Zostałam zaproszona przez Asika do wzięcia udziału w
Nominacji Dobrych Myśli. Asik napisała: „Ale
przyszło mi do głowy, by właśnie teraz, dokładnie miesiąc po śmierci Kordiana,
gdy mamy już za sobą pierwszy szok i morza łez, wznieść za Niego toast słodkim
winem, zanucić wesołą, pełną wdzięczności piosenkę i ocieplić te marznące serca
ponownie dobrymi wspomnieniami.”. Nie pozostaje mi nic innego oprócz
spełnienia swojego obowiązku, na cześć Kordiana, który z pewnością chciałby,
byśmy w końcu się uśmiechnęli. Na cześć Promyczka, który oświetlał mi drogę w
przeciągu całego miesiąca. Dziękuję, Kochana.. :*
Grudzień 2011
Cóż, Internet, jak się okazuje był moim dobrym
sprzymierzeńcem. I jest nim do tej pory. Wtedy udało mi się poznać M., kolegę,
z którym cóż, może i nie wyszło, ale od czasu do czasu utrzymujemy jednak
kontakt. Wtedy jednak się poznaliśmy, przez jeden tydzień gadaliśmy ze sobą
niemal non stop, dzień i noc, nie odrywając się od komputera. Wobec czego
pomyśleliśmy, że może by się spotkać,
i plan ten zrealizowaliśmy. Ileż ja się najadłam stresu!
Kraków, Galeria Krakowska. O umówionej porze stoję w
umówionym miejscu, ubrana w to, w co miałam być ubrana, żeby mógł mnie poznać, plecami
do miejsca, z którego miał nadejść. Pogrążona we własnych myślach, oparta o
barierki poczułam w pewnym momencie czyjeś dłonie na ramionach. Obróciłam się,
i cóż… chyba wpadliśmy sobie w ramiona. Z racji, że wówczas chodził o kulach,
obeszliśmy jeden poziom Galerii, po czym usiedliśmy na jednej z tych ławek
stojących naprzeciw wejść do sklepów.
Siedzieliśmy, gadaliśmy, jakoś leciało. Siedząc obok siebie
nie mogliśmy się na siebie gapić, co chyba w sumie doprowadziło nas do jednej,
niezręcznej sytuacji. Na sekundę obróciliśmy się w swoją stronę, przytuliliśmy
się i w momencie, w którym odwracałam już głowę, jedną ręką złapał moją i
położył je obie na kolanie, drugą złapał mnie za podbródek i po prostu pocałował.
Ale nie tak szybko, że o, buziak i już po sprawie. Tak wiecie. Porządnie. I nie
byłoby w tym nic niezręcznego gdybym ja, cóż, nie wybuchnęła śmiechem.
Tak. Zaczęłam się śmiać.
Tak strasznie, że nie mogłam się opanować.
Tak bardzo, że do tej pory nie wiem, co mnie tak
rozśmieszyło.
I jak tu tego nie wspominać, mimo, że nie wyszło? ;)
Lipiec 2012
Koleżankę K. poznałam przez Internet, a dokładniej przez
bloga w roku 2009, czyli mając wtedy zaledwie piętnaście lat. Najpierw miałam
kontakt z jej koleżanką, tamta jednak „odesłała” mnie w jakiejś sprawie do K.,
i od tego się zaczęło. Trzy lata później, w wakacje roku 2012, kiedy to
wielkimi krokami nadchodziła maturalna klasa, postanowiłyśmy się spotkać. W
końcu! Plan był prosty: najpierw ona przyjeżdża do mnie, później jedziemy do
niej. Dzień przed jej przyjazdem miałam pierwsze wykłady teoretyczne na prawo
jazdy, wszystko się na siebie nałożyło. Właśnie wtedy, przed wyjściem z domu,
przez Skype dogadywałyśmy wszystkie szczegóły odnośnie pociągu, tego, czy moja
mama i ja po nią przyjdziemy. Emocje tak jak plany – wielkie, momentami nie do
ogarnięcia. Minęło popołudnie, minęła (bezsenna) dla mnie noc. Pociąg, który z
miasta G., miał wyruszyć o szóstej trzydzieści trzy, w mojej marnej mieścinie
miał zjawić się w okolicach trzynastej. Wstałam jednak dobrze przed ósmą, co
jak na wakacje było czymś wooow. Pędzona
złym przeczuciem, napisałam do koleżanki wiadomość, jak się jedzie, czy
wszystko w porządku. Do końca podróży jednak nie otrzymałam odpowiedzi, wobec
czego w moim domu rodzice zaczęli spiskować, że może mnie wystawiła? Może w
ogóle nie wsiadła do pociągu, i dlatego nie odpisuje na wiadomości? Kilka
godzin później, kiedy prawie wpadłyśmy sobie w ramiona na dworcu kolejowym
okazało się, że to tylko durny zasięg, a właściwie jego brak, zmącił nam w
głowach. Jak mówiłam, niemal rzuciłyśmy się sobie w ramiona… Choć widziałyśmy
się pierwszy raz, na żywo, nie przez
Skype’a… Na początku było trochę niezręcznie, do momentu w którym emocje tak
samo i nerwy, nie opadły. I ogarnęło mnie wtedy uczucie – które trwa do dziś
dnia – że mimo, iż nie przebywamy ze sobą na co dzień, mimo, iż nie mamy siebie
na wyciągnięcie ręki, tylko na wyciągnięcie telefonu, czy komputera, mimo, że
spotykamy się raz do rok, po prostu jest
dobrze. Potrzebowałam wtedy takiej osoby, do której będę się mogła odezwać,
kiedy będzie mnie coś dręczyło. I, jezu! Poznając się miałyśmy tylko piętnaście
lat. Czy myślałam, wtedy, w 2009 roku pisząc do niej pierwszą wiadomość, że za
sześć lat również się będziemy znały? I że mimo tej durnej odległości będziemy best friend, choć to dziwnie i tandetnie
brzmi? Nie. Jak się okazuje, życie jest nieprzewidywalne. I K., jeśli to
czytasz, to dzięki za te sześć lat, musisz mieć do mnie stalowe nerwy :)
Luty 2013
Studniówka. O tym mówiło się już od pierwszej liceum, choć
nie w takim natężeniu jak w klasie maturalnej. Bo kto niby przejmował się
maturą? Bardziej na czasie były rozmowy o sukienkach, czy czołówce. I
polonezie. No ale skoro dobrnęliśmy do lutego 2013 to znaczy, że sukienki
wybrałyśmy, klub także, a nawet zręcznie nakręciliśmy czołówkę. Najdłuższą w
całej szkole, ale to już inna sprawa. Dosyć sporna, więc warto ją pominąć.
Najpierw beznadziejna pogoda, mżawka parszywa, której bałam się od samego początku. Tony
lakieru na włosach, żeby się jednak nie rozpierdzieliły, szal, mający uchronić
przed deszczem i ta niepewność i stres odnośnie całej jedynej w swoim rodzaju nocy. Wizyta u kosmetyczki, makijaż, manicure
i powrót do domu. Pomimo zapasu czasu postanowiłam zacząć się powoli ubierać. To
więc robię, nakładam rajstopy starając się ich nie rozwalić, kiedy słyszę
szczekanie psa. Wybita z pantałyku wyglądam przez okno, a tam, cóż.. Kolega;)
Który przyjechał za wcześnie, bo przecież ja byłam w sosie!! Tata kolegę przez
piętnaście minut maglował, ja się stroiłam, latając z mamą po domu jak szalone.
Później szybkie, pamiątkowe zdjęcie i cała noc
przed nami .
I tu również nie obyło się bez omyłek. Polonez. Najpierw
pomyliłam kroki, w sensie za wcześnie chciałam wypruć do przodu. Nie byłoby w
tym nic złego, gdyby nie fakt, że staliśmy przed… samą kamerą, która
postanowiła ten moment upamiętnić. Później moje czerwone majtki na zdjęciu
(jakby fotograf nie mógł powiedzieć, żebym sobie zasłoniła szanowne litery) i
wino czerwone, lądujące na mojej sukience. Szkoda, że nie mam takiego
refleksu, by w momencie wylania się wina szybko odskoczyć na bok. Bo ja tak
siedziałam, patrzyłam na czerwone strugi przenikające przez biały obrus i
dopiero po chwili spojrzenie w dół i myśl o
matko boska. Cóż, wróciłam o szóstej rano, biało-czerwoną kieckę rzuciłam w
kąt i poszłam spać. Obudziły mnie szepty, że chyba nieźle musiałam się bawić… I
tak było ;) Mimo że wiele osób było ze studniówki niezadowolone, ja miło to
wspominam.
Czerwiec 2013
Zdana matura, wielka ulga, wielkie szczęście… Czy trzeba
mówić więcej? Bałam się matematyki, jednak udała nam się współpraca. Na tyle
owocna, że dzisiaj już nie muszę mieć z nią niczego wspólnego.
Marzec 2014
Kolejny z kolei koncert happysadu. Pierwszy jednak, kiedy
udało mi się zdobyć zdjęcie z Kubą i Jarkiem. Byłam po całym dniu zajęć, miałam
ze sobą kuzynkę i jej koleżankę, które chciały jechać do domu. Po skończonym
jednak koncercie dzielnie czekałam przez ponad pół godziny aż panowie wyjdą zza
kulis, i kiedy podpisywali bilety/plakaty i wszystko, co się da, ja czekałam
wytrwale. Pamiętam jak dziś, że spytałam się ochroniarza czy mogę? Odpowiedział jednak, że podnieść
mnie nie może ;) Ale jeśli zmieszczę się między barierką a ścianą o tu, to cóż –
chyba nie uda mu się mnie zatrzymać. Nie udało ;) Tam jednak stanęłam przed
drugim ochroniarzem, na którym wypróbowałam kocie oczy i mogę mogę mogę mogę mogę? Również się udało. Usiadłam obok Kuby,
oparłam na nim ramiona i no, nie zapomnę
tej radości nigdy. I teraz, choć udało mi się drugi raz dobić do zdjęcia – niemal
pół roku później, szczęście jest jeszcze większe.
Do podzielenia się swoimi dobrymi myślami ominuję:
Perfekcyjną Niedoskonałość
... bo inni tą nominację już zdobyli, jeśli jednak ktoś nie został nominowany a go nie wymieniłam - proszę bardzo, czujcie się nominowani :))
Nasze życie składa się z tych dobrych ale i tych złych chwil. Domyślam się, że każda z nich ma wpływ na nasze życie, nawet ta smutna, która niby je rujnuje. Pomyślałam więc - nawet pisałam to Asi - czy może by zrobić coś takiego, że każdego piątego dnia miesiąca pisać notkę, w której dziękujemy za jakieś zdarzenie które wydarzyło się w ciągu ostatniego miesiąca. Nominacja dobrej myśli, co Wy na to? :)
Ha, mimo, że się rozpisałam, zdążyłam piątego. Dziękuję Wam wszystkim za ten miesiąc, za to wsparcie, za to, że byliśmy dla siebie wtedy, kiedy tej obecności najbardziej potrzebowaliśmy...
Tyle pięknych, radosnych wspomnień - uśmiecham się za każdym razem, gdy u kogoś o nich czytam, w Twoim przypadku nie było inaczej :*
ReplyDeleteI tak, dobrze, że mieliśmy wtedy siebie nawzajem - dobrze, że nadal mamy, już nawet nie przez to, co wydarzyło się miesiąc temu, jak po prostu... no, w każdej sytuacji, dobrze że mamy możliwośc zwrócenia się do siebie.
To bardzo dobrze :) Taki w końcu był zamiar Nominacji Dobrych Myśli - żebyśmy sie na chwilę uśmiechnęli ;)
DeleteDokładnie :)) I przez ten miesiąc nasze więzi... zacieśniły się (?) jeszcze mocniej i mam nadzieję, że będą trwać, trwać i trwać :) A w głowie odbija mi się echem tekst pani profesor, która stwierdziła, że blogują tylko osoby, które nie mogą sobie poradzić z życiem, które są na tyle wyobcowane, że muszą się swoim żałosnym życiem dzielić z innymi.. Nie wiem co takie osoby robią na uczelni, ale ok...
Cóż, jeżeli chodzi o więź Twoją i moją, to ona w dopiero powstała - i znów kolejny przykład, że nic nie dzieje się przypadkiem, a nawet w takich okropnych sytuacjach można znaleźć pewne plusy :)
DeletePff, babka ma kompleksy, ot co :D aczkolwiek w pewnym sensie ja kilka razy z opisanych przez nią powodów wracałam na nowo do pisania, ale to było dawno temu, ja byłam wtedy inna po prostu :) Nie powinno się jednak ludzi do tego samego wora wrzucać, tak czy siak.
Nic dwa razy się nie zdarza
Deletei nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny. ;)
Wiesz, ja wiem, że to w zasadzie o to chodzi w blogowaniu, ale ja ubieram to w słowa bardziej... przystępne, które nie odstraszają potencjalnego nowego blogera :) A takie pokazują, że jeśli blogujesz, to jesteś dziwny, o ;D
Żeś z tym tekstem trafiła, akurat wczoraj poczytywałam sobie tomik Szymborskiej :D aczkolwiek moja ulubiona zwrotka z tego wiersza to ta ostatnia :)
DeleteJa to zawsze miałam w zwyczaju komunikować się z ludźmi w przystępnym języku - jakoś tak nienaturalnie czuję się używając "wielkich słów" :p
Jak nienawidziłam w liceum omawiać wierszy, tak ten pokochałam, nauczyłam się nawet na pamięć i no :D skojarzył mi się:)
DeleteJa się tak czuję siedząc na wykładach kiedy w rozdziale jakiejś książki coś mi pisze przystępnie, ze staram się ogarnąć a profesor wylatuje z jakimś słownictwem że takie whaaaaaaaaat mi się na gębie maluje xD ja ogólnie mam problem z rozmową z ludźmi, bo ciągle brakuje mi słów :D
Ja akurat to uwielbiałam, ale to dzięki polonistce i jej "taktyce": najpierw ona nam wiersz czytała na głos, później kogoś z klasy prosiła o przeczytanie, następnie każdy z nas po cichu musiał przeczytać. I potem prosiła poszczególne osoby o to, by zinterpretowały zwrotkę lub całość (zależnie od długości) według własnego uznania, uczuć. I dopiero na koniec przechodziła do tego przeeecudownego "klucza" i już na podstawie tych informacji pisaliśmy notatki i byliśmy z nich później pytani. Ale mimo wszystko nie byliśmy tak tylko wedle schematów do matury uczeni :) Ja ogólnie uwielbiam utwory Szymborskiej, chociaż i tak moim "guru" od podstawówki był i jest Baczyński :D
DeleteTo jeszcze ze mną nie roznawiałas, zobaczysz, że byś się rozpaplała, ja sama taka papla jestem (zresztą, widać to po moich notkach na blogu i czasami dlugosciach komentarzy xD), aczkolwiek, gdyby tak przeanalizować moje wypowiedzi to większość jest zwykłym wodolejstwem :p
Ja teraz tak z angielskim mam, jak mi ktoś zacznie gadać "kwiecistym" językiem to normalnie jak taki debil tylko się szczerzę i "You're right", "Oh, really?" :D
A widzisz, to jedynie mogę Ci pozazdrościć - u nas było tak: ktoś z klasy czytał wiersz, po czym pani zaczynała tłuc regułkę o tym, co autor miał na myśli, i jeżeli ty, marny człowieku nie zgadzałeś się z tą formułką, to miałeś przegwizdane, no chyba, że tak jak ja się nie odzywał xD nigdy nie zabierałam głosu w dyskusji bo moja opinia była zupełnie inna i no :) dlatego wiedziałam wtedy, że jak na maturze będzie do wybrania albo wiersz albo właśnie tekst jakiś, to wybiorę tekst ;)
DeleteAle ja też jestem papla!! Tyle, że mi lepiej się z kimś rozmawia pisząc, bo jak stajemy twarzą w twarz, to albo zaczynam się niepotrzebnie rumienić, albo boję się, że to co powiem zostanie źle odebrane ;p a rozpisywać na blogach to ja uwielbiam, tak samo jak pisać mega długaśne komentarze, bo dzięki temu mam szansę kogoś dokładniej poznać :-)
Najgorzej jest, jak siedziałam na maturze z angielskiego i wiedziałam, co chcę powiedzieć tylko za cholerę nie mogłam sobie przypomnieć słówka ;p albo znowu gadam po polskiemu i słowo które chce powiedziec nijak nie brzmi ładnie w polskim XD a przecież angielskiego wplatać nie będę :D
Pewnie nigdy Ci tego nie mówiłam, ale bardzo podoba mi się styl, w jakim piszesz. Nie umiem tego uzasadnić, ale uśmiecham się za każdym razem, kiedy czytam Twoje słowa. :)
ReplyDeleteSwoją studniówkę też całkiem miło wspominam. Dobrze, że nie poplamiłam sukienki, bo nie należała do mnie... Ja też mam zdjęcie z Kubą, no i z całym zespołem. ;)
To chyba najpiękniejsza blogowa zabawa, o jakiej kiedykolwiek słyszałam. :) Poza tym nie rozpisałaś się aż tak. :P
Ojej, niezwykle mi miło, że tak myślisz, aż człowiekowi się chce nadal pisać :))))
DeleteTo rzeczywiście dobrze :) Ja miałam szyć, pojechałam po materiał, a wróciłam z kiecką xD w sumie włożyłam ją nawet parę razy, od tamtego czasu :D
Ooooo pokażesz? :D Wyślij mi na mejla, tam niżej jest podany <3 Ja się też mogę jeszcze moim nowym podzielić :)0)
No nie? Żaden głupi sznureczek... Tylko przywołanie tych chwil, które przeminęły, a jednak w nas zostały :)
Bo tak jest. Założę się, że nie ja pierwsza zwróciłam na to uwagę. ;)
DeleteJa miałam już kupioną, kiedy okazało się, że moja przyjaciółka ma taką samą, tylko w innym kolorze... Więc w końcu pożyczyłam od cioci, a tę wcześniejszą ubrałam na bal maturalny. :)
Nie wiem, czy jest się czym chwalić. :P
;)
DeleteOj, no to chyba że tak. Mi się wymarzyła biała, i na całe sześć klas, które miały studniówkę byłam jedną z trzech osób w białej... Czyli mi się udało. Bal maturalny?
Jak uważasz :P
I dobrze, trzeba się trochę wyróżnić. U nas większość miała czarne. Bal maturalny mieliśmy w maju po maturach. Coś w stylu studniówki, ale tańszy, skromniejszy i mniej formalny.
DeletePomyślę o tym jeszcze. ;)
Ja się całe życie czymś wyróżniam :P u nas w sumie głównie czarne, albo wtedy byl szał na takie niebieskie, albo czerwone, oczu nie mogłam odwrocic zeby takiej nie zobaczyć :o oo, nie wiedziałam, że takie coś w ogóle istnieje ;)
Deleteok :)
Byle pozytywnie. ;)
DeleteMieliśmy coś takiego, ale studniówka zdecydowanie lepsza.
Wiadomka :D
DeleteDomyślam się ;) ja za to na swoich połowinkach nie byłam, bo cóż, nie za bardzo mialam z kim iść a podobno towarzystwo się tak upiło, że nie było kogo zbierać xD
Na połowinkach też nie byłam, szczerze mówiąc nie żałuję. :)
DeleteJednym słowem, imprezy szkolne to niestety dno xD
DeleteCzy ja wiem? Wszystko zależy od ludzi, z którymi się imprezuje. ;)
DeleteJejku, kolejny blog ze wspomnieniami i znów romantyczna historia <3 Już nie mogę się doczekać aż wypiszę swoje wspomnienia, zrobię to wieczorem. :)
ReplyDeleteWspaniały pomysł z tym postem każdego miesiąca! Ja podpisuję się pod tym rękami i nogami!
Również nie mogę się doczekać! :) Czy romantyczna, śmieszna dla mnie ze względu na ten mój śmiech, ale cieszę się, że wywołałam u kogoś uśmiech <3
DeleteTak na cześć naszego Królika, po prostu cieszyć się tym, co się zdarza, małymi rzeczami <3
No to takie urocze w każdym razie. <3 :D
DeleteJuż się biorę za pisanie. :)
Dokładnie <3 przynajmniej jest co wspominać <3
Delete;))
To najważniejsze - mieć co wspominać. Zwłaszcza na stare lata. :P
DeleteDokładnie :P oj do tej pory to jeszcze wiele głupot z pewnością popełnie :P
DeleteNie Ty jedna. :P Wiesz, jak wybierałam swoje wspomnienia, to doszłam do wniosku, że większość radosnych chwil jest połączona z całą stertą przypałów, które odwaliłam. :D
DeletePrzynajmniej ile śmiechu (zdrowego!) mamy w cenie ;D
DeleteTo ważne, żeby nie być burakiem i umieć śmiać się z siebie. :D
DeleteOjezu, ja się uwielbiam z siebie śmiać, całe moje życie to źródło śmiechu z samej siebie :D
DeleteJa mam takiego kolegę na uczelni, z którym pociskamy sobie całymi dniami, więc każdego dnia mam dużo śmiechu. :D
Deleteoj proszę Cię, z moimi koleżankami tak dajemy czadu że niejednokrotnie zwabiamy na sobie całą uwagę ludzi na korytarzu ;d
DeleteChętnie bym Was poobserwowała w takim razie. :D Albo się przyłączyła xD
DeleteWiesz, idziem ostatnio takim tunelem pod galerią w Krakowie i wyrażam swoje odczucia co do tego, iż jestem niemiłosiernie głodna i proponuję, byśmy udały się do Burger Kinga. Cóż, tak mi się przynajmniej wydawało, że tak powiedziałam... a nie, do Burdel Kinga, jak to ponoć powiedziałam - do tej pory mi nie darowały :D albo piłam coś, akurat miałam butelkę w ustach i koleżanka coś takiego powiedziała, że nie dosc ze się poplułam cała to jeszcze sie wypierdzieliłam do tyłu bo kucałam, PLIS XD
DeleteHahah ! Burdel King brzmi poważnie! xD Alfons, mafia i te sprawy - masz niezłe znajomości, że tacy Cię karmią. :D
DeleteA z popluciem się to nie jestem lepsza. A jak już wchodzimy w wątek brudzenia się, to daj mi keczup - upierdzielę się na 100%. Keczup po porostu ciągnie do moich ubrań jak magnes. :P
Wiesz, przyznam szczerze, że ciekawa jest ta nominacja dopóki ja nie zostałam nominowana ;p hehe. Aż dwa razy sprawdzałam czy to nie pomyłka! Wiesz, rozbawiała mnie ta sytuacja z śmianiem się z niczego, ale .. sama nie jestem lepsza :D
ReplyDeleteNo ale ja do tej pory nie wiem, z czego się śmiałam!! I o czym mogłam w TAKIM momencie myśleć! Obróciłam się wtedy i się śmieję i się śmieję a On, czy dobrze się czuję XD tak to jest być zwariowaną!
DeleteHahah ! Nie przejmuj się ja wcale nie jestem lepsza - przekonasz się o tym niedługo xD PS dostałaś ode mnie zaproszenie na bloga? Pytam dla pewności.
DeleteAleż przecież ja się tego wcale nie wstydzę ani nic, po prostu było śmiesznie i jest do tej pory XD Czekam wytrwale!
DeleteTak tak, dostałam i przez chwilę zastanawiałam się o co chodzi i w ogóle :D ale przyjęłam :) dlaczego nie da się jednak komentować? :(
Nie możesz skomentować?
DeleteSpróbuj teraz pod najnowszym wpisem
DeleteTeraz w ogóle nie znajduje bloga :( wyświetla się informacja, że taki nie istnieje...
DeleteTo możemy sobie przybić piątkę, bo ja też przy pierwszym pocałunku się śmiałam. To z reguły jest śmieszne, takie no...nie niezręczne, ale zanim człowiek nie przywyknie to to śmieszy, stres dochodzi i tak jakoś...no nieraz można kogoś zdeprymować, jakby nie patrzeć :D
ReplyDeleteFajna taka znajomość, przyjaźń właśnie, zawarta w taki sposób. Jesteś kolejną osobą która udowadnia, że w internecie właśnie można spotkać niezwykłych, bliskich nam ludzi, często pomimo odległości:) A wielu nadal w to nie wierzy.
A ja studniówki nie wspominam najlepiej. Może dlatego, że Mąż miał grypę i 40 stopni gorączki i o 22 wracaliśmy do domu :D
Fanką Happysadu nie jestem jakoś, ale koncerty...cóż te zawsze napełniają cudowną energią:)
Pomysł zacny:) Chociaż...ja chyba tak nie będę robić. Bo sobie jeszcze tą piątkę utrwalę, a jestem tego i tak już bliska, tak jak już sobie utrwaliłam dni połowy sierpnia. Za łatwo wpadam w takie rzeczy...z jednej strony dobre, a z drugiej cóż...może potem:)
Ja mam czasem wrażenie, że się niepotrzebnie w ten blogowy świat wepchnęłam, tak mi się nasuwa.
Pamiętam, że się odwróciliśmy, ja mam bekę, nie mogę złapać oddechu, a on się tak na mnie patrzy, przestraszony chyba, że coś źle zrobił, a ja tak przez łzy ja nie wiem, z czego się śmieję, ale spoko, nie było źle! do tej pory mi to wypomina... :D
DeleteA ja właśnie nie wiem, co ludzie się tak uczepili tego internetu i tego, że za jego pomocą poznaje się samych pedofilii i innych niedorobionych ludzi. Z nią znam się sześć lat, i jezu! Jak mnie to denerwuje! Poza tym, oprócz niej poznaje rzeszę wspaniałych ludzi, moich czytelników, Ciebie, i jestem z tych znajomości zadowolona, niejednokrotnie lepiej się dogaduję... Ugh!
Ojej, to nieprzyjemnie :( mnie dwie koleżanki odeszły, ja poszłam tańczyć z Kolegą, a one wsjo do domu, ja przychodzę do stolika a tu pusto... Jednak i tak zostałam do końca, do pożegnalnego poloneza o piątej rano :)
Dlaczego niepotrzebnie? Dlaczego masz takie wrażenie? :(
Wiesz, nie dziwię się wypominaniu jednak :D I coś zrobił, ok...ciekawe co by miał zrobić, udusić cię?:D
DeleteMój mąż ma nieraz takie podejście :D Bo sam ma złe doświadczenie po prostu i nieraz się czepia, co ty tak z tymi ludźmi w necie :D Ale to u niego kwestia traumy akurat pewnej, więc się nie dziwię. Chociaż np. uwielbia mojego kumpla, który notabene jutro z Gdańska do nas przyjeżdża, którego np, przez bloga poznałam, więc nie jest całkiem na nie, tylko jest no..nieufny, ale nieufny jest też normalnie :D W każdym razie, to jakiś głupi stereotyp też, tak już abstrahując od mojego męża. Pewnie za dużo filmów, wiesz, typu mordercy czający się w necie...tja..poznasz kolesia w barze i tak samo może cię zaszlachtować, no nie?:D
I dobrze, że była dobra zabawa i tak:)
Znaczy, to takie momenty. Bo jednak no...pisze na nowo z impulsu, bo mi kazano, no nie?:) I nieraz mam takie wrażenie...porównywania. Czasem się zastanawiam, czy dobrze zrobiłam, że zaczęłam pisać już teraz, że tutaj...czasem myślę, czy dobrze, że napisałam, że ja to ja, np. nie wymyśliłam sobie innego pseudo. Ale nie mogłabym pisać w pełni szczerze to ukrywając, no nie? A nie umiem za bardzo kłamać i zmyślać, ucinać fragmentów życia. Dlatego momentami się zastanawiam Ale powiedziało się A, to trzeba rzec i B przecież :)
Przecież ja go w stu procentach rozumiem! XD pierwsze spotkanie, pierwszy pocałunek a ja wybucham śmiechem XD nie mam pojęcia XD
DeleteWiesz, ale to jeszcze idzie zrozumieć, bo miał złe doświadczenie, bo boi się że i Ciebie to spotka. Myślałam raczej o tych, którzy z internetem nie mają w ogóle styczności, a wydaje im się, że wiedzą lepiej. Właśnie! Wystarczy nawet, że ulicą pójdziesz i już Cię ktoś zaatakować może, więc niekoniecznie tylko w internetach niebezpieczeństwo ;)
I są miłe wspomnienia ;)
Jak ten Kordian trzyma wszystkich w garści, nawet jak go z nami nie ma! Wiedział, jak się ustawić, zmusić Cię do pisania tak, żebyś jednak zrobiła to z wielką przyjemnością XD "Kazano", albo po prostu wytłuszczył sprawę i sama poczułaś że powinnaś :) Nie mogłabyś, bo jesteś Fridą, bo sama się Fridą czujesz... I nie sprawiało by Ci to takiej przyjemności. Wiesz, ludzie mają to do siebie, że lubią szukać podobieństw. Jeszcze w takim momencie, kiedy odchodzi ktoś charakterystyczny (bo nie czarujmy się, Kordian był charakterystyczny), to wszyscy później szukają pokrewieństwa, łączą wszystko w jedno. Jeżeli zmuszasz się do pisania, to nie powinno tak być. Jeśli jednak wydaje Ci się, że się zmuszasz, a jednak sprawia Ci to frajdę... To bądź Fridą, naszą Fridą i ciesz się tym ;)
No w sumie, można się jakoś czepiać o to :D
DeleteDokładnie, dlatego go nie męczę żadnym przekonywaniem, że ma tam kogoś poznawać czy coś, a mi on nie zabrania przecież, tylko nieraz się martwi ale...to rozsądne martwienie, więc nie jest źle:) No i ci są najgorsi, ludzie, nie mający pojęcia, a wiedzący wszystko:D
No nawet nieraz mam wrażenie, że w naszym świecie to większe zagrożenie. W sensie, łatwiej np, poznasz debila w klubie niż necie, bo tu najpierw się wymienisz myślami i wiesz chociaż, czy jest inteligentny, a tam....no łatwo np,. się upić i pójść po prostu z debilem do jego chaty, nie ?:D
No bo ja zawsze to lubiłam, pisanie i cóż...pewne manipulacje zawsze mu dobrze wychodziły. Z tym, że to dobre manipulacje, dlatego nie do końca lubię je tak nazywać. I wiesz....trudno żebym się tak nie poczuła po paru rzeczach, które mi napisał, po prostu.
Wiem że lubią a ja się szybko irytuję o takie rzeczy wiecznie :D Dlatego mam nadzieję po prostu, że to z czasem minie. Znaczy, ja nie mam nic nikomu wielce za złe czy coś, ja to rozumiem, tylko nieraz mam taką sfrustrowaną myśl po prostu.
I mam zamiar, dzięki:) W sumie to się wyflaczyłam cholera u ciebie :D
"Nie znam się, to się wypowiem" XD
DeleteNo dokładnie ;p tu chociaż, jak "zobaczysz" że to kretyn to przestaniesz z nim rozmawiać, czy coś, a tam to raczej masz marne szanse na zboczenie z kursu, o tak powiem :D
No to powiedzmy, że po prostu był człowiekiem przekonującym, stawiającym na swoim, o, brzmi lepiej niż manipulacje ;) Ależ ja to w pełni rozumiem ;)
Może najlepiej byłoby w ogóle nie zwracać na to uwagi, jednak wiem, ze łatwo brzmi w praktyce a trudniej to zrobić :)
Jeżeli "wyflaczyłam" znaczy to, co ja myślę, że to znaczy, to cieszę się że mogłam pomóc :D Wiesz, jakbyś kiedyś chciała pogadać czy coś, to niżej jest mój e-mail podany, z chęcią przeczytam i pomogę, jak tylko będę mogła :D Bo, nie będę ukrywała, że od pierwszego posta na Twoim blogu, to jakoś poczułam do Ciebie sympatię! :D
Otóż to:)
DeleteJa na to i tak zawsze właśnie maniplulacje mówiłam, ale fakt, to lepiej brzmi :)
I jasne, że byłoby lepiej dlatego...staram się właśnie uwagi nie zwracać:)
No tak, w sumie to tak :D I dzięki za propozycję, zapamiętam;) Chociaż teraz będę mało obecna w internetach że tak powiem:)
I dzięki, to miłe:)
Wiesz, że ostatnio mialam podobny pomysl z tymi Dobrymi Myślami? Pomysl ten sie zrodzil po przeczytaniu jednego z artykulow w Charakterach. Z tym, że tu bylo cos takiego zeby Kazdego dnia wypisywac sobie od 3 do 5 dobrych rzeczy, ktore nas spotkaly w ciagu danego dnia i tak caly rok :)
ReplyDeleteNie ma za co w takim razie i czekam na te dobre wspomnienia :) aż w blogosferze się przytulnie zrobiło od tego typu notek :)
DeleteW ogole atmosfera swiat chyba sie wszystkim zaczela udzielac :) ja juz choinke ubralam :D
DeleteCzy świąteczna, nie wiem, po prostu ulga, że skończył się listopad, ale to już inna, smutniejsza sprawa ;) ja dzisiaj pierniki upiekłam!
DeleteOooo moje babcia upiekla dzisiaj napoleonke :D Boze czuje ze w stydczniu bede miala co spalac :D
DeleteNie ty jedna chyba masz takie odczucia :D
DeleteTrzeba bedzie zwiekszyc intensywnosc i liczbe treningow :D
Deletenie znasz jakiegoś magicznego sposobu na to, by odmiennie - ale przytyć? :D
DeleteHmm kurczaki z kfc :-D
Deletepróbowałam, nie działa! :P
DeleteJak to juz bardziej napakowanego sterydami zarcia nie znajdziesz :-P
DeleteAsia miała świetny pomysł z tą nominacją, bo jak się czyta te wszystkie piękne wspomnienia, to aż się człowiekowi cieplej na duszy robi :)
ReplyDeleteWcale nie brzmi dziwnie znalezienie best friend na odległość i to jeszcze przez internet. To jest coś niesamowitego, o! :) Dlatego bardzo sobie cenię takie znajomości, które mają szansę przerodzić się w prawdziwą, szczerą przyjaźń :)
Na studniówce widzę, nie obyło się bez atrakcji ^^ ale dzięki temu jest o czym opowiadać :P
Bo to Promyczek jest ;)
DeleteWiesz, dla mnie nie liczy się to czy znamy się z życia realnego, czy z Internetu, bo koniec końców to z nią dogaduję się najlepiej a nie z osobami, z którymi przez X czasu byłam w jednej klasie, a są dla mnie obcy :)
Dokładnie :P na szczęście plama się doprała, więc sukienki kilkukrotnie jeszcze "użyłam" :)
Zgadza się :))
DeleteWiem, rozumiem, po prostu chciałam nałożyć nacisk na to, że przez internet też można taką przyjaźń znaleźć, chyba mam takie skrzywienie, bo zawsze to robię, wybacz :P ja też nie dogadywałam się dobrze z ludźmi ze szkoły średniej, ale mi po prostu ciężko nawiązać nawet zwykłe relacje, nie mówiąc o jakiś głębszych, więc :) no, ale wracając do meritum, doskonale wiem o co Ci chodzi :)
To dobrze, że udało się ją doprać, bo po winie to ciężko schodzi :)
Nic się nie dzieje :-) A ilu jest niedowiarków, że się nie da, że Internet to zuo! :P ale ja też w tym kiepska jestem, zawsze liczę, że to ktoś wyciągnie do mnie pierwszy rękę, a nie ja do niego, no a zazwyczaj niestety tak to nie działa ;) a później jak już człowiek nawiąże tą relację i myśli, że "po sprawie" to wtedy dopiero się namnażają kłopoty z utrzymaniem tego, ale to juz inna bajka ;)
DeleteChyba z trzy razy ją w odplamiaczach prałyśmy, ale koniec końców nie ma śladu :D
Dokładnie, niedowiarków jest mnóstwo! Ale może oni siedzą na jakiś dziwnych czatach, a nie na sprawdzonych albo blogach :D albo się nasłuchają strasznych historii, które przecież nie zawsze się zdarzają :) to coś nas łączy! to prawda, to tak nie działa, ale tak naprawdę relacje między ludzkie nie są takie proste, zwłaszcza dla osób, które mają z tym jakiś kłopot :) masz rację, wtedy też jest trudno... ale to głównie zależy od obu osób, nie tylko od jednej :)
DeleteTo trochę się namęczyłyście :D ale najważniejsze, że się doprała :D
Znajac życie poza czat na Onecie nie wybiegają, a nawet jeśli to i tak się nie przyznją ;) sterotypy Kochana, sterotypy :) wiadomo, że od obu osób, bo jedna to nic nie może w tej sprawie zrobić ;) czasem się trzeba dogadać, czasem powrzeszczeć.. rózne są sposoby :D
DeleteDokładnie :D
Możliwe... no tak, te stereotypy są najgorsze i choćby nie wiadomo jak się człowiek starał, to ciężko jest je przełamać u innych :) w sumie jedna może coś zrobić w podtrzymaniu relacji... tylko musi być bardzo wytrwała, cierpliwa i musi wierzyć, że tę relację da się utrzymać, że ta druga osoba też wykaże więcej chęci :) no tak... każdy orze jak może, jak to się mówi :D
DeleteWiesz, póki nikt nie stara się mnie przekonać, że jego racja jest lepsza, to niechże sobie żyje tymi stereotypami, kiedy jednak włazi mi buciorami i myśli że mnie odmieni i moje zdanie to potrafię być czasem niemiła :D ano, podobno do odważnych świat należy :) tak czy siak, znaleźć te odpowiednie osoby i utrzymać je przy sobie to naprawde niewiarygodna zasługa :) o, dokładnie :D
DeleteI ja wcale się nie dziwię, że potrafisz być niemiła, czasem tak trzeba, żeby dotarło, że nie chcesz, by ktoś narzucał Ci swoje zdanie :D Bo wyrażenie własnych poglądów jest okej, ale próba usilnego przekonywania, że ma się rację i że powinno się myśleć tak samo - to zdecydowanie nie jest okej :)
DeletePodobno :) racja, to ciężka praca, ale warto, czasem naprawdę warto :)
Nie masz mi za co dziękować Kochana - przecież ja od tego jestem :) :*
ReplyDeletePierwsze wspomnienie mnie rozwaliło na łopatki... no weeeź, zacząć się śmiac? XD Chociaż ja też się śmieję w róznych pozornie niezręcznych momentach, więc może nie powinnam się odzywać XD
A blogowe przyjaźnie to coś pięknego, sama dobrze o tym wiem :)
A co do studiówki... Jezu, kamery zawsze wiedzą, który moment upamiętnić xD
A każdego piątego pisać coś dobrego... niezły pomysł :) I ja się mogę w to pobawić, bo przecież mi z łatwością tez przychodzi pisanie o dobrych chwilach :) Taki "trening dobrej myśli" o :) Tylko wiesz, ja się trochę martwię, że ludzie jednak zapomną... :(
Dobrze, że Cię mamy :* :)
DeleteNo jakbym ja to niby specjalnie! XD A ja tak no, całowaliśmy się i całowaliśmy i on mnie trzymał za rękę i to takie dziwne było, że aż mnie chyba rozśmieszyło XD Do tej pory mi tego nie darował, skubany XD
Co internet robi z ludźmi ;)
NO WŁAŚNIE! Albo fotograf, moje majtki, jakby ciul nie był łaskaw krzyknąć "a weź se potrzymaj kieckę"! Tylko na drugi dzień od odebrania płyty ja wchodze do szkoły, a tu do mnie OOOOOOOLKAAAAAAAAAAAAAA MAAAAAAAAAAJTASY noo pf XD
O, "trening dobrej myśli" - przepięknie brzmi :) Zapomną o tym, co stało się piątego? O całej idei tego... tego pomysłu z dobrymi myślami czy o Kordianie? :(
Czasem bywa, że śmiejemy się z byle czego. Jednak.. chciałabym zobaczyć minę tego chłopaka :D
ReplyDeleteNo nie powiem, zadowolony nie był :D choć w zupełności go rozumiem :D
Deleteco Ci wtedy powiedział? :D
Deletenie pamiętam co dokładnie, ale patrzył się tak na mnie badawczo i spytał, co się stało, co mnie tak rozśmieszyło :D i do tej pory jak mu się przypomni, to mi się pyta xD
DeleteEch, że Ci faceci są tacy pamiętliwi :D
DeleteNo nie? :P jakbym ja go o coś od trzech lat dręczyła, to by mi wmawiał, ze nic się nie stało :D
DeleteTaka ich natura ;)
DeletePrzynajmniej jest ciekawie :)
DeleteWspomnienia to czasem wszystko co mamy :) lubię nieraz przeglądać zdjęcia i przypomnieć sobie jakie dziwne i dobre były te stare czasy :)
ReplyDeleteJa zdjęć za dużo nie mam, ale lubię wywlekać na wierzch wspomnienia :)
DeleteMam podobne wspomnienia związane z pierwszym spotkaniem, chyba Ci o tym kiedyś wspominałam nawet... I jak mowiłam, pomysł z 5 dniem miesiąca mi się bardzo podoba! Lubię ten tag. Dziękuję za nominacje :)
ReplyDeleteoj przynajmniej jest dzięki czemu się pośmiać ;) nie ma za co, czekam na Twoje piękne wspomnienia :)
Deletenatchnęłaś mnie tym postem do powspominania moich dobrych momentów :) od razu się cieplej robi na sercu. może nawet się sama nominuję do tego taga :D
ReplyDeletejeżeli tylko masz ochotę, to czuj się oficjalnie nominowana! :D
Delete