty, kiedy je dodam. Wszystko przychodzi i wychodzi w praniu i po co to zmieniać?

13. Nie lubię czekolady, wolę paluszki. Och, wiem, czekoladoholicy jak to strasznie dla Was brzmi! Ale patrzcie, więcej czekolady dla Was!! Jaka ja jestem wspaniałomyślna! Za to nie pogardzę paluszkami, najlepiej solonymi, najlepiej Lajkonik. (Tak, jeżeli chcesz zdobyć moje serce, pamiętaj!). Żelki również są w cenie (najlepiej misie haribo, albo te takie nimm 2 czy coś). Ogólnie to nie lubię słodkiego, bo po niewielkiej ilości czuję się po prostu przesłodzona. Co jest śmieszne, bo herbatę słodzę trzema łyżeczkami cukru XD A w dupie i tak nie przybywa, także… :D

14. Ogólnie, to od zawsze mam niedowagę i od zawsze jestem na coś uczulona. Sądzę, że tak miałam jeszcze zanim się urodziłam. Kiedy rosłam, wszyscy lekarze załamywali ręce: że to takie chude, że widać kości, że łomatko boska, coś jest nie tak. Kiedy jednak trylion badań wykazał, że jednak ze mną w porządku (fizycznie, bo umysłowo to już od dawna pustka), to zaczęłam oswajać się z niedowagą, która pewnie będzie wierną towarzyszką mojego życia. Ja tam nie narzekam. Przyzwyczajam się. Tylko tak trochę źle sklepy funkcjonują, bo jak kupię coś o rozmiarze „S” to nieraz wisi, więc sięgam po „XS” , i wtedy jest szerokościowo dobre… hm, ale jest za krótkie. Dlatego większość spodni kiedyś kupowana to były te zbyt szerokie w pasie (zwężane później) a dobre na długość. Jak mówię, ja nauczyłam się z tym żyć, ale nie ludzie, którzy jak zwykle chcą dla mnie dobrze i nie tylko martwią się o moją przyszłość w kontekście pracy, ale odnośnie tego, czy ja jednak coś jem, czy świadomie się głodzę. Otóż odpowiem: nie głodzę się, jem w miarę dużo a że w dupę mi nie idzie (ani w cycki) to cóż, nie moja wina!

Podobnie jest z uczuleniami i alergiami. Będąc brzdącem, byłam uczulona na mleko, chleb, i jeszcze inne pierdoły. Mleka do tej pory nie lubię. Jestem uczulona na pyłki drzew (zawsze przejawia się to wiosną i latem) i jeszcze na coś, czego do tej pory nie zidentyfikowałam. Ale mam badania w styczniu. Ogólnie to mam wrażliwą skórę i wystarczy produkt, który mi nie podpasuje i od razu robię się czerwona. Świetna sprawa!



15. Mam wyebane na to, co mówią ludzie na mój temat. Serio mnie to nie obchodzi. Bo to, że skupiają się na moim życiu znaczy, że nie mają własnego, co w zasadzie mnie tylko smuci, ale nic więcej. Robię to, co lubię, czytam to, co lubię, zadaję się z tymi, z którymi mam ochotę. I nic nikomu do tego. Szkoda jednak, że coraz więcej osób kierując swoim życiem nie zważa na własne zainteresowania i marzenia a na to, ‘co kto powie’. Cóż, jeżeli drogi czytelniku również masz takie podejście – współczuję. Życie jest, jak się przekonaliśmy, w cholerę za krótkie, by się przejmować takimi bzdetami.  

I skończmy na tej pełnej piętnastce. Ależ się rozszalałam. Ciekawe, czy ktoś to przeczyta, hm? Czy ktoś dowiedział się dzięki temu o mnie czegoś nowego, czy zarzuciłam Was znanymi i dosyć powszechnymi faktami na mój temat, które dało się wyczytać ogólnie z moich notek? :D ;))


Ach, robiłam dzisiaj Mikołajkowe zakupy i wprost oszalałam!! Tyle pięknych, świątecznych kubków! Tyle wszystkich pierdółek, moje oczy były w niebie <3 I w końcu byłam na piwie z D. (kolega z roku koleżanki mojej z liceum, wspominałam o nim jakoś na wiosnę ;)) i  moimi dwiema koleżankami z liceum. Nie wiem, jak to możliwe, ale D., mnie załatwił jednym piwem. Z sokiem. Patrzył na mnie takimi oczami, jak poprosiłam o piwo z sokiem, jakby to było morderstwo. Ale jak zobaczył, że słabo mi z nim idzie, to sam mi dopił, więc nie wiem o co hallo. W ogóle z tym też ciekawa sytuacja, jak to się dziwnie wszystko układa, ale o tym następnym razem.. jak sama sobie to jakoś logicznie ułożę ;) 

w ogóle to będę w radiu, ale o to o tym też następnym razem, bo jeszcze nie wiem kiedy mnie "puszczo" ale wiecie jaka jetem podekscytowana? :D :D :D 

36 comments:

  1. Punkt drugi - właściwie identyczna sytuacja, tyle że ja to na siebie wylałam kawę... i w zasadzie znam tą opowieść tylko od Mamy i babci, bo miałam wtedy dwa latka, także tego... ponoć blizny długo pozostawały ma moim ciele, zresztą, żeby to były jedyne - tak, ja to ta, która "kocha" się przewracać, upadać, zdzierać sobie skórę do krwi przy tym ;D
    A jako zaawansowany czekoladoholik... hm, właściwie powinnam Ci podziękować, ale jako że czekolada jest oficjalnie moim wrogiem numer jeden przez problemy zdrowotne... wolę zachować milczenie, o! ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja tylko pamiętam tyle, że wyję, i mama mnie bierze pod prysznic, a później szpital :D tak to jest jak się kombinuje ;D
      rozumiem, lepiej wroga nie kusić :D

      Delete
    2. Haha, skąd ja to znam... ;D Ja tak miałam... hm... z huśtawkę, bodajże. Nie wiem, co mi odwaliło, chciałam sobie zobaczyć jak wygląda od spodu huśtawka w ruchu. I gdy koleżanka się bujała, ja tylko chciałam się położyć na plecach nieopodal... i bum!, dostałam z kanta w okolice lewego oka - ponoć centymetr dzielił mnie od stracenia go, także... No, głupie dziecko szczęścia byłam ;D
      Najlepiej go go ignorować po całości ;)

      Delete
    3. Ja tak sprawiłam mojemu młodszemu kuzynowi, który wtedy uczył się maszerować w chodziku. Na korytarzu była drewniana furtka, byśmy nie schodzili sami na schody. No i ciocia ją zamknęła, mądra Lu podeszła i ją otworzyła..a kuzyn chwilę później zaliczył zjazd życia po schodach :D na kółkach XD

      Dokładnie: )

      Delete
    4. Oj, to widzę mała psotnica z Ciebie była, nieładnie tak furtkę otwierać :D o reszcie... może nie wspomnę, bo teraz jako starsze osoby wiemy, że to mogło się niezbyt ciekawie skończyć, ale dzieci... cóż, to jest troszkę inne spojrzenie na świat :)

      Delete
    5. Oj, ja może spełniłam wolę kuzyna, który może chciał sobie pojeździć po schodach, kto wie! :D

      Delete
    6. O tak, zapewne marzył o tym od pierwszego razu, gdy te schody ujrzał i był Ci dozgonnie wdzięczny za tą miniaturkę kolejki górskiej z wesołego miasteczka ;D

      Delete
    7. No widzisz! Mogłam spełnić jego marzenie! :D "takie rzeczy tylko na domowych schodach" :D Co najlepsze, kuzyn żyje, ja również i chyba uszczerbków (fizycznych) nie ma. Chyba :D

      Delete
  2. Ja, ja doczytałam do końca, o :D
    Wiesz, w tych grupach to zależy, na kogo się trafi. Pamiętam, że jeszcze na studiach inżynierskich miałyśmy stałą grupkę: Ruda, Olka i ja. I wychodziło nam zajebiście - jedna ogarniała Archicada, druga wymyślała koncepcję, trzecia była bardziej wygadana i przedstawiała wszystko przed prowadzącym i grupą, a opisy robiłyśmy razem, przy piwku, spotykając się u jednej. I w gruncie rzeczy mimo tego, że każda z nas miała swoją "rolę" to wszystko wychodziło ostatecznie tak... wspólnie. Ale to była nasza grupka i zdaję sobie sprawę, że na odpowiednich ludzi do pracy trzeba po prostu trafić. Zresztą... jak nas później rozdzielili na grupy i którejś brakowało przy robieniu projektu to zawsze panował chaos.
    Uuu, przykra sprawa z tym oparzeniem... Ja się zastanawiam, jak to możliwe, że ja nie posiadam żadnej blizny. Zwłaszcza na ryjcu cholera, bo jak byłam mała, to ciągle się wypierdalałam i zapominałam, że mam ręce :D
    A widzisz, a ja okres gimnazjum wspominam rewelacyjnie. Jeśli chodzi o lata szkolne, to był najlepszy czas. Ale trafiłam na fajnych ludzi i na fajnych nauczycieli. I to były początki gimnazjum, byłam chyba czwartym rocznikiem, który do niego szedł, więc - brzydko mówiąc - młodzież nie była jeszcze przez gimnazjum aż tak "popsuta". Bo kilka lat później pracowałam niedaleko mojej byłej szkoły właśnie i widziałam przez okno takie obrazki nieraz, że łapałam się za głowę.
    To Ty musiałaś sie wkurzać, jak my się spóźnialiśmy, cholera XD Bo ja na ogół też spóźniania nie znoszę, chociaż od czasu jak jestem z Patrykiem, to jakoś zdarza mi się to częściej. Ale cóż, śmieją się, że ja Janicka niedługo będę, to spóźniać się muszę, jak to na Janickich przystało XD
    Widzisz, a ja lubię czekoladę zagryzać paluszkami właśnie :) Nie lubię jak mi jest za słodko :D
    No i ja czekam na tę wieść o radiu, pamiętaj :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzięki! :D
      A ja właśnie trafiam... Zawsze tak samo, bo w sumie na wielu przedmiotach jestem z tymi samymi koleżankami w grupie. Ale ja mam inny system pracy, i inne osoby jak widać też, i cóż, mnie denerwuje, ich to denerwuje i są spiny XD choć ja zawsze na początku zaznaczam, że ja czarną robotę mogę odwalać, mogę sklejać w programach coś, wszystko, byleby tylko nie kazały mi się odzywać na forum XD
      Teraz to jest śmieszne, ale wtedy chyba mi do śmiechu nie było :P biorąc pod uwagę fakt, że od pach do pępka byłam obandażowana XD Ej! Ja się tak wypierdzieliłam, że jak jest bramka do ogródka np. to wiesz na chodniku jest ten pręt. I jak raz nie zachaczyłam o ten pręt, jak poleciałam jak długa... myślałąm, że sobie nos złamałam :D
      To tylko pozazdrościć :) Ja niby kilka koleżanek miałam, ale wtedy było wstydem przy mnie usiąść, bo nie opowiadałam, jak bardzo się upiłam :D A pogadać o książkach nie miałam z kim, więc cóż :P najważniejsze, że to już za nami :D
      Przeżyłam, poza tym, na Was było warto czekać :D wiemy jak kursują autobusy itp itd :D Szkoda jedynie, że tak krótko się widzieliśmy ale i to jest do nadrobienia! :D No tak, musisz się przypasować, Janicka! XD
      Pjona! :D Dostałam dzisiaj piękny kubek litrowy na herbatę i koleżanka mi powiedziała, że "tej zimy herbaty będziesz miała pod dostatkiem" <3
      Będziesz pierwszą osobą, którą powiadomię! ciekawe, czy powie mi kiedy będą poszczególne piosenki puszczane bo chcę żebyś usłyszała tą Tobie dedykowaną <3

      Delete
    2. Kurcze... to może jednak lepiej byłoby Ci spróbować wbić do innej grupy? Może pracowałoby się Wam lepiej? W sumie rozumiem to... Ja nawet z Rudą nieraz szału dostawałam. Najlepiej, jak dzwoniłam do niej w piątek i mówiłam "Agata, zrób to, to i tamto", a ona: "Pojebało cie?! Jest weekend xD" A później było zarywanie nocek, strach, płacz i zgrzytanie zębów. Ale przecież po co mnie słuchać xD Ja na forum mogę się odzywać, choć też tego nie lubię... W sumie robiłam to najczęściej xD
      Uuu no wyobrażam sobie, że to nie było radosne przeżycie raczej :P Cóż, byłyśmy zdolne po prostu xD
      Upiłaś się? :D No w sumie racja, dobrze, że to już za Tobą :P
      I vice versa :D Ty byś w ogóle musiałą nas widzieć w tym busie XD Siedzieliśmy na tyłach, my z Anją całą drogę gadka szmatka, a Papu rozjebany na tym siedzeniu jak stary żul i jak jedno wielkie chodzące "nie" jak ja to mawiam XD
      Przybijam :D Ooo <3
      Toż to zaszczyt! :) Czekam niecierpliwie :*

      Delete
    3. Teraz była taka sytuacja, że robimy prezentację o Testosteronie XD i podzieliłyśmy się, że każda robi jednego bohatera, ale to wszystko wysyłamy jednej koleżance i ona to będzie sklejała, żeby miało ręce i nogi. Ale po co słuchać, lepiej sie śmiać, a później wstawiają na grupe te wszystkie wersje i dziwne, że później się w tym wszystkim gubimy :( Ugh, mam nadzieję, że to szczęśliwie we wtorek przedstawimy xD
      Cóż, do tej pory nam to zostało xD
      No niee, właśnie mówie, że nie miałam się jak w gimnazjum pochwalić, jak wszyscy, że piję, bo nie piłam wówczas ;d
      Domyślam się! XD W ogóle bez obrazy do Papu, bo fajny z niego facet, tyle zdążyłam zaobserwować, ale właśnie Wy tak z Anją szłyście hohohoho, a on się biedny za wami toczył XD
      :*

      Delete
  3. Ja w zerówce jak biegałam z koleżanką wpadłam nogą do szklanki, którą pani "opiekunka" postawiła na podłodze i zaczęła w niej grzać wodę grzałką. Efekt był tego taki, że nie zobaczyłam zakończenia roku we własnej zerówce bo nie mogłam chodzić przez najbliższe parę tygodni wakacji. :>

    ReplyDelete
    Replies
    1. Pobiłaś mnie ;-; to musiało strasznie boleć!!

      Delete
    2. Bolec moze nie bolalo, ale pieklo bo sie poparzylam i cala stope mialam zabandazowana na kilka tygodni zanim mi sie to zlagodzilo i zaczelo goic. A pani przedszkolance pogratulowac wtedy madrosci, przy grupie 25 dzieciakow biegajacych po calej sali grzac wode na podlodze prawie na srodku.

      Delete
    3. No też racja, zero wyobraźni, ciekawe czy jedyny raz miała taką wpadkę z dziećmi :D

      Delete
    4. Az jestem wlasnie tego ciekawa, czy pozniej pobil ktos moj wybryk :D

      Delete
  4. Dałam radę doczytać do końca, to wcale nie było takie trudne :D Niepotrzebne pytanie na końcu :D
    Też nie lubię pracować w grupach. A raczej...zależy, z kim w tej grupie się pracuje. Jest po prostu parę osób, z którymi choćby na studiach wspaniale mi się działało, dzięki czemu powstawały tak dziwne pomysły, jak choćby nakręcenie filmu o czerniaku na promocję zdrowia ( przy czym czerniaka grał kumpel z roku z czarną pończochą na głowie, zasadzał się na nas i po kolei nas zabijał, a inny kumpel był lekarzem Wątrobą na tropie i miał swoje aniołki Wątroby, czyli dwie kumpele przerobione na śliczne pielęgniarki:D) i inne podobne rzeczy. Więc nieraz wydaje mi się, że żeby pracować w grupie, musimy trafić na "swoich" ludzi, którzy nie będę wprowadzać nam chaosu do głowy albo spędzać na nas wszystkiego.
    A ja nawet dobrze wspominam gimnazjum bo byłam pewnego rodzaju liderem, nie wiem czy to dobrze ujęłam. Ale już wtedy jednocześnie byłam prymusem i z nauczycielami miałam spokój i z najgorszymi chłopakami ćmiłam papierosy za szkołą i jeszcze ratowałam im tyłki. I nawet różowe laski nie czepiały się moich czarnych koszulek i workowatych bluz, bo mogłam zaszpanować starszym facetem :D Raczej po prostu miałam posłuch nawet wśród najgorszych dresów i wśród największych kujonów. Przy czym jakoś tego nie wykorzystywałam..dobrze się czułam w gimnazjum i tyle. Ale nasłuchałam się nieraz, jaką potrafi być ten okres traumą.
    Co do chęci bycia wcześniej doskonale Cię rozumiem, bo sama mam na tym punkcie wręcz obsesję. Nienawidzę się spóźniać. Jako dziecko już panikowałam że nie zdążę do szkoły ( która była bliziutko, jak to w małym miasteczku ) i..nastawiałam budzik na 5 rano, za co moja mama mnie chyba momentami nienawidziła :D
    Kulturoznastwo fajny kierunek, Kat studiowała to samo :) Fajnych ludzi miała na roku:)
    A niedowaga związana z alergią w takim razie? Bo ponoć istnieje biochemiczny związek, ale jeszcze tego nie zbadano do końca :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Hahahahahahahaha dobre, mieliście pomysły :D u mnie zazwyczaj wszyscy chcą odwalić robotę na szybko, mają "lepsze sprawy na głowie" a mnie denerwuje, że na chwilę się nie mogą zmobilizować :o
      Pozazdrościć! Ja byłam raczej na przegranej pozycji, bo jak pisałam wyżej, nie pyskowałam i raczej mnie nie obchodziło to, co działo się wokół. Ojjj potrafi, niestety :)
      Ja zawsze czekam na przystanku na autobus nawet w zime bo wyjde piec minut za wczesnie ale mam wrażenie że jak wyjde dwie minuty później to się spóźnię XD
      Wspominał mi Kordian kiedyś właśnie, żebym nie mówiła, ze nie ma po tym pracy bo Kat studiowała i wystarczy jak ma sie na siebie pomysł ;) ja też nie narzekam ;)
      O, widzisz, o tym nie pomyślałam. Jest taka szansa?? Ja właśnie mam mieć testy chemiczne w styczniu przeprowadzane, bo coś mnie nowego uczula, ale nie wiem co, strasznie mnie w wakacje obsypało... i do teraz mam trylion maści i witamin zeby temu zaradzić :) A na testy się we wrześniu zapisałam, ale to polska służba zdrowia <3

      Delete
    2. A pewnie! Nawet ten film gdzieś jeszcze mam, musiałabym sobie przypomnieć i swoja epicką rolę palacza zabitego przez raka :D No to bez sensu tak. Znaczy fajnie jak to się robi sprawnie, szybko ale...można dać właśnie też coś od siebie, trochę kreatywności. Ale ja w ogóle miałam fajnych, pomysłowych ludzi na roku, zwłaszcza na licencjacie.
      No tak, więc w tym okresie życia byłyśmy swoimi przeciwieństwami można rzec :D
      Dokładnie, mam to samo, a potem dupa marznie i szybko robić gorącą herbatę jak się wróci do domu na przykład, bo się cały dzień wymarzło bardziej przez swoją obsesję nie spóźniania :D
      Właśnie, to wystarczy nieraz:) Chociaż, ja po sobie widzę teraz, jak nawet po moich niby super studiach nie mogę znaleźć porządnego etatu póki co...ale u mnie nie tyle pomysł na siebie, co wolny wakta w szpitalu jakimś. Własnej działalności za bardzo z tym wykształceniem nie założę. Chyba że wpadnę na coś innego :D
      No właśnie badają to, czy część alergii pokarmowych nie sprzyja niedowadze i nie chodzi o to, że mniej jesz albo pewnych rzeczy unikasz. To akurat jest możliwe właśnie, bo spora pula alergików ma problemy metaboliczne w tą stronę jednocześnie. W Sience to chyba czytałam albo gdzieś na PubMedzie. A testy wiem jak długo się czeka...mój Mąż jest alergikiem, co prawda oddechowym, ale tak samo, skranie boskie z kolejkami ...

      Delete
    3. Jakbyś znalazła, to ja chętnie obejrzę XD To tylko się cieszyć w takim razie :D
      Ojjjjjj totalnie, ja nie zdążę wejść na mieszkanie i prostu z buciorami do kuchni żeby wodę wstawić :D
      Prawda jest taka, że teraz ogólnie po każdym kierunku cienko.. A też nie widzę i nie widziałam sensu żeby iść na coś, co mnie totalnie i zupełnie nieinteresuje, bo chyba nie o to w tym chodzi, zeby przez 3 lata się męczyć :D Może wpadniesz, sądzę, że na pewno coś Ci tam w głowie kiełkuje :D
      Kurde, to by miało sens. Chociaż... byłam uczulona, jako dziecko na mleko, i w zasadzie już nie jestem, ale piję jedynie z kawą. Po prostu mi nie smakuje... I takie tam inne. Huh. Tak czy siak, idzie się do wagi przyzwyczaić, tylko mnie wkurza, że ludzie mi mówią, żebym zaczęła jeść itp, jakbym ja się kurde bele nie starała... Wiesz, pytałyśmy sę doktorki, czy nie da się prywatnie, bo wtedy nie wiedziałam, kiedy mi wysypka zejdzie, ale poweidziała, że jakieś horrendalne ceny.. Ręce załamać to mało :)

      Delete
    4. To jak poszukam i znajdę to będę o Tobie pamiętać :D Tylko nie wiem, czy to np. przez maila przejdzie :D
      Robię nieraz to samo, na szczęście kuchnia łączy mi się od razu z korytarzem w jedno, więc nie ma wielkiego krzyku o to;D
      Po lekarskim nie jest i po automatyce i robotyce, ale tak to prawda. Np. znajoma też skończyła położnictwo, zdawałoby się jest praca...teraz tylko ciuła do końca roku na zastępstwo i szukać musi nowej roboty w jakimś szpitalu czy coś...po prostu masakra, nawet jak o szpitale chodzi.
      No zobaczymy:D
      No ja kiedyś byłam chuda, też miałam wieczną niedowagę i to mi odpowiadło w sumie. Ale potem zachorowałam i ...w ciągu dwóch lat przybyło mi 20 kg. Nawet mam już nadprogramowo i to dopiero wkurwia nieziemsko...bo póki co nic z tym nie idzie zrobić. Diety nie diety, bieganie, cokolwie...nie i sru, hormony szaleją. Dietetyk się przy mnie załamał, serio :D I rozumiem i wkurzanie się o to że się za mało niby je i teraz o to, jak mi zarzucają że żrę za dużo...bo to nieprawda. W dwie strony- zjebanie. Najlepiej byłoby być w normie, ale jak widać, nie zawsze można no:)
      Dokładnie.

      Delete
  5. Wiesz, że bardzo się cieszę, że napisałaś ten wpis?? :) Uważam, że wpisy "najlepiej" wychodzą spontanicznie niż takie, które są planowane. Planowe wpisy wcześniej czy później męczą, a tak jak masz wenę to po prostu piszesz, czyż nie? Podoba mi się Twoje podejście do większości spraw! :) Fajnie byłoby Cię poznać prywatnie.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja nie umiem planować, bo milion pomysłów w ciągu minuty mam jak otwieram edytor :D śmieszą mnie nieraz rozpiski że posty wtedy i wtedy :o a skąd mam wiedziec ze mnie wtedy olśni? :D Dzięki! Wpadaj kiedyś do Krakowa w takim razie :))) bardzo miło mi słyszeć takie słowa :)))

      Delete
    2. No dokładnie, jest to zabawne. Kiedy wiedzą, że będą mieli wenę ;p No chyba, że mają już gotowe wpisy ;p

      Delete
    3. Pfffffffffffff to dziwne jest ;p

      Delete
  6. Jesteś normalnie moją mentalną bliźniaczką :D Nie znoszę pracy w grupie, lepiej mi coś wychodzi jak działam sama. W gimnazjum miałam również przesrane, ale to już wiesz. Na Pudelki i inne kundle również nie zaglądam. Nie wiem, co do życia czytelnika może wnieść news o tym, że ktoś się zesrał na środku parkietu na melanżu dla celebrytów. Tapety w telefonie zmieniam kilka razy na miesiąc. Posty na bloga na spontanie - to jest to :D A, i mi też ludzie trują o niedowadze ("niedługo znikniesz"), choć uważam, że mam idealną wagę, a niejedzenie słodyczy jest dla nich równoznaczne z głodzeniem się :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. :* Witaj, bliźniaczko, high five! Oj, ja czasem wolałabym coś sama zrobić, całą prezentację nawet, przynajmniej miałabym po swojemu wszystko. Hah, chciałabym wiedzieć, czy tym serio się ktoś przejmuje bo jeśli tak, to tylko może mi być tego kogoś żal - że w tak bezsensowny sposób łamie sobie i rujnuje życie :D A swoją drogą, czy to coś złego, że mamy niedowagę?? Czy to komuś w oczy kole? Ja nikomu nie mówię, żeby przestał wpierdzielać, bo w drzwi się nie zmieści, to nie iwem czemu nie działa to w dwie strony :)

      Delete
  7. Pod wieloma punktami mogłabym się spokojnie podpisać ;D mam niedowagę i alergię na coś ale testy nic nie wykazały więc... mam katar cały rok ;D mam kilka stron, które zawsze odwiedzam po odpaleniu laptopa :) zdecydowanie bardziej wole byc wcześniej niż się spóźnić. Gimnazjum uważam za zło, byłam tym pierwszym rocznikiem, które miało ten zaszczyt uczęszczać do gimnazjum. Nienawidzę pracy w grupach zdecydowanie bardziej wolę indywidualna pracę. No i też się oparzyłam herbatą, do dziś mam bliznę :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Opowiadaj więc jak zaliczylaś spotkanie z herbatą, jestem ciekawa! ;P ja do tej pory się zastanawiam jak to się stało ;p od urodzenia miałam pomylone w głoiwe :D ojjj jak mówiłam ja czasem wolałabym całą robotę odwalić a przynajmniej bym była z efektów zadowolona.

      Delete
  8. praca w grupie i nocny marek - to ja :D chociaż rano mam straaaszny problem żeby się zwlec zazwyczaj.
    no i spóźnić to się potrafię zawsze i wszędzie :D cud, że na rozmowy o pracę udaje mi się zdążać :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. ja do tej pory nie miałam z tym problemu, a w tym tygodniu ciągle przestawiałam budzik, a wstawanie na ósmą rano zeby byc na uczelni, to jest tragedia.
      no najważniejsze ;d przynajmniej się nie denerwujesz jak ja tym ze nie daj Bóg sie spoznie a zazwyczaj czekam xD

      Delete
  9. Ja chodziłam do gimnazjum o zaostrzonym rygorze (wcale nie prywatnego!). Trza było kuć po nocach nieraz gorzej niż w liceum, a najlepsze oceny mieli pupile nauczycieli. To też było piekło, tylko w innym wydaniu :P

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak źle, a tak niedobrze :) ja to tam słabe oceny miałam w gimnazjum, bo jakoś mi nie zależało, bo do liceum i tak się dostałam ;p cały czas jade tak na średnim poziomie ;p

      Delete
  10. Te codzienne rytuały całkiem ciekawe :) Powiedz tylko, że w zimie odpuszczasz sobie otwieranie okna i wietrzenie pokoju!

    ReplyDelete
  11. Rzeczywiście zaszalałaś. ;)
    Co do punktu piątego zgadzam się z Tobą w stu procentach. Te wszystkie pudelki, magazyny plotkarskie, show z gwiazdami... Aż mnie od tego skręca!
    Gimnazjum akurat wspominam miło, ale chyba ośmioletnia podstawówka lepiej się sprawdzała.
    I cieszę się, że dzięki Tobie więcej czekolady dla mnie. ;)

    ReplyDelete