22.8.15

gdzie byłam jak mnie nie było?

Nie było mnie od dziesięciu dni! Cóż za wstyd i hańba i wręcz niedowierzanie! Jak to możliwe! Otóż, wszystko wyjaśniam. Jeżeli zastanawialiście się, jak wygląda maleńki woreczek nieszczęść – przybywam Wam na ratunek! That’s mua!, chce mi się rzec, spoglądając na miniony tydzień. Chora jestem. Zaczęło się niewinnie w niedzielę wieczorem, kiedy poleciałam po syrop, a ja syropów nie toleruję. Niestety nie podziałało i we wtorek się rozłożyłam gardłowo. W środę zepsułam komputer, bo po aktualizacji systemu (na dziesiąteczkę!) zachciało mi się bawić w informatyka, przez co naściągałam wirusów i laptop umrzył. Leżałam więc w łóżku/na kanapie/ i dogorywałam. Już myślałam, że mi lepiej, a tu… odebrało mi mowę. Przepraszam – charczę i warczę i skrzeczę jakbym co najmniej paczkę dziennie paliła. I kaszlę, jakbym miała wykaszleć płuca zaraz. A laptopa odebrałam dopiero dziś i tak jakoś nie mogę myśli w słowa ułożyć, ale wypada dać znać, że jakoś – marnie bo marnie – ale żyję.

Ten tydzień więc był nudny maksymalnie, bo nie miałam komputera, nie miałam co robić. Trochę czytałam, dużo więcej spałam i obijałam się po domu, oglądając powtórki powtórek jakiś durnych seriali. Ojca Mateusza na przykład. Albo Rancza. To drugie znam na pamięć, ale who cares. Posprzątałam w pokoju. Planuję remanent szaf – tej domowej i krakowskiej, ale to w swoim czasie. Kupiłam sobie czarną torbę, tym razem z podszewką, więc może nie będzie zawartości farbować. I dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy. O jednej z nich mówiłam Anonimowej – Ktoś, który „nie był gotów” ma już nową miłość! I o ile przy mnie „nie spieszyło się”, albo „nie trzeba się było obnosić przy ludziach”, tak teraz chyba zmienił taktykę. Jak taka lasia naiwna, to proszę bardzo. Drugą rzeczą jest fakt, iż jakiś czas temu koleżanka, dobra koleżanka z liceum, kiedy zgadało się o jej ślubie, wspomniała, że nas zaprosi. A tu wzięła ślub w sobotę/niedzielę w zeszłym tygodniu, a ja dowiedziałam się w poniedziałek. Z fejsbunia. Miluśnie, nie?

Trochę nijako więc jest, ale cóż. Bywało lepiej, bywało gorzej – nic nowego. Tylko tak trochę na każdym kroku zawodzę się na ludziach, ale co na to poradzić?

I wiecie co, szykują się zmiany. Nie wiem, czy uda mi się je wprowadzić już od pierwszego września, czy może od pierwszego października, liczę jednak, że jak się zepnę to dam radę. Wszystkie dotąd napisane posty znikną, zmieni się szablon, a przede wszystkim zmieni się sposób pisania notek. Po głowie chodzi mi kilka pomysłów, które chciałabym wcielić w życie, mianowicie – opisywać wszystko z mniejszymi szczegółami, bo jednak zawsze istnieje nadzieja, że napiszę coś, co łatwo pozwoli komuś mnie rozpoznać. Poza tym, z Niemarudnika zrobił się pamiętnik, a tego zawsze unikałam jak ognia – także wiecie, prace umysłowe wrą, dzisiaj odzyskałam komputer więc mam nadzieje, że w bardziej widoczny sposób uda mi się coś poczynić i przywitać Was pierwszego września nowościami.

Tymczasem ja idę chorować, mam nadzieję, że chrypka powoli minie bo a) nie chcę iść do lekarza  i b) nie chcę charczeć tak do upadłego.


Opowiadajcie, co tam u Was, bo jestem nie na bieżąco!


"wieczorami chłopcy wychodzą na ulice 
szukają czegoś co wypełni im czas..."


19 comments:

  1. Ostatnio wielu ludzi choruje, trochę może przez te zmiany pogody ... Nie wiem. Ale wracaj do zdrowia!

    ReplyDelete
    Replies
    1. podejrzewam, że jak się piło lodowate picia dzień i noc, a w pewnym momencie temperatura spadła mniej-więcej o 10/15 stopni to choróbsko samo się przypałętało niestety :( dzięki!

      Delete
  2. O to zdrówka dużo, dużo zdrówka:) I czekam na zmiany :)
    http://sweetcruel.wordpress.com/

    ReplyDelete
    Replies
    1. oby! bo już mam dość brzmienia jak palacz XD

      Delete
  3. Choróbsko, o zgrozo :c Trzymaj się :*
    PS Mały Książę na dużym ekranie zaliczony!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Staram się :*
      <3 I podobało się? :3

      Delete
    2. Co Ci dolega dokładnie?
      Wiesz.. szczerze to spodziewałam się większego "łaaał". Ale i tak bardzo się cieszę, że mogłam obejrzeć ten film w kinie :)

      Delete
    3. Gardło mnie boli :P w sumie bolało, teraz tylko chrypię i charczę :)
      :)

      Delete
  4. Zdrowiej!
    Z niecierpliwości czekam co tam wymyślisz z blogiem ;)

    ReplyDelete
  5. a ja mam katar i tłumaczę sobie, że to wina klimatyzacji w samochodzie :D zdrówka :*

    ReplyDelete
  6. właśnie coś tak widzę, że chorowanie to ostatnio dość popularne zajęcie. zdrówka, kochana! :)

    poruszyłaś ciekawy temat - jakoś tak, ilekroć nie startuję w blogosferze z nowym blogiem, pod nowym pseudonimem, tylekroć boję się, że ktoś - niechcący bo niechcący - ale zajrzy i wyczyta między wierszami kim jestem, domyśli się. trochę straszna wizja, przynajmniej dla mnie.

    ReplyDelete
    Replies
    1. to wszystko przez te upały!

      ja już się przyzwyczaiłam do tej myśli i w sumie źle powiedziałam w poście. troche chce się oderwać od tego, co piszę tu do tej pory, a zmiany mogą tylko na dobre wyjść :)

      Delete
    2. te upały to była masakra. :)

      rozumiem, zmiany zawsze są dobre, taka odskocznia. to nie mogę się doczekać co ciekawego tutaj zobaczę. :)

      Delete
    3. się żłopało zimne picie hektolitrami, to się ma :D

      chyba jednak wystartuje wcześniej niż przed wrześniem, bo sie nie doczekam xD

      Delete
    4. mnie na szczęście jakiś potworny ból gardła bardzo rzadko bierze. za to jak weźmie to totalny odlot, tydzień co najmniej czuję, że to gardło jednak mam. :D

      haha, właściwie to czemu nie, masz trochę wolnego to można pobawić się. :D zwłaszcza, że czytelnicy podsycają tą chęć pokazania tego nowego, co? :D

      Delete
  7. Uch, zdrowiej dziewczyno! :*
    A co do zmian, to...cholera, sama o nich myślałam. I poniekąd rozumiem, ale nie wyobrażam sobie póki co innej Lusi ^^

    ReplyDelete