Lubię stawiać przed sobą różne wyzwania, które w jakiś sposób zachęcą mnie do działania. Ostatnio szperałam nieco w internecie, by znaleźć coś, w co mogłabym się zaangażować, choć po mojej porażce po poprzednim challengu, którego do tej pory nie udało mi się dokończyć, pozostaje lekki niesmak. Znalazłam jednak coś fajnego, coś, co pokazałam już pewnym osobom, które zgodziły się wziąć w tym udział razem ze mną wraz z nadejściem maja. A, że maj już w tym tygodniu nadejdzie, to pomyślałam, że podzielę się tym moim pomysłem i jeżeli ktoś jest chętny - zapraszam do zabawy :)
pobrane z google. |
Ogólnie rzecz biorąc, to podejmuję kolejną walkę z moim prawem jazdy. Mam nadzieję, że tym razem wyjdę z niej zwycięsko, bo szczerze powiedziawszy to: a) coraz bardziej doskwiera mi jego brak, kiedy to mogłabym serio wsiąść w ten przeklęty samochód i jechać i b) to już lekki wstyd, że tyle robię i nadal go nie mam. Stwierdziwszy, że przecież na tych studiach nie mam co robić, oprócz chodzenia na zajęcia mogłabym zrobić coś sensownego. Więc oto mój plan. Dzisiaj załatwiłam sobie poprzez kuzynkę płytę z testami, jak ją dostanę, to zacznę się przygotowywać i w końcu udam się do znienawidzonego MORDU (mordoru się ciśnie na usta) i się zapiszę. Do odważnych świat należy, ponoć!
Idąc dalej w konwencję bycia odważną, to pewien portal kulturalny ogłosił nabór redaktorów, nawet tych, którzy nie posiadają żadnego doświadczenia. Zamiast CV, czy listu motywacyjnego trzeba było przesłać próbkę swojego czegoś, co z radością uczyniłam w piątkowy wieczór, i będę czekać na rozwój wydarzeń :) Brałam w międzyczasie udział w konkursie o płytę, gdzie trzeba było wysłać recenzję, która jednakowoż się nie spodobała, co nie znaczy, że się poddaję. Nadejście pięknej pogody i maja (pominąwszy fakt zbliżającej się nieuchronnie sesji, ale ja powtarzam, że to całe półtora miesiąca!) jak widać motywuje mnie do działania i mam nadzieję, że chociaż jedno z tych, o których opowiedziałam się spełni. Oczywiście powiadomiłam moją Mamcię o fakcie wysłania próbnej recenzji, do czego dodałam, że wcale nie będę sprawdzała skrzynki mejlowej miljon razy w ciągu dnia, na co skwitowała poczciwa Mamusia, że przecież to nierealne i wiadomo, że będę siedziała tylko i wyłącznie na tej poczcie. Ot, przewidywalna ja.
Tym akcentem żegnam się, podśpiewując pod nosem tą (też kojarzy się wam tak jakoś letnio?) piosenkę i radując się ze zbliżającego weekendu majowego, który - zua ja - sobie przedłużyłam, a co. Tak się bawiOM studenci!