Czas wziąć tyłek w troki, a więc dzisiaj dzień numer jedenaście ;)
1. Aparatka
No cóż, jak dla mnie, hit nad hity z czasów dzieciństwa. Pamiętam, jak wyczekiwałam, by móc obejrzeć kolejny odcinek zabawnych przygód Sharon, dzięki (albo właściwie przez co), gdy padła w domu informacja, że i ja będę miała kiedyś aparat na zębach, zaparłam się, że nigdy w życiu, bo w aparatce aparat jest brzydki, to boli, i dzieją się różne głupie rzeczy. Prawda jest taka, że to tylko bajka, a ja zrozumiałam to dopiero, gdy sama aparat założyłam. Wracając do sedna - Alden, bożyszcze kobiecej populacji szkoły, Nina, wredna zołza (z pewnością nie przez przypadek ruda! :D ), Maria, najlepsza psiapsióła i Connor, urwany spod nieszczęśliwej i pechowej zarazem gwiazdy. Ileż to się człowiek przed telewizorem wysiedział, co by móc oglądać i oglądać i oglądać! (po założeniu aparatu manifestowałam swój stan mając chyba przez miesiąc fazę z powrotem na "Aparatkę", a teraz, przypomniawszy sobie o niej, właśnie ładuję odcinek na yt :D) - Dzieckiem jest się cały czas.
To dopiero był czad! Odlotowe plecaczki, gadżety niby normalne, a jednak posiadające to coś. Nie dziwota, że później mama nie mogła nade mną i młodszą siostrą zapanować, jak rozlazły się po domu, nazbierały pełne kosmetyczki, plecaczki w kształcie zwierząt na plecy i wsjo po całym mieszkaniu w prawo i lewo biegały, udając, że fruwają! Co lepsza, wydawało się, że kurde, wszyscy tak mogą fruwać z plecaczkami a my nie? Cóż to były za czasy
Dochodzę do wniosku, że najfajniejsze bajki były wtedy, kiedy byłam małym szczylem. Nie było bezsensownych Disnejów Szanelów (napisane tak specjalnie), tylko już coś, co potrafiło rozśmieszyć małego gówniarza i jednocześnie sprawić, że siedział sobie grzecznie przed telewizją i przynajmniej przez chwilę nie sprawiał kłopotów. Nie pamiętam już dokładnie o co w tej bajce chodziło, jednak pamiętam, że po prostu ją ubóstwiałam i normalnie z taką samą częstotliwością jak Aparatkę, oglądałam i niesamowicie wyczekiwałam ;)
Zawsze marzyłam o przejechaniu się takim czymś wgłąb czegoś! To marzenie z pewnością spowodowane przez nadmierne oglądanie tej oto bajki, która zaczarowała mnie od pierwszego wejrzenia. I choć moja łepetynka chyba zdawała sobie minimalną sprawę z tego, że takie rzeczy przecież się nie dzieją (no bo to był z pewnością okres przedwczesnej dorosłości ), to mimo wszystko codziennie widząc przejeżdżający autobus myślałam, czy on tak samo się zmienia czy nie...
Bezceremonialny hit lat już późniejszych, kiedy z bajek powoli się wyrastało (albo udawało, że jest się na tyle dorosłym, że nie trzeba ich oglądać). Wtedy też zakochałam się w Małaszyńskim. Po prostu jak go widziały me młodociane oczęta, to oderwać od telewizora się mnie nie dało, a ja mogłam naprawdę oglądać jeden odcinek razy milion pięćset sto dziewięćset! Ale z tym facetem jest jak z winem: im starszy, to piękniejszy. Do tej pory jak widzę jego zdjęcie to omnomnom!
Moje nowe uzależnienie. Jestem niezmiernie smutna, bo kończę oglądać ostatni sezon i to jak w takich przypadkach bywa - co ja ze sobą zrobię?! Nie mam pojęcia. Delektuję się odcinkami (z pewnością nie powinnam ich tyle w ciągu dnia oglądać, tylko skupić się na czymś bardziej produktywnym), i po prostu kocham wszystkich po kolei. Szalona piątka rodzeństwa, mieszkająca w Pasadenie, związana ze sobą... Bardzo. Nie mają przyjaciół, mają siebie - nieustające konferencje telefoniczne, przedrzeźniania, i piękny klimat LA. Czego chcieć więcej? (W dodatku piękni męscy aktorzy, i Scotty z Kevinem są tacy uroczy!)
7. Chirurdzy
Tu chyba nie trzeba niczego dodawać. Mimo, iż jestem totalną zwolenniczką nauk humanistycznych, to ten serial mnie po prostu zauroczył. Zakochałam się od pierwszego obejrzenia, choć to Tata musiał mnie solennie namawiać, że znalazł coś fajnego, żebym przyszła, żebym zobaczyła... A skończyło się na tym, że to ja śledzę każdy odcinek, wczuwam się w bohaterów (szczególnie w Meredith i boską Cristinę), szaleję za Mc Boskim, uśmiecham się i płaczę bo brak już Marka... Och ach! (Dlaczego trzeba na kolejne sezony czekać do października!!)
Było jeszcze kilka bajek i seriali, ale to te, które oglądałam z największą częstotliwością. Nie wiedziałam właściwie jak odnieść się do tego tagu, więc dałam seriale/bajki z lat przeszłych, jak i teraźniejszych. Ja wiedziałam, że to tak się skończy. Mówiłam sobie, nie, tylko dwa/trzy, a skończyło się na siedmiu. Jestem nieobliczalna! :D
Tu chyba nie trzeba niczego dodawać. Mimo, iż jestem totalną zwolenniczką nauk humanistycznych, to ten serial mnie po prostu zauroczył. Zakochałam się od pierwszego obejrzenia, choć to Tata musiał mnie solennie namawiać, że znalazł coś fajnego, żebym przyszła, żebym zobaczyła... A skończyło się na tym, że to ja śledzę każdy odcinek, wczuwam się w bohaterów (szczególnie w Meredith i boską Cristinę), szaleję za Mc Boskim, uśmiecham się i płaczę bo brak już Marka... Och ach! (Dlaczego trzeba na kolejne sezony czekać do października!!)
Było jeszcze kilka bajek i seriali, ale to te, które oglądałam z największą częstotliwością. Nie wiedziałam właściwie jak odnieść się do tego tagu, więc dałam seriale/bajki z lat przeszłych, jak i teraźniejszych. Ja wiedziałam, że to tak się skończy. Mówiłam sobie, nie, tylko dwa/trzy, a skończyło się na siedmiu. Jestem nieobliczalna! :D