Tak mi dzisiaj dobrze jakoś. Nie chcę
zapeszyć, ale sielsko i anielsko. Słońce świeci, więc co mi
zostaje oprócz cieszenia się ostatnimi dniami wakacji? Przeżyłam
trzy najgorsze dni, więc teraz mam prawo na odpoczynek. Dwa razy
odwiedziłam miasto „K” Elką (przy czym raz zatrąbiła na mnie
inna Elka, bo mi cholerstwo zgasło na światłach), we wtorek
zdjęłam stały aparat (co również nie obyło się bez nerwów –
nie byłam w stanie zjeść śniadania, tak mi było ze strachu
niedobrze) więc teraz naprawdę należy mi się chwila odpoczynku.
Lekko boję się nadchodzącego tygodnia, wkroczenia w mury szkoły
jako maturzystka. Z każdą chwilą wydaje mi się, że nie dam rady,
a sytuacji nie poprawia fakt, że jeździłam wczoraj po K z takim
chłopakiem, który nie tylko był urodny, ale i miły z charakteru.
Oprócz imienia i tego, gdzie mieszka, nie wiem o nim nic. A
wystarczyłoby tylko nazwisko, bym odnalazła go chociażby na
fejsie... Nadzieja matką głupich jest, więc oprócz tego, że co
chwila zacieszam, gapiąc się w lustro i świecąc swoimi prostymi
zębami, to jeszcze gapię się w zdjęcie Chłopaków z nagłówka,
i wyczekuję mojego jutrzejszego kuriera, który ma mi przynieść
„Ciepło/Zimno”, wedle tego, co dostałam w e-mailu - „Twoja
przesyłka zostanie dostarczona w ciągu 24h”. I jeżeli tylko to
się sprawi, jeżeli jutro naprawdę będę mogła włączyć ich
płytę (jednocześnie gapiąc się w to zdjęcie), będę szczęśliwa
i skłonna przeżyć ten ostatni weekend wakacji. Bo czy tego chcemy
czy nie, życie jest piękne. A ja jestem już bez aparatu, więc to
jest piękne do kwadratu, że się tak wyrażę. Uśmiecham się
więc, szczerzę jak głupia... I mentalnie błagam, by ten kurier
rzeczywiście się pojawił ;)