28.7.15

O szalonym przedłużonym weekendzie i tym, jak zostałam... psem!

Cóż to był za szalony tydzień. Który tylko pokazał, umocnił mnie w przekonaniu, że moja rodzina jest nie tyle porąbana, co po prostu szalona i nieprzewidywalna. Młoda wylądowała dwa tygodnie temu na koloniach nad morzem, więc cały czas, gdzieś w kącie głowy każdego z nas kołatał się pomysł, coby ją tam odwiedzić, tym samym odwiedzić nadmorską miejscowość. Pogoda wówczas była przepiękna, ale i my zupełnie niezdecydowani. W zasadzie – rodzice. Zmieniało im się co chwila, więc ja się już z tej batalii wycofałam. Niech se robią, co chcą, pomyślałam. I oddaliłam się do swej samotni. Nadeszła więc środa, znów jedziemy, nie jedziemy, jedźmy, nie jedźmy – miałam tego po dziurki nie powiem gdzie. Około dziewiętnastej tata, ni stąd ni z owąd spytał mnie, czy mam spakowaną walizkę. Co ty człowieku mówisz?, spytałam najgrzeczniej jak potrafiłam. A niecałe pięć godzin później siedzieliśmy zapakowani w samochodzie. Ot, tacy my.


                  po lewej stronie gdyńskie molo kilka minut po siódmej rano; zdjęcie lekko wyostrzone, kolory niezmienione - tak pięknie było. po prawej stronie władysławowska plaża, akuratnie słoneczna.

Pogoda dopisała w czwartek i piątek, zdążyłam się opalić, bo w sobotę i niedzielę było pochmurno i zimno. Siostrę zdążyliśmy na jeden dzień przygarnąć, porządnie wykarmić, z płaczącym serduszkiem wróciła zaś do przyjaciół, a my znów odzyskaliśmy święty spokój.

Tymczasem podzielę się kilkoma śmiesznymi dialogami, z moimi rodzicami. Ci to niezrównani mistrzowie… ripost. Nie spodziewałabym się tego po nich!

1. Jest kilkadziesiąt minut po północy, przed nami wizja całonocnej podróży samochodem. Któremu to udało się nas obwieźć  w obie strony. Jestem dumna. Luśkę nuda dopadła już na początku, zaczęła więc przynudzać i opowiadać suche żarty. Pociłam się więc i recytowałam, a tu zero reakcji. Jakiejkolwiek! Odparłam, trochę pod nosem, a trochę jednak głośniej, iż:
J: to miało być śmieszne!
Wtem mój tato poczuł się w obowiązku by oznajmić mi iż:
T: tak???
… nikt żartu nie zrozumiał. Czuję się urażona.

2.  Dzieliliśmy jeden pokój. Oczywiście każdy spał na swoim łóżku, ale wiecie, jednak jeden pokój. Nieprzyzwyczajona do słuchania chrapania mego ojczulka, leżałam w łóżku nie wiedząc, co ze sobą począć. Główny Bohater już spał, mama zaś czytała jakąś gazetę.
J: no nie wytrzymie – jęknęłam, rodzicielka zaś tylko się zaśmiała. – no na litość boską, czy on musi tak chrapać?!
M: wszyscy chrapią.
J: nie wszyscy.
M: no wiem, twój mąż nie będzie chrapał
J: jeśli będzie, to wyślę go na operację przegród nosowych
M: jeśli będzie go na to stać
J: będzie musiał zarobić, dopóki nie zarobi, będzie spał na kanapie.
M: chyba że tak

Także wiecie. Kandydat na przyszłego męża musi przejść testy na chrapanie.

3. Najlepsza zaś sytuacja nastąpiła dnia pierwszego, kiedy późnym popołudniem, po napełnieniu żołądków pyszną rybką z frytkami udaliśmy się na plażę. Trochę posiedzieliśmy, pogapiliśmy się na ludzi, aż w końcu zimny wiatr sprawił, że zaczęliśmy się z niej zbierać. Tuż po wejściu na drewniany deptak, zaczęłam otrzepywać nogi z piachu, i stanęłam gdzieś z boku, by zapiąć sandały. Nachyliłam się więc, zapinam te sandały, które swoją drogą wtedy mnie obtarły, bo miałam stopę w piachu, i w pewnej chwili słyszę perlisty śmiech jakiś dwóch dziewczyn. Wysiliłam więc swój słuch i oto, co usłyszałam:  „Hahaha jezu, myślałam, że to pies i chciałam pogłaskać, a tu dziewczyna”. Czy mój szanowny zadek wyglądał na zadek psa?! Czy może moje włosy są takie piękne, jak sierść jakiegoś fajnego piesła? Nieoceniona jednak okazała się Sówka, której oczywiście musiałam się pochwalić.
J: chyba mam piękne owłosienie
S: jesteś taka rasowa <3
Sówko, you made my day.

4. Dobrze, że Sówka mi przypomniała! Otóż, w pokoju, który wynajęliśmy na szalone cztery dni, miało być wifi. Miało, bo oczywiście nie było - choć na kartce leżącej na stole widniało jak byk hasło do tegóż, nie pasowało do żadnej sieci, z ktorą próbowałam się połączyć. Jestem jednak nieśmiała, i wizja tego, że mam iść do pani spytać się, o cóż to chodzi, na tyle mnie przerażała, że postanowiłam pomęczyć tatę, by szedł to zrobić za mnie. To, że byłam chwilowo na wakacjach nie upoważniało mnie do tego, by przestać go męczyć! No więc siedzę na łóżku, myślę głośno, co by tu zrobić, a tato w łazience. Słysząc, że wychodzi, niby przypadkowo powiedziałam do mamy, patrząc na tatę:
J: Misiu, załatwisz internety?
M: Miś załatwi! - odpowiedział, wybuchając śmiechem. My naprawdę mamy zryte banie. Równo równiusieńko. Tata wszkaże upraszał mnie o robienie zdjęć, i opublikowanie ich gdziekolwiek bądź. Chciał być sławny. Nie udało mu się..


[ A no i chyba nie muszę wspominać, że jestem głupia i mam farta nieziemskiego, jak stąd do kosmosu? Wspomnieć? Okej. W czasie tych środowych pięciu godzin, kiedyśmy się pakowali, i latali po domu jak szaleni, półgębkiem zaobserwowałam na facebooku, że w sobotę we Władysławowie gra happysad. Pół żartem rzuciłam matuli, że tak oto jest… i cóż, nie przypadkowo znaleźliśmy się we Władku, co nie? Nie dość, że we Władku, to jeszcze 500 metrów od ulicy, na której koncert się odbywał. Oczywiście wszyscy jak o tym słyszą to wybuchają śmiechem i pukają się po głowie, a ja stwierdzam, że… no cóż, nie mogło być inaczej. Wszak dla fanki nie ma rzeczy niemożliwych, o!].

u licha, zastanawiam się, czy Jakub posiada tylko jedną parę czerwonych spodni. poza tym, doszłam do wniosku, że na tym koncercie był pod wpływem, gdyż nie tylko miał gadanę, ale i latał po scenie jak szalony. widać to na prawym zdjęciu, gdy skaka jak kózka. 

Miałam dziś zacząć The Pillow's Challenge, bo przecież Oironio mnie już dawno w tym wyprzedziła. Miałam dołączyć to do tej notki, ale tak się rozpisałam, że chyba nikomu nie chciałoby się takiej kilometrowej notki czytać. Dopracuję to, co już napisalam i co spoczywa na moim komputerze, tymczasem Wy możecie pośmiać się z moich ciekawych nadmorskich przygód.  


to tu to tam
diabeł z aniołem idą w tan 
realizują chory plan
i czują się z tym dobrze

w końcu chyba zaczynam doceniać fakt, iż w domu słucha sie jedynie radiowej Trójki, gdzie można usłyszeć takie perełki... a poźniej dziwota, że nie znam się na tym, co jest aktualnie "modne" XD

34 comments:

  1. Zapomniałaś o Internecie i sławnym "Miś załatwi" ♥ Pozdrów tatę! Jest genialny :D
    I Panno Rasowa, Twojego SMS-a z tym ciągle mam, poprawia humor idealnie! XD
    No i jak już stwierdziłyśmy, jesteś psychofanką HS i jeszcze trochę a dostaniesz zakaz zbliżania się :D
    Morza nie lubię (nigdy nie była, ale nie lubi <3), ale te widoki mnie pochłonęły :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Cholercia! idę szybciutko więc o misiu dopisać! jakżem śmiała zapomnieć!! pozdrowię! :D
      to będzie nasz esemes na ciężkie pochmurne dni <3
      buu nie kcę :(
      kiedyś nadrobisz! :)

      Delete
    2. Miś jest <3
      Bo to genialne, no!
      Pewnie nadrobię, bo wstyd by było żadnego morza w życiu nie zobaczyć, choć naprawdę mnie nie ciągnie :)

      Delete
    3. Rzekłabym, iż to gwiazda wieczoru!
      <3
      Jak raz zobaczysz, to się zakochasz :)

      Delete
  2. Oh, nikt jak sówka niczego tak nie podsumuje, NIKT! Ona jedyna tak potrafi :) Ale widzisz, musisz być mega słodziachna <3
    Zdjęcia są przepiękne, pierwszy raz widzę takie piękne zdjęcie Gdyńskiego molo, naprawdę! :) Trójmiasto takie piękne <3

    ReplyDelete
    Replies
    1. Podpisuję się pod tym swoimi ręcoma! Ojej, z pewnością <3
      i pomyśleć, że to tylko tosterem, tfu, telefonem robione :) dziękuję <3

      Delete
  3. Widzisz, jaka jesteś urokliwa? :D
    A tak na poważnie to piękne zdjęcia, a z żartami się nie przejmuj - mam tak samo!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Że też tak późno na to wpadłam :3
      Ależ nie przejmuję się - wybucham śmiechem co najwyżej, albo udaję obrażoną. Poczucie humoru jest nieocenione :)

      Delete
    2. Haha ! Lepiej później niż wcale :}
      Witaj w klubie zatem , Lusia :)

      Delete
    3. Racja :)
      Witam witam! Pjona!

      Delete
  4. Ciekawa jestem co byś zrobiła, gdyby ta dziewczyna faktycznie pogłaskała Cię po głowie :D
    Takie spontaniczne wypady są najlepsze i twoi rodzice mieli bardzo dobry pomysł :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. wybuchłabym chyba śmiechem i tyle :D
      ano :)

      Delete
    2. To dobrze, że jesteś tak pokojowo nastawiona, bo znam, chociaż nie osobiście, kilka dziewczyn, które zaraz wyskoczyłyby z pięściami :D

      Delete
    3. W takim razie współczuję im - śmiech to zdrowie ;) no i brak dystansu do samego siebie, coż...

      Delete
    4. Ludzie są różni ;p ja od takich osób wolę się trzymać z daleka :D Kiedyś dwie takie miały do mnie problem i chciały mnie pobić, ja do nich ze śmiechem, chciałam pogadać, wyjaśnić sobie i wyciągnęłam rękę na zgodę a one popatrzały po sobie i dalej swoje :P Miałam wtedy 16 lat a one chyba po 21 :D Być tak starym i tak głupim, masakra :P

      Delete
    5. obracam się w zupełnie innym towarzystwie, na szczęście ;p

      Delete
    6. Na szczęście ja też :)

      Delete
    7. Tylko sie cieszyć, w takim wypadku :)

      Delete
  5. hehe chciałabym zobaczyć Twoją minę jak chciała Cię pogłaskać po tej głowie i dodała ten komentarz: „Hahaha jezu, myślałam, że to pies i chciałam pogłaskać, a tu dziewczyna”. jednym słowem wyjazd udany mimo chrapiącego Taty :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Podniosłam oczy ku niebu, spojrzałam na Matulę i bez słów stwierdziłyśmy "co się właśnie stało? XD"
      dokładnie ;p dało się przeżyć :D

      Delete
    2. hehe dobrze, że tak się to wszystko skończyło ;-)

      Delete
    3. gdybym nie była w tej niezręcznej pozie, z dupskiem wypartym na ludnośc (mam nadzieję, że se chociaż popatrzyli, zamiast się obrażać, że litery na nich wystawiam), to bym tym dziewczętom pomachała i czekała na ich reakcję, o!

      Delete
    4. no i dobre, pozytywna z Ciebie osóbka ;-)

      Delete
  6. Byłaś w Gdańsku, tak niedaleko mnie ;D

    ReplyDelete
    Replies
    1. w Gdyni i we Władku dokładniej :D zazdraszczam, że tak blisko mieszkasz morza!

      Delete
    2. No to z Gdyni i z Władka bardzo blisko do mnie ;D

      Delete
  7. zazdroszczę tego wyjazdu... szkoda, że moi rodzice nie są na tyle spontaniczni co Twoi. :) piękne będą z tego wspomnienia.

    ReplyDelete
    Replies
    1. sama się tego po nich nie spodziewałam :) oj będą :) choć nie lubię tak długich podróży samochodowych.

      Delete
  8. Dialogi z Twoimi rodzicami są rozbrajające. :D
    A przygody masz nieziemskie. No, ale żeby Lusię z psem pomylić???? Ślepe te dziewczęta jakieś. :D
    A koncertu happysadu nie skomentuję NAŁOGOWCU!!!!! :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja przez nich wyląduję w wariatkowie!! A oni przeze mnie, ale ciii!
      Pewnie przez moje piękne, gęste wlosy <3 hahahahahahahahaha :D pewnie tak!
      Obstawiam, kiedy dostane zakaz zbliżania się :<

      Delete
  9. Ale bym sobie nad morze pojechała...
    Haha, historia z psem bije wszystko na łeb na szyje :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. się by pojechało raz jeszcze ;)
      nooo, po prostu myślałam, że umrze ze śmiechu :D

      Delete