Oezu. Widziałam,
na co się piszę, jak pisałam notkę w której zachęcałam wszystkich do wzięcia
udziału w tej ‘cudnej’ zabawie, teraz dopiero zdaję sobie sprawę, powolutku, w
co ja wdepnęłam. Zaczyna się robić śmiesznie, a to dopiero drugi podpunkt! Tak
samo powolutku odsłaniam kolejne karty z informacjami na swój temat, a skoro
taki piękny dzisiaj temat, jak zdobyć
moje serduszko, może – po napisaniu – zupełnie anonimowo, powinnam podesłać
to moim niedoszłym absztyfikantom, coby wiedzieli, jak mnie… do siebie przekonać?
Pomyślę nad tym!
Prawda jest jednak taka, że cały czas staram się brylować
swoim poczuciem humoru, dystansem do własnego życia, i w ogóle do całej
otaczającej mnie rzeczywistości nawet, jeśli do śmiechu nie jest mi zupełnie. Z
jednej strony to jedno z wygodniejszych podejść, o czym wspominałam
niejednokrotnie. Czasem jednak wystarczy jedno zdanie, jedna piosenka lecąca
akurat w radiu, by zburzyć poukładane w mej głowie myśli.
Jak łatwo
zdobyć moje serce? Na początku wykreśliłabym to „łatwo”, bo jak ktoś ma
skraść moje serce, musi się wyjątkowo postarać. Wysilić każdy mięsień ciała,
mózg, wszystko, co ma na tak zwanym podorędziu. Nie ma nic za darmo! Jeżeli
ktoś ma mnie w sobie rozkochać, muszę wiedzieć, mieć świadomość, że się starał.
Że nie robił tego wszystkiego na odwal się, bo miał taką chwilową zachciankę.
Nie. Z pewnych rzeczy się nie żartuje, pewnych rzeczy nie poddaje się zbytnim
rozmyślaniom. Podobam ci się? Walcz. *Wygranej nie pożałujesz ;)
*Tak brzmi wszystko
ładnie w teorii. Przejdźmy jednak do praktyki.
Praktyka jest bezwzględna. Jestem stęskniona i spragniona
kogoś u swojego boku. W tym momencie wyszłam na szaloną desperatkę. Wobec tego istnieje prawdopodobieństwo, że
gdyby na mojej drodze pojawił się potencjalny zdobywca mego samotnego
serduszka, nie musiałby się zbytnio starać. Zwykła oznaka, że mogę być dla
kogoś „nieco” ważniejsza od pozostałych sprawiłaby, niestety (bardzo mi w tym
momencie za siebie wstyd), że poleciałabym w jego ramiona. Łatwa zdobycz, co
nie?
Na szczęście na razie nie zapowiada się, by jakiś
kandydat na to zaszczytne stanowisko się pojawił. Wprawdzie moja Matula, w
przypływie, oczywiście, matczynej miłości, powzięła sobie za cel wyswatanie
mnie z Kolegą od róży, nazywając go nawet (!!) niedoszłym zięciem, ja jednak staram się ostudzić jej zamiary. W
związku więc z brakiem kandydata, mogę czuć się spokojnie – nic mi nie grozi.
Żadne zakochanie, czy coś w tym stylu.
Z jednej strony mnie to cieszy, bo po ostatnich
zawirowaniach mam serdeczne dosyć. Nie chcę kolejnych rozrywek, które miałyby
mnie przyprawić o nagły zawał serca. Albo co gorsza, zawodu, takiego zawodu
potężnego, na osobie, która miała być inna. Koniec końców zawsze wychodzi tak
samo, niezależnie od tego jak się staramy. Więc może nie warto?
W kącie głowy zaś, w tych nielicznych momentach, kiedy
bierze mnie na myślenice, kiedy zbytnio zastanawiam się nad tym wszystkim, co
się stało, pojawia się myśl, że fajnie by kogoś u swojego boku mieć. Marzenie
może dosyć górnolotne, od którego się nie potrafię odpędzić.
Jak zdobyć moje serce?
Wystarczy być wtedy, kiedy tego
potrzebuję. Znaleźć dla mnie miejsce w codziennych rytuałach. Usadowić mnie
gdzieś wygodnie w swoim sercu. Akceptować taką, jaką jestem – trochę
zwariowaną, czasem z potrzebą bycia ze sobą sam na sam. Śmiać się z moich suchych
żartów. Ignorować moje zmienne humory, akceptować mój wybuchowy czasem
charakter. Służyć ramieniem. Wyśmiewać wrogów. Najlepiej wspólnych. Akceptować
miłość do zespołu. Bez cienia zazdrości.
Jak zdobyć moje serce?
Po prostu być.
Oczywiście,
żartobliwie dodam, iż gdyby kandydat potencjalny miał głos Jakuba K., albo co
lepsza, byłby nim, albo chociaż uwielbiał by ten zespół/umiał śpiewać/grać na
gitarze + miał długie włosy to no. Przyjęłabym. Nie powiem, że nie.
[Oironio napisała
o sposobach zdobycia jej serca bardzo piękną notkę. Rozpływałam się, czytając
ją. Nie chcę podszywać się pod czyjąś pracę, bo wiem, ile to kosztuje człowieka,
się tak uzewnętrznić, jednak… pod tym, co napisała, mogę podpisać się obiema
rękoma, nogami i każdą inną częścią
ciała, która utrzyma długopis. Do tego więc, co napisałam ja sama, dorzucam
słówka Oironii. Więc Panowie!, macie wszystko wyłożone niemal na tacy. Do
dzieła!Czekam!]
„and then she'd say, "It's okay
I got lost on the way
But I'm a supergirl
And supergirls don't cry”
i jeżeli mogę o coś prosić, to nie mówcie, że „kiedyś”, że „na pewno” bo ja to wiem..
po prostu po ludzku jednak mi smutno ;)
Lusia, nie powiem, że kiedyś, że przyje na to czas, bo to wiesz. Po prostu Cię przytulam wirtualnie ;* !
ReplyDeletedzięki :*
Delete:) Gdybyś chciała pogadać - pisz. Pewnie dużo dostajesz takich propozycji ;p
DeleteZeswatać się nigdy nie daj, bo z takimi "zięciami" jest tragedia. Mamuśki dobierają pod swoim kątem xD
ReplyDeleteNo i cóż... jesteśmy w bardzo podobnej sytuacji, więc się solidaryzuję.
Aczkolwiek muszę przyznać, że Kolega od róży bardzo fajny, tylko ja nie będę wiecznie zagadywać :P
DeleteEchciu. Panowie, do dzieła.
Też dałabym sobie spokój, to facet powinien zabiegać :D
DeleteGdzie ci mężczyźni...?
NIby tak. Nie wiem, poszli sobie gdzieś. :(
DeleteWszyscy sensowni zajęci...
DeleteMam plan naskrobiać w tej sprawie do Ciebie e-maila ;) tylko musze sobie wszystko w głowie poukładać.
DeleteTo ja (sz)czekam :D
Delete:*
Delete:*
DeleteBtw: wróciłaś do pisania? :)
Bystre Anonimowe oko zauważyło bloga? XD tak, zakładając go chciałam się zmotywować do pisania, które bardzo bardzo zaniedbałam... i coś tam zaczynam tworzyć :)
DeletePowodzenia, nie mogę się doczekać! Ja piszę tak sobie i chce mi się albo nie. luz-blues ^^ Publikację już odpuściłam sto lat temu.
DeleteTeż tak robiłam, ale wtedy nie miałam żadnej mobilizacji. A strasznie mnie mierzi, że nic nie piszę.
DeleteMnie motywację odbierały hejterskie maile... ciesz się, że nie masz tego problemu :D
DeleteHejterskie maile? Aż tak źle było?
DeleteTak... zostałam suką, która nie wie nic o chorobach, cierpieniu itp. Hahaha.
DeleteSerio? Ludzie nie przestaną mnie, niestety w negatywnym, stopniu zadziwiać.
DeleteTo nie był jednostkowy przypadek. Jak można się z nieszczęścia nabijać, to taaakie okrutne :P Ano tak właśnie, nie ma lepszego sposobu nabrania dystansu :)
DeleteTypowy polaczek cebulaczek, z brakiem dystansu do swej "sławetnie dobrej" osoby. Hahahaha, aż mi żal takich typów.
DeleteTo była cała armia polaczków xD
DeleteCzasem aż człowiekowi wstyd, skąd się wywodzi xD
DeleteWitamy w Cebulandii :P
DeleteNie pozdrawiamy xD
DeleteBuczymy z dezaprobatą xD
DeleteEkzakli xD
DeleteZ facetami jest ciężko teraz, naprawdę. Tak, aby uniknąć problemów i wewnętrznych bóli. Większość ma się za "macho", a boją się podjąć nawet banalne decyzje czy zagadać. Także cenię sobie szczerość ponad wszystko.
ReplyDeleteTrzymam za Ciebie kciuuuuki!
INKarnacje.blogspot.com
Też to sobie cenię i jak widać jestem sama, także xD
DeleteŻeby jeszcze faceci zrozumieli to słowo 'być'...
ReplyDeleteza trudne dla nich ;p
DeleteA przecież to takie proste...
DeleteJak dla kogo :P
DeleteDla Nas tak - dla nich nie. ;)
DeleteJak zawsze na opak!
Bo jak coś jest proste, to oni na siłę musza szukać komplikacji.
DeleteCzasem mam wrażenie, że oni zawsze szukają tych komplikacji...
DeleteOtóż to. I że niby kobiety skomplikowane ;P
DeleteNa Kogoś w końcu trzeba zrzucić całą winę. ;P
DeleteZbyt bezkarnie się czują ;P
DeleteNa nich nic i nikt nie da rady...
DeleteNiestety...
DeleteKiedyś, na pewno... byli lepsi faceci niż teraz! XD Nie chcę tutaj popadać w marudzenie "jakie to te czasy są fe", ale rzeczywiście gdzieś te relacje damsko-męskie były trwalsze, żywsze, głębsze. Co nie oznacza, że teraz takich mężczyzn już nie ma, bo są :)
ReplyDeleteAle no, jako singielka, bynajmniej nie szczęśliwa, łączę się w bólu, sądząc jednak, że to też ma swoje uzasadnienie, że jeszcze się nikt nie trafił :)
Są, są, tylko się parszywce przed nami chowajo. A co do tego, że "te czasy są fe", to w tym wypadku muszę się z Tobą zgodzić. Jak widać na załączonym Luśki obrazku, wszystko wszystkim a i tak chodzi o jedno.
DeletePhi, wiadomo. Gdzieś czyhajo, ale mam nadzieję, że zaczną ze swoich mrocznych kryjówek wychodzić.
Asdfghjkl... Najlepiej niech będzie, przytuli i zabierze na spacer. Na chwilę obecną wystarczy <3
ReplyDeleteDokładnie <3
DeleteByć, jakie to piękne. A jak ciężko znaleźć. Ale życzę Ci tego :)
ReplyDeleteCzy to aż takie górnolotne marzenie? :)
DeleteTo właśnie taka nieoczywista sprawa, jak zdobyć serce...bo jednak, może istnieć milion przepisów, a ktoś omijając nasze wyobrażenia, właśnie po prostu będąc potrafi trafić do niego prosto jak strzała wystrzelona z kuszy wręcz. I nawet nieraz się nie spodziewamy. I życzę ci z całego serca który właśnie w to serce trafia, zamieszka tam...a ty tak samo zamieszkasz w jego:)
ReplyDeleteNa to właśnie chyba nie ma dokładnie jednego przepisu :) Dzięki :)
DeleteNormalnie stanę się dzięki Tobie CELEBRITY! To już trzecia notka z rzędu, gdzie o mnie wspominasz. xD
ReplyDeleteA co do całokształtu, to ślicznie wszystko ujęłaś - prosto i na temat, bez owijania w bawełnę. Także cóż mi więcej pozostaje? No hmm... Są dwie opcje - przekonać K., żeby Ci się oświadczył albo skołować jakiegoś sobowtóra i takimi samymi atutami. :D
nie ma za co! XD
Deleteno wlaśnie, ale nie no, nie będę taka okrutna, żeby dzieciaczkom odebrać tatę! kcę sobowtora! :D
^^
DeleteA nie chcesz Kuby z dzieciakami w pakiecie? xD Wiesz, już odchowane. :P
hahahaha, to jest kuszące :p ale nieee :D
DeleteNo trudno, próbowałam ułatwić Ci życie, ale nie to nie. Będę szukać sobowtóra. :P
DeleteWiem, komplikuję sobie życie :P
DeleteA na końcu wylądujesz w ramionach jakiegoś blondyna, w ogóle nie podobnego do K., który nie będzie potrafił śpiewać i grać na gitarze. :P I to będzie true love! <3
DeleteA wiec pozostaje mi czekać na ten moment... chlip chlip... :D :)
DeletePrzy okazji oczekiwania możesz skoczyć po jakieś lody czy wielką nutellę. :D
DeleteOtóż to :D
DeleteBo czasami wydaje się, że trzeba tak wiele, a przecież wystarczy... niewiele. Może po prostu właśnie czyjaś obecność i ta akceptacja, tych naszych, własnych, osobistych dziwactw ;). Tak więc... Oby się taki trafił, co w gust i serce Lusi trafi! (kurde, chyba słaba ze mnie poetka i specjalistka od rymów ;D) W każdym razie... Przecież wiesz, że kiedyś ktoś taki się pojawi, prawda? :) Ja wierzę w to, że prędzej czy później każdy kogoś takiego może znaleźć, wystarczy chcieć, a jeżeli sama chęć nie wystarczy, to może warto w jakiś sposób szczęściu pomóc :)).
ReplyDeleteNo musi sam się odnaleźć, a później znaleźć do mnie drogę, i w końcu do mnie przybyć też musi, bo ilez tak czekać i czekać :) starałam się pomagać a wyszło jak zwykle, jednak wciąż o tym myślę.
DeleteTo podobnie tak jak ja. Wystarczy być, pogadać, czasem przytulić, może wspólnie pomilczeć.
ReplyDeleteDokładnie. Tak.. niewiele, a zarazem bardzo dużo.
DeleteMam dokładnie tak samo. Niby brakuje tej drugiej osoby u boku, ale nie na tyle, żeby brać pierwszego lepszego. Być, po prostu być. I wyśmiewać wrogów. Otóż to!
ReplyDeletehttp://hd-emi.blogspot.com/
desperatką wszak nie jestem, aż tak tragicznie nie jest ;p poczeka się!
DeleteAni ja. Liczę na to, że im dłużej poczekam, tym lepsza tzw. "druga połówka" mi się trafi :D
ReplyDeletePodoba mi się Twój blog tak w ogóle, a więc pozwalam sobie zaobserwować :)
oczywista oczywistość, domyślam się, że te nasze przyszłe dopełnienia szwędają się gdzieś po świecie zupełnie nieświadomi prostego faktu: jesteśmy takie fajne! :D
Delete<3