2.8.15

Ways to win my heart, czyli jak (łatwo) zdobyć moje serce [2/30]

Oezu. Widziałam, na co się piszę, jak pisałam notkę w której zachęcałam wszystkich do wzięcia udziału w tej ‘cudnej’ zabawie, teraz dopiero zdaję sobie sprawę, powolutku, w co ja wdepnęłam. Zaczyna się robić śmiesznie, a to dopiero drugi podpunkt! Tak samo powolutku odsłaniam kolejne karty z informacjami na swój temat, a skoro taki piękny dzisiaj temat, jak zdobyć moje serduszko, może – po napisaniu – zupełnie anonimowo, powinnam podesłać to moim niedoszłym absztyfikantom, coby wiedzieli, jak mnie… do siebie przekonać? Pomyślę nad tym!

Prawda jest jednak taka, że cały czas staram się brylować swoim poczuciem humoru, dystansem do własnego życia, i w ogóle do całej otaczającej mnie rzeczywistości nawet, jeśli do śmiechu nie jest mi zupełnie. Z jednej strony to jedno z wygodniejszych podejść, o czym wspominałam niejednokrotnie. Czasem jednak wystarczy jedno zdanie, jedna piosenka lecąca akurat w radiu, by zburzyć poukładane w mej głowie myśli.

Jak łatwo zdobyć moje serce? Na początku wykreśliłabym to „łatwo”, bo jak ktoś ma skraść moje serce, musi się wyjątkowo postarać. Wysilić każdy mięsień ciała, mózg, wszystko, co ma na tak zwanym podorędziu. Nie ma nic za darmo! Jeżeli ktoś ma mnie w sobie rozkochać, muszę wiedzieć, mieć świadomość, że się starał. Że nie robił tego wszystkiego na odwal się, bo miał taką chwilową zachciankę. Nie. Z pewnych rzeczy się nie żartuje, pewnych rzeczy nie poddaje się zbytnim rozmyślaniom. Podobam ci się? Walcz. *Wygranej nie pożałujesz ;)

*Tak brzmi wszystko ładnie w teorii. Przejdźmy jednak do praktyki.

Praktyka jest bezwzględna. Jestem stęskniona i spragniona kogoś u swojego boku. W tym momencie wyszłam na szaloną desperatkę.  Wobec tego istnieje prawdopodobieństwo, że gdyby na mojej drodze pojawił się potencjalny zdobywca mego samotnego serduszka, nie musiałby się zbytnio starać. Zwykła oznaka, że mogę być dla kogoś „nieco” ważniejsza od pozostałych sprawiłaby, niestety (bardzo mi w tym momencie za siebie wstyd), że poleciałabym w jego ramiona. Łatwa zdobycz, co nie?

Na szczęście na razie nie zapowiada się, by jakiś kandydat na to zaszczytne stanowisko się pojawił. Wprawdzie moja Matula, w przypływie, oczywiście, matczynej miłości, powzięła sobie za cel wyswatanie mnie z Kolegą od róży, nazywając go nawet (!!) niedoszłym zięciem, ja jednak staram się ostudzić jej zamiary. W związku więc z brakiem kandydata, mogę czuć się spokojnie – nic mi nie grozi. Żadne zakochanie, czy coś w tym stylu. 

Z jednej strony mnie to cieszy, bo po ostatnich zawirowaniach mam serdeczne dosyć. Nie chcę kolejnych rozrywek, które miałyby mnie przyprawić o nagły zawał serca. Albo co gorsza, zawodu, takiego zawodu potężnego, na osobie, która miała być inna. Koniec końców zawsze wychodzi tak samo, niezależnie od tego jak się staramy. Więc może nie warto?

W kącie głowy zaś, w tych nielicznych momentach, kiedy bierze mnie na myślenice, kiedy zbytnio zastanawiam się nad tym wszystkim, co się stało, pojawia się myśl, że fajnie by kogoś u swojego boku mieć. Marzenie może dosyć górnolotne, od którego się nie potrafię odpędzić.

Jak zdobyć moje serce?  Wystarczy być wtedy, kiedy tego potrzebuję. Znaleźć dla mnie miejsce w codziennych rytuałach. Usadowić mnie gdzieś wygodnie w swoim sercu. Akceptować taką, jaką jestem – trochę zwariowaną, czasem z potrzebą bycia ze sobą sam na sam. Śmiać się z moich suchych żartów. Ignorować moje zmienne humory, akceptować mój wybuchowy czasem charakter. Służyć ramieniem. Wyśmiewać wrogów. Najlepiej wspólnych. Akceptować miłość do zespołu. Bez cienia zazdrości. 

Jak zdobyć moje serce? Po prostu być.

Oczywiście, żartobliwie dodam, iż gdyby kandydat potencjalny miał głos Jakuba K., albo co lepsza, byłby nim, albo chociaż uwielbiał by ten zespół/umiał śpiewać/grać na gitarze + miał długie włosy to no. Przyjęłabym. Nie powiem, że nie.


[Oironio napisała o sposobach zdobycia jej serca bardzo piękną notkę. Rozpływałam się, czytając ją. Nie chcę podszywać się pod czyjąś pracę, bo wiem, ile to kosztuje człowieka, się tak uzewnętrznić, jednak… pod tym, co napisała, mogę podpisać się obiema rękoma, nogami i  każdą inną częścią ciała, która utrzyma długopis. Do tego więc, co napisałam ja sama, dorzucam słówka Oironii. Więc Panowie!, macie wszystko wyłożone niemal na tacy. Do dzieła!Czekam!]

and then she'd say, "It's okay
I got lost on the way
But I'm a supergirl
And supergirls don't cry

i jeżeli mogę o coś prosić, to nie mówcie, że „kiedyś”, że „na pewno” bo ja to wiem.. 
po prostu po ludzku jednak mi smutno ;)

67 comments:

  1. Lusia, nie powiem, że kiedyś, że przyje na to czas, bo to wiesz. Po prostu Cię przytulam wirtualnie ;* !

    ReplyDelete
    Replies
    1. :) Gdybyś chciała pogadać - pisz. Pewnie dużo dostajesz takich propozycji ;p

      Delete
  2. Zeswatać się nigdy nie daj, bo z takimi "zięciami" jest tragedia. Mamuśki dobierają pod swoim kątem xD
    No i cóż... jesteśmy w bardzo podobnej sytuacji, więc się solidaryzuję.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Aczkolwiek muszę przyznać, że Kolega od róży bardzo fajny, tylko ja nie będę wiecznie zagadywać :P
      Echciu. Panowie, do dzieła.

      Delete
    2. Też dałabym sobie spokój, to facet powinien zabiegać :D
      Gdzie ci mężczyźni...?

      Delete
    3. NIby tak. Nie wiem, poszli sobie gdzieś. :(

      Delete
    4. Wszyscy sensowni zajęci...

      Delete
    5. Mam plan naskrobiać w tej sprawie do Ciebie e-maila ;) tylko musze sobie wszystko w głowie poukładać.

      Delete
    6. :*

      Btw: wróciłaś do pisania? :)

      Delete
    7. Bystre Anonimowe oko zauważyło bloga? XD tak, zakładając go chciałam się zmotywować do pisania, które bardzo bardzo zaniedbałam... i coś tam zaczynam tworzyć :)

      Delete
    8. Powodzenia, nie mogę się doczekać! Ja piszę tak sobie i chce mi się albo nie. luz-blues ^^ Publikację już odpuściłam sto lat temu.

      Delete
    9. Też tak robiłam, ale wtedy nie miałam żadnej mobilizacji. A strasznie mnie mierzi, że nic nie piszę.

      Delete
    10. Mnie motywację odbierały hejterskie maile... ciesz się, że nie masz tego problemu :D

      Delete
    11. Hejterskie maile? Aż tak źle było?

      Delete
    12. Tak... zostałam suką, która nie wie nic o chorobach, cierpieniu itp. Hahaha.

      Delete
    13. Serio? Ludzie nie przestaną mnie, niestety w negatywnym, stopniu zadziwiać.

      Delete
    14. To nie był jednostkowy przypadek. Jak można się z nieszczęścia nabijać, to taaakie okrutne :P Ano tak właśnie, nie ma lepszego sposobu nabrania dystansu :)

      Delete
    15. Typowy polaczek cebulaczek, z brakiem dystansu do swej "sławetnie dobrej" osoby. Hahahaha, aż mi żal takich typów.

      Delete
    16. To była cała armia polaczków xD

      Delete
    17. Czasem aż człowiekowi wstyd, skąd się wywodzi xD

      Delete
  3. Z facetami jest ciężko teraz, naprawdę. Tak, aby uniknąć problemów i wewnętrznych bóli. Większość ma się za "macho", a boją się podjąć nawet banalne decyzje czy zagadać. Także cenię sobie szczerość ponad wszystko.

    Trzymam za Ciebie kciuuuuki!

    INKarnacje.blogspot.com

    ReplyDelete
    Replies
    1. Też to sobie cenię i jak widać jestem sama, także xD

      Delete
  4. Żeby jeszcze faceci zrozumieli to słowo 'być'...

    ReplyDelete
    Replies
    1. A przecież to takie proste...

      Delete
    2. Dla Nas tak - dla nich nie. ;)
      Jak zawsze na opak!

      Delete
    3. Bo jak coś jest proste, to oni na siłę musza szukać komplikacji.

      Delete
    4. Czasem mam wrażenie, że oni zawsze szukają tych komplikacji...

      Delete
    5. Otóż to. I że niby kobiety skomplikowane ;P

      Delete
    6. Na Kogoś w końcu trzeba zrzucić całą winę. ;P

      Delete
    7. Zbyt bezkarnie się czują ;P

      Delete
    8. Na nich nic i nikt nie da rady...

      Delete
  5. Kiedyś, na pewno... byli lepsi faceci niż teraz! XD Nie chcę tutaj popadać w marudzenie "jakie to te czasy są fe", ale rzeczywiście gdzieś te relacje damsko-męskie były trwalsze, żywsze, głębsze. Co nie oznacza, że teraz takich mężczyzn już nie ma, bo są :)
    Ale no, jako singielka, bynajmniej nie szczęśliwa, łączę się w bólu, sądząc jednak, że to też ma swoje uzasadnienie, że jeszcze się nikt nie trafił :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Są, są, tylko się parszywce przed nami chowajo. A co do tego, że "te czasy są fe", to w tym wypadku muszę się z Tobą zgodzić. Jak widać na załączonym Luśki obrazku, wszystko wszystkim a i tak chodzi o jedno.
      Phi, wiadomo. Gdzieś czyhajo, ale mam nadzieję, że zaczną ze swoich mrocznych kryjówek wychodzić.

      Delete
  6. Asdfghjkl... Najlepiej niech będzie, przytuli i zabierze na spacer. Na chwilę obecną wystarczy <3

    ReplyDelete
  7. Być, jakie to piękne. A jak ciężko znaleźć. Ale życzę Ci tego :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Czy to aż takie górnolotne marzenie? :)

      Delete
  8. To właśnie taka nieoczywista sprawa, jak zdobyć serce...bo jednak, może istnieć milion przepisów, a ktoś omijając nasze wyobrażenia, właśnie po prostu będąc potrafi trafić do niego prosto jak strzała wystrzelona z kuszy wręcz. I nawet nieraz się nie spodziewamy. I życzę ci z całego serca który właśnie w to serce trafia, zamieszka tam...a ty tak samo zamieszkasz w jego:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Na to właśnie chyba nie ma dokładnie jednego przepisu :) Dzięki :)

      Delete
  9. Normalnie stanę się dzięki Tobie CELEBRITY! To już trzecia notka z rzędu, gdzie o mnie wspominasz. xD
    A co do całokształtu, to ślicznie wszystko ujęłaś - prosto i na temat, bez owijania w bawełnę. Także cóż mi więcej pozostaje? No hmm... Są dwie opcje - przekonać K., żeby Ci się oświadczył albo skołować jakiegoś sobowtóra i takimi samymi atutami. :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. nie ma za co! XD
      no wlaśnie, ale nie no, nie będę taka okrutna, żeby dzieciaczkom odebrać tatę! kcę sobowtora! :D

      Delete
    2. ^^
      A nie chcesz Kuby z dzieciakami w pakiecie? xD Wiesz, już odchowane. :P

      Delete
    3. hahahaha, to jest kuszące :p ale nieee :D

      Delete
    4. No trudno, próbowałam ułatwić Ci życie, ale nie to nie. Będę szukać sobowtóra. :P

      Delete
    5. Wiem, komplikuję sobie życie :P

      Delete
    6. A na końcu wylądujesz w ramionach jakiegoś blondyna, w ogóle nie podobnego do K., który nie będzie potrafił śpiewać i grać na gitarze. :P I to będzie true love! <3

      Delete
    7. A wiec pozostaje mi czekać na ten moment... chlip chlip... :D :)

      Delete
    8. Przy okazji oczekiwania możesz skoczyć po jakieś lody czy wielką nutellę. :D

      Delete
  10. Bo czasami wydaje się, że trzeba tak wiele, a przecież wystarczy... niewiele. Może po prostu właśnie czyjaś obecność i ta akceptacja, tych naszych, własnych, osobistych dziwactw ;). Tak więc... Oby się taki trafił, co w gust i serce Lusi trafi! (kurde, chyba słaba ze mnie poetka i specjalistka od rymów ;D) W każdym razie... Przecież wiesz, że kiedyś ktoś taki się pojawi, prawda? :) Ja wierzę w to, że prędzej czy później każdy kogoś takiego może znaleźć, wystarczy chcieć, a jeżeli sama chęć nie wystarczy, to może warto w jakiś sposób szczęściu pomóc :)).

    ReplyDelete
    Replies
    1. No musi sam się odnaleźć, a później znaleźć do mnie drogę, i w końcu do mnie przybyć też musi, bo ilez tak czekać i czekać :) starałam się pomagać a wyszło jak zwykle, jednak wciąż o tym myślę.

      Delete
  11. To podobnie tak jak ja. Wystarczy być, pogadać, czasem przytulić, może wspólnie pomilczeć.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dokładnie. Tak.. niewiele, a zarazem bardzo dużo.

      Delete
  12. Mam dokładnie tak samo. Niby brakuje tej drugiej osoby u boku, ale nie na tyle, żeby brać pierwszego lepszego. Być, po prostu być. I wyśmiewać wrogów. Otóż to!

    http://hd-emi.blogspot.com/

    ReplyDelete
    Replies
    1. desperatką wszak nie jestem, aż tak tragicznie nie jest ;p poczeka się!

      Delete
  13. Ani ja. Liczę na to, że im dłużej poczekam, tym lepsza tzw. "druga połówka" mi się trafi :D

    Podoba mi się Twój blog tak w ogóle, a więc pozwalam sobie zaobserwować :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. oczywista oczywistość, domyślam się, że te nasze przyszłe dopełnienia szwędają się gdzieś po świecie zupełnie nieświadomi prostego faktu: jesteśmy takie fajne! :D

      <3

      Delete