18.10.15

nie umiem w jesień

Nie umiem w jesień. Niedawno temu miałam (złudne) wrażenie, że chyba dam radę, ale chyba jednak nie. Zeszły tydzień był jakiś parszywy nie tylko pod względem pogody (choć może głównie przez to?), ale i mojego marnego samopoczucia. Poniedziałek, od rana do wieczora niemal spędzony na uczelni (bo jakżeby inaczej), śnieg, o którym wszyscy słyszeli że ma spaść, ale brali to raczej jako bujdę, wtorek, nijaka środa i czwartek, w końcu piątek, który też niczego, oprócz ucieczki z zajęć, ze sobą nie wniósł.

Do mojej rzeczywistości wkradła się jesień. Ani nie kolorowa, ani tym bardziej nie ciepła. Zimna, ponura, szaro-bura, zupełnie bez wyrazu. Łóżko zasysało jak nigdy dotąd, dźwięk budzika o dziwo nie denerwował (no bo przecież można go wyłączyć, c’nie?), a herbata wcale nie pomagała – dawała jedynie ciepło, nic poza tym. Seriale denerwowały, krzesło piło w plecy, grzejnik wkurzał zbyt głośnym działaniem, a ludzie pragnący kontaktu wkurzali jak nigdy dotąd. Odkryłam więc chyba pewną tendencję – kiedy nadchodzi jesień, ludzie do siebie lgną. Inni. Ja jak najszybciej próbowałam się wypisać z tego cyrku, od razu po zajęciach wracając do domu i zapadając w chwilowy chociażby sen.

Mimo wszystko było jednak aktywnie. Załatwianie spraw w mieście, pobudki w wolny dzień tylko po to, by lecieć na paznokcie, latanie po bibliotece, wspólne piwo i Subway po dwudziestej, powrót do domu autobusem, który zabłądził i chciał nas wywieźć na manowce, aż w końcu wykładowczyni, która pokazała jak bardzo ma nas w dupie, nie przychodząc na zajęcia. Nasze jedyne zajęcia w danym dniu. I vice versa, psze pani. Też se nie przyjdę, jak nie będę miała ochoty. I też nikogo nie poinformuję, bo po cóż?

Jak na złość pomylenie rozkładów jazdy, oczekiwanie na ugotowanie się herbaty (bo przecież nacisnęłam guzik na czajniku, to nic, że nie stał on na podkładce), aż w końcu zepsucie torby na laptopa i wiezienie go do domu w płóciennej torbie. Sobotnie porządki niby od niechcenia, oglądanie wszystkiego, co można tylko w telewizji obejrzeć i w końcu niedziela, która nadeszła jak zwykle niespodziewanie.

Nie umiem w jesień. Przyznaję się bez bicia. Kapituluję. Nie będę walczyć, postaram się po prostu przetrwać. Z herbatą, dobrą muzyką, świeczkami i myślą o tym, że już niedługo nadejdzie zima. I wtedy będzie dopiero fajnie!


Wiesz, potrafię mieć taki strzał kosmiczny we śnie
Co tak mnie porazi że potem świecę w ciemnościach
Więc nie budź mnie wolę w snach swych pozostać
Obudzę się, kiedy dorosnę



73 comments:

  1. Ja też nie umiem. Na uczelni mam zaszklone oczy, choć staram się nie okazywać smutku. Przytłacza mnie obcość tam. Nadmiar obowiązków mobilizuje, ale potem męczy. No nie umiem i bardzo rozumiem. Przynajmniej mi się na koniec zrymowało :) I chyba zatęskniłam za UP, mimo wszystko :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mnie zawsze bardziej mobilizowało, gdy w mniej czasu jest więcej do zrobienia, a teraz, jak to wszystko się ścieśnia i ścieśnia, prezentacje, licencjat, licencjat, prezentacje, to już mam powoli dosyć. a UP jak nigdy doprowadza mnie do nerwicy :<

      Delete
    2. Ja do tej pory nie mam dyplomu i nie wiem, czy będę mieć :( Ten okres, kiedy jeszcze chodziłam na uczelnię, próbując wszystko ogarnąć, też wspominam nie najlepiej.

      Delete
    3. Przecież już chyba napisałaś pracę? Czy nadal ją tworzysz? :)
      Na nieszczęście ja jeszcze mam zajęcia, jakieś nudne zupełnie w tym semestrze, wszystko mi się w jedno zlewa.

      Delete
    4. No niestety tworzę, przez ostatnie 1,5 roku byłam zbyt chora na cokolwiek. Poza zakochiwaniem się, ale to mnie tylko trzymało przy życiu xD
      To też znam, aż za dobrze.

      Delete
    5. Najwidoczniej XD
      Ja wiem, że w planie muszą się znaleźć typowe zapychacze, żeby wykładowcy mieli etat a my plan zajęć od rana do wieczora. Ja to w pełni rozumiem. Ale u licha, żeby wszyscy wykładowcy byli tacy monotonni, a przedmioty - po prostu, po ludzku, nudne?

      Delete
    6. Co tak na tym kulturoznawstwie bidnie? Na socjologii zawsze w semestrze była choć jedna perełka. Współczuję :(

      Delete
    7. No właśnie co semestr miałam jakąś jedną, dwie perełki które przywracały mi wiarę w tą uczelnię... ale zdajesz sobie sprawę, że oni nawet przedmiot zwiący się dumnie historią książki potrafili tak nieziemsko zepsuć.. że po prostu spałam?

      Delete
    8. Dla mnie to horror nie do wyobrażenia, mówię całkiem serio...

      Delete
    9. Wstyd mi jest samej przed sobą, że coraz więcej zajęć opuszczam, bo nie chce mi się tam siedzieć... Z historii książki miałam dwa wykłady i mówiąc prawdę, nie wiem, co się działo. Kojarze, że pani tłumaczyła o marginesach w starożytnych książkach... i tyle... na trzy godziny... szkoda gadać. A teraz jeszcze miałam w tym tygodniu religioznawstwo... cóż, kurtyna opada, a uczelnia zawodzi raz po razie :)

      Delete
    10. Religioznawstwo z Sadym? Jedyny przedmiot, który całkowicie odpuściłam. Pisałam sobie z Idealnym xD

      Delete
    11. ja pierdole, nawet mi nie mów, ten koleś wygląda jak żul spod mostu, obłąkaniec, gwałciciel i tym podobne!! no masakra! jeszcze palnął, że "no, faceci tak mają, że znajdą tą odpowiednią i pykną jej dzieciaka" . ja grałam chyba w coś na telefonie, albo książk czytałam XD

      Delete
    12. Ja stwierdziłam, że jest tak zachwycony sobą, że mógłby mówić do pustej sali xD Koniec końców luz, nic nie umiałam, ale dał mi tróję za obecność i stawienie się na egzaminie z anginą ropną ^^

      Delete
    13. nam niby zapowiedział jakiś test na koniec, ale mam nadzieję, że albo nie będzie jakoś arcy trudnie, albo z tego pomysłu zrezygnuje :)

      Delete
    14. My mieliśmy test, dość trudny. Ostrzegam lojalnie, ale ratunek jest w jego luzackim podejściu...
      Wysłałam maila.

      Delete
    15. Chociaż tyle, że nie było listy obecnośći... Ogólnie to nie podoba mi się ani ten przedmiot, ani tym bardziej on, no ale to UP :)

      Delete
    16. Ja wolę UP niż Frycza. Chcesz się zamienić? :P

      Delete
    17. może jednak jakąś miłością darzę tą nieszczęsną uczelnię?:P

      Delete
  2. A ja dam sobie radę! Mimo że ostatnio jest mi cholernie ciężko pod względem psychicznym. Bo chyba za dużo myślę i rozmyślam, a podobno "im mniej wiesz, tym lepiej śpisz". Ale jesień może być naprawdę piękna. I pójdę jutro nazbieram tych klonowych liści i zrobię z nich róże.

    ReplyDelete
    Replies
    1. ale to wiadomo, że im mniej się myśli/wie, to człowiek spokojniejszy! ale ja wierzę, że dasz sobie rade śpiewająco <3
      ooooo, fanjy pomysł!

      Delete
    2. Może kiedyś dam sobie radę, choć jednak chciałabym, żeby to nadeszło szybciej ;)
      A liści nie nazbierałam do tej pory, bo jak było słonecznie to nikt nie chce ze mną iść, a mi tak samej głupio, a ostatnio non stop pada albo jest jakoś dziwnie mokro, a przecież nie nazbieram mokrych liści, ugh :((

      Delete
  3. A wiesz,że ja też czekam już na zimę. Zimą mi łatwiej, jesienią też nic nie umiem. No poza otuleniem się kocem i hibernacją:)
    https://sweetcruel.wordpress.com/

    ReplyDelete
    Replies
    1. Toż to najlepsze wyjście z możliwych, żeby ten bajzel przetrwać :)

      Delete
  4. Nie wiem, mam jakoś podobnie, jakoś jak jest cieplej bardziej się chce, a pogoda nie wpływa na mnie zbyt dobrze.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie lubię zwalać na pogodę, ale naprawdę zmuszenie się do zrobienia CZEGOKOLWIEK gdy za oknem aura jest o kant tyłka rozbić, jest niemożliwe.

      Delete
  5. Jesień jest zła, ale często ewoluuje w jeszcze gorszą zimę. No chyba, że jest śnieg, wtedy znoszę dzielnie :).

    Pozdrawiam :).

    ReplyDelete
    Replies
    1. jesień jest przetragicznie i przekoszmarnie zła!

      Delete
  6. Może z jesienią nie trzeba walczyć, jak z pewnym przyrodzonym jej smutkiem? Może to wszystko trzeba przygarnąć do serca, ugłaskać, zaakceptować..i deszcz za oknem, wiatr, wcale nie będzie taki straszny?Ta przynajmniej robię ja i jakoś działa. Czasem walka jest zbyteczna, czasem potrzebna jest...akceptacja. Bo wtedy smutek przestaje być wrogiem, tak samo jak liście spadające w drzew. Stają się częścią jednej całości, w której i one są niezbędne.

    ReplyDelete
    Replies
    1. nie przygarnę tego czegoś do serducha, jedynie pogardliwym spojrzeniem mogę obdzielić, i to tak już dużo, o :) po prostu zwinę się w kokonik i przeżyję :)

      Delete
  7. Ja bym wspomniała jeszcze jak ciężkie jest wstawanie, gdy ciemno za oknem i wtedy jak bardzo się nie chce, a to mnie czeka w najbliższe dni. Ale głowa do góry! Pozdrawiam! :)
    A i uwielbiam tę piosenkę! <3

    ReplyDelete
    Replies
    1. Chociaż tyle, że nie mam zajęć na ósmą rano ;p choć i tak jak właśnie w okolicach ósmej wstaję to i tak ciemno.
      <3

      Delete
  8. Ja umiem na początku jesieni, ale potem jest równia pochyła. Boję się listopada :( Potem będzie jak u Ciebie - próba przetrwania, chociaż do świąt.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Też umiałam. Ale już mi sie ta umiejętność zapodziała. Oj, też się boję z różnych przyczyn listopada... oby! damy radę!

      Delete
  9. Zgodzę się z Tobą, że dziwnym trafem jesienią ludzie chyba do siebie lgną ;) Do mnie również odezwały się osoby, które nie odzywały się od dawna ;p Łóżko też mnie zasysło, zwłaszcza dziś. Od razu wiedziałam, że zbliża się zmiana czasu ;p

    ReplyDelete
    Replies
    1. to ja jestem dziwnym ludziem, bo ja w takie dni jak te, nie kcę kontaktów z ludziami. no, z soboty na niedziele, to już zupełna ciemność zapanuje.

      Delete
    2. Oj niestety. Ten tydzień jest ostatnim tygodniem kiedy wracam do domu gdy jest jeszcze w miarę widno - chociaż w drodze do domu :/

      Delete
    3. Ciesze się że tylko w dwa dni mam zajęcia do 17/18.30 więc obejdzie się bez siedzenia na uczelni po ciemku :)

      Delete
    4. Co zrobisz z resztą czasu? xD

      Delete
    5. podejrzewam, że licencjat sam się nie napisze xD

      Delete
  10. ja się pocieszam, że byle do nowego roku, a potem to już z górki do wiosny :D chętnie bym się dała tak zassać przez łóżko, ale niestety, life is brutal i trzeba do pracy codziennie - w dorosłość to jest dopiero beznadziejnie :D a herbatą się nie przejmuj, mnie ostatnio chłop zalał kawę zimną wodą i się dziwił, o co mi chodzi :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. wiesz co, ja chyba wolałabym jakiś unormowany czas zajęć, czy pracy, bo do takiego trybu dnia się idzie przyzwyczaić. a ja mam nieraz taki rozpierdziel, że dwa dni od rana do wieczora, tu jedne zajęcia i kompletnie nie potrafię się zorganizować ;) hahahaha, no nie wiem, niedobra ta kawa z zimną wodą? XD

      Delete
  11. Ojaaaa, jaki fajny nagłówek! Aż mi się przypomniało, że nie piłam jeszcze pierwszej wieczornej herbaty!
    Ja też nie umiem w jesień. Spałam dzisiaj 14 godzin (tak, można tyle spać!) i nadal czuję się jak odwirowana i przewalcowana mysz. To trzeba przeczekać i tyle.

    ReplyDelete
    Replies
    1. wiesz, powinnam szukać literatury do licencjatu, w związku z czym przesiaduję na tumblrze, taka oczywistość :D jakiś czas temu przeczytałam Twój komentarz, i aż sobie sama poszłam herbatę zaparzyć; taki tylko problem, że nie zdążyła ostyc a ja już ją wypiłam... otóż to!

      Delete
    2. Wiem, znam ten ból :D Tzn. ja jeszcze do licencjatu mam trochę czasu, ale taka na przykład sesja też motywuje do przeglądania internetów :D

      Delete
    3. Oj, jak idzie sesja to akurat przypominam sobie, że trzeba pustynię zamieć :P

      Delete
  12. Mnie też ostatnio smutno i źle. Nie ogarniam. Nie mogę się odnaleźć. Dziwnie mi. Ale nie jestem do końca przekonana, że to tylko wina pory roku..

    ReplyDelete
    Replies
    1. Przybijam Ci piąteczkę. Też się tak czuje. Tak jakoś nijako jest. Nie wiem czemu, w sumie.

      Delete
    2. No to przybijam;) chociaż nie wiem czy jest się z czego cieszyć.. samo przyszło, samo pójdzie?

      Delete
    3. mam nadzieję, bo inaczej to powariujemy :)

      Delete
    4. a wariować bym nie chciała ;) damy radę:)

      Delete
    5. chociaż czasami jestem tego bliska.. sama sobie szkodzę, wmawiam i zamęczam.. ;/

      Delete
    6. bo czasem inaczej się nie da :) czasem trzeba sie pomęczyć myślami, żeby i mieć jak od tego uciec :)

      Delete
  13. U mnie o dziwo w tym roku jesień nie daje po sobie poznać(może dlatego, że w połowie października zrobiłam sobie wakacje) i nie wprowadza do mojego życia melancholijnego nastroju, choć w tamtym roku sporo namieszała. Dobrze, że lubisz zimę, chwila moment i będziesz ją miała :)

    Ciekawie z tym czajnikiem, ja mam tak często, że zapominam włączyć go to kontaktu i też czekam aż się woda zagotuje chociaż go nie włączyłam, no cóż chociaż jest z czego się pośmiać czasami :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. wakacje w październiku - pozazdrościć! mnie dobija ta szarość za oknem..

      no ja różne takie odpały miewam, ale ten akurat sprawił, że kwiczałam na podłodze w kuchni jak jakaś walnięta :D chybabym się nie doczekała tej herbaty...

      Delete
  14. Ja staram się w ogóle nie zwracać uwagi na aurę, tylko robię swoje ... Pogoda nie może mi przeszkodzić w moich planach

    ReplyDelete
    Replies
    1. mogę jedynie pozazdrościć :)

      Delete
    2. Czasami nie ma się wyboru :) i co zrobić trzeba, to trzeba

      Delete
    3. na szczęście ja mam możliwość odwlekania co poniektórych rzeczy... dlatego się cieszę:)

      Delete
  15. Też mnie coś takiego dopadło, trochę mi moja ukochana jesień dokopała, bo za mało tego pięknego ciepłego października, tylko z jakimś deszczem, pizgawicą i śniegiem tu wyjeżdżają xD

    ReplyDelete
    Replies
    1. no ja właśnie nie wiem, co ta pogoda sobie wyobraża, kpi z nas normalnie :<

      Delete
    2. Ja też nie... jestem oburzona! xD

      Delete
    3. i jeszcze ta zmiana czasu... to już w ogóle :P

      Delete
    4. A to akurat nie jest najgorsze, dodatkowa godzina zawsze się przyda :P

      Delete
    5. niby tak ;p ale ciężko mi się było przestawić.

      Delete
  16. jesień nie zachęca do niczego ...

    ReplyDelete
    Replies
    1. największy demotywator we wszechświecie :P

      Delete
    2. dokładnie... ale nie damy sie prawda?

      Delete
    3. mam nadzieję, ze sie uda :) choć nadchodzi listopad.. też mam pewne obawy.

      Delete
    4. oj ja w Ciebie wierzę Lusia :*

      Delete
  17. Jesteś jedną z nielicznych osób, które lubią zimę, serio! Choć dziwię się dlaczego. Kiedy w poniedziałek spadł śnieg wcale nie byłam oburzona jak wszyscy, tylko mi się to podobało. Zazwyczaj też nie umiem w jesień. Choć tegoroczna jest piękna i nakręca mnie do dzialania!

    ReplyDelete