W cieniu ostatnich wydarzeń żadne słowa nie chcą stworzyć
całości. Wszystkie słowa, które jakoś cisną się na język wydają się
nieadekwatne, nieeleganckie i nie na miejscu. Jak tu bowiem, w obliczu takich
tragicznych wydarzeń, przejść do codzienności, tej szarej i nijakiej?
Szczęściem w nieszczęściu jest to, że ta niby-szara
rzeczywistość u mnie jak nigdy jest szalenie kolorowa. Tyle się dzieje. W zeszłym tygodniu niemal każde popołudnie
spędzałam poza mieszkaniem, co – jak na mnie i pogodę za oknem (zupełnie
niesprzyjającą) było naprawdę dużym czymś.
Była parapetówa, latanie za bilety na happysad (nie skomentuję faktu, iż pewna
pani mnie wystawiła i mam nadzieję, że też jej ktoś obieca że odłoży dla niej
bilet, a później sprzeda go normalnie jak gdyby nigdy nic), aż w końcu
siedzenie i cieszenie się nową zdobyczą, Annyoyance
and Dissapointment , czyli płytą Dawida Podsiadły.
Tak sobie wczoraj maszerowałam, obładowana jak co niedzielę
tobołami, torba, torba z laptopem, siatka z zakupami i jeszcze parasol (bo
przecież ten, co mam tu w Krakowie, to zdmuchnąłby pierwszy lepszy wiatr) i oczywiście
podchodząc pod bramkę pod blokiem zdaję sobie sprawę, że te klucze, co to nimi
miałabym tą bramkę otworzyć, są gdzieś na samym dnie torby. Już kombinuję, jak
się do nich dostać kiedy widzę, że ktoś
akurat przy niej majstruje i chyba uda mi się wbiec. Biegnę więc, dziękując
swojemu wybawicielowi a ten…
Kiedy ktoś otwiera mi drzwi, albo mnie w nich przepuszcza –
dziękuje. Kiedy ktoś „zejdzie mi z drogi” kiedy wyrażam chęć wyjścia z autobusu
również ślę dziękuję, uśmiechając się od ucha do ucha. Wydaje mi się – mnie naiwnej
– że jeżeli ktoś w jakiś sposób swoim zachowaniem sprawia, że moje życie jest
lżejsze i fajniejsze i w ogóle, to moim, może nie obowiązkiem, ale moją
powinnością jest by podziękować. Z głębi serduszka. Tak po prostu, po
ludzku. Sprawić komuś przyjemność tak
samo, jak sprawiono ją mi.
… nawet mi nie odpowiedział. Nie, żebym robiła to dla
czyjegoś poklasku – chciałam być po prostu miła. Dlaczego jednak ludziom wydaje
się, że bycie grzecznym jest foux pas? Wychodząc na ulice ludzie przybierają maski.
Udają mruków, ślą puste spojrzenia, zachowują się tak jakby poza nimi na ulicy
nie było nikogo. Pchają się, zamiast poczekać. Stają na środku chodnika
tarasując ruch, obruszają się, gdy ktoś łaskawie zwraca im uwagę. Nie są mili,
ani przyjaźni. Ślą złą energię tylko dlatego, że mają taką ochotę. Swoim olewactwem
psują humor innym, nie widząc w tym swojej winy. Niejednokrotnie uśmiechnęłam
się do kogoś, z kim spotkały się moje spojrzenia. Uśmiechnęłam się i zostałam
obdarzona spojrzeniem jakbym przynajmniej była jakąś wariatką, która dopiero co
uciekła z psychiatryka. Ja wiem, każdemu zdarza się gorszy dzień, mi również.
Ale czy to powód – dostateczny – by siać złą energię?
Przepychając się w autobusie do wyjścia, jeśli tylko nie mam
słuchawek w uszach, grzecznie przepraszam i proszę o przesunięcie się.
Niejednokrotnie zdarzyło się, że jakaś starsza osoba patrzy na mnie z pogardą,
miną pod tytułem „jak mogłam wielce-jaśnie-panią prosić o przesunięcie się”,
czego przykrym skutkiem jest to, że następnym razem pcham się na siłę. Bo to
nie ma sensu. Bycie miłym na siłę dla kogoś, kto tego nie dość, że nie
odwzajemni, to tylko zbruka bo ma taką ochotę, bo tak może.
Patrząc na tą sytuację przez pryzmat ostatnich wydarzeń
rozumiem, że jesteśmy dla siebie mili i serdeczni tylko wtedy, kiedy wydarzy
się jakaś tragedia. Jacy wtedy wszyscy miłosierni. Współczujący. Och, jak to
źle, jaka tragedia mówią na głos, jak głośno się da tylko po to, by ktoś ich
usłyszał. To jest tylko iluzja, bo wychodzi taki człek do ludzi, do zwykłych,
szarych ludzi i staje się najzwyklejszym chamem. A później dziwią się, mędrcy wielce, że ludzie
tacy niewychowani. Przykład skąd się musi brać.
Ogarnęła mnie magia
świąteczna. Słucham sobie What the World needs now is love, pół gębkiem oglądam “Listy do M”, nie mogąc doczekać się
czwartkowego seansu, i jeszcze czytam tekst na jutrzejsze zajęcia. Albo udaję.
Mniejsza z tym. Co tam u Was?
Ostatnio stałam na przystanku i czekałam na autobus, sama, obok stała pani i tak się do niej spontanicznie uśmiechnęłam, a ona popatrzyła na mnie jak na wariatkę. Tak brakuje nam takiej życzliwości nie od święta czy tragedii na co dzień...
ReplyDeletehttps://sweetcruel.wordpress.com/
To nie boli.
DeleteTeż tak mam. Zostałam tak wychowana, zawsze tata przypominał, żeby za wszystko dziękować, żeby grzecznie się do ludzi zwracać, żeby mówić dzień dobry i do widzenia. I tak mi zostało z lat dziecięcych. Tylko im starsza jestem, i im więcej doświadczam, tym bardziej wydaje mi się to bez sensu. Bo po co ja mam być miła i kulturalna, skoro spotyka się to albo z wyśmianiem, albo idiotycznym spojrzeniem, albo z odburknięciem. Chcę być miła, ale chciałabym też, żeby ludzie byli dla mnie mili. A niestety są bardzo rzadko. I niestety ja też coraz częściej nie jestem.
ReplyDeleteMnie ogarnął nastrój świąteczny już miesiąc temu, kiedy upiekłam piernika i w całym domu roznosił się zapach cynamon, goździków i gałki muszkatołowej. Poczułam święta. Dosłownie xD
A jeszcze odnosząc się do ostatnich wydarzeń i tego, że wszyscy są nagle mili. I nagle wszyscy wielce wierzący, wszyscy się modlą za Paryż... o, przepraszam, wszyscy wstawiają obrazki z napisem "Pray for Paris". A ciekawa jestem, ile z tych osób, naprawdę przyklęknęło i zmówiło chociażby tzw. zdrowaśkę. Bo widziałam też prayowe deklaracje od osób, które dotychczas deklarowały ateizm. I tyle w temacie.
A u mnie tyle, że wybieram się na Igrzyska Śmierci, a Listy do M. też bym obejrzała, ale czy uda się to już nie wiem xD
Ja mimo wszystko staram się trzymać fason, bo nie po to uczyłam się czegoś przez całe życie, żeby teraz ulegać idiotom i pokazywać, że wygrali :) Może kiedyś znajdą się tacy ludzie, którzy to docenią:)
DeleteAaa! Dzięki za przypomnienie. Muszę zrobić w ten weekend pierniki, bo w przyszłym tygodniu na Mikolaja chcę koleżance wręczyć, ot taka domowa robótka:)
Wiesz co, jeszcze to PrayforParis to pół biedy. Siedzę na Twitterze... i wiesz, co tam się działo? Oczywiśćie Amerykanie jak zwykle głupi jak but - a szkoda - pisali, pytali w zasadzie "Co się Paris Hilton stało i o co chodzi z tym hasztagiem #prayforparis", albo "biedne francuzki, które przez ataki nie miały możliwości zakupu nowej płyty 1D" - wtedy witki mi opadły.
Mnie jakoś szał Igrzysk Śmierci nie ogarnąl xD
Nie ma za co :D
DeleteKurcze... czasami myślę, że głupota ludzka już sięgnęła dna i nic mnie już nie zaskoczy... i potem przychodzą takie akcje jak ta i stwierdzam, że jednak głupota dna nie posiada. Paris Hilton, serio? :/
Nie jestem jakąś wielką fanką, ale podobają mi się na tyle, że chętnię obejrzę "na dużym ekranie" :D
ja za każdym razem jak tak myślę to okazuje się, że ZAWSZE może i jest gorzej... i w tych momentach załamać ręce to za mało.
DeleteListy do M 2 tez polecam, mega wzruszająco <3
Oj jak mnie też tacy mrukliwi ludzie denerwują! Mam ochotę przed nimi stanąć i powiedzieć PRZEPRASZAM, ŻE BYŁAM MIŁA. TO SIĘ WIĘCEJ NIE POWTÓRZY.
ReplyDeleteCałe szczęście takich murków spotykam na ogół rzadko, albo moja osoba ignoruje po prostu osobniki, które mogłyby popsuć pozytywną aurę dnia codziennego. :P
A co u mnie? Hmm... Nie mogę się wyspać ostatnio, bo za późno chodzę spać, a i w pracy dzień wydaje mi się dłużyć. Dodatkowo niezmiernie dołujące jest to, że nie zdążę z niej wyjść, a na zewnątrz już jest ciemno!!! :O
Ja to bym im najchętniej fuck'a pokazała i wtedy pewnie doczekałabym się jakiejś marnej reakcji.
DeleteHahaha może to i lepiej XD
To jest najgorsze! W ogóle przez tą pogodę - bo tu w Krakowie leje od poniedziałku - już po piętnastej jest ciemno jak u murzyna nie powiem gdzie. Kurde. A ja rzadko jestem wyspana, siedzę do późna, wstaje rano... i najgorsze że przyzwyczaiłam się do takiego niewyspania :O
Hahaha, już widzę te zszokowane miny! :D
DeleteU mnie leje, wieje - koniec świata. Dzisiaj nie mogłam drzwi otworzyć, jak z poczty wychodziłam, bo wiatr wpychał mnie z powrotem do środka. xD
Ja wczoraj poszła spać pół godziny wcześniej i dziś jakoś lżej mi się wstawało. :D
pewnie by mi "słodzili" słownie xD
Deletehahahah no , wczoraj myślałam, że mnie wywieje. dzisiaj nie lepiej ale w weekend ma spaść śnieg *.*
mam podobnie jak Ty... starasz się być dobrym, grzecznym, kulturalnym, dziękujesz, przepraszasz a i tak patrzą na Ciebie jak na kosmitkę. Mam to samo. Ludzi nie wyczaisz... czasami mam wrażenie, że każdy buja w zupełnie innych obłokach :)
ReplyDeletekurcze, ale ja tez bujam gdzieś po jakiś swoich obłokach, często nie ogarniam.. .ale uśmiechanie nie boli, bycie miłym tak samo :(
Deletedokładnie, ale ludzie z natury takie ponuraki
DeleteZawsze się uśmiecham i dziękuję, jak mi ktoś ustąpi miejsca w autobusie albo zatrzyma się na ulicy, żebym mogła przejść spokojnie. Zdarza mi się uśmiechać do nieznajomych najczęściej facetów i jakoś nigdy nie spotkałam się z niemiłym spojrzeniem :P
ReplyDeleteTo zazdraszczam :D Znaczy nie mówię, że wszyscy ludzie dziwnie się patrzą, ale znaczna większość, niestety :P
DeleteDobrze powiedziane, cholernie dobrze...
ReplyDeleteAle myślę, że może jednak warto, bo na pewno znajdą się i tacy, co ten uśmiech odwzajemnią. A że patrzą jak na kosmitkę... cóż, w końcu masz dystans do siebie i możesz po prostu takich olać. Choć rozumiem, że robi się tak, no przykro.
A te wszystkie zdjęcia profilowe z flagami Francji jakoś do mnie nie trafiają...
ależ wiadomo, że warto, nie zamierzam tego zaniechać. tylko tak jakoś smutno się mi robi troszkę.
Deletedaj spokój, ja tego zupełnie-zupełnie nie rozumiem.
W takim razie ja się do Ciebie uśmiecham, żeby się weselej na serduchu zrobiło :))))
DeleteTo znaczy niby jakoś tam rozumiem, część ludzi traktuje to jako taką formę składania kondolencji... ale nie, no nie przemawia to do mnie, po prostu.
;))))))))))))))
Deleteno do mnie też nie, lepiej się pomódl człowieku, bo to zdjęcie naprawdę nic nie zmieni.
I to jest szkopuł naszych czasów - obojętność na co dzień, brak empatii, a współczucie na pokaz. Niemniej, ta część ludzkości, która została wychowana na życzliwych ludzi, nie powinna się zniechęcać. Nie może, bo wtedy to już wszystko pierdyknie.
ReplyDeleteW nas siła! :D
DeleteWszyscy idą do kina na "Listy do M 2", a ja nie mam jak ;--------;
ReplyDeleteCo do życzliwości... Za to lubię Holandię. Idę sobie nawet tylko na chwilę do sklepu, a jakieś 90% ludzi się do mnie uśmiechnie, a połowa nawet powie "hoi" czy inne "halo" (w sensie - "cześć" :D). Wyobrażasz sobie, żeby w Polsce ludzie tak sami z siebie zaczepiali się na ulicy?
współczuję ;--; może niedługo wrzucą do sieci, bo film przedni <3
DeleteCizes, jakbym komuś rzuciła "cześć" to zabiliby mnie wzrokiem!
Moje porównanie Polaków i Ukraińców mówi samo za siebie. Poza tym mama nienawidzi przyjeżdżać do kraju, bo wszyscy na nią tylko "łypią i warczą", jak sama stwierdziła, W Stanach to nie do pomyślenia, Norrie pisze o Holandii... Oj, strasznie naburmuszonym tudzież zblazowanym narodem jesteśmy :(
ReplyDeleteNiestety. I nawet nie ma szans tego zmienić, bo przecież obraza stanu jak się uśmiechniesz albo będziesz miłą. Niech się zamkną w swoich grotach a później narzekają, że źle i niedobrze.
DeleteDziś miałam taką sytuację. Byłam u lekarza, a przede mną wyjeżdżała kobieta na wózku też. Na oko nabuzowana, ale powiedziałam "dzień dobry", z uśmiechem! Ta jak mi pocisnęła spojrzeniem... gdyby wzrok mógł zabijać, nie pisałabym tego komentarza :P Tylko takim współczuć.
DeletePodsumowując polskie nastroje, zarzucę Ci filmikiem z ulubioną sceną z filmu, która wyjaśnia wszystko, co tu było w komentarzach powiedziane :) https://www.youtube.com/watch?v=p0pPYnoepPc
DeleteGenialne!
Deleteto z całej dobroci mojego serduszka mogę Ci ten film polecić - Ziarno prawdy, najlepszy polski kryminał jaki dotychczas oglądałam <3
DeleteDostało się i mi :) bo ja zazwyczaj chodzę po ulicy z pustym wzrokiem. Ale czasami uśmiecham się do ludzi, nawet jeśli oni uważają mnie za wariatkę - ale takie małe gesty naprawdę poprawiają humor :)
ReplyDelete