Weekend chyli się ku końcowi. Poniedziałek przybywa
nieuchronnie, jako widmo powrotu na uczelnię, dość niewyobrażalnego, bo minęły tylko
dwa tygodnie, w międzyczasie wydarzyło
się tyle rzeczy, że czasami nie nadążam. W tym tygodniu udało mi się,
dosyć niespodziewanie, wyjechać na dwa dni w góry w celach uprawiania narciarstwa tarasowego, które to
narciarstwo cechuje się tym, że ja siedzę na ławeczce w słońcu popijając
czekoladę z bitą śmietaną, a inni sobie jeżdżą. Wiem, wiem, potrafię się
ustawić. Ale żeby nie było, lojalnie uprzedziłam, że jeździć nie zamierzam
i czy mimo to chcą mnie wziąć. Chcieli, także…
Także podziwiałam sobie światek narciarski z wygodnej ławki
w karczmie, popijając ciepłą czekoladę z bitą śmietaną, którą piję tylko tam,
tylko w takich okolicznościach, która tylko tam smakuje tak, jak powinna. Przez
okna przyglądałam się narciarzom, albo przysłuchiwałam się rozmowom osób,
siedzących gdzieś niedaleko mnie. Skupiałam wzrok na książce, której to
czytanie szło mi niemrawo, bo wszystko i wszyscy rozpraszali. W głośnikach
dudniła góralska muzyka, a w serduchu robiło się cieplej, gdy na telefon wskazywał nadejście nowej wiadomości.
I tak oto nadeszła niedziela, a z nią brak chęci na cokolwiek. Walizka ledwie przepakowana stoi na środku pokoju, biurko zawalone milionem karteluszków, długopisów i tym podobnych, gdzieś tu się krząta plan zajęć, którego to rozczytanie graniczy z cudem, żyłam bowiem w przeświadczeniu, że w poniedziałek wieczorem mam zajęcia, i dopiero kolega szanowny uświadomił mnie, iż się mylę, bo zajęcia o tej porze są, ale ma je inna grupa. Cóż za ulga. Wobec czego, z nadmiaru wolnego czasu w poniedziałek postanowiłam, iż podejmę trzecie podejście co do prawa jazdy, które to tym razem planuję pokonać. Planuję więc udać się do mordoru, by zapisać się na testy. I powiem wam, że nawet planuję je zdać! Nie wiem, czy mi się to uda, ale mam ambicje dokonać tego w tymże tygodniu (dostarczając sobie niepotrzebnych stresów, ale to przecież tak bardzo w moim stylu)! Ten tydzień sam w sobie będzie przełomowy i chciałabym, żeby wszystko potoczyło się po mojej myśli, szczególnie we wtorek, ale to jestem ja, więc wszystko się może zdarzyć gdy głowa pełna marzeń.
Jednakże jestem przepełniona nadzieją i wiarą w to, że wszystko to, co sobie rzucam na klatę uda mi się pokonać, i to nie tylko o to parszywe prawo jazdy chodzi, którego to brak mi ciąży, ale ogólnie. Wiosna idzie, słońce coraz częściej gości na niebie, w główce i nie tylko też ktoś gości, także może być... tylko lepiej!
...Cause there are stars up above
We can start moving forward...
Uprzedzając pytania, w serduchu ktoś się pojawił... nieśmiałe kroczki tamże stawia... rozgaszcza się powoli... więcej z czasem...