13.2.14

"czy to jest miłość, czy to jest kochanie?" kocham wesela!

Wesele. Jeden dzień w roku. Szczególny dla pary, która zamierza przed Bogiem wyznać sobie miłość. Lubię chodzić na wesela, ale to pewnie przez to, że chodzę tak rzadko. Jakoś w mojej rodzinie coraz mniej ludzi się hajta, a jak już to albo nas nie zaprasza, albo są to skromniejsze uroczystości. Przedostatnie wesele chrześniaka mojej mamy,  trzy lata temu. Pamiętam! Beznadziejna fryzura z rąk chyba niedoświadczonej fryzjerki, buty kupowane wieczór przed weselem, poprawianie sukienki… W dniu ślubu brzydka pogoda, deszcz, uśmiechnięta para młoda… I zabawa prawie do białego rana.  Pani młoda pięknie ubrana, suknia taka śliczna, pan młody taki uroczy. Muzyka, dania, oczepiny. Tańce i hulańce.

http://kwejk.pl
Później trzy lata posuchy. Po prostu szaleństwo, jak tylko słyszałam, że ktoś znajomy idzie na wesele to mi krążyły po głowie myśli „ja też chcę!”. No ale okej, nie to nie, nikt na osobę towarzyszącą też mnie nie brał, więc smuteczek. I tu niedzielne grudniowe popołudnie i bum! Dzwonek do drzwi, niespodziewana wizyta, zaproszenia i euforia! 

Następnie dwa miesiące poszukiwań: tej idealnej sukienki, tych idealnych butów,fryzjer, kosmetyczka… I tydzień wcześniej informacja, prośba właściwie:Lu, wyprowadzisz ze mną X, dobrze? Ijajej! No to wiecie, wyprowadzałam pana młodego z domu, wraz z jego siostrą. Okej, przyznam, boczyłam się, bo nie chciałam, bo się wstydziłam. No ale wiadomo: decyzji nie żałuję. To nic, że w piątek wieczorem wróciliśmy z gór, na siódmą czterdzieści w sobotni ranek fryzjer, kosmetyczka, później szybko do domu, sukienka, buty, ostatnie poprawki i do domu pana młodego. Przejazd limuzyną, łzawe błogosławieństwo i zabawa, tym razem naprawdę, do samego rana. Szesnastogodzinny maraton od dwunastej do czwartej w nocy. Dobra muzyka. Łzy szczęścia. Dobre jedzenie, doborowe towarzystwo, śliski parkiet, gdzie czułam się jak na łyżwach. Dlaczego tak szybko?! Nie wiem. Ale z miejsca żałuję, że tak zaprzątałam sobie głowę brakiem partnera, którego nie miałam. Prawdą jest ,że może nie wytańczyłam się że łoo, ale za to (bo ja we wszystkim znajduję coś pozytywnego!) mogłam w moich butach wysokich być aż do północy.


No ale żeby trochę zrównoważyć temat notki, powiem Wam, że na drugi dzień, trochę wracałam do świata żywych, to zobaczyłam na facebooku, że moja koleżanka z liceum wyszła za mąż. Nie ma dwudziestu lat. Podobnie jak pan młody, którego wyprowadzałam, nie miał dwudziestu jeden. Gdzie im się tak śpieszy?! I tu zacytuję Mickiewicza: „Czy to jest miłość, czy to jest kochanie??”.


51 comments:

  1. Gratuluję super imprezy! :) Osobiście nie cierpię wesel.
    Ale muszę się zacząć przekonywać, bo w lipcu mam wesele siostry!
    Pozdrawiam! :D

    ReplyDelete
  2. U mnie koleżanka też wzięła ślub przed dwudziestką ale ostatnio coraz mniej mi takie szybkie śluby nie przeszkadzają bo znam ludzi, którzy nie zdążyli, nie mieli okazji wziąć ślubu.
    Co do samych wesel to strasznie ich nie lubię bo zawsze trafia się weselu typowy wieśniak który nieźle sie schleje i odstawia szopkę. Poz tym nie lubię tych wszystkich zabaw o północy.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Kurcze, nie chciałam, żeby to zabrzmiało jakbym była przeciwna takim ślubom, bo naprawdę nie jestem ;) Życzę im powodzenia, tylko po prostu się dziwię, że tak szybko :D

      Zabawa zależy od towarzystwa, na szczęście obyło się bez wieśniaków, a i zabawy oczepinowe, jeżeli nikt nie zmusza cię do brania w nich udziału, są całkiem fajne :D

      Delete
    2. U mnie niestety żenujące sytuacje pojawiły się na każdym weselu na jakim byłam. Zdecydowanie lepiej sie czuję w węższym rodzinnym gronie.

      Delete
  3. Ja byłam na weselu tylko raz w życiu, w dodatku jako dziecko, więc nie wybawiłam się zanadto. Cóż, wszystko jeszcze przede mną! W sumie poszłabym na taką zabawę, zwłaszcza, że mówisz, że było tak fajnie :D
    A brać ślub w tak młodym wieku, to raczej lekka przesada... Podejrzewam, że w jakichś 80% przypadków kończy się to rozwodem. No, chyba, że to prawdziwa miłość ;)
    Pozdrawiam!

    ReplyDelete
  4. Wesela są fajnie, przy dobrym towarzystwie można się wybawić :) Ja byłam ostatni raz na weselu w 2012 , średnio udane ze względu, że nie było zbyt wielu znajomych tzn. byli, ale nie miałam z nimi dobrych kontaktów.

    Z drugiej strony to też podobnie jak Ty zastanawiam się : czemu tak szybko, po co? Większośc młodych małżeństw po jakimś czasie żałuje swojej decyzji i męczy się w tym związku. Znam to na przykładzie mojej przyjaciółki, wyszła za mąż, bo wpadli, teraz ciągle coś jest nie tak, cały czas się mi żali, że ma dość itd.
    Do małżeństwa to trzeba dojrzeć !

    Pozdrawiam :*

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja poprzednie wesele z przed trzech lat też średnio wspominam, bo nie było nikogo w moim wieku, nie miałam z kim tańczyć, siedziałam z rodzicami itepe :D

      Ja do tego tak nie podchodzę: jak są szczęśliwi, to czemu nie. Ślub piękna sprawa i jeżeli rzeczywiście czują, że to czas - proszę bardzo. A kto powiedział, że oni podejmując tą decyzję nie są dojrzali? Nie liczy się wiek, acz uczucia :) Młode małżeństwa są fajne, wszystkim życzę wszystkiego, co najlepsze ;-)

      Delete
    2. Wiadomo, bywają wyjątki :)

      Ja nie oglądam tv i dlatego igrzysk też nie :p ale fb mi dostarcza informacji :D

      Delete
  5. czy to jest PRZYJAZN czy kochanie

    ReplyDelete
  6. Też uwielbiam wesela. :) Mam nadzieję, że wkrótce ktoś mnie na jakieś zaprosi...
    A ja uważam, że jeśli ludzie się kochają, to niech się pobierają! To, że młodo, jeszcze nie znaczy, że nieszczęśliwie.

    ReplyDelete
    Replies
    1. A ja się tak głupia broniłam i mi się nie chciało, a niepotrzebnie! Na pewno :D

      Nie no, przecież ja nie powiedziałam, że nieszczęśliwie :D jak się kochają, to niech się żenią (i mnie zapraszają, ja chętnie wpadnę!) i wychodzą za maż i naprawdę życzę im szczęścia - moje zdziwienie dlatego, że są to osoby z mojego bliskiego otoczenia, których bym po prostu nie podejrzewała ;)

      Delete
    2. U mnie jest zawsze problem z partnerem, a raczej jego brakiem. :P Jak mnie nikt nie zaprasza, to miałabym kogo wziąć, a jak już dostanę zaproszenie, wszyscy jakoś znikają z horyzontu...

      Ludzie zawsze potrafią wyskoczyć z czymś, czego się po nich nie spodziewamy. Ale zazdroszczę im, jako klasyczny forever alone. :)

      Delete
    3. No u mnie też, tym razem myślałam nad kolegą studniówkowym, ale stwierdziłam, że nie chcę być nachalna, że w sumie dawno nie gadaliśmy i tak od czapy go zapraszać :P to poszłam sama :D

      Ja również im zazdroszczę, klasycznie się popłakałam na błogosławieństwie, jak każda kobieta, która się temu przyglądała :D Mam nadzieję, że kiedyś w końcu na dobre ze statusem forever alone pożegnam ;-)

      Delete
    4. Samemu bywa smutno, zwłaszcza, że większość osób przychodzi z partnerami... Ale w odpowiednim towarzystwie można się dobrze bawić nawet bez osoby towarzyszącej. :)
      Też mam taką nadzieję. :D

      Delete
    5. Ja to się trochę przynudziłam, nie powiem, ale z drugiej strony lepsze to, niż użeranie się z nietrafionym partnerem - kto wie, co facet, którego średnio znasz, jak on się zachowuje po alkoholu? Przecież mu nie zabronisz :)

      Delete
    6. Ja na pewno bym ostrzegła, że jeśli przegnie, nigdy więcej się do niego nie odezwę. Chociaż może dla niektórych to nie byłaby duża strata. :D

      Delete
    7. No wiesz, nie we wszystkich wypadkach to działa: na jednej z osiemnastek, chłopak koleżanki tak się upił, że pół przespał przy stole. Inna zaś koleżanka na studniówce własnej dała facetowi swojemu ultimatum: jak zaczniesz pić, to wstajemy i jedziemy do domu, nie pijesz, nie awanturujesz się, bawimy się. I o dziwo posłuchał, czyli... chyba się da? :D

      Delete
    8. Jak przespał, to jeszcze nie tak najgorzej. Dobrze, że nie szalał i nikomu krzywdy nie zrobił. :) Da się, da się, ale każdy powinien wiedzieć, ile alkoholu może wypić. Dla mnie "nawalenie się" jest totalną głupotą: nie panujesz nad sobą, potem nic nie pamiętasz i do tego wszystkiego jeszcze kac.

      Delete
    9. Ja to wiem i Ty to wiesz, ale większość tego nie wie :P i upija się bo mają fazę, i tyle, wydaje im się, że dobra zabawa stoi na równi z piciem, choć dobrze wiadomo, że i bez picia by się obyło :D

      Delete
    10. Wiadomo. :) Ale wiesz, co kto lubi...

      Delete
  7. Aż wstyd mi się przyznać, że nigdy nie byłam na weselu. Jakoś nikt z moich znajomych nie marzy o małżeństwie... Gratuluję cudownej zabawy!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję! Pewnie kiedyś pójdziesz! U mnie to cały czas w rodzinie się ktoś żeni, a że mam w miarę dużą... :D ale niedługo zaczną się wesela znajomych, to dopiero będzie meksyk :D

      Delete
  8. Gratuluje cudownej zabawy :) Ja tam nie lubię wesel. Może dlatego że wszystkie na których byłam były tandetne, przesadzone i niemal wywalone w kosmos. (No i zawsze mam problem z kupnem sukienki :P) Ale może uda mi się w końcu kiedyś pójść na wesele na którym mi się spodoba. Kto wie ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. A dziękuję ;-) Mi się tym razem z sukienką udało, ale to pisałam na BKWA że normalnie za darmo prawie kupiłam i jak się okazało, jedyna w czerwonej sukience byłam także :P Ależ oczywiście, że się uda, życzę Ci tego z całego serca! :D <3

      Delete
  9. Znów zaczęłam się bać. Tak się stało, że jestem świadkową w sierpniu. Czuję już tę odpowiedzialność i zamieszanie z tym związane. Na pewno jednak będzie to najpiękniejszy dzień w moim życiu (mimo tego, że ja nie wychodzę za mąż). ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Z pewnością nie ma się czego bać, wiadomo, rola świadkowej jest bardziej odpowiedzialna.. Przygotuj się, że będziesz ciągana do zabaw, bo przynajmniej na tym weselu tak było, że druhna i świadek pana młodego byli ciągani do różnych zabaw ;-) Ale z pewnością warto, ślub to piękna okazja ;)

      Delete
  10. A w moim otoczeniu tak mało wesel...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie mów hop, może jakieś się szykuje, kto wie :D

      Delete
    2. Jak mam z kim iść, to nie ma gdzie ;D

      Delete
    3. To się chyba nazywa ironia losu :D

      Delete
    4. Przestań z narzekaniem! :D

      Delete
  11. A ja byłam na weselu tylko raz i to w wieku siedmiu lat. :D Nie wiem co się dzieje z tymi zakochanymi. Teraz w sumie mało kto decyduje się na wesele.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie wiem czemu się na śluby nie decydują, ale ja wiem jedno, że na pewno ja z niego nie zrezygnuje gdy i może kiedyś na mnie pora przyjdzie :)

      Delete
    2. Ja też nie mam zamiaru z tego rezygnować. Raz w życiu każdemu należy się taka wielka uroczystość. :)

      Delete
    3. Każdej kobiecie się należy wystrojenie w piękną, białą suknię, wypięknienie się u kosmetyczki i fryzjerki i bycie przez ten jeden dzień i jedną noc - najważniejszą kobietą na świecie ;-)

      Delete
    4. Aż mi się przypomniało jak się do studniówki szykowałam - szycie sukienki, kosmetyczka, fryzjer.. Ahh, pięknie wspomnienia! :D

      Delete
    5. Pamiętam! Jak na złość u mnie padał deszcz ;/ więc miałam stresa, żeby mi włosy nie rozmokły, od fryzjerki do samochodu wchodziłam opatulona hustą, później do kosmetyczki: znów pada deszcz, no paranoja jakaś :D ale no, czułam się totalnie wyjątkowo :D

      Delete
    6. Bez kitu, u mnie też padał deszcz, ale na szczęście miałam tyle tego lakieru na włosach, że pogoda nic nie popsuła. :D Stresowałam się bardziej tym, że mogę się spóźnić, ale na szczęście tatko mnie dowiózł na czas. :D

      Delete
    7. Ja miałam takie loki nalakierowane, że na drugi dzień jak wstałam, to się trzymały :D Ja za wcześnie byłam! Wróciłam dopiero co do domu od kosmetyczki z (jak myślałam) godzinnym zapasem czasu, powoli szykuję się na to, że będę się ubierała a tu słyszę, że pies szczeka. Ja wyglądam przez okno a tam kolega po mnie z Tatą przyjechali, matko boska takiego miałam stresa, że byłam no wiesz, nieubrana wszystko na szybcika, w klubie byłam dwie godziny przed :D

      Delete
  12. A ja nie lubię tych wielkich akcji i wesel... To jakoś nie dla mnie.

    ReplyDelete
  13. uwielbiam wesela, mają w sobie coś wyjątkowego. w sumie jakoś w tym roku będe chyba na dwóch albo trzech jak dobrze pójdzie, ale to jeszcze się okazę;D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Łał, szalejesz normalnie ^^

      Delete
  14. Wesela uwielbiam, szkoda tylko, że w mojej rodzinie się teraz żadne nie szykują ;c Na ostatnim byłam w wieku 13 lat, do tej pory pamiętam jak bardzo zażenowana i przerażona byłam tym, że po złapaniu podwiązki panny młodej musiałam tańczyć z jakimś chłopem koło trzydziestki :D Straszne, chyba nawet wtedy płakałam XD W tym roku jeśli dobrze pójdzie moja przyszywana kuzynka będzie się hajtać :3 Finally!

    ReplyDelete
  15. to zabrzmi dziwnie, ale nigdy nei byłam na weselu 0.o muszę koniecznie na jakieś isć! chciałabym doświadczyć takiego tradycyjnego ;)
    ale bałabym się ślubu 19-latków.

    ReplyDelete
  16. Też lubię wesela :) Zwłaszcza, gdy znam większość osób. Wtedy czuję się, jak na imprezie z dobrze znanymi osobami. A już w sierpniu moje własne :)

    ReplyDelete
  17. Ja tam wesel nie lubię, bo nie mam z kim tańczyć i chodzę na nie solo :P

    ReplyDelete
  18. Aleeeee Ci zazdroszczęęęę!!! Znaczy wiesz, ja na wesele poszłabym najchętniej z kim, a nie mam z kim, więc zazdrość nie jest typowa, ale wiesz o co chodzi :D Pewnie najbliższe wesele, na jakim zabawię to będzie moje. Za jakieś 20 lat. xD Bo nikt mnie nie zechce. Dobrze, że jesteś tak zachwycona! ;)

    ReplyDelete
  19. oj, też uwielbiam wesela :D a tu nic się w rodzinie nie szykuje :( fajnie, ze się dobrze bawiłaś ;)

    ReplyDelete
  20. Ostatnio na takiej imprezie byłam może 7 lat temu i mało co pamiętam. Chyba nie bawią mnie takie rzeczy. Czasami właśnie zastanawiam się, po co tyle szykowania, przygotowań, gdy w niektórych przypadkach to rozpada się zdecydowanie za szybko. Szczególnie gdy w dość młodym wieku śpieszy im się do właśnie tego wydarzenia :)

    ReplyDelete