12.9.14

"Remembering things just to tell ‘em so long..."

Znów ogarnia mnie takie dziwne uczucie, że wiele chcę zrobić, ale jak zaczynam, to szybko mi brakuje tego zapału, który był jeszcze w momencie planowania. Tyle miałam zrobić, tyle miałam przeczytać, tyle miałam napisać. Skończyło się na przewijaniu kursora w dół, odświeżania facebooka co chwilę i jeszcze to zdziwienie na twarzy, że o matko to już ta godzina. How? Moje plany wakacyjne w czerwcu wyglądały pięknie. Będę dużo czytała, może pouczę się angielskiego (ha, ha, ha), może odkurzę prawko (najwyższa pora i zarazem żart stulecia) i zacznę pisać, na poważnie. Jedyne, co zrealizowałam to... w zasadzie nic. Czytałam mało, bo moja biblioteka jest durna i nic w niej nigdy nie ma. Do angielskiego nawet nie podeszłam, no bo jak to uczyć się w wakacje, prawko: stwierdziłam, że nie mam cierpliwości i prędzej rozerwę egzaminatora niż faktycznie zdam. No i to nieszczęsne pisanie. Kiedy mam pomysł, nie mogę go ubrać w słowa. Kiedy słowa się układają, znowu pomysł wyparowuje z głowy i wsjo, radź sobie sama. Postanowiłam podejść do tego z innej strony. W marcu założyłam bloga recenzenckiego. Wpadłam więc na pomysł, że wakacje to może czas na nawiązywanie współprac. Ileż ja e-maili nawysyłałam, ileż wydawnictw naszukałam. Odpisała jedna księgarnia. Niedawno odkryłam, w tym tygodniu nawet, że niedługo w Krakowie targi książki, to może napiszę, bo jest podstrona dla blogerów. To mi się udało - dostanę wejściówkę na cztery dni. Tylko, że... wciąż mi mało. Chciałabym się rozwijać pod tym względem. Zaglądam na fora pisarskie, gdzie ludzie wstawiają swoje twory. Staram się czytać na bieżąco, komentować, zostawiać po sobie ślad. Próbuję również pisać, czy to swoje opowiadanie, które chwilowo leży i kwiczy z niemocy, czy pojedynkowe (dobieram się z osobą w grupę, wybieramy temat przewodni, dajemy sobie czas i później się mierzymy tymi pracami). Staram się walczyć o swoje marzenia. Co więcej - stałam się na tyle odważna, że na własnym Instagramie dałam wklejkę o blogu, tym recenzenckim na innym profilu. Czyli otwieram się na ludzi. Pytają: masz bloga? A ja - pomimo wielkiego, ogromnego i paraliżującego strachu - mówię, że tak. I teraz wiem, że muszę tam pilnować, co piszę. Nie chodzi jednak o ten strach, że oni tam zaglądają, ale że teraz nie wypada się poddać. Bo przecież jak powiedziałam a, to muszę dojść do z

Mam problem z obietnicami, choć tutaj, jestem tu już ponad dwa lata. Mimo, że mam czasem totalną niechęć, żeby rzucić to w przysłowiową cholerę, lubię to. Lubię pisać, lubię bawić się słowem, lubię wiedzieć, że ktoś mnie czyta i ktoś docenia. I o ile tutaj anonimowo odbieram to nieco indziej, to jeżeli koleżanka, która dostała adres, i która przeczytawszy kilka recenzji mówi, że jej się podoba, że zazdrości talentu pisania, to mam cholerną satysfakcję. Wszystkiemu winny jest brak wiary siebie, którą to wiarę powoli odbudowuję. W zasadzie wiem, że stać mnie na dużo, a to, że tego nie osiągam to oznaka mojego wiecznego lenistwa a nie tego, że coś ze mną nie tak. Potrzebowałam kopniaka w dupę, takiego solidnego, żeby w końcu wziąć się za to, co lubię robić i przyłożyć się do tego. Idę do celu, wiem, do czego dążę i co chcę osiągnąć. Przede wszystkim nie boję się ludzi. Najważniejszym krokiem okazało się przezwyciężenie swoich strachów i lęków. Jeszcze jakiś czas temu gdyby ktoś mi się spytał, czy lubię/umiem pisać pewnie bym go nerwowo wyśmiała, bo odkrył mój sekret. Ale to nie jest mój sekret. To moja umiejętność, którą muszę pielęgnować. Mam kontakt z jedną księgarnią i wciąż nie mogę uwierzyć, że jednak niejako mi zaufali. To daje dużo. 

Ogarnia mnie niesamowita niemoc kiedy nie mogę ubrać w słowa swoich myśli. Kiedy pomagam siostrze pisać wypracowanie i wiem, co chcę napisać ja, co chce ona, żeby było zawarte a siedzę przed komputerem i wkurzam się sama na siebie bo nic nie idzie po mojej myśli. Jestem zbytnią perfekcjonistką, chcę, żeby wszystko było dobrze. Nie lubię nieprofesjonalizmu, oczekuję go od osób, z którymi współpracuję, bo ja muszę mieć porządek. Wkurza mnie, kiedy ktoś postronny, kto zupełnie nie zna się na tej dziedzinie mówi, że przecież „pisanie jest łatwe” bo „siadasz i piszesz i gotowe”. Nie ma w tym nic prostszego. Praca i zajęcie jak każde inne. Jedni realizują się czynem, ja słowem i umysłem. Przegrzana łepetyna od natłoku myśli czy rzeczy które chce się opisać, a nie może? Witam! 

To, co chciałam powiedzieć od samego początku, to to, że choć nie spełniłam większości swoich planów wakacyjnych, to odważyłam się pokazać ludziom to, co lubię robić. Co najważniejsze, robienie tego, co się lubi sprawia mi ogromną satysfakcję, tak samo jak właśnie niejakie ujawnienie się.. A co do targów, to tak, jako bloger dostałam wejściówkę darmową na cztery dni i pieję z radości dosłownie i w przenośni.

Jeśli ktoś przez to przebrnie, dziękuję... Musiałam się wygadać. A tu piosenka, która ostatnio siedzi mi w głowie. A swoją drogą, otworzyli na moim kierunku nową specjalność, coaching medialny i jestem nim wniebowzięta, chyba się na tą specjalność zdecyduję.. 



66 comments:

  1. czasami mam podobnie duze checi a potem ten zapal ucieka ale czasami warto sie przemoc ;)

    ReplyDelete
  2. Gratuluję tej wejściówki i współpracy z księgarnią, w końcu od czegoś trzeba zacząć :) Nie poddawaj się, a zobaczysz, że wszystko naprawdę pójdzie Ci jak z płatka :) Powodzenia!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wiadomo, nie od razu Rzym zbudowano, a ja nieziemsko się z tego cieszę :) nie mam takiego zamiaru, nie dziękuje! :D

      Delete
  3. Też mam ostatnio problem z pisaniem. Głowa pęka mi od nadmiaru pomysłów, ale nie potrafię przelać tego na dysk twardy, a na kartkę papieru nawet próbować nie zamierzam. Chociaż ja nie chcę pisać dla ludzi, tylko dla siebie. Żeby po latach odkopać stary plik i dostać bólu brzucha ze śmiechu.
    Mojemu koledze udało się wydać książkę, niestety jedynie w formie elektronicznej, bo wszystkie znane wydawnictwa poskąpiły mu papieru. Nie jest łatwo dziś wydać książkę.
    Ale życzę Ci powodzenia. Proces szukania wydawcy ciągnie się długimi latami.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nigdy nie lubiłam pisać na kartce, bo jak już wyżej wspominałam, jestem perfekcjonistką, i jak przychodziło do kreślenia, to pewnie bym musiała przepisywać od nowa, bo moje poczucie estetyki dawałoby sę we znaki XD A widzisz, ja mam większą motywację jak piszę do ludzi, bo sama to pewnie bym rzuciła szybko.
      Ale ja nie szukam wydawcy, na razie również nie planuję wydawać niczego swojego - pragnę nawiązać współprace recenzenckie z wydawnictwami :)

      Delete
  4. Wielu ludzi ma z tym problem. Słomiany zapał? I mi się zdarza, chociaż, ja jestem na tyle uparty, że jak coś sobie postanowię, to działam ale jednak...nieraz nie wszystko od nas przecież zależy i muismy też w planach to uwzględnić. Jak i to, że nieraz musimy wrzucić na luż po prostu i się ze wszystkim nie spinać:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja się staram, ale jak widzę, że mi nie wychodzi to sama się w sobie zapieram i nie mogę ruszyć :) A to, że czasem warto wrzucić na luz, to wiem, ale też nieraz łatwiej powiedzieć niż zrobić XD

      Delete
  5. Ha, skąd ja to znam! Ale wrzucenie adresu recenzenckiego bloga to wg mnie duży krok.
    Też piszę :) opowiadania, a teraz próbowałam zabrać się za felietony. Jakoś powoli mi to idzie. Żeby wysłać, muszę napisać, a ja wszystko mam w głowie i nie mam czasu wyrzucić tego na ekran.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Znaczy, dla wytłumaczenia, wrzuciłam wklejkę z mejla, który mnie upoważnia do wstępu, ale nikt nie był taki bystry, oprócz jednej koleżanki, żeby żebrać o adres, więc teoretycznie nie wiedzą :D
      Najważniejsze że piszesz i z każdym tekstem stajesz się lepsza :)

      Delete
  6. slomiany zapał, znam to i nie lubie tego uczucia, nie wiem jak znalezc motywacje , dlatego uciekam sie do roznych pomyslow ktore gdzies podpatrze i staram sie cos zmienic cos dolozyc od siebie i czasem wychodzi , czesciej raczej nie wychodzi ..
    >> mój blog <<

    ReplyDelete
    Replies
    1. ja jak czasem piszę pod wpływem siły wręcz, żeby napisać, to mi się to nie podoba, więc chyba lepiej tekst wychodzi po tym, jak czekam, ale wtedy rujnuje się moja i tak zmarnowana psychika XD

      Delete
  7. Ojej, czy to moja kochana Lusia?
    (gorczyś)

    ReplyDelete
  8. To nic, że plany wakacyjne nie wypaliły, bo zrobiłaś inny, ale za to cholernie ogromny krok! Naprawdę, jestem z Ciebie dumna. ;* Dziś dużo ludzi kryje się z umiejętnością przelewania myśli. Tak jakby to było czymś nieistotnym. Cieszę się, że się otworzyłaś, że wiesz, co jest dla Ciebie ważne. Oby tak dalej! Będę trzymać za Ciebie kciuki. ;*

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzięki ;* w końcu ogarnęłam, że przecież nie mam się czego wstydzić bo liczy się że lubię to robić i no :D niech ludzie się wypchają jak im się nie podoba :D nie dziękuję, kochana jesteś ;*

      Delete
    2. Oj tam, czasami mi się zdarza napisać coś miłego. :D No najważniejsze to robić swoje i być pewnym, że jest się w czymś dobrym. Tylko tak można osiągnąć sukces. :)

      Delete
    3. Wiadomo :) Lepsze to od siedzenia na tyłku i marudzenia, że nic w życiu nie wychodzi - ups, samo się nie zrobi :P

      Delete
    4. Boże, jak ja nie znoszę czegoś takiego. :P A niestety coraz więcej ludzi ma do tego skłonności.

      Delete
    5. a jeszcze do tego jak człowiek wierzy w siebie, i w swoje umiejętności to sprowadzają go do pionu, bo przecież nie wolno się wyróżniać :P

      Delete
    6. I nie wolno też mieć swoich pragnień, marzeń... Dobrze, że mamy tą siłę, żeby realizować siebie tak jak tego chcemy. :)

      Delete
    7. Się tworzy jedna wielka czarna masa i tyle.. A takimi łatwo sterować :) ale my się nie damy!

      Delete
    8. Pewnie, że się nie damy! Dobrze, że jesteśmy takimi optymistkami. :D

      Delete
    9. Jak to dobrze, że wypadło na nas. :D

      Delete
  9. Podoba mi się to, co przeczytałam. Może dlatego, że ja sama zaczynam powoli robić kroki, które Ty już masz za sobą. Do tej pory straszliwie chroniłam fakt, iż piszę, a minęło już 9 lat, odkąd zapamiętale stukam w klawiaturę, a jednak dopiero niedawno byłam w stanie przyznać się koleżankom, że tak, piszę, tak, prowadzę bloga i - co wymagało ode mnie naprawdę wiele odwagi, a o mało nie schowałam się pod stolik w kawiarni - tak, jestem w tym nawet dobra. Może dwie koleżanki to nie to samo, co takie udostępnienie swojego adresu blogowego na instagramie, co podziwiam i zazdroszczę takiego aktu odwagi, ale zawsze coś ;)
    Targi książki w Krakowie są naprawdę świetne, choć mówię to z punktu widzenia osoby, która uwielbia wszelakie miejsca, gdzie można złapać i kupić książki, często po cenie niższej niż normalnie (swoją droga, jakby nieco obniżyli ceny ksiażek, to może więcej ludzi zaczęłoby je kupować, hm). Dlatego polecam, pod każdym względem.
    I życzę powodzenia w spełnianiu swoich marzeń ;)
    Pozdrawiam,

    ReplyDelete
    Replies
    1. Boże, jak raz powiedziałam koleżance, że tak, uważam iż dobrze piszę (no robię to 10 lat więc ej) to jak mnie zgromiła wzrokiem jakbym wyznała normalnie, że kogoś zabiłam :o jak mówię, nie udostępniłam adresu bloga, udostępniłam wiadomość o tym, że mam wejście jako bloger na targi, i tylko jedna koleżanka okazała się na tyle ciekawa żeby adres wydębić.:)

      Wiem, byłam rok temu i było świetnie - wprawdzie tylko jednego dnia byłam, ale to były początki mojego studiowania i nie wiedziałam, czy jak opuszczę zajęcia to mnie zabiją, a teraz skoro wiem,że nie, to będę częściej - nie mogę się doczekać! Prawda jest taka, że jak ktoś lubi/kocha czytać to cena nie jest problemem, bo przecież są biblioteki i to naprawdę marne wytłumaczenie ;)

      Nie dziękuję!

      Delete
  10. Nie mam pojęcia skąd w ludziach takie nastawienie, że nie można szczerze powiedzieć, tak, jestem w tym dobra/dobry. Może taka mentalność.

    Fakt, jak się kocha czytać, to nic nie stoi na przeszkodzie, biblioteki są często wybawieniem dla mojego studenckiego konta, jednak są pozycje, które po prostu chce się mieć na własność, tak, żeby wracać do nich, gdy tylko się zachce. I może źle się wyraziłam, ceny nie są dla mnie wytłumaczeniem na zbyt rzadkie kupowanie ksiażek, podejrzewam jednak, że dla niektórych mogą być pewną przeszkodzą, to tyle.

    :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mentalność taka, że jak ktoś lepszy, to gorszy :P no i jak jest w czymś dobry, to nie narzeka a przecież narzekanie to sport narodowy Polaków, także ^^

      A z bibliotekami to też inna śpiewka, bo w mojej tu miejscowości, co w wakacje tu siedzę, to licho a nie biblioteka, nigdy nic nie ma. A w Krakowie jak jest, to wypożyczone, no way! A też mam kilka ulubionych książek, które wolę mieć i do nich wracać :) i otworzyłam się na e-booki bo to i wygodniejsze i tańsze.

      :)

      Delete
  11. Wiesz, że mam jeszcze gorzej? Choroba chyba wyżarła mi mózg... Przez długi czas nie mogłam nawet siedzieć na łóżku, jedynie czytanie mnie ratowało przed zapaścią intelektualną, bo na pewno nie oglądanie filmów na komputerze. Chciałam w przypływie lepszego samopoczucia coś stworzyć i... wyszła totalna lipa. Przeryczałam ze dwa dni. Postanowiłam blogować, mimo że siły nadal niezbyt dopisują, by przekonać się czy w ogóle umiem jeszcze przelewać myśli na papier.
    Trzymajmy więc za siebie kciuki :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja wiem, kochana, że Ty na sto procent dasz sobie radę, silna babka z Ciebie więc no! :)

      Delete
    2. Wszyscy to powtarzają, odgapacie od siebie :D

      Delete
    3. Ależ skąd! Po prostu niesamowicie w Ciebie wierzymy :D

      Delete
    4. Pamiętaj, że ja znam siebie najlepiej :D

      Delete
    5. Wcale tego nie neguję :D

      Delete
  12. Też miałam wielkie plany na wakacje i wyszło, jak wyszło. Ja próbuję pisać, ale i tak mam ciągle wrażenie, że to, co tworzę nie jest wystarczająco dobre. Dobrze, że otwierasz się na ludzi. Ja nadal nie mam odwagi przyznać się: tak piszę, tak mam bloga.
    Trzymaj się i nie przestawaj pisać, bo jesteś w tym dobra (przynajmniej z tego, co wyczytuję na blogu ;))

    Pozdrawiam :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wiesz, do posiadania tego bloga bym się nikomu nie przyznała, bo jakby przeczytali kilka postów to istnieje szansa, iż wylądowałabym w wariatkowie, także XD

      Hah, to już chyba nazbyt narcystycznie o sobie napisałam :P

      :)

      Delete
  13. Mi też nie wszystkie wakacyjne postanowienia udało się zrealizować. Część z braku czasu, część z lenistwa...

    ReplyDelete
    Replies
    1. ... a wakacje przeminęły a do następnych jeszcze daleko :(

      Delete
  14. Tak to już jest z tymi postanowieniami, czy to wakacyjnymi, czy noworocznymi - nikomu nie chce się ich wypełniać :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ależ to jest denerwujące, że tak nie wychodzi!

      Delete
  15. Twój blog powstał w moje dwudzieste urodziny, wiesz? :O
    najważniejsze to wiedzieć, co się najlepiej potrafi i robić to dobrze! a jak nam to sprawia przyjemnośc to już w ogóle strzał w dziesiątkę :3

    ReplyDelete
    Replies
    1. Hohoho, to znak! :D
      ano :) trzeba w końcu dojść do tego, żeby robić to co się lubi a nie to, do czego zostajemy zmuszani (:

      Delete
  16. Też kiedyś miałam ochotę pisać recenzje, ale zupełnie nie umiem być obiektywna.
    To chyba klucz do sukcesu - robić to, co się lubi. :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Na początku też mi szło średnio ale z każdym kolejnym razem człowiek nabiera dystansu :)
      Dokładnie, tylko czasem trudno odważyć się na ten krok.

      Delete
    2. Ja chyba zostanę jednak przy własnej twórczości, a książki będę recenzowała tylko znajomym. :)
      A tyle może w życiu zmienić...

      Delete
    3. Jak kto woli :D

      Ano.. Lepiej postawić ten krok niż brnąć w coś, czego się w pełni nie czuje...

      Delete
    4. Gdybym tylko wiedziała, w którą stronę ten krok zrobić. :)

      Delete
    5. Może po prostu przed siebie? :)

      Delete
    6. Hej, to jest dobry plan :)

      Delete
  17. Możesz czytać książki po angielsku. Będziesz zarazem czytała, jak i trochę szkoliła angielski :D Polecam Ci np. "Fangirl" od Rainbow Rowell o dziewczynie, która pisze fanfiki. [Jak chcesz to daj znać, to wyślę Ci to w pdfie na Facebooku].
    I masz rację, bo takie pochwały od osób znanych na żywo, a nie "zwykłych" blogerów są jednak trochę cenniejsze.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Przeczytałam "Gwiazd naszych wina" po angielsku :D i co się głupio pytasz, pewnie, że chcę i pewnie, że przesyłaj :D
      Blogerzy nigdy nie są "zwykli"! :D Ale tak, masz rację. O ile to nie było nabijanie się bo tego też niestety nie mogę być pewna :D

      Delete
  18. Ja teraz czytam Pretty Little Liars po angielsku, jak nie mogę znaleźć polskich wersji XD Za moment wysyłam w takim razie!
    Oj, ale wiesz... Chodziło mi o to, że blogerów nie znasz osobiście, więc są tacy jakby tylko istniejący wirtualnie. (y)

    ReplyDelete
  19. Oj buduj tę wiarę w siebie, buduj, bo jesteś jej warta. Bo piszesz świetnie o błahostkach zwykłych nawet, o codzienności :)
    I czasem nam nie wychodzi to, co miało wyjść... to, co planowaliśmy. Ale wiesz co? nauczyłam się, że jeśli z czegoś nie wynika jedno, to wynika drugie. Może nie spełniłaś wszystkiego, co planowałas, ale może chociaż zregenerowałaś siły, miałaś trochę czasu dla siebie...? Warto i to docenić czasem :)
    A czytać możesz zawsze, nie tylko we wakacje :)

    ReplyDelete
  20. @Asik, dzięki za dobre słowo :)

    Każda sytuacja wywołuje reakcje, więc mam nadzieje że mimo iż nie spełniłam tych obietnic, to z tego, co zrobiłam, coś wyniknie ;)

    Wiadomo :)

    ReplyDelete