Czas ogarnąć dupę w końcu z tym 30 day challenge. Stoję normalnie chyba na samym końcu, a z każdym pytaniem jest coraz gorzej. Dzisiaj dzień 8 i 9 - A picture of you and your friends i A picture of your handwriting. I o ile z tym drugim nie było problemu, tak z pierwszym namęczyłam się niemiłosiernie, zastanawiając się, czy pokazywać Wam swoją facjatkę (bojąc się, żeby nie poznał mnie ktoś z reala) czy wkleić zdjęcie... komputera i telefonu. Zdanie zmieniłam, więc zdjęcie zostaje... na razie ;)
Day 8 - A picture of you and your friends:
A to jest moje nowe cudeńko. Jeszcze się do bielizny nie mogę przyzwyczaić, ale wciąż jestem zakochana ;)))
Day 9 - A picture of your handwriting:
Skromnie mówiąc, zawsze wszyscy mi mówili, że ładnie piszę i w zasadzie w to uwierzyłam. "Styl", jeżeli w ogóle można to tak nazwać, odgapiłam od koleżanki - ja sama pisałam bardzo koślawo, a że spodobały mi się te wszystkie urocze zakrętasy, wpierw zmuszałam się ich pisania, a teraz po prostu to umiem.
Pogoda zaczyna mnie mocno dobijać. W zeszły poniedziałek i wtorek na moim terenie była niesamowita powódź, tak, że skutki tego czegoś widać do dzisiejszego dnia. Wszystko jest pokryte wielką ilością gliny, aż wolę sobie nie myśleć co będzie, jak to wszystko zaschnie. Ilość kurzu z pewnością będzie oszałamiająca.
No i zarejestrowałam się na dwóch kierunkach studiów - na razie w Katowicach, bo na krakowskich uczelniach, przy rejestracji panuje podawanie numeru świadectwa dojrzałości, a ja przecież go sobie nie wyczaruję, skoro dostanę go dopiero z wynikami matur, pod koniec czerwca. Korzystając z maksymalnej wolności śpię, ile się da, wcześniej czytając przez pół nocy książkę. Co lepsza, tak wkręciłam się w to czytanie (szkoda, że z pisaniem recenzji nie idzie mi tak dobrze -.-), że aż zaczęłam pisać do wydawnictw, czy nie chcieliby nawiązać współpracy. I, o dziwo (do tej pory morka mi się cieszy) już dostałam dwa pozytywne e-maile.
Gdyby jeszcze pogoda dopisywała, działoby się więcej. A tak, przez dwa/trzy dni ledwo co wychodziłam z łóżka, jak już co, to po herbatę i paluszki, kiedy mi się zapasy kończyły. Przeczytałam pierwszą część Millenium, jestem w trakcie czytania drugiej (ach, ten bon w Empiku... *.*), a w Boże Ciało obejrzałam dwie ekranizacje pierwszego tomu. Pierwsza, wersja szwedzka spodobała mi się najbardziej przez wzgląd na aktorów - za Mikaela i Salander podstawili fajnych aktorów, a w "Dziewczynie z Tatuażem" Craig po prostu mi się nie podobał, tak samo jak aktorka grająca Salander. Słyszałam coś o wydaniu drugiego filmu, can't wait! (Apropos, czytał ktoś, może ktoś się opiniami podzielić??)
Jedną z pozytywnych rzeczy jest to, że byłam u swojego instruktora z prośbą, co by mnie zapisał na egzamin teoretyczny prawa jazdy. Od siedzenia w domu dostaję pypcia, więc chociaż tłumaczę to leżenie w łóżku z laptopem tym, że uczę się testów. I poniekąd jest to prawda, gdyby nie fakt, że niekiedy są takie dziwne pytania (coś z układem kierowniczym i jakiś narząd, co ja go pierwszy raz na oczy widzę). Albo znowu takie oczywiste, czy jest obowiązek zapinania pasów/stawania na stopie. Ugh, powoli mnie denerwuje to, że ja to wszystko wiem, za każdym razem jak sobie robię, zdaję, a i tak z praktyką mam na pieńku!
Tak sobie pomyślałam, że z pewnością macie do mnie jakieś pytania, na które odpowiedzi nie znaleźliście w notkach, więc jeśli chcecie... walcie śmiało, a odpowiedzi umieszczę w następnej notce :)