I tak sobie minęły pierwsze dni października. Zupełnie gdzieś obok mnie, chociaż przecież biorę w tym wszystkim udział. Pierwsze niby zajęcia były super, bo pan prowadzący myślał, że skoro Instytut Psychologii nie miał tego dnia zajęć, to wydział Filo Polskiej również, wobec czego po odsiedzeniu dwudziestu minut, po prostu zwinęliśmy się do domów. Ja do tego nowego, tego, co jest blisko. Ale oczywiście, żeby nie było, znałam połączenie z uczelnią tylko teoretycznie. Bo w praktyce nie jeździłam. Więc, żeby sobie drogę umilić i jednak z głodu nie paść, zahaczyłam o Galerię, a później dopiero wróciłam na mieszkanie. W którym to, dokładniej rzecz ujmując, mieszkam z jedną dziewczyną (nomen omen, właścicielką tegoż). Jest duże, całe białe i ogólnie świetne. Pokój już wygląda jak mój, po naklejeniu plakatu i multum innych dupereli. Koleżanka, którą dziś zaprosiłam, spojrzała na pięknego kwiatka stojącego w równie pięknej Ikeowskiej doniczce, i tak się na niego patrzy, patrzy i nic. Ja mówię, że co, nie widać, że sztuczny?? A ona zaś przetarła oczy ze zdziwienia i sobie pozwoliła pomacać. Otóż, drodzy państwo, ja nie nadaję się do pielęgnowania kwiatków. A taki sztuczny, to inwestycja na lata. Poza tym ładnie się prezentuje.
Taka mnie naszła znowu refleksja, że - nie umniejszając mieszkaniu, w którym mieszkałam w zeszłym roku akademickim - tutaj jakoś bardziej swojsko się czuję, chociaż: a) wtedy mieszkałam z kuzynką, teraz z obcą osobą i b) owa obca osoba ma chłopaka, który chyba stanie się naszym trzecim lokatorem. Niemniej, oprócz tego, że nie pamiętam jego imienia (co muszę obczaić), jest w sumie spoko. Jakoś ten pokój, w porównaniu z tamtym pokojem jest bardziej mój. Mogłam pozwolić sobie na więcej elementów (chociażby regał, i tryliard pierdółek), a może to tylko moje nastawienie. Wracając do trzeciego prawie-współlokatora, to dzisiaj sobie, we czwórkę (oni dwoje i ja z koleżanką) jedliśmy obiad w kuchni. I gadaliśmy. Więc to już chyba zacieśnianie więzi jest, nie? :) Boże, jaka ja się społeczna zrobiłam!
weheartit.com |
Dzisiaj zaś byłam w Gazecie, wykorzystując długą międzyzajęciową przerwę. I panowie, jak zwykle, mnie nie zawiedli; zaszłam, wszyscy mnie przywitali, spytali co tam, jak tam, przyszedł szefo, walnął parafki gdzie trzeba, wypełnił nawet dzienniczek (zawołał Kolegę do współpracy, wszystko bardzo ładnie pisali, łezka mi się kręci w oku, naprawdę pięknie to pisali, nawet głupie wycinanie jakiś durnych kuponów czy pocztówek brzmiało tak mądrze (chyba sobie to skseruję na pamiątkę i zostawię) już do dwóch ostatnich dni nie mieli pomysłu, co wpisać, to przypomniałam o Kinie Kijów, że byłam w komisji i już dwa dni zajęte :P), później poprosiłam, żeby mi Kolega machnął krótką opinie, którą czytając kilka chwil później miałam się ochotę rozbeczeć, bo tak pięknie napisał (a jak pisał, to, tradycyjnym zwyczajem dał mi jakieś papiery, żebym sprawdziła, czy się zgadzają, i nie, to nie były moje papiery odnośnie praktyk, kilkukrotnie wspomniałam, że ja mam czas, mam chęci więc niech dzwonią - pomogę!) i jak już miałam wychodzić, to się kapnęłam, że ciołku, przyszedłeś w zasadzie odebrać umowę i co, poszłabyś ciołku do domu, bez niej?? W związku z czym dostałam pozwolenie na prześwietlenie biurka Szefo, w celu znalezienia jej. Ale jej nie było, więc usiadłam przy moim starym biurku, i przyszła pani od sponsora, która jak mnie zobaczyła to się spytała uradowana: czy to znaczy, że do nas wracasz?? Ja odpowiedziałam najgłośniej jak potrafiłam, że otóż chciałabym! No to przyszedł Szefo, wręczył mi tą umowę gdzieś znalezioną, Kolega sobie gdzieś poszedł, to podeszłam do Kolegi M., prosząc, coby mi otworzył drzwi, bo pan starszy portier nie był łaskaw mi dać gościnnej plakietki (a młodszy mi dał! i nawet do Szefo nie dzwonił, czy ja byłam umówiona!) i jak wstał, i podszedł, i mnie przytulił na pożegnanie i otworzył te drzwi, to znów miałam ochotę się rozbeczeć. Jak ja ich kocham!
I jakoś podskórnie czuję, że mimo tych cholernie miłych słów, które między sobą wymienialiśmy, to oni mnie tam nie chcą :( A, okazało się, że muszę znać strukturę zdobywania awansów w Gazecie, bo to mi się pani spyta na Uczelni, wobec czego w poniedziałek będę dzwoniła do Kolegi G., coby był łaskawy, jeśli mu to wyślę na mejla, mi napisać. Bo ja już chyba nie przeżyję tam kolejnej wizyty... Ech. Chciejcie mnie tam, panowie, nie pamiętacie tych muffinek dobrych??
Widzę, że uczelnia kochana daje popalić, klasyka gatunku :D
ReplyDeletePrzykro mi to mówić, ale nie lubię sztucznych kwiatów, kiczem mi zalatują :P
No i... jaka Gazeta? Czy ja o czymś nie wiem?
Szczerze, to już mnie nie zdziwiło, człowiek się przyzwyczaja :D Za to sekretariat *dusi* Ty podlegasz pod filozoficzny wydział, więc pewnie pana J. nie znasz z sekretariatu filo ;-;
DeleteZaraz znajdę jakieś zdjęcie i Ci na mejla wyślę, bo toć to ten kwiatek naprawdę nie wygląda źle, sztucznie, a po prostu postawiłam go na regaliku zeby pięknie było :P
A bo byłaś nieobecna! Miałam Ci ja przez 3 tygodnie na przełomie lipca/sierpnia praktyki w najlepszej Gazecie, i miałam wspaniałych ludzi, było tak super i zajebiście, że jak kończyłam, to się popłakałam, jak kolega w międzyczasie szedł na Urlop, to też mi było smutno i dopełniałam teraz papierkowej roboty, i liczę, że się odezwą, bo z panią B., się dogadałam, że może byłaby szansa na umowę o zlecenie, bo mam dużo czasu więc bym tak sobie z nimi była, a i trochę kaski by wleciało :) Jak widać po tym co napisałam to kocham ich.
Ano kojarzę, kojarzę. Dziwne, że jak opowiadasz o tej uczelni, nic nie czuję. Sentymentu żadnego, tęsknoty, ba!, niekiedy wręcz ulgę, że aż do obrony jej progu nie przestąpię. Złe wspomnienia chyba przeważyły :P
DeleteWysyłaj, ciekawam czy zwrócę Ci honor :)
To mi przypomina sytuację z Twojego opowiadania, jako żywo! Jakiś przystojny Tymon się tam nie kręcił koło Ciebie? :>
Mnie to zalewa krew, jak mam ganiać za papierami tam. W ogóle byłam po zaświadczenie, że studiuję bo tam do ubezpieczenia mi potrzebne, i widząc swój indeks (mam charakterystyczną okładkę) pytam się, czy można je odebrać, skoro gotowe? Pani odpowiedziała, że nie ma problemu, a jak powiedziałam Starościnie, że skoro mamy cały dzień zajęcia bez przerw, więc i legitki też by podbiła (pani się również zgodziła) to na mnie wyjechała, no żal :P
DeleteWysłane :)
Hahahaha, był, mój Kolega, który jednak jest żonaty i ma dwójkę dzieci :P aczkolwiek miło mi się spędzało czas, wiesz, nie brali mnie jako głupiej studenciny, tylko jak normalnego pracownika i to mi się podobało :)
Zabierasz Starościnie robotę, to co się dziwisz? Wszak ona powinna myśleć za wszystkich i być taaaka ważna :P
DeleteZwracam honor, wyjątkowo udana podróba, też bym się dała nabrać :D
Takie docenienie ze strony starszych i mądrzejszych zawsze cieszy, wiem coś na ten temat :)
Tsa.. Wydaje mi się, że połowa mojego roku ma przerost ambicji ;P okazuje się, że nie ma zajęć, więc wszyscy normalni się ubierają i lecą na busy/tramwaje do mieszkań, a te zołzy siedzą i czekają, a najlepiej to by szły po profesora i siłą go przyciągnęły :P raz przełożyłam zajęcia, za zgodą CAŁEJ grupy, bo w piątek przed świętami do 15 nikt siedzieć nie chciał. A taka jedna do mnie, ze jej się o zdanie nie pytałam :D pfff
DeleteWięc widzisz, chociaż sobie ozdoba stoi :D
Dokładnie :) I mimo, że przez pierwszy tydzień zalewałam ich milionem pytań, "dlaczego tak a nie inaczej" , "gdzie jest ten pokój, a gdzie tamten" i czy "mogę iść tu / tam" to nie mieli mnie dość. Także no, smutno trochę mi, bo jak tam zaszłam i znów wsiąkłam w tą atmosferę to jeju...
To chyba mutanty jakieś w przebraniu studentów albo zakamuflowani kosmici xD Takie odpały były dobre za czasów podstawówki, wyrazy współczucia!
DeleteTym bardziej trzymam kciuki,żeby jednak przyjęli Cię pod swe skrzydła :) Czym konkretnie się zajmowałaś?
Dzięki! Już mnie czasem szlag trafia, jak widzę, że możnaby iść do domu, bo kogoś nie ma to one nie! czekajmy!! bo przecież świat się zawali!
DeleteByłoby niezwykle miło :) kontakty z kontrahentami, pisanie oświadczeń, przygotowywanie materiałów promocyjnych, jakiś plakatów czy ulotek, trochę sprzątałam w składzikach (ale Szefo pomagał), wpisywałam głosy z konkursów, raz nawet siedziałam w komisji w rozdaniu nagród :) nie wiedziałam, że potrafię tak z ludźmi mieć kontakt.
Od początku tak było czy odwaliło im po czasie? Wspominając o studiach wcześniej, jakoś się nie skarżyłaś :P
DeleteAtmosfera sprzyja, więc i kontakt łapiesz szybko. Sama marzę o podobnym miejscu pracy :)
Powoli narastało, i jakoś mi to nie przeszkadzało, ale kilka razy przegięły i zmieniłam opinię na ich temat :P
DeleteNajlepsze było, że nawet jak już żywcem nie miałam co robić i wcinałam pączka, to do mnie podchodzili i mówili, że "jak mam czas", "jak mam chwilę" jednocześnie "zjedz na spokojnie" to aż mi się dziwnie robiło, że w sensie że widzą że nic nie robię :D
Tak czy owak długo byłaś cierpliwa :D
DeleteNo bez przesady... mnie w takiej sytuacji głupio byłoby dojeść tego nieszczęsnego pączka :P
Ano :D
DeleteNo przecież ja wtedy to jedzenie kończyłam, zamaszystym ruchem wrzucałam tego pączusia do torby stojącej pod biurkiem i robiłam to, co miałam :D
Nie chodzi w tym momencie o Ciebie, ale o nich: z uprzejmością też można przegiąć :P
DeleteNie no, ogólnie mi to nie przeszkadzało, bo czułam się tam komfortowo - sami wobec siebie się tak zachowywali :) tylko musiała minąć chwila bym ja, osoba "spoza" się do tego przyzwyczaiła :)
DeleteMyślałam, że tak sielanka to tylko w redakcjach filmowych albo serialowych :D
DeleteTu kawusia, tu to, tu tamto i tak mijał czas ;D dlatego pewnie nie zauważałam totalnie, że siedzę tam już piątą godzinę. Ach. Chyba za bardzo i za często o tym gadam :)
DeleteNie dziwię się... takie fajne wspomnienia. Zresztą ja słucham ich po raz pierwszy :)
DeleteJak był mój ostatni dzień, to wyszłam trochę wcześniej, bo musiałam zapłacić dziewczynie czynsz za mieszkanie. No to żegnam się z wszystkimi, oddaję plakietkę i schodzę na dół, a tam, pan portier. I tak mówię mu, no do widzenia. A on, że jak to tak, skoro o tej porze się pracuje. Wymieniliśmy kilka zdań odnośnie tego, że praktyki stanowczo za krótko trwają i jezu, tak mi łzy w oczach stanęły! Jak dwa razy byłam i on był, to mi dał plakietkę i od tak sobie weszłam a ten cyrki robił :P
DeleteJak nawet z portierem masz konszachty, to prawie tak, jakbyś tam pracowała :D
DeleteTrzeba sobie radzić! :D
DeleteZ takim nastawieniem na bank nie zginiesz :D
DeleteWyznaję zasadę, że jak nie drzwiami, to oknem, i też, że oprócz siebie nie mogę na nikogo liczyć, więc trzeba spinać dupę. I być dla wszystkich miłym, bo później oni mogą to docenić, i wiecznie się uśmiechać, bo bardziej zapamiętają mnie jako wesołka, który poprawia atmosferę, niż spiętego kogoś :D
DeleteZabrzmiałaś jak autorka bloga motywacyjnego :D
DeleteE tam, nienawidzę takich blogów :D ja po prostu sama z siebie chcę dobrze z ludźmi żyć, żeby nie miał mi kto świństwa zrobić ;P
DeleteI to mi się podoba - fajne, zdrowe podejście :)
DeletePowiem Ci tak: nie masz się czym martwić - na moich parapetach kwiaty usychają, bo nie mam czasu ich podlać nieraz i muszę je później ratować. A mówią "architekt krajobrazu i o kwiaty zadbać nie umie, taki wstyd" XD No co ja poradzę :<
ReplyDeleteAleż ja się nie martwię, po prostu nie mam do tego ręki :D Babcia mi raz wręczyła kwiata, w doniczce... Biedny los jego, mama go wzięła po kilku dniach mówiąc cicho w jego stronę, że ona o niego zadba :P A cóż, ten sztuczny naprawdę na sztucznego nie wygląda, więc kiczu nie ma a ładnie sobie wygląda, zarzucę zdjęcie :)
DeleteNo wiem, po prostu napisałam to ku pokrzepieniu serca, gdyby ktoś Ci mówił, że trzymanie sztucznych kwiatów jest dziwne, czy coś xD A zarzuć, zarzuć :D
DeleteDzięki :D W sumie nauczyłam się żyć z ludźmi, w sensie, że już aż tak bardzo się nie przejmuję jak coś w moją stronę mówią :D
Deletehttp://i.imgur.com/AC3FAkV.png proszem :D
No to mogę Ci pozazdrościć :P
DeleteNo gdybyś mi nie powiedziała, że jest sztuczny, to zapewne bym się nie domyśliła :P
Jaka Gazeta? :D u nas na uczelni również bałagan, dzisiaj mieliśmy lekcję organizacyjną z kultury antycznej w 150 osób w sali na 50 XD
ReplyDeletea pewna w krakowie :D
Deleteskąd ja to znam... *myśli* choć nie, u nas nie pamiętam kiedy wszyscy byli na wykładach, to się nie zdarza, więc z salami nie ma problemów :D
burdel na uczelni to żadna nowość przecież :D
ReplyDeletea sztucznych kwiatków nie lubię :P
ale mnie to nie dziwi, ja już się przez rok przyzwyczaiłam, że jak jakieś niedogadania, to w większości na UP :P aczkolwiek dziwi mnie fakt, że skoro cała uczelnia nie miała zajęć, to czemu mój wydział miał? :P
Deleteja też nie przepadam, ale po tym akurat nie widać, że jest nie tak.
kochana, nie studiowałaś na polibudzie :D ta uczelnia to jedno wielkie niedogadanie :D
Deletejak nie widać, to spoko :D
proszę Cię, moje UP nie ma sobie w tej dziedzinie równych :D
Delete:D
uwierz, nic nie przebija mojego wydziału :D a jako, że studiuję już piąty rok, to wiem co mówię ^^
DeleteTo dobrze, że tak się czujesz w tym nowym mieszkaniu, bo przecież o to chodzi, spędzasz tam większość czasu, więc ma być swobodnie. I to aż zadziwiające, że teoretycznie w tamtym powinno ci być lepiej a tutaj...jakoś milej:) Aż ciekawe są czynniki, które to sprawiają:)
ReplyDeleteI nieraz nie jest tak, że nie chcą, bo mogą chcieć bardzo. Tak jak my np. chcieliśmy jedną stażystę u siebie w firmie zatrzymać, bo to takie słoneczko nasze było, ale nie było nas na to stać. Różnie bywa.
Też chodzi o to, może, że z tego mieszkania mam niecałe piętnaście minut na uczelnię, a nie prawie godzinę... To jest niebo... W ogóle z kuzynką się nie miło rozstałam, więc może przez to mi się wydaje, że jakoś inaczej było :)
DeleteAno pewnie, przecież nic nie mówię. Szepnęłam, że jakby kiedyś trzeba pomóc, to niech dadzą znać, ja się postaram... Może się uda :) Nawet jak siedziałam wczoraj i czekałam, to mnie zagonił Kolega do papierów, "no bo skoro już jesteś..." także jestem pełna nadziei.
No tak, to też swoje robi, bo nawet podczas okienka możesz podskoczyć jakby nie patrzeć, nawet na kawę, o :) I rozumiem. Czasem też naprawdę lepiej z kimś obcym, bo nie dochodzą np. kwasy rodzinne czy różne wśród znajomych do tych mieszkaniowych.
DeleteTo trzymam kciuki w takim razie:)
Wróciłem! XD
DeleteNo i bardzo dobrze!! :D To teraz możesz przeczytać książkę, skoro masz odpoczywać! :) I tak, martwiłam się o Ciebie i cieszę się z całego serducha, że jesteś.
DeleteTeraz mam czas na dużo książek, a jeśli chodzi ci o "Gwiazd" to nawet mam w szpitalu xD Ale jeszcze muszę inną skończyć. xd
DeleteSpoko loko!
Deleteno tak ... uczelnie (...)
ReplyDeletezazdroszczę Ci praktyk w gazecie - sama zawsze chciałam choć przez chwilę zobaczyć, jak to wszystko wygląda od środka
... i sekretariaty.. .i dziekanaty oj niekończąca się historia.
Deletei jest pięknie, wprawdzie ja wylądowałam w promocji i marketingu a nie tam gdzie miałabym styczność z pisaniem, ale się okazało że to jest nawet ciekawsze - i więcej się dzieje :)
Ojeżuuu, ale wróciłabym na studia!
ReplyDeleteDo sesji jest fajnie :D
DeleteSesja też nawet jest spoko.
Delete... gdy nie ma się egzaminów ustnych, np. z filozofii to jeszcze da się przeżyc :D
DeleteJakby Cię nie chcieli, to by Cię nie zatrudniali. ;)
ReplyDeleteWiesz no, oni mnie nie zatrudnili, jedynie odbywałam praktyki :) I to trochę dzięki rodzicom, którzy mieli styczność z pewną panią z gazety, która zgodziła się mnie przyjąć :) Niemniej liczę, że jak będą kogoś potrzebować do pomocy, to się odezwą :)
DeleteTo w końcu nie pracujesz tam? Kurczę, myślałam, że po tym stażu zatrudnili Cię dodatkowo... Wybacz, źle zrozumiałam.
DeleteJak skończyłam praktyki, nie, bo wtedy przyszła inna praktykantka :) Ale wtedy gadałam z panią, która mi powiedziała, że umowa o zlecenie nie będzie problemem, zaś Kolega z pokoju stwierdził, że każda para rąk się przyda. Wobec tego, jak bylam teraz, kilkukrotnie szepnęłam każdemu z nich, że jakby co, to ja mam spod mieszkania/uczelni bezpośrednio do nich, więc niech dzwonią i dają znać ja chętnie pomogę. No i jeszcze jak ta pani do mnie wyskoczyła, czy wracam, to aż mi się miło zrobiło <3 A kolega, jak pisałam, chciał wykorzystać mnie czekającą na opinię i już mi coś dał do zrobienia. Więc liczę, że jak naprawdę będą pary rąk potrzebowali, to się odezwą. Moje wielkie marzenie ;)
DeleteTaka sytuacja... W takim razie trzymam kciuki, żeby się do Ciebie odezwali wkrótce. Dobrze jest mieć pracę, którą się lubi.
DeleteNie dziękuję :) Trochę grosika by mi wpadło, a naprawdę mam tyle przerw między zajęciami że chociażbym robiła coś sensownego ;)
DeleteKasa zawsze się przyda, w końcu ile można wyzyskiwać rodziców? :D Czyżbyś narzekała na nadmiar wolnego czasu? :)
DeleteTo też ;P miałabym na swoje zachcianki, chociaż sporo mam odłożone (na razie) xD Na nadmiar może nie, ale takie bezsensowne trzygodzinne przerwy miedzy zajęciami (we czwartek mam zajęcia, 3 h przerwy, zajęcia i znów 3h przerwy i znów zajęcia) są nie do zagospodarowania, więc wiesz wpadłabym, coś bym zrobiła itp :) A nie wracała na mieszkanie i przed komputer xD
DeleteI tak masz dobrze, bo jak ja mam 3 godziny przerwy, to nie opłaca mi się do domu wracać, bo ledwo dojadę, już muszę wychodzić z powrotem. :P
DeleteDo tej pory tak miałam, bo jak pisałam kiedyś, to zmieniłam miejsce :P Kiedyś dojeżdżałam godzinę w jedną stronę, wobec tego o wracaniu nie było mowy, teraz, jedenaście, dwanaście minut autobusem :P
DeleteEch, zazdroszczę. :P Chociaż z drugiej strony przynajmniej nie musiałam się z domu wyprowadzać.
DeleteUwierz, tego Ci zazdroszczę :P niemniej, jeśli chciałabym dojeżdżać z domu na uczelnię, jechałabym dwoma autobusami + później jeszcze tramwaj i w dwóch godzinach pewnie bym się nie zmieściła :) Także no. Teraz już łatwiej się przyzwyczaić, że niedziela, poniedziałek i trzeba jechać do Krakowa.
DeleteAle z drugiej strony powoli uczysz się żyć na własną rękę. :)
DeleteNiby tak :) Najgorzej jest jak sobie zapomnę zrobić zakupów i zachodzę głodna na mieszkanie... a lodówa świeci pustkami, ugh!
DeletePocieszę się, że takie sytuacje też mi się w domu zdarzają :P
Delete*pocieszę Cię miało oczywiście być.
DeleteMoja ciocia ma kilka sztucznych kwiatków i zawsze, jak widzę u niej coś nowego, to muszę podejść i zmacać, żeby się znowu nie skompromitować :D
ReplyDeleteJak chłopak współlokatorki jest jakby trzecim mieszkańcem, to jednak musisz się z nim socjalizować. Chociaż raz na jakiś czas :D Takie uroki...
Skseruj sobie tę opinię, bo później będziesz miała problem z wpisaniem zajęć, jakie wykonywałaś na praktykach do CV. Tak jak ja... Chyba że teraz sobie je stwórz. CV w sensie. Dobra rada starszej koleżanki. No chyba, że już masz, to okok :)
Czyli dobre te kwiaty, skoro wyglądają identycznie jak żywe :D
DeleteA nawet nie narzekam, już przedwczoraj wbiłam do mieszkania, widzę że są oboje, i spoko się gadało. Kolejna bariera przełamana :D
Hah, mi bardziej chodziło z kserowaniem, że jest taka pięknie napisana, ale masz rację :) A CV jeszcze nie posiadam.... jakoś tak. :)
No i dobrze! Będą jeszcze z Ciebie społeczni ludzie :D
DeleteTo też, ale przypomniała mi się moja sytuacja i uprzedzam, żebyś później się nie głowiła, co tam dopisać, jak wszystkie papiery z praktyk oddasz na uczelnię. Bo niestety tej opinii nie dostałam z powrotem po ukończeniu studiów.
Btw, czemu mi wszędzie ikonka pokasowała, wtf? :(
Co się dzieje, kto ukradł i porwał starą Lusię!
DeleteSkserowałam, leżą sobie w biureczku kopie ;) a tu się jeszcze dowiedziałam, że muszę się dowiedzieć o strukturze awansów, bo będę z tego pytana na uczelni,a kiego skąd ona może wiedzieć jak to wygląda! już mi głupio do nich dzwonić ;c
Tu działa :)
Nowa Lusia jeszcze nie jest taka zła :>
DeleteA po co komu ta struktura awansów? ._. Jak już to Tobie się to najbardziej przyda, ale chyba nie potrzebujesz być z tego przepytywana... Smsa albo maila komuś skrobnij może :>
Tu już mam, bo ją dodałam po raz kolejny... Ale teraz znowu poznikały mi obrazki z bloga. W zasadzie wiem, co zepsułam, bo zmieniłam ustawienia jakiegoś albumu na koncie Google, ale poczekam, bo może akurat mi jakoś na dniach wrócą, a jeśli nie, to wtedy się będę przejmować. Tłumaczę sama sobie swoją głupotę xD
"jeszcze" XD
DeleteNo ja właśnie nie mam zielonego pojęcia, co jej do tego ;-: ale wiesz, ona jest wredna, więc chyba wezmę do G. maznę mejla, żeby mi dopomógł.
Ale już się wyświetla xD ja czasem coś człowiek przekombinuje i tyle z tego :D Wiadomo, trzeba sobie tłumaczyć że wcale ale to wcale nie jest AŻ tka źle :P
Póki nie przedobrzysz, ale chyba się na to nie zapowiada... Chyba nie, prawda? :D
DeleteJak niby to jest wymagane, to lepiej miej to w zanadrzu, bo wiesz, żeby później nie było, że nie chcą Ci zaliczyć praktyk przez taką głupotę o_O
Aka kolejna nauczka, że "jak nie wiesz, o co chodzi, co się stanie, jak coś klikniesz albo odkliniesz, TO TEGO NIE RUSZAJ" XD
Bo Ty jesteś społeczna, Lu! Odnalazłaś się świetnie w Gazecie, teraz w nowym mieszkaniu z obcymi współlokatorami, wszędzie między ludźmi i wszędzie Cię kochają :)
ReplyDeleteJa jestem żywym przykładem na aspołeczność! Dlatego mnie to wszystko dziwi że otwieram się przed nowymi ludźmi... i się tego nie boję :) Hah, kochają, no przestań, wystarczy jak będą lubić i będą mnie chcieć w Gazecie <3 boże jacy oni są kochani.
DeleteHm, a może to właśnie kwestia tego, że masz wokół siebie kochanych, fajnych ludzi i dlatego otwierasz się :)
DeleteMoże :) Sama siebie nie poznaję :)
Deletezazdroszczę adaptacji :D:D
ReplyDeleteJa też nie potrafię zająć się kwiatami, a sztuczne mi się nie podobają, więc taka pustka u mnie w pokoju jest.
ReplyDeleteAle nie wszystkie sztuczne kwiaty, nawet te w doniczkach, wyglądają jak sztuczne, a wtedy chociaż jest ładna ozdoboa :)
Deleteojej :D ale masz fajnie tam .. w tej gazecie, aż na koniec sama do siebie powiedziałam TAK !CHCIEJCIE ją tam :D
ReplyDelete>> NOWA NOTKA zapraszam na mój blog <<
Szybko się odnalazłaś w nowym mieszkaniu :)
ReplyDeleteNaprawdę jestem tym równie zdziwiona :)
DeleteSzczerze mówiąc to ja też bym lepiej się czuła w mieszkaniu z obcą osobą niż z kuzynką :D sama nie wiem czemu. Mieszkasz w Krakowie? Kocham to miasto! I też planuję się tam za rok wybrać na studia ;) Naprawdę podoba mi się Twój styl pisania ;)
ReplyDelete