24.10.14

"Żyjemy tak jak śnimy - samotnie". Joseph Conrad

Rzadko kiedy śnię. Jeśli już, są to urywki z życia, wydarzenia, które miały miejsce, które jakoś na mnie wpłynęły. Najczęśniej nie pamiętam ich już kilka minut po przebudzeniu się, choć jestem najczęściej zła na budzik, że jak zwykle zadzwonił w nieodpowiednim momencie. Dlatego dzisiaj, budząc się jeszcze przed budzikiem (który to potem zignorowałam i spałam dalej), ogarnął mnie strach. Sen, który mi się przyśnił, obudził we mnie coś, co przez większość czasu starałam się ukryć, z czym chciałam żyć za pan brat, albo przynajmniej mi się wydawało, że tak się da. Jak widać, przed niektórymi rzeczami uciec się nie da. 

W tym śnie (proszę, nie śmiejcie się - słucham Wild World i sama mam łzy w oczach) miałam kogoś. Siedzieliśmy razem, we dwoje, na fotelu - ja na jego kolanach. Rozmawialiśmy, sącząc jakieś drinki. Co kilka słów się całowaliśmy, ale to było takie.. naturalne. Jego wzrok w moim kierunku, jego dłonie w mojej talii... Zawistne spojrzenia koleżanek, innych, my, we dwoje, tacy... Jakby stworzeni dla siebie. Ciepło naszych ciał, później łóżko - leżeliśmy obok, wgapieni w siebie. Później - nie wiem jakim sposobem - on umiera. Płaczę. W śnie - płaczę, tracę oddech, duszę się, zanoszę, błagam, oddajcie mi go, dlaczego, kiedy w końcu znalazłam swoje szczęście na ziemi, odbieracie mi je? Ktoś mnie trzyma, każe się uspokoić, ja nie słucham, drę się, krzyczę, błagam: oddajcie go. W sercu, to ciepło, które mnie otaczało, jego ramiona, on.... nie ma tego wszystkiego, wszystko odeszło.

Budzę się. Na swoich policzkach czuję łzy, przeglądam się w lustrze, podpuchnięte oczy. Co to się działo? Taki realistyczny sen? Otwieram oczy: boli mnie wszystko, począwszy od duszy, ciała, umysłu. Boli mnie bycie. Istnienie. Patrzę na telefon, wyciszam go, zakopuję się w pościeli. Chce mi się ryczeć. Usypiam. Bo chcę więcej. Chcę jego, chcę się dowiedzieć, co się stało, dlaczego go nie ma. Budzę się ponownie.

I wtedy dociera do mnie jedno. Samotność. Przez cały czas udaję, że mnie to nie obchodzi, że jestem ponadto. Że nie potrzebuję ludzi, a jeśli już, to w bardzo małym stopniu. Pisałam nawet ostatnio Anonimowej, że „dopóty, dopóki masz nas, tak naprawdę nie jesteś sama”. Cholera. Wierzyłam w to. Cały czas w to wierzyłam. Chyba przestałam. Już nie chodzi o przyjaźń. Bo mam ludzi, którzy mnie otaczają, którzy chcą mojego dobra, są dla mnie wtedy, kiedy ich potrzebuję. To, co powiem, pewnie zabrzmi banalnie. Ale zewsząd otaczają mnie ludzie zakochani. Ci, którzy mają kogoś, kogoś bliskiego sercu, kto ich przytuli, powie dobre słowo. Nie chcę narzekać, że nie mam miłości, bo to brzmi tandetnie. Nie chcę jej na siłę, do czego parokrotnie dążyłam. Chciałabym, żeby ktoś się we mnie zakochał, żeby zobaczył we mnie osobę, w której warto się zakochać. Tak, jak w tym śnie, kiedy czułam się tak dobrze, kochana, potrzebna, tak jak obudziłam się to wiedziałam, że... to tylko sen. Ułuda, zjawa, bezsensowna mara senna, która tylko pogarsza to, co i tak jest złe.

Ja nie narzekam. Wiem, że mam wiele. Jestem zdrowa, na studiach jakoś leci, w domu też nie jest źle. Chciałabym czegoś więcej. Jakiegoś kupidyna, co popchnie mnie w czyjeś ramiona. Ja wiem, że dla Was może brzmieć to śmiesznie i tandetnie. Dla mnie jest to po prostu smutne. I tyle... 


I kiedy przekonuję sama siebie, że kiedyś, może to moje oczy znów napełniają się łzami. Bo ja nie chcę czekać. Nie tyle. Wystarczająco się naczekałam. Wystarczająco długo czułam się przez wszystkich odrzucona tylko dlatego, że nie mam takich samych zainteresowań jak oni. Nie piję, nie palę, nie bawię się i nie upijam do nieprzytomności. Czy to znaczy, że nie istnieję, że jestem nieciekawa, nudna? Bo czytam, bo wolę siedzieć w domu? Dlaczego tak trudno jest o to, żeby ktoś się w końcu we mnie, do jasnej cholery, zakochał? 

Wild World się kończy. Odpalam po raz kolejny - znów zbiera się na płacz. To wszystko jest do dupy.

55 comments:

  1. Teraz już wiesz, co czuję, gapiąc się bezmyślnie w sufit albo komputer. A sny należy ponoć interpretować odwrotnie: może to właśnie oznacza wielką miłość na wyciągnięcie ręki?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Do dupy z taką robotą. Nie chcę wiele. Trochę uczucia...

      Delete
    2. Mam już dość tego szczęścia wokół, bo wszystk co dobre to dzieje się innym, a nie mnie. Trędowata jestem, czy co, że nikt nie napisze, nikt nie pogada?

      Delete
    3. Mam takie same odczucia, ale o ile ja wiem, czemu tak jest, nie pojmuję pomijania Ciebie.

      Delete
    4. Chyba człowiek nie dojdzie do tego, dlaczego tak jest. Wiesz no, nie jestem taka jak inna, jak mogę? :-)

      Delete
    5. Też się zastanawiam jak śmiesz, to zbrodnia xD

      Delete
    6. Jak śmiem się wyróżniać spośród innych, powinnam być taka jak wszystkie xD

      Delete
    7. No właśnie, wstyd i hańba xD

      Delete
    8. Cóż... Chyba ludzie mnie nie lubią :P

      Delete
    9. Spoko, nie bardziej niż mnie :P

      Delete
    10. Cóż, nie dostrzegają nas i ich strata :P

      Delete
    11. Muszę zacząć tak rozumować ^^

      Delete
    12. Czy muszą... W zasadzie mnie nie obchodzi co myślą xd idioci.

      Delete
    13. Już chyba kiedyś o tym gadałyśmy, że niektórzy ludzie nie są warci tego, by o nich myśleć, a co dopiero się ich istnieniem przejmować.

      Delete
    14. Tak mam z całym swoim, byłym już, rokiem ze studiów. Trochę to smutne.

      Delete
    15. Niestety.
      Widzisz, siedzę sobie dzisiaj, powtarzam słówka przed testem z angielskiego, a koleżanki wymieniają się tym, ile przez weekend wypiły - oh, osiem butelek, oh ah, takie pijane że nic nie pamiętają :) Myślałam, że rzygnę. A, test - najlepsze. Pani chora, cały zeszły tydzień, ale dzisiaj test piszemy :-) Pani nie przyszła, oddelegowała kolegę. Serio? :)

      Delete
    16. Miałam jeszcze gorzej, ale też przed testem z angielskiego - jedna wielka trauma. Zajęcia organizacyjne z poprzedniego przedmiotu skróciły się, jak to na naszym uniwerku, do pierwszych zajęć z anglika zostało grubo ponad 40 minut. Jedna z dziewczyn sama zaoferowała, że ze mną poczeka, wytrwała pierwsze pięć minut, potem przyszła psiapsiółka, zabrała ją na dymka i nie wróciły. Stałam sama jak palec plus minus godzinę lekcyjną na tym korytarzu. Chciało mi się beczeć, ale musiałam być dzielna, bo... nie miałam chusteczki.

      Delete
    17. Wybacz, że się zaśmieję, ale czasem brak chusteczek dziala tylko i wyłącznie na naszą korzyść :D Cóż ja mogę powiedzieć, ludzie wstrętni są, od nas wymagają pomocy 24/7 a sami chamidła jakich mało.

      Delete
    18. Ja trafiłam na wyjątkowo podłą grupę, bo np dziewczyna przywłaszczyła sobie moją część referatu, którego nie mogłam wygłosić przez chorobę i musiałam robić wszystko od początku. Brak słów...

      Delete
    19. Udusiłabym własnymi drobnymi łapczyskami, no udusiłabym! U mnie jedynie, kiedy widzimy że kogoś nie ma piętnaście minut i chcemy spieprzać, bo co, kwadrans studencki, to koleżanka leci dowiedzieć się do sekretariatu :') tą też mam ochotę poddusić :)

      Delete
    20. Niestety mogłam tylko zrobić awanturę telefoniczną, którą tamta i tak zbagatelizowała, udając jeszcze pokrzywdzoną. "Abo ja robiłam z tobą ten referat, nikt inny nie chciał, byłam pomocna, jesteś nie fair!". Typowa gnida. Pod tym względem moi byli normalni, absolutnie nikt takich numerów nie wycinał. Nie ma zajęć, radujmy się :D

      Delete
  2. Ja też mam wokół siebie sporo zakochanych par, więc Cię rozumiem...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ale mi nawet nie o samo to chodzi, bo jeju, ludzie mają prawo do szczęścia, ale dlaczego wszyscy, oprócz mnie?

      Delete
  3. ostatnio o tym samym sobie myślałam... i chyba w końcu też to napiszę, bo chyba znudziło i zmęczyło mnie udawanie, że jest mi dobrze tak, jak jest.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Może udając chcemy wierzyć, że ej, nie jest źle? Przecież kłamstwo powtarzane wiele razy w końcu staje się prawdą.

      Delete
    2. podobno - nawet na filozofii w liceum mnie tego uczyli. ale z drugiej strony - pozytywne myślenie naprawdę działa, przekonałam się nie raz - więc może i w tym udawaniu coś jest? ;)

      Delete
    3. ależ ja wiem, że pozytywne myślenie działa i staram się tego trzymać, ale czasem.. no czasem się nie da :)

      Delete
  4. może czasami po prostu trzeba poczekać na kogoś wyjątkowego?
    może, gdy już odnajdziesz Tego Jedynego, dojdziesz do wniosku, że jednak warto było czekać? :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. nie szukam Tego Jedynego, szukam kogoś tu i teraz...
      ale przecież nigdy nie ma się tego, czego się chce :)

      Delete
  5. Ja ostatnio rzadko pamiętam moje sny, a szkoda. Wcześniej, gdy jeszcze pamiętałam były one bardzo dziwne, zwykle spadałam, uciekałam albo działy się jakieś bardzo dziwne i głupie rzeczy. Też kilka razy miałam taki sen, że obudziłam się ze łzami w oczach i czułam, jakby to działo się naprawdę, dziwne zjawisko. Chyba każdy potrzebuje bliskości i nawet jeśli mówi, że to nie jest prawda, to jednak nasze szczęście zależy też od tego, że ktoś jest blisko i czujemy kogoś obecność. Mam nadzieję, że kiedyś będziesz mogła powiedzieć coś zupełnie innego i nie będzie tej samotności.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Czy ja wiem, czy szkoda... W większości śnią mi się głupoty, których wolałabym nie pamiętać, tak jak tej nocy. Swoją drogą, nie wiedziałam, nie spodziewałam się, że budząc się rano będę to tak czuła... przez cały dzień... nie rozumiem.... Nie rozumiem też, dlaczego nie wolno o tym mówić na głos, jakby to był wstyd, jakby wszyscy musieli być samodzielni i niezależni.

      Delete
  6. Jak mi się już coś śni, to albo mnie zabijają, albo ja kogoś zabijam (y) Aczkolwiek słyszałam, że nie można umrzeć w swoim śnie, bo człowiek się zawsze wtedy budzi...
    Poza tym, każdy pragnie bliskości i miłości drugiego człowieka (ja też, żebyś sobie nie myślała, że jestem jakimś dziwnym wyjątkiem!), tylko nie mówi o tym otwarcie, bo to takie.. desperackie czasem :|

    ReplyDelete
    Replies
    1. Hahahaha, czyli to ma być pocieszenie, że ej, jak w śnie cię zabiją, to wcale nie umrzesz? XD Do dupy ze snami, w ogóle. Lepiej by się człowiek wyspał, a nie następnych parę dni nad tym zastanawiał.

      Ale dlaczego desperackie? Dlaczego wszyscy, jak jeden mąż, musimy udowadniać, że pff - my jesteśmy ponad to, nie troszczymy się o to, jest dobrze, jak jest. Tyle, że jak wracamy do siebie, to już nie jest tak kolorowo, jak widzimy kogoś uśmiechającego się do telefonu, jest to ukłucie: a ja? Milczymy, bo tak lepiej, bo wszyscy chcą być silni i samodzielni. Grrr.

      Delete
    2. W zasadzie to do tej pory nie potrafię tego rozgryźć xD Ale chyba gorsze od pamiętania snów i ich rozpamiętywania jest ich NIEpamiętanie i zastanawianie się, co to się nam w ogóle śniło.

      Takie desperackie w sensie, że niektórym to całe kochanie i bycie w związku przychodzi nadzwyczaj łatwo, a inni pragną takich drobnostek, jakby od tego miało zależeć ich życie. Choć czasem zależy, nie przeczę ;P

      Delete
    3. No dokładnie.

      Najwidoczniej jestem tym gatunkiem, któremu wszystko przychodzi z trudnością :P

      Delete
  7. Ja mam dopiero 14 lat. Tak naprawdę nic o życiu nie wiem. Jeszcze wiele mnie spotka. Chwil radosnych, cierpienia. Podobno wszystko da się przetrwać. Na to liczę. Liczę, że znajdę sobie prawdziwych przyjaciół, którzy będą ze mną. Liczę, że znajdę bratnią duszę. Liczę, ze będę w końcu "normalna" i mnie zaakceptują. Ale zapomniałam, że jestem słaba z matematyki, więc moje liczenie na nic. Ech.

    ReplyDelete
  8. Nie lubię takich snów, po nich zawsze boli rzeczywistość. Ale wiesz... pragnienie ucieczki od samotności nie jest niczym złym, wręcz przeciwnie. Przyjdzie czas, kiedy się zakochasz. Ktoś, kto pokocha Cię całym sobą. Widocznie po prostu... to jeszcze nie ten czas.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Otworzyłam oczy i tak przez chwilę leżałam nieruchomo sobie myśląc: co to było? Do tej pory tego nie wiem, ale jakaś część mnie chciałaby zobaczyć dalszą część tego snu.

      Delete
  9. Normalnie jakbym czytała osobie. Też się różnię od większości osób i o znajomych czy chłopaku nie mam co marzyć. Już przestałam się łudzić, że coś się zmieni. Czy naprawdę liczą się tylko ekstrawertycy i imprezowicze? Nie umiem udawać takiej osoby. I nie chcę.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Przestań tak mówić, na pewno się zmieni los, musi :-) dlaczego tylko my ciągle mamy być na tej przegranej pozycji? Ja po prostu nie chcę kogoś takiego udawać, bo wiem, że to bez sensu, i pominąwszy już nawet to, po prostu bym się źle czuła. Jestem jaka jestem i szkoda, że wiele osób nie potrafi się z tym pogodzić.

      Delete
  10. Och, sny...jak dla mnie bardzo ważna i znacząca część życia. Nie zgodzę się z Conradem że śnimy samotnie, tak samo jak samotnie nie żyjemy...bo widzisz, sny można dzielić. Ale te nasze najczęściej pokazują nam nasze własne pragnienia.
    I tak samo jest z samotnością. Widzisz, według mnie ona nie zależy od innych ludzi. Każdy nosi pod sercem swoją i może próbować ją zapełnić drugim człowiekiem. Ale po czasie to i tak wypływa. Swoją samotność możemy zalećzyć tylko my sami. Ale co innego zupełnie, potrzeba towarzystwa. Potrzeba bliskości. Bo każdy nosi ją w sobie ale...niestety, jej spełnienie nie zależy tylko od nas. To nie jest marzenie, o którym tylko my decydujemy. Mimo to, nie należy przestawać wierzyć, że kiedyś się spełni. Ja nie przestaję:) Choć, jasne, czekanie męczy...ale cóż innego nam zostaje, co?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Czasem wolałabym ich może, najzwyczajniej w świecie, nie pamiętać. Oprócz tego, że wiecznie mi się śni, że skądś spadam, a jak już coś sensowniejszego jest to widać jakie są tego efekty.
      No nic nam nie zostaje, no chyba, że zwariowanie z tego powodu, ale to chyba nie warto :) Liczę, że kiedyś, coś, i jakoś da się z tym żyć, tylko czasem przychodzi taki moment, że mam ochotę wszystko rzucić w cholerę i poleżec sobie i posłuchać dennych smutnych piosenek, bo jest mi źle. I w związku z czym powstał ten tekst. A czekać będę, bo przecież nie poddam się :)

      Delete
    2. Freud by powiedział że to niedobory seksualne XD Ale to przestarzały FreudXD Ja też nieraz nienawidzę swoich snów ale...cóż. Nieraz choć nieprzyjemne, są ważne. Bo mówią też często o tym, czego do siebie nie dopuszczamy.
      Ano właśnie, nie warto:)
      I rozumiem, po prostu, trzeba to gdzieś wylać, swoje frustracje. Kto jak kto, ale ja rozumiem ostatnio :)

      Delete
    3. Freud to mi się nocami śnił, w czerwcu, jak się uczyłam na filozofię :P a znowu jak się uczyłam na historię literatury (swoją drogą, porąbany przedmiot ;-;) to też coś było o filozofach. Niby tak , ale czemu od razu tak drastycznie?
      Od czegoś ten blog jest... chyba :)

      Delete
    4. O ja, to jeszcze gorzej XD Sam Freud, ciekawe, jakby siebie zinterpretował XD
      Bo nam nieraz trzeba drastycznie, inaczej do nas nie dociera, po prostu.
      A pewnie, że jest:) Po to też piszemy. Żeby czasem coś z siebie wylać, co nawet może wstyd gdzie indziej, no nie?:)

      Delete
    5. Czemu niby gorzej? XD
      Dupa :P
      No dokładnie :)

      Delete
  11. To nie jest ani śmieszne, ani tandetne Skarbie. Zwłaszcza, kiedy się słucha Wild World. Dobrze Cię rozumiem, bo jeszcze parę lat temu sama miewałam takie stany i w dodatku ciągle martwiłam się, że jestem paskudna i nikt mnie nie zechce. Ale miłość przychodzi znienacka, tak, jak przyszła do mnie, mimo moich słów, że ją pieprzę, że nie chcę się znów męczyć. Teraz Tobie mogą się wydać moje słowa puste i możesz pomyśleć sobie "łatwo jej mówić, przecież jest zaręczona." Ale ja na Niego czekałam też bardzo długo, tak naprawdę to mój pierwszy i jedyny facet, poznałam go w wieku dwudziestu lat, a wcześniej cholernie często miałam takie wlaśnie sny, jak Ty. I wiesz co? Może one są nawet prorocze. Bo mówią, że kiedy ktoś we śnie umiera, to znaczy, że będzie długo żył. I może wlaśnie będzie zył przy Tobie. Życzę Ci tego po prostu. Być więcej z zapuchniętymi oczyskami nie chodziła z rana.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jakoś to będzie, dzięki za dobre słowo... Chyba po prostu nadszedł u mnie taki kulminacyjny moment.. Ech ;)

      Delete
  12. miłość spada z nieba. serio. jak Tobie jeszcze nie spadła, to jeszcze spadnie. nie szukaj na siłę.
    :*

    ReplyDelete
  13. Niektóre sny chciałoby się urealnić.

    ReplyDelete
  14. This comment has been removed by the author.

    ReplyDelete