daniel powter - next plane home
Jak ten czas zabójczo leci. Nie podoba mi się to. Stanowczo i zupełnie. Bo że niby tylko tydzień praktyk mi się został? Pięć dni? I co ja później ze swoim marnym życiem zrobię? Właściwie już teraz głupio będzie, bo Kolega z pokoju, z którym współpracowałam przez te dwa tygodnie idzie sobie na urlop. I Szefo też. A z urlopów wracają dwie inne, z którym będę pomagać. Nie podoba mi się to.
Jak ten czas zabójczo leci. Nie podoba mi się to. Stanowczo i zupełnie. Bo że niby tylko tydzień praktyk mi się został? Pięć dni? I co ja później ze swoim marnym życiem zrobię? Właściwie już teraz głupio będzie, bo Kolega z pokoju, z którym współpracowałam przez te dwa tygodnie idzie sobie na urlop. I Szefo też. A z urlopów wracają dwie inne, z którym będę pomagać. Nie podoba mi się to.
W poprzednim poście mówiłam o tym, że chciałabym tam zostać na dłużej. Przełamując więc po raz kolejny swoje bariery w relacjach międzyludzkich, odważyłam powiedzieć Koledze, że ja w zasadzie od października jestem w Krakowie na stałe, zajęć nie mam Bóg wie ile, i jeżeli by trzeba coś zrobić, jakieś pudełka poskładać, książeczki, dodatki do gazet czy inne przypierdółki, to ja z wielką chęcią pomogę, mogę wpadać parę razy w tygodniu na godzinkę dwie, naprawdę, dla mnie zero problemu, sama przyjemność. Odpowiedział, że - jak pewnie zauważyłam - pracy jest ogrom, a każda para rąk się liczy. W związku z czym (i również ze względu na dobrą naszą współpracę) on o mnie przypomni jednej pani. I przecież ja mam jego numer, a on mój. Więc jesteśmy w kontakcie. Wrócę jeszcze do redakcji jak odbiorę poprawioną umowę z uczelni, więc na przełomie sierpnia i września, więc on już będzie. Też przypomnę. Bo za marzeniami trzeba gonić, a nie się poddawać. Poza tym... przecież wiadomo, że warto :-)
W związku z tym, że pamięć mam ulotną niesamowicie, pomyślałam, żeby wpleść do tej notki (i do następnych, jeżeli się tyle tego uzbiera) kilka śmiesznych dialogów, których byłam świadkiem, a nawet brałam udział. Obiecuję jednocześnie, że już niedługo zaprzestanę mamlania o praktykach, gdyż wiecie - wakacje i w zasadzie nic oprócz tego się nie dzieje.
Gwoli wyjaśnienia, pokój, w którym jestem, jest nieco dziwny. Wchodzę do niego przez szklane drzwi. Po mojej prawej stronie stoją trzy biurka, po lewej jest wejście do drugiego pokoju, a naprzeciw mnie - gabinet Szefa. Tyle tytułem wstępu.
#1
Wiadome jest, że mój kierunek zbyt dochodowy w przyszłości nie będzie. Ja to wiem, Wy to wiecie, wszyscy to wiedzą. I wie o tym też pani z pokoju drugiego, z którą „spotkałam” się przy drukarce (tak, tak, spotkania na najwyższym szczeblu). Pani [A]. wyraziła troskę odnośnie mojej przyszłości.
A: Ola. Co ty studiujesz?
Ja: Kulturoznawstwo i wiedza o mediach.
A: A masz sponsora?
Ja, taki mindfuck, o co kaman?
J: Eee... nie mam.
A: A powinnaś! Bo po takim kierunku, hmmm.... a może pisać umiesz?
J: Może umiem, chyba tak.
A: To może byś wygryzła tą Zośkę, bo ona o kulturze pisała, hmm...
J: ... zawsze jest nadzieja!
A: Nadzieja nadzieją, ale wiesz co... Szukaj tego sponsora. Bo to różnie bywa. Jaka kochana!
#2
#2
Ważne wydarzenie. Szef będzie przemawiał. Losowanie nagród z pewnego konkursu. Po losowaniu, sprzątamy, przychodzi szef.
Sz: Dlaczego nikt mi nie powie, że mi ładnie w tym garniaku?
Ja i druga pani z komisji: Ależ całkiem ładnie, powiedziałybyśmy, że super!
Kolega: Czy ty nie słyszysz, jakby to dziwnie brzmiało z moich ust? Tak, super wyglądasz w tym garniturze.
Sz: I dobrze się w nim czuje. Ładny jest.
Ja: Ale z marynarką.
Sz: Tak??? To ja ją założę. Jak niby ładnie wyglądam.
W głębi serca obiecuję poprawę, zaprzestanie rozmowy o praktykach, a w duszy - głęboką i bolesną żałobę, która zacznie się ósmego sierpnia w godzinach popołudniowych. Dlaczego ja się tak przywiązuję?