31.12.12

Sylwestrowo...


Tak jakoś nijako mi. Wprawdzie powinnam podzielać euforię innych z okazji nadchodzącego nowego roku, jednak... No jednak ta euforia gdzieś zaginęła i coś nie wydaje mi się, żeby w najbliższym czasie zamierzała wrócić. Ale nie płakam z tego powodu (nie będziem płakać, nie będziem biadać...), tylko zastanawiam się nad tym, co ten wielce 2013 nam przyniesie. Zanim jednak przejdę do myślenia o tym, co będzie, wróćmy na chwilę do tego, co było....

Styczeń był wyczekiwanym przeze mnie miesiącem, głównie ze względu mojej osiemnastki. Było mnóstwo przygotowań, poszukiwań wymarzonej sukienki, roznoszenia zaproszeń. A upragniona zabawa minęła w zastraszająco szybkim tempie! Równoczesne spotkanie się z gimnazjalną klasą, wychuśtanie mnie na krześle, bicie pasem, tańce, genialne prezenty (na przykład berło z osiemnastu zakrętek wódki) i przede wszystkim mnóstwo wspomnień.

W pozostałych miesiącach, aż bodajże do  czerwca/lipca wiało nudą. A to osiemnastki przyjaciół, a to szkoła. Jednak w lipcu, pięknym, nawet nie takim złym lipcu spotkałam się z koleżanką, którą znałam tylko przez internet, była u mnie, później ja u niej... I to była chyba najwspanialsza część wakacji. Multum wspomnień, nieco mniej zdjęć, jednak kurde, to było coś! W sierpniu zaczęłam realizować projekt prawko, rozpoczęłam pierwsze jazdy z szalonym instruktorkiem, mentalnie przygotowywałam się do rozpoczęcia nowego roku szkolnego, w dalszym ciągu osiemnastkowałam... I jakoś zleciało.
Wrzesień również nie zaowocował niczym nowym czy niespodziewanym, nie licząc koncertu Coldplay na Stadionie Narodowym. Powrót do szkoły okazał się jakąś nowością w wakacyjnej monotonii, jednak wakacji już wtedy zaczynało brakować.

Październik to głównie rekolekcje maturzystów w Skorzeszycach, czyli jakby nie powiedzieć, pierwsza poważna klasowa wycieczka przez 3 lata liceum. Miluśko! Okazało się też, że w listopadzie happysad gra w Krakowie, więc oczywistością stało się kupno biletów. Poza tym w październiku podeszłam do pierwszego egzaminu na prawo jazdy, testy zdałam bezproblemowo, jednak już w praktyce tak dobrze nie poszło...

Listopad pamiętam głównie z koncertu happysadu, gdzie wykrzyczałam się do granic możliwości, wyszalałam, wyskakałam... Po prostu czad. Był to również czas mojego drugiego egzaminu praktycznego, który znowu nie poszedł...

I grudzień. Kochany grudniu! Gdzie zabrałeś piękną i cudowną zimę?! Na przełomie listopada/grudnia przeżywałam remont, odświeżałam pokój, zmieniałam wszystko, co się da. Grudzień to też czas, kiedy rozpoczęliśmy próby poloneza studniówkowego. Przed Świętami trzeci egzamin, na którym znów poległam, ale to chyba staje się normą.

No i takim sposobem doszliśmy do dzisiejszego dnia. Czy ten rok był dobry? Pewnie. Nie nudziłam się. Będę tęsknić za osiemnastkami, za zabawą... Ale ruszamy bardzo miło. Wracam do szkoły na osiem dni, później feriuję, później studniówka... A do kwietnia zleci. Chciałabym, żeby ten nowy, 2013 rok, mimo tej 'trzynastki' był wspaniały - nie tylko pod względem szczęścia, ale i miłości ;) Żeby znalazł się ten ktoś, kto ukoi nasze każde nerwy... Happysadomaniakom życzę mnóstwa koncertów happysadu właśnie, książkoholikom nowych ksiązek do czytania, a spragnionym wakacji - duużo cierpliwości! ;)

Tymczasem Sylwester, jak widać, spędzam w domu z happysadem w głośnikach, filmami w telewizji i dobrym szampanem w kieliszku. Szczęśliwego nowego roku! ;))

113 comments:

  1. U Ciebie też nie ma w ogóle śniegu? Jakoś tak dziwnie jest... W ogóle ten rok był dziwny. Liczy się to, że znalazłaś w nim jakieś pozytywy - i z tego co widzę to jest ich całkiem sporo :D.
    Za parę godzin zacznie się takie trochę ważniejsze dwanaście miesięcy...

    Którego masz urodziny? :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Pewnie, że nie ma śniegu :( A pewnie spadnie jak trzeba będzie iść w środę do szkoły! :D Przecież pozytywy da się znaleźć we wszystkim, trzeba znaleźć odpowiednie podejście, po prostu :D Oj tam. 12 miesięcy jak każdy rok.

      16 stycznia :)

      Delete
    2. No mam nadzieję, że spadnie, i że zostanie na dłużej ^^.

      Masz już chyba wtedy ferie, prawda? :D

      Delete
    3. Niech spadnie, ale dopiero w ferie :D tak, od trzynastego, więc niewiele mi do szkoły pozostanie chodzić po świętach :D a ty od kiedy masz?

      Delete
    4. A ja chcę już, teraz! I żeby zimniej się zrobiło :P.
      Ferie mam ostatnia, nawet nie sprawdzałam którego dokładnie xD.

      Delete
    5. ech i tu właśnie szkopuł, lubię zimę, ale nie lubię zimna :D

      ja miałam w zeszłym roku ostatnia :D teraz się męczcie, buahahahahahahaha :>

      Delete
    6. Lubię zimno, nie lubię zimy? Chociaż nie, zimę jednak lubię, ale jak jest zimna, a nie taka nijaka jak teraz xD.

      A właśnie, że mi się takie ostatki baaardzo podobają :D.

      Delete
    7. Ja mam takie zawieszenie po feriach, że cały czas rozdrażniona chodzę, na szczęście weekend... a w przyszłym tygodniu nagrywamy czołówkę, więc dwa dni zlecą... A ferie, cieszę się, że są teraz, bo jest nadzieja, że spadnie śnieg i będzie można na stokach szarżować po stokach :D

      Delete
  2. Kurczę, ja zdałam na prawko za siódmym, po tym, jak instruktor, powiedział: "Jeżeli będziesz jeździć tak jak dzisiaj, to gwarantuję Ci, że miesiąc po otrzymaniu prawka wylądujesz na cmentarzu". Nie wylądowałam, ale niestety już nie jeżdżę ;_;
    Och, studniówka. Dzisiaj obejrzałam duży fragment filmu z mojej w poszukiwaniu pewnej osoby, ale jednak jej tam nie było. Zresztą, dlaczego miałaby tam być. Nie wiem.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie jeździsz? Czemu? Ja jak zdam, to chyba mnie siłą zza kółka nie wyciągną...
      No i jak dobrze ją wspominasz?

      Delete
    2. Już nie mogę, długa historia.
      Niewiele pamiętam. Ale nie było źle.

      Delete
    3. To może kiedy indziej...
      Hah xd zawsze jest tak, że człowiek się kupę czasu nastraja, a później wszystko minie ot tak.

      Delete
  3. Cholera, ale Ty młoda jesteś :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. ja? :D no, bez dwóch tygodni to mam już niemal dziewiętnaście :D

      Delete
    2. Nie chodzi o cyferki, tylko, że ja ciągle myślałam, że już jesteś po maturze! :D

      Delete
    3. Nawet nie wiesz, jakbym już chciała być po maturze! :D Na samą myśl mam gęsią skórkę :D

      Delete
  4. Zdałam za czwartym, Misiak, więc dasz radę.
    Sylwester w domu dobra sprawa. Dla mnie to dzień jak co dzień, żadnej specjalnej różnicy, a odkąd nie piszę non stop dat, tym bardziej nie ma to dla mnie znaczenia.
    Podsumowanie powiadasz? Chyba się na to zbiorę, ale może nie dziś.
    Idę spać w spokoju ducha.
    Dobranoc ;*

    ReplyDelete
    Replies
    1. Na to liczę, bo mam już dosyć ciągłych prób! :D
      A dla mnie właśnie niedobra sprawa, jeszcze w dodatku samej siedzieć? Beznadziejność. Ale za rok coś zdziałam, jeżeli zostanę w domu, to chociaż z rodzicami :) Normalnie w odliczanie, jak włączyłam coś w telewizji, to aż mi łzy poszły, bo tak smutno. Duupa! :)
      To wcześnie się zwinęłaś, ja do szóstej siedziałam :D

      Delete
  5. Ja sylwestra spędziłam na domówce i było całkiem fajnie :) Teraz niestety mm do zrobienia pracę na filozofię, ponieważ całą przerwę świąteczną się obijałam.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Żeby mi się dzisiaj coś chciało robić... Ledwie notatki wpisałam do zeszytu i koniec mojej mózgowej pracy na dziś :)

      Delete
    2. Ja niestety muszę się za to zabrać... właśnie zaczynam :D

      Delete
  6. Czasem nie warto zastanawiać się, co dany rok nam przyniesie, tylko po prostu działać.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ano, to też. Ale marzycielem jak sie jest, to trudno sie powstrzymać przed snuciem wizji :)

      Delete
    2. Wiem, wiem, bo też tak trochę mam. Ale ostatnio doszłam do wniosku, że lepiej jest nie mieć jakichś pięknych wyśnionych sytuacji niż później się zawieźć, że żadnej z nich nie udało się wprowadzić w życie.

      Delete
    3. Ano pewnie, że lepiej nie mieć. Tylko czasem trudno nie snuć tych myśli, skoro są takie ponętne dla nas.

      Delete
  7. Uuuu, ktoś tu jest pełnoletni. Staraa już jeeeesteeeś! :D
    Cholera, dużo rzeczy zrobiłaś przez ten rok.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzięki za pocieszenie! :D Nie zdawałam sobie z tego sprawy! :D a tak na poważnie, to ostatnie naście w moim życiu zbliża się nieubłaganie...
      No troszkę się działo :) nawet więcej niż się spodziewałam, jak to wszystko sobie wypisałam. Głównie koncertowałam i się bawiłam, więc bilans jak najbardziej na tak ;D

      Delete
  8. No tak, najważniejsze, że nie było źle! Życzę i szczęścia i miłości i tego, czego zapragniesz. Niech będzie dobrze w tym roku! ;*

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję! ;* byłoby miło, gdyby było dobrze :D ale wiem, że też samemu trzeba w to wszystko włożyć, aczkolwiek... może los się do mnie uśmiechnie? ;)

      Delete
  9. Zdasz w końcu to prawko kochana, wierzę w Ciebie. To tylko pech, ale zła passa musi w końcu minąć ;) Mi ten rok cały zleciał za szybko, a w ogóle to gdybym się nie zakochała to chyba bym przez te studia w depresję wpadła. Życzę Ci duuuuużo miłości, żeby książę się pojawił! ;*

    ReplyDelete
    Replies
    1. Uważam, że trafiałam na najgorszych egzaminatorów, którzy choć na początku wydawali się całkiem mili, to później... szkoda gadać, chamstwo na najwyższych obrotach! ;) mam nadzieję, że to akurat uda mi się osiagnąć i będę miała z głowy chociaż jedną rzecz :)
      Hah, no widzisz, to ja tylko mogę pozazdrościć i wykrzyczeć w niebo, że ten mój książę się gdzieś po drodze zagubił! dziękuję :*

      Delete
    2. Do dupy -_- współczuję. Zagubił się .. pewnie pędził do Ciebie, potknął się, wpadł w rów i teraz się czołga połamany. Ale dotrze, z dobrym sercem i ogromem miłości dla Ciebie ;*

      Delete
    3. No jakiś pomylony chyba jest .__. jak może do mnie nie trafić?! No ja mam nadzieję, byłoby miło, jakby niedługo wpadł :D

      Delete
    4. Dotrze, dotrze ;D On tylko się spóźnia ^^

      Delete
  10. Spokojnie, koleżanka zdała za 4 razem! Ważne, by się nie poddawać :)
    Ciekawy rok, wiele wspomnień :)
    Życzę spełnienia wszystkiego, co sobie w tym roku zamarzysz! ;*

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wiesz, za pierwszym i drugim razem to sobie powtarzałam, ale za trzecim razem złapało mnie jakieś przygnębienie, że ile razy można, że już nie mam do tego siły, głowy, ani chęci tym bardziej... a w dodatku mam czas do końca kwietnia, bo dotąd mam ważne testy, a później wolę nie myśleć, co się stanie!
      Aż za dużo normalnie :) ale same fajne rzeczy się działy :)
      Dziękuję:*

      Delete
  11. Bardzo młodzieńczo zabrzmiałaś :) Tak radośnie, świeżo. Życzę, żeby optymizm trzymał się Ciebie nie tylko w 2013 roku, ale do prawdziwego końca świata i jeden dzień dłużej :D
    Happy New Year!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Hah, żeby on w ogóle się pojawiał! ;) Czas podsumowań to, mimo wszystko, fajny czas. Dopiero teraz tak naprawdę zobaczyłam, co udało mi się w 2012 osiągnąć, nawet jeśli nie są to rzeczy ot tak poważne. Szczęśliwa jestem z koncertów, z zabaw, z prawka... A reszta jakoś się ułoży :) Pewnie stąd ten młodzieńczy ton, ale dziękuję ;* i również życzę wszystkiego co najlepsze po prostu!

      Delete
    2. Umiesz dostrzegać tak zwane małe rzeczy i się nimi cieszyć. To świetna postawa, której sama mimo starań nie opanowałam. Zawsze byłam ambitna - jeśli nie chorobliwie, to na pewno nadmiernie - i taki skutek. Liczy się wszystko albo nic, co zdecydowanie nie jest dobre. Z Twoim podejściem po prostu łatwiej w życiu :)
      Dziękuję :*

      Delete
    3. To w sumie przyszło chyba do mnie z czasem, niedługo po tym, jak miałam małe załamanie bo nic, czego oczekiwałam i chciałam, mi nie wychodziło. A okazało sie, że po prostu na te małe rzeczy nie zwracałam uwagi i brałam je jako pewniki, które - no nie łudźmy się - po prostu czasem znikają, albo są dla nas podstawą. I się nie liczą. Ale jak raz spróbowałam, drugi... I okazało się, że to nie jest złe, że wtedy te nieudane rzeczy jakoś tracą na mocy... Może łatwiej. Ale przy tym jestem cholerną optymistką, co już nie raz mnie zgubiło i zgubi pewnie jeszcze kilkukrotnie. Ale co zrobić :)
      Nie ma za co :*

      Delete
  12. Kurczę, u wszystkich był to dobry rok, a tylko ja taka poszkodowana jestem ;P

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wiesz, może powinnaś popatrzeć na to pod innym kątem ;p tamten nie był rewelacyjny, to może ten będzie lepszy? :D

      Delete
    2. O tym nie myślałam ;P

      Delete
    3. Wszystko ma swoje drugie dno :P

      Delete
    4. Tylko sztuką go dostrzec ;)

      Delete
    5. Ano, nie pomogą... Chyba trzeba trochę rozumu i trzeźwego myślenia :)

      Delete
    6. Okulary łatwiej dostać ;D

      Delete
    7. Szkoda, że takich nie produkują :D

      Delete
    8. Ja to bym chciała takie, co rozbierają ;D

      Delete
    9. Byloby ciekawie :D bałabym się na ulicę wyjść :P

      Delete
    10. Jeśli ktoś miałby takie okulary, to tak... ale gdybyś to Ty była ich właścicielką? ;D

      Delete
    11. A skąd mam wiedzieć, kto ma te okulary? :D czułabym się osaczona XD oj, to już inna historia, oglądać innych, huhuhu :D

      Delete
    12. Przepytaj okularników ;P

      Delete
    13. Strach się bać :P

      Delete
    14. w takim wypadku peleryna-niewidka by się przydała ;p

      Delete
    15. szkoda, że nie produkują :P

      Delete
    16. Trzeba się do Londynu przejechać ;P

      Delete
    17. Nie mam z kim a samej nie chcę :P

      Delete
    18. Z nieba mi spadłaś! :P

      Delete
  13. Hm... mój rok nie był tak wspaniały, ale fajnie, że Twój się udał ;). (Widzę, że to nie tylko nasza klasa nigdzie nie była przez 3 lata na wycieczce ^^).

    Szczęśliwego 2013 ;))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Grunt to znaleźć rzeczy, które nas cieszą, chyba w tym tkwi cały szkopuł :) u mnie była, jedynie kilkakrotnie w kinie/teatrze, ale to jeden dzień, a pani nigdy się na kilkudniową zgodzic nie chciała, a przy okazji rekolekcji wyszło na jaw, że z nami nie pojedzie, więc radość była tym większa ;)
      dziękuję! ;*

      Delete
  14. W moim przypadku ten rok był nawet udany, wyjazd do Włoch, nowe miejsca i ludzie, ogólnie zaliczam do tych dobrych niż złych. Oby 2013 był jeszcze lepszy, choć póki co się na to nie zanosi. Wszystkiego co najlepsze, Lut ;*

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzięki :*
      A ja wierzę, że będzie dobrze, choć może to być trochę naiwne myślenie. Ale co zrobić, nowy rok, to jestem naładowana pozytywną energią :)

      Delete
  15. O, wreszcie ktoś, kto ma podobne przygody z prawkiem! ;) Za mną już 4 egzaminy i na razie się poddałam, nie mam już do tego nerwów i czasu. Chyba dopiero latem odważę się stanąć z tym twarzą w twarz :/

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja mam trzy za sobą. Po tym ostatnim przeżyłąm załamanie, bo jak wyszłam z samochodu, to siedziałam w poczekalni i beczałam jak bóbr... Ale będę próbowała, dopóki się da. Mam testy ważne do końca kwietnia, więc mam ambicję się w tym czasie zmieścić (choć przez tą domniemaną zmianę przepisów to terminy są... odległe jak lot w kosmos - od grudnia do lutego czekam .__.) bo nie uśmiecha mi się zdawać testów na nowej podstawie.

      Delete
    2. Ja po drugim miałam takie załamanie, po trzecim było mi totalnie wszystko jedno, a po czwartym byłam wściekła na samą siebie. Tyle emocji mi to przynosi, że niedługo eksploduje od nadmiaru :| No ja niestety do stycznia miałam ważną teorię, bo też dostawałam kosmicznie odległe terminy. Miałam nadzieję, że jednak tego nie wprowadzą, ale niestety...od 19 stycznia zmiany :/ I to wszystko sprawia, że coraz częściej myślę o tym, żeby zostawić to w cholerę i jak będę miała w sobie więcej determinacji, to podejdę jeszcze raz...

      Delete
    3. Wiesz, ja wczoraj słyszałam, że te przepisy od 2016 jednak... jak tak będzie, to jak nie zdam, to podejdę jeszcze raz do testów. wiem, że jak teraz się nie wezmę, to już będzie mi trudno. A w końcu póki jeżdżę (oczywiście, gdzieś pod domem, bo co, dwa miesiące bez jeżdżenia i porywanie się z motyką na słońce, że egzamin?) to wiem, co robię. Niestety, w większości wypadków zdanie/nie zdanie zależy od humoru egzaminatora i od łudu szczęścia, więc chyba o to się będę modlić. To, co ja przeżyłam po trzecim, to już przekracza granice... Najpierw beczałam, później pojechałam do Maca coś zjeść, bo oczywiście bez śniadania... Jadłam jak głupia a później z tych nerwów na klęczkach w toalecie wylądowałam. Trzeba spiąć dupę i zdac w końcu :D

      Delete
    4. Mi właśnie te długie przerwy strasznie przeszkadzają :/ A jak już jeżdżę mamy autem, a potem wsiadam do toyoty, to jest masakra -,- Noo, bo inaczej się wykończymy nerwowo! :D To jest naprawdę straszne przeżycie :P

      Delete
    5. ja też tak miałam! tyle, że teraz jeżdżę częściej swoim, rodziców znaczy się, to później też się nie będę mogła przyzwyczaić, ale co zrobić .__. Ja już sie czuję wykończona, naprawdę, zdać i mieć to w dupie, a nie kurde, że ja już tydzień przed na samą myśl się z nerwów telepię!

      Delete
    6. Noo, dokładnie, a w tej poczekalni, to prawie, że mdleję...Noga na sprzęgle mi skacze xd, z tych nerwów same głupoty potem robię ;p Ajj, miło byłoby już zdać i móc sobie śmigać gdzie się chce :)

      Delete
  16. bardzo wiele osób spędziło sylwka w domu i myślę, że taki Home New Year jest całkiem całkiem :D polubiłam go :)

    u mnie rok 2012 był porażką, ale 2013 rozpoczęłam z uśmiechem na twarzy! :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. ja też :) ale jeszcze lepiej byłoby z kimś go obchodzić, a nie samemu, ale nikogo zmuszać nie będę :)

      no i to najważniejsze! ;) liczę, że cały 2013 będzie taki.. uśmiechnięty :)

      Delete
  17. Teraz to będziesz imprezować :D 100 dniówka później zdanie matury :) A jak prawko zdałaś?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie, nie zdałam. Czwarta próba dopiero w lutym, zaraz po studniówce :)

      Delete
    2. Nie martw sie ja za 4 zdałam :D

      Delete
    3. Może też mi się uda, choc nie chcę się nastawiać, a później przeżyć takiego zawodu, jak ostatnio :)

      Delete
    4. Ja w sumie wiedziałam że nie zdam, bo popelniłam błąd, ale egzaminator uznał ten bład za nie błąd bo ja dobrze jeżdziłam tylko pomyliłam pasy zamiast w prawo pojechałam prosto. Bo ciężarówka zasłoniła mi znak ;-/

      Delete
    5. Ja za każdym razem na jakiejś głupocie. Raz za 'nie zauważenie światła czerwonego', choc do linii chciałam podjechać, później, że 'nei zatrzymałam się na stopie, tudzież na linii do zatrzymania', ktorych nie było, a później w ogóle z placu nie wyjechałam ;/

      Delete
    6. Nie martw się ze światłem to ja też tak miałam. Strzałka się wyłączyła a ja pojechalam. Z placu też nie wyjechałam. To taka norma do oblewania

      Delete
  18. Widzę, że nie tylko mój rok silnie wiąże się z happysadem :p ha!

    ReplyDelete
    Replies
    1. już tak pomyślałam, że kiedyś napiszę notkę o nim. niby ich tylko słucham, ale ostatnio mam wrażenie, że AŻ. no, oni są kochani :D

      Delete
    2. Ja znam wszystkie piosenki na pamięć... Martwię się o siebie :P

      Delete
    3. Też znam! Najlepsze było, bo pojechałam ostatnio na koncert (mój 4 ich) ze znajomą, która pierwszy raz. I jak zobaczyła, że ja wszystko wszystko znam i śpiewam, to tak się dziwnie na mnie popatrzyła... No cóż, ceńmy inność! :P

      Delete
    4. Mnie martwi to, że w moim rejonie są tak rzadko. Już planuję przeprowadzkę.

      Delete
  19. oj, zleci ci do kwietnia, nawet nie zauważysz kiedy :P i ja myślę, że na przekór wszystkiemu ta trzynastka będzie szczęśliwa :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. dzięki za pocieszenie :P jakoś mi się nie śpieszy xd no mam nadzieję :)

      Delete
    2. haha, a mnie owszem :D mam już dość tej cholernej zimy i marzę o wiośnie :D
      ja też! :)

      Delete
    3. gdyby nie maturka, to by mi się spieszyło :D choć zima mogłaby już minąć :)

      Delete
  20. zazdroszczę Ci tego koncertu Coldplay'a jak cholera...

    ReplyDelete
  21. Dla mojego rocznika ten rok jest rokiem osiemnastek. Osobiście pewnie będę na zaledwie dwóch lub jednej - nie będę się nikomu wpychać, skoro sama nic nie organizuję, bo to nie fair. Happysad... Cholernie Ci zazdroszczę.
    No to teraz tylko trzymać kciuki, by ten rok był o niebo lepszy :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. No wiesz, to raczej nie od CIebie zależy, kto Cię zaprosi, a kto nie :) ja miałam ten zaszczyt, że kogo zaprosiłam, ten mnie 'odprosił', to prawie brzmi jak to, że wybrałam sobie, do kogo będę chciała później iść, jeżeli będzie organizował ;) i wyszło około dwudziestu osiemnastek, z czego dwukrotnie miałam chyba trzy/cztery w jednym tygodniu, a był to weekend majowy, więc co dwa dni miałam, to dopiero szał był :D
      i będzie! :)

      Delete
    2. Ja tam szczególnie imprezowa nie jestem, taka impreza jaką miałam w Sylwestra zdecydowanie wystarcza mi na dłuższy czas ;) na pewno nie mogę się doczekać osiemnastki kolegi, który organizuje ją w stylu lat 70. ;)

      Delete
    3. Właśnie ja też jakoś nigdy za imprezami nie przepadałam, na osiemnastki chodząc, narzekałam, a teraz, jak szykują się zaledwie dwie, to jakoś mi głupio, bo potańczyłoby się :D oo, to ciekawy kolega pomysł ma :)

      Delete
    4. Haha, no przyzwyczaiłaś się ;) ja też na niektóre nie chodziłam, bo akurat towarzystwo mi nie odpowiadało. Ostatnia rezygnacja z pleneru nawet mnie wyratowała, bo ponoć policja spisała więcej niż połowę uczestników ;)
      A no ciekawy, muszę sobie tylko znaleźć odpowiedni strój ;)

      Delete
    5. Ja miałam nie iść, na jedną, ale poszłam, no bo to troszkę nie fair wobec tego, który do mnie przyszedł :) hah, na plener nigdy bym się nie odważyła, ja miałam w klubie, zabawa do rana :) na pewno coś znajdziesz :D

      Delete
  22. tez mam zajawke na happysad

    skoro rok bylo w porzadku, oby przyszly byl jeszcze lepszy:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. ja ostatnio coraz częściej mam, bardzo mnie zauroczyli :)

      byłoby miło :D

      Delete
  23. będę monotematyczna trzymając kciuki za prawko :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. oj, przydadzą się kciuki, przydadzą :) mam wrażenie, że trafiam za każdym razem na instruktora, który mnie chce na siłę uwalić :)

      Delete
    2. egzaminatora? a dlaczego nie zdawałaś? ;>

      Delete
    3. oj, wkradł się błąd, tak - egzaminatora ;) pierwszy raz na tym, że rzekomo 'nie zauważyłam czerwonego światła', choć w rzeczywistości, z racji, że nic przede mną nie jechało, chciałam dojechać do linii. Za drugim, bo nie zatrzymałam się na STOPie, którego nie było (linii do zatrzymania również), a za trzecim, w ogóle z placu nie wyjechałam, bo kazał mi poprawić łuk. Za pierwszym łukiem stanęłam leciuteńko jednym skrawkiem opony na linii, a jak mi powiedział, że zrobić jeszcze raz, to już zaczęłam się stresować i nie poszło. Cóż zrobić ;)

      Delete
  24. Ojć, studniówki są zajebiste! Nie odliczaj dni - odliczaj godziny, a potem niczego nie żałuj! Jedyna i niepowtarzalna impreza w życiu! :D
    Kocham studniówki, choć byłam tylko dwa razy ;).

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie mam zamiaru niczego żałować :D już się zabawy nie mogę doczekać :D

      Delete
  25. Tobie też wszystkiego happysadowego w tym roku!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie dziękuję! Już w marcu się na koncert wybieram :D

      Delete