Tak jakoś nijako mi. Wprawdzie powinnam podzielać euforię innych z okazji nadchodzącego nowego roku, jednak... No jednak ta euforia gdzieś zaginęła i coś nie wydaje mi się, żeby w najbliższym czasie zamierzała wrócić. Ale nie płakam z tego powodu (nie będziem płakać, nie będziem biadać...), tylko zastanawiam się nad tym, co ten wielce 2013 nam przyniesie. Zanim jednak przejdę do myślenia o tym, co będzie, wróćmy na chwilę do tego, co było....
Styczeń był wyczekiwanym przeze mnie miesiącem, głównie ze względu mojej osiemnastki. Było mnóstwo przygotowań, poszukiwań wymarzonej sukienki, roznoszenia zaproszeń. A upragniona zabawa minęła w zastraszająco szybkim tempie! Równoczesne spotkanie się z gimnazjalną klasą, wychuśtanie mnie na krześle, bicie pasem, tańce, genialne prezenty (na przykład berło z osiemnastu zakrętek wódki) i przede wszystkim mnóstwo wspomnień.
W pozostałych miesiącach, aż bodajże do czerwca/lipca wiało nudą. A to osiemnastki przyjaciół, a to szkoła. Jednak w lipcu, pięknym, nawet nie takim złym lipcu spotkałam się z koleżanką, którą znałam tylko przez internet, była u mnie, później ja u niej... I to była chyba najwspanialsza część wakacji. Multum wspomnień, nieco mniej zdjęć, jednak kurde, to było coś! W sierpniu zaczęłam realizować projekt prawko, rozpoczęłam pierwsze jazdy z
Wrzesień również nie zaowocował niczym nowym czy niespodziewanym, nie licząc koncertu Coldplay na Stadionie Narodowym. Powrót do szkoły okazał się jakąś nowością w wakacyjnej monotonii, jednak wakacji już wtedy zaczynało brakować.
Październik to głównie rekolekcje maturzystów w Skorzeszycach, czyli jakby nie powiedzieć, pierwsza poważna klasowa wycieczka przez 3 lata liceum. Miluśko! Okazało się też, że w listopadzie happysad gra w Krakowie, więc oczywistością stało się kupno biletów. Poza tym w październiku podeszłam do pierwszego egzaminu na prawo jazdy, testy zdałam bezproblemowo, jednak już w praktyce tak dobrze nie poszło...
Listopad pamiętam głównie z koncertu happysadu, gdzie wykrzyczałam się do granic możliwości, wyszalałam, wyskakałam... Po prostu czad. Był to również czas mojego drugiego egzaminu praktycznego, który znowu nie poszedł...
I grudzień. Kochany grudniu! Gdzie zabrałeś piękną i cudowną zimę?! Na przełomie listopada/grudnia przeżywałam remont, odświeżałam pokój, zmieniałam wszystko, co się da. Grudzień to też czas, kiedy rozpoczęliśmy próby poloneza studniówkowego. Przed Świętami trzeci egzamin, na którym znów poległam, ale to chyba staje się normą.
No i takim sposobem doszliśmy do dzisiejszego dnia. Czy ten rok był dobry? Pewnie. Nie nudziłam się. Będę tęsknić za osiemnastkami, za zabawą... Ale ruszamy bardzo miło. Wracam do szkoły na osiem dni, później feriuję, później studniówka... A do kwietnia zleci. Chciałabym, żeby ten nowy, 2013 rok, mimo tej 'trzynastki' był wspaniały - nie tylko pod względem szczęścia, ale i miłości ;) Żeby znalazł się ten ktoś, kto ukoi nasze każde nerwy... Happysadomaniakom życzę mnóstwa koncertów happysadu właśnie, książkoholikom nowych ksiązek do czytania, a spragnionym wakacji - duużo cierpliwości! ;)
Tymczasem Sylwester, jak widać, spędzam w domu z happysadem w głośnikach, filmami w telewizji i dobrym szampanem w kieliszku. Szczęśliwego nowego roku! ;))